Witam
Ostatnio borykam się z problemem który chyba irytuje większość facetów. Mianowicie nie potrafię się pogodzić z tym że dziewczyna która mi się podoba dała mi kosza... I tak jest już dwa lata... Wprowadzę w temat.
Poznaliśmy się w liceum i to ona właśnie mnie zaczepiła. Była super znajomość i po trzech miesiącach postanowiłem powiedzieć co do niej czuję i powiedziała mi że jestem dla niej tylko dobrym kolegą czego nie zrozumiałem za bardzo (dodam tylko że udawałem nad wyraz miłego człowieka i teraz jak na to patrzę to nie wiem czemu taki byłem, był to pierwszy raz kiedy miałem tak głęboką znajomość z dziewczyną). Po czterech miesiącach dali taki byłem i po tym czasie stwierdziłem że ograniczę kontakt, będę zachowywał się normalnie i cierpliwie czekał i może nadarzy się odpowiedni moment. Wtedy skłamałem jej że już nic do niej nie czuję, nie wiem czemu tak wtedy powiedziałem.
Później przez ostatnią klasę normalnie się przyjaźniliśmy. Było kilka takich "wyjątkowych" momentów np. zaprosiła mnie na studniówkę, dałem jej skromny prezent na urodziny albo pamiętałem o jej imieninach. No i dalej cierpliwie czekałem.
Przyszedł czas studiów i studiujemy na osobnych uczelniach i nawet mamy ze sobą kontakt. Co się jeszcze okazało że była na obozie inauguracyjnym i poznała tam chłopaka. Chodzą ze sobą od miesiąca i nawet postanowiła mi o tym powiedzieć na zasadzie "czy nie będzie mi przykro że ma chłopaka". Odparłem że nie, dodałem jeszcze że nie będę jej zawracał głowy skoro kogoś ma na co odparła że chyba oszalałem że tak mówię i ona chce się dalej przyjaźnić i spotykać co gorsza ciągle miałem w podświadomości to że coś do niej czuję pomimo tego że ma chłopaka. Spotkałem się z nią "po przyjacielsku" i pod koniec spytała się czy chcę poznać jej chłopaka i miałem odmówić ale coś mną drgnęło i chciałem pokazać że mam jaja i jakoś to wytrzymam. Chłopak okazał się być naprawdę w porządku ale nadal za mną latało to że nie potrafiłem wyrzucić tych uczuć z siebie.
Przez te dwa lata robiłem wszystko w nadziei że może się uda pomimo tego że ciągle jestem dla niej tym super przyjacielem. Dalej tak myślę i nie potrafię tego zmienić...
Wiem że sam sobie narobiłem problemu przez taki szmat czasu no ale już chyba mam dość...
Nie wiem czy kontynuować tą znajomość i żyć dalej z etykietką przyjaciela i myśleć że uczucia miną CZY zerwać kontakt i dać sobie wreszcie spokój. Jeżeli w grę wchodzi druga opcja to jak mam zerwać ten kontakt? Porozmawiać z nią czy po prostu się nie odzywać i nie dawać znaku życia?
Z jednej strony powinno się takie rzeczy przyjmować na klatę a z drugiej powinno się takie kontakty zrywać jak najszybciej czego ja nie zrobiłem bo jeszcze nie wiedziałem co robię...
Proszę o radę i z góry dzięki za odpowiedzi