Zaproponował pójść na kawę przy okazji zakupów. Po czym stwierdził że jest głodny to zamówił sobie jedzenie. Pyta co ja biorę.. Chciałam deser. Po czym sprawdził cenę i skomentował że drogo. Deser był o wiele tańszy niż jego jedzenie. Poczułam się okropnie więc stwierdziłam że w takim razie żeby nie brał dla mnie nic. Powiedział że głupio będę tak tylko siedzuec i patrzeć i zamówił mi kawę. Dodam że to mój mąż.i to on płaci. Czy to przemoc? Bo tak to odebrałam. Były już takie podobne problemy na polu finansowym. Sam ustalił że płaci on za restauracje gdy razem wychodzimy. A tu takie coś? Myślę rozmawiać z nim że od tego momentu każdy płaci za siebie. Wiem że to też mu się nie spodoba bo poczuje że nie traktuje go jak męża i że tak w małżeństwie nie ma. Ale zamawianie dla siebie co chce a mi co on uważa żeby oszczędzić jest ok? To nie jedyna sytuacja. Ale co myślicie o niej. A może przesadzam
Nina nie przesadzasz. Twój mąż zachował się paskudnie, egoistycznie. Ja jestem zwolennikiem wspólnych pieniędzy w małżeństwie , więc nie do końca rozumiem takie problemy.. wydaje mi się, że jak byłoby wspólne to każdy czułby się na równi. Natomiast wiem , że ludzie lubią rozdzielać finanse, więc jeśli u Was nie ma opcji całkowitej wspólnoty to rzeczywiście będzie lepiej jak każde z Was zapłaci osobno, wtedy przynajmniej Ty nie zostaniesz z kawą a on z królewskim obiadem.
Dziękuję. Też tak myślę albo wspólnota albo osobno wszystko. Bo takie lawiriwanue raz razem drugi raz nie rodzi prędzej czy później takie sytuacje. Mogłabym odejść i wchodzić w relacje nowa na normalnych układach ale niestety zawsze są jakieś problemy. Podejrzewam że moja rozmowa wywoła kłótnie niestety. Postanowic jednak cis trzeba. Nie chciałabym być nigdy w takiej czy podobnej gorszej sytuacji bo bywały niestety
Nina rozumiem Cię. A czy przed ślubem uzgadnialiście finanse? Wiesz musicie o tym porozmawiać. Przedstaw mężowi swój punkt widzenia, powiedz o tym jak Ty się poczułaś w tej restauracji. Zaproponuj nowe warunki, on doda coś od siebie, no musicie to przedyskutować. Czasem kłótnia jest potrzebna.
Nie przesadzasz, Twój mąż zachował się obrzydliwie.
Skoro to nie jest sytuacja jednorazowa, to ja chyba bym się ewakuowała..
Nie przesadzasz, Twój mąż zachował się obrzydliwie.
Skoro to nie jest sytuacja jednorazowa, to ja chyba bym się ewakuowała..
Sugerujesz rozwod z powodu niecheci zakupu deseru? W ich małżenstwie szwankuje komunikacja a nie finanse.
Cyngli napisał/a:Nie przesadzasz, Twój mąż zachował się obrzydliwie.
Skoro to nie jest sytuacja jednorazowa, to ja chyba bym się ewakuowała..
Sugerujesz rozwod z powodu niecheci zakupu deseru? W ich małżenstwie szwankuje komunikacja a nie finanse.
Sytuacja z deserem nie była jednorazowa.
Nie mogłabym żyć z człowiekiem, który mi wszystkiego żałuje, a potem wypomina.
Powiedzenie o tym na głos niczego według mnie nie zmieni. Inaczej taka sytuacja wydarzyłaby się tylko raz.
Powiedział że głupio będę tak tylko siedzuec i patrzeć i zamówił mi kawę.
Wiesz Nina, ja już sporo przeżyłam. Przemoc i fizyczną, i ekonomiczną, i psychiczną. Także po latach jestem odporniejsza na takie zagrywki, i po takim tekście, po prostu bym wstała i wyszła.
Zachował się jak prostak, zapominając, że jako małżeństwo, prowadzicie wspólne gospodarstwo, i masz prawo zjeść to na co masz ochotę. Chyba, że macie inne ustalenia, wtedy sama mogłabyś opłacić swoje danie.
Jakiej jeszcze przemocy wobec Ciebie dopuszcza się Twój mąż?
Teraz żałuję że sulilam się w sobie mówiąc że nic nie chce. Mogłam zamówić deser gdy przyszedł kelner i opłacić osobno. Ale już po fakcie. Wyszło znowu że sama pozwalam na takie traktowanie. Nie potrafię odpowiednio zareagować bo jestem w takim szoku ze mnie zamurowywuje. Nigdy nie wpadła bym żeby tak zachować się dla własnej żony. To głównie przemoc ekonomiczna u mnie. Potrafi kupić słodycze i chowa w swojej szafce sam je. Dla mnie to sygnał że to nie moje. Gdy pożycza pieniądze na swoje prywatne wydatki nie oddaje. Mam nieco skomplikowana sytuację bo wyjechałam do niego z dala od rodziny. Zostawiłam dom świetna prace i jestem od niego chwilowo zależna. Każda rozmowa to jego opór i złość że mi coś nie pasuje. Chyba owija sobie mnie wokół palca a ja chowam się w sobie coraz bardziej
Nina, a Twoje finanse? Szukasz pracy? Jak długo już to tak trwa?
Szczerze? Ja też wolę kupować niektóre rzeczy sama dla siebie. Jak jeszcze jadłam słodycze to też czasami kupowałam i stawiałam na stole, a czasami wsadzałam sobie do szafki bo np. od kogoś dostałam i mnie trafiało jak się okazywało, że mój facet mi połowę zjadł, albo że w momencie jak ja miałam na nie ochotę, to w szafce nie było nic, bo on dorwał się do nich wcześniej.
Ja bym się bardzo źle poczuła w takiej sytuacji ale takie sytuacje dużo potrafią powiedzieć o człowieku, relacji, stosunku do drugiej osoby. Ja bym z takim człowiekiem nie była.
sam łamie własne ustalenia. traktuje cię jak smiecia, bo wie, że nie zaprotestujesz, bo cię " zamurowuje" . Albo cos z tym zrobisz, albo pozwolisz się tak traktować. Facet cię lekceważy i okazuje rownież publicznie brak szacunku do ciebie .
Ja tez bym wstala i wyszła. Ale gdyby to bylo juz kolejny raz, podobna rzecz- baardzo głęboko zastanowilabym się, czy chcę miec kogos takiego kolo siebie, że wiem, że nie - ty - musisz się sama siebie o to zapytać.
post przeniesiony
Mąż twierdzi że pisać czasem parę słów do koleżanek to nic takiego. Ja uważam odwrotnie. Do tego pisał z była jego pierwsza miłość z młodych lat. Niby przypadkiem ja spotkał i tak luźno potem rozmawiali na komunikatorze. Ale pytam po co? Uczucia wspomnienia mogą odżyć, po co kusić los? Nic mi nie powiedział to byłoby inaczej, przypadkiem zobaczyłam. Dla kobiety to sygnał jak facet pisze ze się nią w jakis posob interesuje. Nie ufam mu już. Zresztą pewności nie mam że nie byli np na kawie.
Autorko, powiedz, czy fakt wejścia w związek oznacza już całkowite oderwanie się od kontaktów z innymi ludźmi? To już nie można się w ogóle kontaktować z innymi osobami płci przeciwnej? Zazdrość i brak zaufania to jest coś, co może zniszczyć chyba każdą możliwą relację. Jesteś pewna jego intencji czy intencji tych koleżanek? Uważasz, że ludzie w związku nie mają prawa rozmawiać czy nie utrzymywać znajomości z koleżankami/kolegami?
Zgadzam się z Magdą, nie zawsze takie zachowania oznaczają niecne zamiary. Nie można na siłę ograniczać i trzymać ludzi pod kloszem.
Nie widzę nic złego w utrzymywaniu kontaktów z płcią przeciwną, pod warunkiem, że nie przekracza się granicy tzw. dobrego smaku.
Jak dla mnie to kreślone tu obrazy układają się w jedną całość. Facet uważa cię za niewolnicę zdaną na jego łaskę i niełaskę. Jak ma gest to pozwoli ci coś zjeść albo wypić, kontynuuje kontakty z jakimiś swoimi byłymi i może przyszłymi, niespecjalnie interesuje się twoimi potrzebami. Nie kupi ci kawy bo ty chcesz, a dlatego że głupio by wyglądało jakby on się objadał, a ty siedziałabym i patrzyła.
Nie wiem czy rozmowa coś da, ale porozmawiaj z nim i albo twój mąż się zmieni, albo ty zmień męża.
Nina, problem z jego pisaniem z 'koleżankami' jest powiązany z Twoim pierwszym problemem - z jego skąpstwem. Jeśli on ma pieniądze, a Ty nie, to on jest panem sytuacji, bo Ty nie mając pieniędzy niewiele możesz zrobić. Ani za deser nie zapłacisz, ani nie odejdziesz. To on rozdaje karty i o tym wie.
Jak chcesz coś zmienić, to przede wszystkim stań się niezależna, niech on przestanie rozdawać karty, bo na razie robi, co chce, a Ty nic na to nie poradzisz, bo jestes zdana na niego.
Finanse
Przed ślubem byłam oszczędna i można powiedzieć skąpa , mąż raczej rozżutny
Nauczyłam męża oszczędzania A mąż mnie wydawania i tak znaleźliśmy się na środku drogi
Jeśli chodzi o koleżanki to też miałabym z tym problem . Ale jak na to z boku popatrzeć to przecież nie można drugiej osoby zamknąć w domu, to na dłuższą metę nie wyjdzie . Niestety zazdrośnice muszą sobie same w głowie poukładać. Najlepiej jakby same sobą się zajęły i wychodziły do ludzi , miały kontakt z obydwoma płuciami . Tak przynajmniej mi się wydaje
Teraz żałuję że sulilam się w sobie mówiąc że nic nie chce. Mogłam zamówić deser gdy przyszedł kelner i opłacić osobno. Ale już po fakcie. Wyszło znowu że sama pozwalam na takie traktowanie. Nie potrafię odpowiednio zareagować bo jestem w takim szoku ze mnie zamurowywuje. Nigdy nie wpadła bym żeby tak zachować się dla własnej żony. To głównie przemoc ekonomiczna u mnie. Potrafi kupić słodycze i chowa w swojej szafce sam je. Dla mnie to sygnał że to nie moje. Gdy pożycza pieniądze na swoje prywatne wydatki nie oddaje. Mam nieco skomplikowana sytuację bo wyjechałam do niego z dala od rodziny. Zostawiłam dom świetna prace i jestem od niego chwilowo zależna. Każda rozmowa to jego opór i złość że mi coś nie pasuje. Chyba owija sobie mnie wokół palca a ja chowam się w sobie coraz bardziej
Dzississ.. Kobieto. jeszcze nie widzisz że żyjesz z egoistą? Kupuje słodycze i chowa przed tobą w szafce, abyś ty nie zjadła?
Czasami dziękuję Bogu że nie jestem zależna od żadnego faceta. Pomyśl o tym.
Post przeniesiony z kolejnego dubla autorki:
Zaczyna się banalnie.widze wiadomość od kobiety na komórce męża. Zapamiętuje imię nie podejrzewając nic złego. To sąsiadka jak się okazało cos o pieniadzach, myślę a pożyczyli sobie kasę. Po pół roku zgłębiam temat całkiem przypadkiem rozjaśnia mi się coraz bardziej i sięgam perfidnie po komórkę męża żeby się ostatecznie przekonać. Okazało się że przekazywali sobie wzajemnie pieniądze i przesyłki ( Marihuana) wspominał że czasem zapali. Nie wiedziałam że to tak regularnie. Pod moim nosem z sąsiadka takie interesy. Oczywiście było grubo, kłótnia pakowanie. Skończyło się obiecaniem poprawy zerwaniem z nałogiem itp. Udało się zrobił jak mówił. Rok. Znajduje w jego kieszeni coś grubszego. Znów afera. Wciska bajkę ze to kolegi. Ze byłby głupcem przecież. Udobruchal mnie. Znajduje znów. Tym razem wiem że to jego i że użył. Nie miał wyjścia. Przyznał się że to tylko raz. Doszło do prawie rozwodu. Wybaczyłam. Miesiąc spokoju. Przychodzi esemes znów od sąsiadki: możesz jutro jechać... Nie wiem co było dalej ale znów kontakt z nią. Znów tłumaczenie że tylko piedziadze miał odebrać nawet nie słuchałam co mówił. Dobry na codzień mąż, który jednak mnie okłamuje. Mam dość. Znów myślę o rozwodzie. Tym razem chyba jyz głupota byłoby znów wybaczyć. Potrzebuję wsparcia. Tak mi ciężko bo kocham mojego męża strasznie mocno. Jak żyć dalej
21 2020-09-01 22:20:48 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-01 22:26:05)
Zaczyna się banalnie.widze wiadomość od kobiety na komórce męża. Zapamiętuje imię nie podejrzewając nic złego. To sąsiadka jak się okazało cos o pieniadzach, myślę a pożyczyli sobie kasę. Po pół roku zgłębiam temat całkiem przypadkiem rozjaśnia mi się coraz bardziej i sięgam perfidnie po komórkę męża żeby się ostatecznie przekonać. Okazało się że przekazywali sobie wzajemnie pieniądze i przesyłki ( Marihuana) wspominał że czasem zapali. Nie wiedziałam że to tak regularnie. Pod moim nosem z sąsiadka takie interesy. Oczywiście było grubo, kłótnia pakowanie. Skończyło się obiecaniem poprawy zerwaniem z nałogiem itp. Udało się zrobił jak mówił. Rok. Znajduje w jego kieszeni coś grubszego. Znów afera. Wciska bajkę ze to kolegi. Ze byłby głupcem przecież. Udobruchal mnie. Znajduje znów. Tym razem wiem że to jego i że użył. Nie miał wyjścia. Przyznał się że to tylko raz. Doszło do prawie rozwodu. Wybaczyłam. Miesiąc spokoju. Przychodzi esemes znów od sąsiadki: możesz jutro jechać... Nie wiem co było dalej ale znów kontakt z nią. Znów tłumaczenie że tylko piedziadze miał odebrać nawet nie słuchałam co mówił. Dobry na codzień mąż, który jednak mnie okłamuje. Mam dość. Znów myślę o rozwodzie. Tym razem chyba jyz głupota byłoby znów wybaczyć. Potrzebuję wsparcia. Tak mi ciężko bo kocham mojego męża strasznie mocno. Jak żyć dalej
Nina czy Twój mąż palił w domu przy Tobie kiedykolwiek marihuanę ? Czy teoretycznie jesteś w stanie tolerować jego palenie "na legalu " w domu .Czy absolutnie nie akceptujesz palenia ?
Wydaje się że Ciebie bolą jego kłamstwa i utrata zaufania do niego co zrozumiałe oczywiście.
Ciężko stwierdzić czy jest uzależniony bo z tym to nie do końca jest tak jak z alkoholikami czy "junkami" uzależnionymi od kokainy,amfy itp .
Negatywne konsekwencje uzależnienia i palenia jeżeli tylko pali nie od razu i nie zawsze są bardzo drastyczne.Nie raz latami nic się złego nie dzieje.
Stąd bardzo często motywacja do odstawienia jest minimalna,albo żadna.Czy jesteś w stanie skojarzyć jak się zachowywał np na drugi dzień po paleniu.
Palacze przypominają nieco piwoszy , a nie każdy piwosz jest alkoholikiem, przypominają też trochę niektóre typy "nikotyniarzy".
Kto jest a kto nie jest uzależniony od THC to wcale nie jest łatwo zdiagnozować tak przez internet.
To że się krył przed Tobą i kłamał jest niepokojące i te złamane słowa ,niedotrzymane obietnice też to dość charakterystyczne dla nałogowców ale jeszcze nie decyduje ostatecznie.Jego dziecinne i chamskie zagrywki w stosunku do Ciebie też nie zbyt dobrze o nim świadczą ponieważ jeżeli już ma obsesje palenia to egoizmy ulegają wynaturzeni zaostrzeniu po prostu nie dotyczy to tylko palenia.
Są znani mi leczący się nałogowcy zdiagnozowani i akceptujący swoje uzależnienie tacy, którzy teraz się przyznają do tego ,ale wcale się nie kryli z paleniem i nie stosowali kłamstw o paleniu w stosunku do partnerów .
22 2020-09-11 11:49:35 Ostatnio edytowany przez biankax99 (2020-09-11 11:51:37)
Dlatego każdej kobiecie radzę mieć WŁASNE pieniądze i nie być zależną. Podajesz jakiś drobny szczegół z życia i my mamy wywróżyć co się dzieje, pocieszać Cię... Nie znamy całej sytuacji. Może mąż postąpił tak, bo ma już dość łożenia na niepracującą żonę i moim zdaniem ma prawo tak czuć. Ciekawe czy też uważałabyś, że twój mąż jest ofiarą przemocy, gdyby on nie pracował i oczekiwał, że mu wszystko kupisz. Przemoc ekonomiczna byłaby gdyby mąż kazał Ci siedzieć w domu albo zaoferował swoją opiekę finansową, a potem odmawiał Ci pieniędzy, nie chciał dać na jedzenie, środki czystości, ciuchy... ale drogi deserek w restauracji? błagam Cię, trochę godności
23 2020-09-11 16:31:59 Ostatnio edytowany przez madoja (2020-09-11 16:32:21)
A ja uważam że wyolbrzymiłaś sytuację.
Ja też czasami skomentuję że drogo i to wcale nie znaczy że żałuję sobie lub komuś. To taka uwaga tylko.
Jeśli jego obiad kosztował np. 30 zł, a Twój kawałek ciasta 20 zł, to też bym skomentowała że mają drogie desery w tej restauracji.
A ja uważam że wyolbrzymiłaś sytuację.
Ja też czasami skomentuję że drogo i to wcale nie znaczy że żałuję sobie lub komuś. To taka uwaga tylko.
Jeśli jego obiad kosztował np. 30 zł, a Twój kawałek ciasta 20 zł, to też bym skomentowała że mają drogie desery w tej restauracji.
Tak rozumując to te 30 czy nawet 20 zł za obiad to jest za dużo i można zaoszczędzić kupując zamiast tego tackę pierogów i zupkę chińska w Biedronce.
Jak przeczytałam Twój wpis to zrobilo mi się przykro. Znajomym kupuje się deser w kawiarni i to bez mrugnięcia okiem, a Twój mąż który rzekomo Cię kocha nie kupi takiej bzdury. Nie wyobrażam sobie, że tak można się zachować. Wyszłabym i zostawiła go tam samego.
Jak przeczytałam Twój wpis to zrobilo mi się przykro. Znajomym kupuje się deser w kawiarni i to bez mrugnięcia okiem, a Twój mąż który rzekomo Cię kocha nie kupi takiej bzdury. Nie wyobrażam sobie, że tak można się zachować. Wyszłabym i zostawiła go tam samego.
No tak, bo miłość to tylko kasa... czemu autorka sobie sama nie kupi? Ja bym się czuła maksymalnie upodlona, jakbym nie ujmiała sobie na głupi deser zarobić.