nie wiem, czy dobrze umieszczam tu swój wątek, ale opiszę swoją sytuację.
mam 31 lat, dziecko, jestem niezależna finansowo, po rozwodzie.
od półtora roku jest w moim życiu mężczyzna, który pracę ma przez maksymalnie 4-5 miesięcy. od lipca pracuje w kratkę, więcej siedzi w domu.
mieszkanie jest moje, ja płacę wszystkie rachunki, od 4 miesięcy robię zakupy.
wczoraj zadzwonili z pracy, że już ma więcej nie przychodzić. ręce mi opadły.
twierdzi, że bardzo kocha, jest czuły, romantyczny.
ja też go kochałam, nie wiem czy ta sytuacja mnie nie przerasta.
chcę się budzić rano i nie myśleć o tym, że znów będzie rozmowa o jego braku pracy. ok, znajduje zwykle jakieś zlecenia po kilku dniach, ale bez umowy, ubezpieczenia.
powiedzcie mi, czy ja jestem normalna że mam coraz większe wątpliwości co do tego związku?
spokój psychiczny jest dla mnie najważniejszy, nerwy odbijają się też na moim synu.
wyjdę na wariatkę, jeśli zakończę ten związek?
dodam, że jestem na to gotowa.
napiszcie proszę, czy finanse w związku u was grają tak dużą rolę?
(nie szukam chyba porady, co zrobić ,tylko może bardziej czy ktoś miał taką relację, czy to się uda.
facet ogarnięty, zaradny, ale przerażają mnie moje huśtawki emocjonalne z tym związane.brak stabilizacji itd.