Witajcie. Jestem facetem, więc zakładanie tematu na tym forum jest może niezbyt trafne, ale może Panie pozwolą mi zrozumieć o co właściwie chodzi w tym wszystkim, bo ja mam już mętlik i sam już nie wiem czy jestem nadinterpretującym wszystko ...ą, czy może jest coś na rzeczy, a całość jest grą i testem.
Mam 28 lat i w wakacje zacząłem na FB pisać ze swoja byłą nauczycielką historii, która ma lat 46. Na początku rozmowy były takie na luzie - co tam u Pani, co tam u mnie, jak w szkole, jak życie. Z czasem jednak i Ona i Ja bardziej się otworzyliśmy. Zaczęliśmy pisać o wszystkim, swoich życiowych przejściach, związkach i tragediach. Często strasznych, bardzo intymnych rzeczach. W końcu się spotkaliśmy - na placu zabaw. Ona zabrała swojego 9 letniego syna, ja swoją 2 letnią córkę. Zabawa trwała, a my rozmawialiśmy. Było miło. Później pisaliśmy dalej - bardzo dużo, w planach było następne spotkani - nawet wycieczka, ale z różnych powodów nie doszły one do skutku. Koniec końców zaczęliśmy się spotykać. Raz w tygodniu widzieliśmy się u niej. Przychodziłem ok. 20, Ona czytała synowi bajkę, ten zasypiał i sobie siedzieliśmy, rozmawialiśmy - było bardzo fajnie, błyskotliwie i zabawnie. Wszystko to przy butelce, a ostatnio nawet dwóch butelkach wina. Wychodziłem zwykle po 1 w nocy, a ostatnio i o 3, ale nigdy do niczego nie doszło. Jeden raz miałem ochotę ją pocałować ją i uczyniłem to. Przez chwile nawet pocałunek odwzajemniła, ale potem się wycofała.
Generalnie od początku stawiała sprawę dość jasno, że nie jestem facetem w jej typie i choć bardzo mnie lubi i prawdopodobnie bardziej niż innych, to maksymalnie mogę liczyć na przyjaźń. Po moim pytanie o to, że chciała odwzajemnić pocałunek stwierdziła, że potrzeba kontaktu fizycznego i pewnie wino. Ja coś poczułem, coś wielkiego. Trochę zgłupiałem na jej punkcie, a Ona z jednej strony dużo ze mną pisze i o wszystkim, a z drugiej jest trochę chłodna. Miała już doświadczenie z byłym uczniem, który po prostu się nią zabawił i nie wiem czy stąd wynika jej nieufność.
W każdym razie niby mam być przyjacielem, ale jest tak niespójna w tym wszystkim, że sam nie wiem co o tym myśleć. Stwierdził np. że lepiej by syn nie traktował mnie jako jakąś stałą w życiu, bo nie chce by cierpiał i myślał, że jestem tatą (on niestety taty nie ma - zmarł), ale ostatnio trochę spuściła w tym temacie z tonu. Irytowały ją drobne upominki, bo jak stwierdziła "tyle lat żyje i nie było faceta, który czegoś by nie chciał w zamian", a ostatnio w tym temacie też spuściła, stwierdzając że bierze mnie na przeczekanie bo na pewno mi przejdzie.
I tak ta znajomość wygląda....trochę jest dla mnie frustrująca, bo mi naprawdę zależy, a ja już sam nie wiem co o tym myśleć. I darujcie sobie proszę komentarze odnośnie różnicy wieku ble ble ble. W życiu są ważniejsze kwestie niż metryka.