Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 88 ]

Temat: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Jestem żoną jestem mama i czuje że jestem znowu w punkcie wyjścia "chce kochać i być kochana" chce bliskości, czułości, i sexu.. tak wiele i nie wiele, płakać mi się chce.

Moje oczekiwania są za duże..jak mogę chcieć czułości, bliskości i sexu i to w małżeństwie..i to częściej niż może jak się zdarzy raz w m-cu..jak mogę chcieć wyjść gdzieś z mężem np na randkę po co przecież, jedno wyjście do kina raz na rok powinno ci wystarczyć.. wyjście z dziećmi i mężem powinno ci starczyć bo to przecież to samo co z mężem.


W dzień rodzice idealni, super się dogadujący, wszystko dla dzieci. Nocami gdy śpią cisza pustka, odtrącenie i przeszywająca samotność bo zazwyczaj jestem sama ze śpiącymi dziećmi.  Przez wiele tygodni mój mąż potrafił wychodzić przed 8 z psem na spacer i wracać ok 23. Wg mnie uciekał do garażu do samotni, lub się z kimś spotykał nie wiem, ostatnio wymyślił że musi iść po ryz konkretny rodzaj bo będzie sobie na kolację robił nie było go 45 minut, często różne powody umycie auta, odstawienie auta do garażu, wyjście  z psem do weterynarza uwaga 2,5h to był rekord, zakupy 2-3 godziny, to go sąsiad zatrzymał -  to tylko kilka które dobrze pamiętam


Po roku "nie randkowania" i moim truciu nazwijmy rozmowach spróbowaliśmy iść na randkę częściowo wyszła kino a potem było wielkie boom które wybuchło.. nie do końca randka się udała - ale jednocześnie pierwszy raz spowodowało że mąż zaczął ze mną poniekąd rozmawiać i chciał poniekąd słuchać. A bomm było o to że zapytałam się męża czy aby na pewno on tego chce jadąc do restauracji chciałam tylko usłyszeć "tak zależy mi damy sobie z tym radę" cmoknie i po sprawie - niestety nie odpowiedział tylko wybuchł że to koniec randki i że to ja ją popsułam wrzeszczał na mnie straszliwie już później o wszystko.

W domu mąż wyrzucił swoje żale po części ja swoje ja wtedy przełamałam się sama zaczęłam męża delikatnie głaskać, przytulać starłam się być blisko czego faktycznie przyznaje nie robiłam miałam blokadę że ja tego nie dostaje to ja tez nie będę tak robić.

Kilka dni przed urlopem chwila spokoju i  ciszy, współpracy, wyjechaliśmy na dwa tygodnie wakacji, wakacje minęły a my wróciliśmy do szarej rzeczywistości.

Przez dwa tygodnie urlopu z dziećmi sądziłam że nawiązaliśmy z mężem na nowo nić porozumienia moja inicjatywa, kilka zbliżeń bliskość czułość.. cudowne uczucie.. ale to by było na tyle - nie obyło się bez kilku przytyków w moją stronę ale przełknęłam i tak było dobrze do przodu.. w dobrym kierunku zaczęliśmy rozmawiać ze sobą zaczął pokazywać zainteresowanie moja osobą, ja jego, ciekawość.. to było naprawdę bardzo miłe, zaczęłam czuć że może mu jednak zależy.. zaczęłam powoli odnajdować na nowo kobiecość, pewność siebie, zaczęłam się czuć znowu atrakcyjna.

Trwało to jeszcze tydzień nie cały a potem.. powrót to zderzenie z tym co jest i się nawarstwia coraz bardziej i bardziej.. nie sądziłam że siedzi aż tak głęboko.


Przykład? ależ proszę..

Maż przekłada części z jednego laptopa do drugiego, dzieci już śpią..podeszłam otuliłam rękami szyję cmoknęłam w policzek i co? zostałam odepchnięta że przeszkadzam.. kilka dni później przy \"tak zwanej dyskusji - wylewaniu żółci jak on to nazywa\" usłyszałam że wisiałam na nim i byłam nachalna.. żal. smutek, gniew..rośnie we mnie gniewwww

Przykład kolejny ależ proszę.. z serii taka mała \"przypierdolka..\"

\"Uparciuszku kiedy ty zaczniesz używać normalnie klamerek do prania bo zapinasz je za głęboko, a one mają specjalne wycięcia\" - ale serio? naprawdę? nie miał już o co? wymiękam szkoda że nie widzieliście mojej miny gdy to mówił komizm sytuacyjny.. było tak hmm i tak -> yikes  i tak nie udało mi się wykrzesać słowa bo nie wiedziałam co powiedzieć..


Przykład kolejny ależ proszę..

Maż sam zdecydował że kupuje sobie wymarzone auto Polo \"klasyka\" na 40 urodziny.. ok.. nie mam nic do gadania to jego marzenie miło by było gdyby porozmawiał ze mną wcześniej o tym zanim wpłacił zaliczkę no ale to \"jego\" więc przełknęłam to. Auta które chce kupić nie widziałam , jak zapytałam się o model i rocznik i czy może mi podrzucić stronkę z autem przy awanturze  usłyszałam znowu grzebiesz tam gdzie cie nie chcą  i po co.. - co zrobiłam nie tak?

Tak się akurat składa że jeździł tym o to takim modelem jak się poznaliśmy w UK bardzo miłe wspomnienia wtedy naprawdę wszystko się zaczęło miedzy nami.. delikatnie zapytałam czy mogę w to jego marzenie wejść i czy mogę pojechać z nim po auto.. że będziemy mieli fajny wypad bez dzieci, wspólnie, może odżyje, trochę wspomnień . odparł cytuje \"fajny pomysł\"

I jak się skończył fajny pomysł? Jak sądzicie no to już piszę.. \"mam się odp..olić od tego co on chce\" i nie włazić w to, bo to jego kropka i mam mu nie niszczyć jego marzeń jedzie sobie z kolegą tadam..

Nadmienię iż jak się poznaliśmy mój mąż miał taki oto cel.. praca - grzebanie w swoim polo - jedzenie - spanie.. jakże niezmiernie mi przykro że weszłam w jego życie i najwidoczniej popsułam mu szyki całego tak pięknego życia.. moja wina moja bardzo wielka wina że mnie poznał i stworzył ze mną rodzinę. tadaamm a może mógł poznać kogoś innego i byłby wówczas szczęśliwy i dałby komuś szczęście? a może powinien być sam? i miałby wówczas dokładnie to co chce? jak zostanie sam dostanie wehikuł czasu który go przeniesie w przeszłość tylko że będzie miał już 40 na karku, pieniądze których wtedy wtedy nie miał i młodzieńcze zapędy..i może wtedy w końcu będzie szczęśliwy.. bo na razie ewidentnie NIE JEST.. a ja jestem jego kulą u nogi która mu w tym przeszkadza, smutne ale prawdziwe, a tym samym ja tez szczęśliwa nie jestem.

A do tego obwiniania ciąg dalszy,  usłyszałam ze to ja mu serce wyrwałam wręcz jak to za starych czasów uwaga ponad 10 lat temu zaproponowałam założenie gazu do jego \"ukochanego auta\" - niestety na ówczesny czas nie stać było nas inaczej na jazdę tymże autem ale nie spodziewałam się że macki niechęci mojego męża do mnie sięgają aż tak daleko.. niestety tymże właśnie pokazał jak bardzo siedzi to wszystko głęboko u niego.. i jest tylko ja ja i moje potrzeby i tylko moje.. przyznaje tak nie rozumiem mojego męża, staram się zrozumieć ale nie potrafię.. sądziłam że być z kimś to iść z nim w jednym kierunku przez życie wspólnie razem mieć jakiś wspólny cel dążyć do niego a tu wychodzi na to \"każdy sobie rzepkę skrobie\" nie pasuje mi to czy tak powinno wyglądać małżeństwo?

Rozmowy do niczego nie prowadzą, mój maż wie lepiej.. ja mam się iść leczyć bo coś ze mną jest nie tak - zwłaszcza jak kilka razy poczułam perfumy od niego ja naprawdę zaczęłam podejrzewać ze kogoś ma bądź miał! twierdzi że nie.. jeżeli moje podejrzenia nie są słuszne naprawdę źle się ze mną dzieje chyba że słuszne?

Zaproponowałam terapie małżeńską wyśmiał mnie.

Mnie w jego marzeniach, celach w życiu nie ma.. reproduktor zrobił swoje dał dzieci i jest już nie potrzebny.. tak to czuje..

Był chwilowy wzlot.. i jest upadek.. boli bardzo.. przykro.. są dzieci i muszę się jakoś podnieść i naprawdę nie wiem jak ja mam w tym funkcjonować..

Nadal czuję się nie kochana ba i to się pogłębia czuję to coraz silniej i mocniej.. zmuszanie go do rozmów boli jeszcze bardziej bo dowiaduje się takich rzeczy o których nie miałam pojęcia przez lata i nie wiem czego mogę spodziewać się jeszcze.. wiem jedno jestem złem koniecznym.. wszystkim co złe.. mój mąż już inaczej nie potrafi jak tylko obwiniać mnie o wszystko, wszystko robię źle.. każdy gest, mina, słowo.. ocenia obwinia uważa za atak.. straszne bo odzywam cie coraz mniej do minimum, a i tak twierdzi że marudzę.. powiem jedno słowo odebrane jest jak dziesięć.. uważam na słowa, gesty, miny nie da się bardziej.. tak zmuszam go do rozmów, staram się od razu mówić jak mnie zrani otwarcie czy to dobra droga nie wiem próbuje różnych dróg.. ale dla niego mogłabym po prostu zamilknąć i zniknąć.. i będzie szczęśliwy..

A dzisiaj zauważyłam jeszcze taki oto motyw, dzwoni budzik w jego komórce.  Zrywa się szybko, patrzy na komórkę - leżałam obok z naszym maluchem więc widziałam co się wyświetliło. Na ekranie pojawiła jakiś długi monolog jakby na jakimś komunikatorze jakaś wiadomość, nie wiem dokładnie co to było ale reakcja mojego męża była wręcz dziwaczna.  Zakrył ręką wiadomość i tak trzymając telefon w ręku wsunął ją pod poduszkę i tak oto udawał że jeszcze dosypia. Jak tylko wyszłam z pokoju od razu rzucił się do czytania i nagle poprawił mu się humor a mnie zaproponował czy jadę z nim do sklepu bo ma taki plan..  - co to znaczy?

Co robić? Czy to da się uratować? Czy może trzeba mnie naprostować? Bo wszystko jest ok?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

On na 99,9 ma romans po prostu.
W tym romansie są wzloty i upadki, i w momencie upadków jest dla Ciebie miły. Czuje się bezpiecznie, bo zawsze byłaś, jesteś i będziesz.
Dodaj mu więcej obowiązków domowych i skup się na sobie, nowych znajomościach i aktywnościach.
Pewnie dziewczyny napiszą Ci rozmowa- a ja Ci napiszę- jak chcesz posłuchać kłamstw, to rozmawiaj. Zbieraj dowody- bo nie wiesz jak się zachowa gdy romans się wyda.

3

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Również uważam, że Twój mąż ma romans. Nie proponuję rozmowy. Proponuję zabezpieczanie finansowe dzieci i siebie, znalezienie pracy ( jeśli nie pracujesz) i ukladanie sobie życia bez niego.

4

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Nie wiem, czy Twój mąż ma romans, może tak, może nie.
Jedno jest pewne, nie jesteś szczęśliwa w tym małżeństwie, a masz prawo do szczęścia.
Po co się męczyć, zwłaszcza, jeśli rozmowy i sugestie nie pomagają...

Zrób sobie prezent i bądź szczęśliwa. Nawet, jeśli to oznacza rozstanie.

5

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Ela210 napisał/a:

On na 99,9 ma romans po prostu.
W tym romansie są wzloty i upadki, i w momencie upadków jest dla Ciebie miły. Czuje się bezpiecznie, bo zawsze byłaś, jesteś i będziesz.
Dodaj mu więcej obowiązków domowych i skup się na sobie, nowych znajomościach i aktywnościach.
Pewnie dziewczyny napiszą Ci rozmowa- a ja Ci napiszę- jak chcesz posłuchać kłamstw, to rozmawiaj. Zbieraj dowody- bo nie wiesz jak się zachowa gdy romans się wyda.

Ostatnio mi powiedział że nie wie jak ma na tego typu zarzuty reagować , i że przecież nie mam żadnych dowodów na to by mu nie ufać i czy jakieś dowody mam - niestety nie mam poza intuicją i jego zmianą zachowania wobec mnie , która już tak leci po równi pochyłej odkąd się urodziła pierwsza córa czyli ponad 5 lat

6

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Pankratynka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

On na 99,9 ma romans po prostu.
W tym romansie są wzloty i upadki, i w momencie upadków jest dla Ciebie miły. Czuje się bezpiecznie, bo zawsze byłaś, jesteś i będziesz.
Dodaj mu więcej obowiązków domowych i skup się na sobie, nowych znajomościach i aktywnościach.
Pewnie dziewczyny napiszą Ci rozmowa- a ja Ci napiszę- jak chcesz posłuchać kłamstw, to rozmawiaj. Zbieraj dowody- bo nie wiesz jak się zachowa gdy romans się wyda.

Ostatnio mi powiedział że nie wie jak ma na tego typu zarzuty reagować , i że przecież nie mam żadnych dowodów na to by mu nie ufać i czy jakieś dowody mam - niestety nie mam poza intuicją i jego zmianą zachowania wobec mnie , która już tak leci po równi pochyłej odkąd się urodziła pierwsza córa czyli ponad 5 lat

Nie masz, bo nie chcesz ich mieć

7

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Jak dla mnie Twoj maz ma romans. Tak jak zauwazyla Ela tam sie duzo dzieje, bywa lepiej i gorzej i w zaleznosci od tego maz przyjmuje wzgledem Ciebie okreslona postawe. Nie jestem tylko pewna czy kiedy tam jest gorzej u Was jest lepiej. Podejrzewam ze roznie bywa, czasem jak tam jest kwas to i Tobie sie obrywa. Poranna wiadomosc musiala byc z tych "pozytywnych" i maz w przyplywie dobrego nastroju postanowil dobrodusznie zaproponowac biednej, zdradzanej zonie ochłapik w postaci wspolnego wyjazdu do sklepu. Te wieczorne wyjscia, spacery itp to tez nie byla ucieczka przed Toba tylko ucieczka do bardzo konkretnej ONEJ.
Na Twoim miejscu udalabym glupia i nieswiadoma by uspic jego czujnosc i zebrac dowody zdrady.Na "szczere" rozmowy nie licz bo sie nie doczekasz, szczegolnie ze Twoj maz nie ma tam chyba zbyt pewnego gruntu i nie jest gotowy na postawienie na nowa znajomosc wiec bedzie sie staral trzymac Ciebie i dzieci w rezerwie.

8 Ostatnio edytowany przez Excop (2019-09-03 19:31:05)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Wszystko można zmienić. Tu zaś, poprawić, o ile za późno nie jest.
Wbrew radom lub sugestiom wyżej podanym, zalecam rozmowę. Bardzo poważną i na temat tego, co piszesz w inauguracji.
Jeśli obawy lub przypuszczenia wcześniejszych korespondentów potwierdzą się, Twoją decyzją pozostanie dla Waszego  "...co dalej?"
Jeśli unikał będzie odpowiedzi, to poza tym, co wyżej, innego źródła tyczyć może. Tego nie należy ignorować.
Rozmowa. Skutki mogą być nie po Twojej myśli, ale dowiesz się przynajmniej  tego, o co tak naprawdę chodzi.

9

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Także wydaje mi się, że mąż ma romans.
Znajdź sobie pracę, jeśli jej nie masz. Zbuduj podstawy do tego, żebyś mogła go bezpiecznie zostawić.

Także napiszę, żebyś dołożyła mu obowiązków, ale w domu. Nie w garażu. Świetna do tego jest właśnie praca - przecież nie możesz wszystkiego zrobić, a to jest także jego dom. Więc i jego obowiązki.

Nie rozumiem - dla czego on Cię wozi na zakupy? Nie masz prawka? Nie masz samochodu? Może pora na usamodzielnienie się w tym zakresie.
Zacznij szukać i zbierać dowody, jeśli uważasz, że ma romans.

Jeśli uważasz, że pomoże rozmowa, proponuję najpierw napisanie do niego listu, w który napiszesz mu, jak się w tym małżeństwie czujesz. Niech sobie go przeczyta, przemyśli i po kilku dniach spokojnie usiądźcie i porozmawiajcie.

10 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-03 20:34:42)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Excop napisał/a:

Wszystko można zmienić. Tu zaś, poprawić, o ile za późno nie jest.
Wbrew radom lub sugestiom wyżej podanym, zalecam rozmowę. Bardzo poważną i na temat tego, co piszesz w inauguracji.
Jeśli obawy lub przypuszczenia wcześniejszych korespondentów potwierdzą się, Twoją decyzją pozostanie dla Waszego  "...co dalej?"
Jeśli unikał będzie odpowiedzi, to poza tym, co wyżej, innego źródła tyczyć może. Tego nie należy ignorować.
Rozmowa. Skutki mogą być nie po Twojej myśli, ale dowiesz się przynajmniej  tego, o co tak naprawdę chodzi.

Ależ będą takie jak przypuszczalam  a jak autorka dalej napisała zresztą. Zrobi z niej wariatke bo nie ma dowodów..
On gra tylko pod siebie nie pod nich.
I choćby wykonała 12 prac Herkulesa to nic nie da i tak ją będzie odpychał póki mu to ba rękę to może będą jakieś lepsze momenty a potem Foch..

11 Ostatnio edytowany przez Thedirt88 (2019-09-03 20:53:51)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Najpierw pogadaj z nim delikatnie. Nie zakładaj od razu, że ma romans (to jakieś brednie). Może też mu coś leży na sercu, coś go boli itd. Tylko wasza wspólna, szczera rozmowa może to rozwiązać. Nikt inny. Tutaj znajdziesz takie odpowiedzi (czasem prawdziwe, czasem nie), ale to dlatego, że takie tu już to towarzystwo. Jak to mówią: "You see things not as they are, but as you are''.

Jedyna fajniejsza dziewczyna, która tu pisała, i która zapadła mi jakoś w pamięć, to była "truskaweczka".

Reszty nie brał bym pod uwagę w wielu kwestiach.

12

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Ela210 napisał/a:

[...] choćby wykonała 12 prac Herkulesa to nic nie da i tak ją będzie odpychał póki mu to ba rękę to może będą jakieś lepsze momenty a potem Foch..

Nie zgadzam się z tym, Elu.
Kryzys się pojawił, a oni? Nic.
Nie wiem, jak to należałoby zorganizować, ale ci dwoje muszą porozmawiać o tym.
Przyczyn i skutków nie będę analizował i badał, bo to o ich dwojga sprawy chodzi. Kto zawinił lub za ofiarę drugiego się uważa? Nie moja rzecz.
Ale rozmów o tym, co było, jest i co dalej, nigdy za wiele.

13 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-03 22:19:05)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

W czym nasze porady jej zaszkodzą jeśli mąż Nie ma romansu?? W czym zepsuja super związek?
Thedirt wybrales sobie dziwny wątek do wyznania uczuć.. Cos jak oświadczyny na pogrzebie..
Nie wiem jakie wielkie doświadczenie w długich małżeństwach ma truskaweczka ale jak by chciała to by tu napisala. 
Wcale mi się milo tego nie  pisze do autorki ale jak ona o siebie nie zadba to kto? Są tu różne wątki, nieraz autorrkom dostaje się po głowie jako tworzącym dym między sobą a mężem. ale tu nie bardzo jest się czego chwycić.. W sypialni chłód- wakacje.. cóż.. jak to wakacje ..
Próby rozmów- lekceważenie. Docinki..nawet niespecjalne krycie się.

14

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Excop napisał/a:


Wbrew radom lub sugestiom wyżej podanym, zalecam rozmowę. Bardzo poważną i na temat tego, co piszesz w inauguracji.
Jeśli obawy lub przypuszczenia wcześniejszych korespondentów potwierdzą się,.

W jaki niby sposób miałyby potwierdzić się dzięki rozmowie? Mąż nagle zacznie być prawdomówny i przyzna się do zdrady ryzykując, że puści go z torbami?
Rozmowa kompletnie nic nie da.
Efekt będzie zawsze taki sam bez względu na stan faktyczny. Mąż powie, że nie zdradza (bo faktycznie nie zdradza) lub mąż powie, że nie zdradza (bo po co miałby się przyznać?)

15

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Wzl napisał/a:

[...]
Rozmowa kompletnie nic nie da.
Efekt będzie zawsze taki sam bez względu na stan faktyczny. Mąż powie, że nie zdradza (bo faktycznie nie zdradza) lub mąż powie, że nie zdradza (bo po co miałby się przyznać?)

Przecież nie twierdzę, że byłoby  to "lekiem na całe zło".
Uważam jednak, że zakładając nawet to gorsze, warto  spróbować ustalić ten "stan faktyczny". smile

16 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-04 00:05:57)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Cóż jak nie widać szacunku to duża szansa na "mataczenie.."
Stan faktyczny zatem lepiej poza podejrzanym ustalić.
Poza prawdopodobną zdradą- która jakby nie było jest objawem, najważniejsza jest postawa małżonka wobec niej. A ta jest najgorsza z możliwych- czyli mogę być złym mężem i co mi zrobisz?

17

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Proby rozmowy nie dzialaja. Przeciez autorka to opisuje, podobnie jak zadne inne podejscia.
Co tu duzo mowic... Maz jest palantem to na 100%. To i bez zdrady widac. Chcesz chodzic na paluszkach do konca zycia? Pewnie bedziesz.
Pewnie ma romans, ale tego nie mozemy wiedziec.

Strata czasu. Zostaw go.

18 Ostatnio edytowany przez Excop (2019-09-04 07:04:54)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Ela210 napisał/a:

[...]A ta jest najgorsza z możliwych- czyli mogę być złym mężem i co mi zrobisz?

"W d..ę kopnąć mogę", tuż po wywaleniu jego gratów za drzwi.
Tylko że, siłę w sobie należy znaleźć i determinację przy tym , by takie "coś" zakończyć w tej sytuacji.
Autorka jednak, tak mi się wydaje, chce uratować długoletni związek. Innego pomysłu, niż poważna rozmowa przed rozstaniem, nie mam.

19

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Rozmowa z mezem to na tym etapie tylko strata czasu. Zdaje sie, ze rozmowy juz byly i jedyne co Autorka uslyszala to "wydaje Ci sie, masz jakies dowody?" Jakby sam zainteresowany nawet nie probowal przekonywac ze przeciez kocha i szanuje zone wiec zdrada nie wchodzi w gre tylko czul sie pewnie ze nie ma sladow i dowodow  wiec ona se moze pogadac a on z niej zrobi glupia.

20

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Kochana przykre, ale tu nie ma co zbierać. On ma romans na bank, nie chce ratować waszego małżeństwa, bo sam robi wszystko żeby je zniszczyć. Pozostaje rozwód.

21 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-04 08:56:24)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Cóż żeby ratować związek trzeba najpierw ratować siebie. Nie żebrać o miłość nie żebrać o seks spojrzeć bez różowych okularów na ten 8 cud świata któremu się chyba w d..poprzewracalo bo miał chyba wszytko i malo wymagań wobec niego..
Masz 2 małych dzieci? To po 19 Ty miej czas dla siebie czasem. na fitness kino późne zakupy czy nawet ten spacer z psem od czasu do czasu.

22

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Winter.Kween napisał/a:

Proby rozmowy nie dzialaja. Przeciez autorka to opisuje, podobnie jak zadne inne podejscia.
Co tu duzo mowic... Maz jest palantem to na 100%. To i bez zdrady widac. Chcesz chodzic na paluszkach do konca zycia? Pewnie bedziesz.
Pewnie ma romans, ale tego nie mozemy wiedziec.

Strata czasu. Zostaw go.

Tak byłoby najłatwiej, ale mamy dwójkę małych dzieci 3 i 5 lat które nie maja pojęcia o tym co się dzieje, a my jesteśmy dla nich całym światem.

Do tego dochodzi nie wiadomy stan zdrowia mojej córki 5 letniej , jesteśmy w zawieszeniu w oczekiwaniu na kolejne badanie czy będzie dobrze czy nie.. więc drastycznych zmian kroków robić w domu nie będę.

I tak naprawdę ja sama tego bym nie chciała. Przysięgałam na dobre i na złe teraz wg mnie jest złe i chciałabym jakoś przez to przejść.

23

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Ela210 napisał/a:

Cóż żeby ratować związek trzeba najpierw ratować siebie. Nie żebrać o miłość nie żebrać o seks spojrzeć bez różowych okularów na ten 8 cud świata któremu się chyba w d..poprzewracalo bo miał chyba wszytko i malo wymagań wobec niego..
Masz 2 małych dzieci? To po 19 Ty miej czas dla siebie czasem. na fitness kino późne zakupy czy nawet ten spacer z psem od czasu do czasu.

Tak zaczęłam robić i tak zamierzam nadal.  Pierwszego dnia jak wróciłam mój mąż stwierdził że teraz mnie rozumie co to znaczy że się sajgon w domu zaczyna jak on tylko drzwi zamyka, bo jak tylko wyszłam małe zaczęły dawać czadu, cóż uroki rodzicielstwa może sobie teraz poodczuwać sam na własnej skórze że po pracy nie ma odpoczynku przy dzieciach zwłaszcza po godzinie "zero" rodzice mnie zrozumieją o co chodzi. Powiem szczerze mój mąż marudził że z psem musi chodzić że to takie nużące a dla mnie to relaks. Fakt starałam się chodzić tak długo jak mój mąż zazwyczaj ponad 1h jego trasę (pies ma swoją ulubioną trasę spacerową) musiałabym przejść z 6 razy więc nadal mam tu zgrzyt no ale nie poradzę.

24

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Trzymam kciuki za dobre wieści o zdrowiu córki.



Chciałabyś przejść przez "zawirowania" w związku. Hm... . Sama? Bo, jak wynika z Twych postów, waszego związku już nie ma, a Twój jeszczemąż (w skrócie jm) zajęty jest, co dobitnie i na każdym kroku udowadnia, czymś/kimś innym. Do reaktywacji związku potrzeba dwóch osób.

Perspektywa?
Albo w nie wiadomo jakim czasie jm podejmie decyzję o powrocie, albo Ty zaakceptujesz bycie częścią trójkąta. Tylko, czy w tym drugim wypadku zdołasz uchronić dzieci przed zorientowaniem się w tym, co miedzy rodzicami dzieje się faktycznie. Wątpię. One i teraz nie wiedząc, czują, że coś zgrzyta. A że nie mówią? A komu i po co?

25

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Pankratynka napisał/a:
Winter.Kween napisał/a:

Proby rozmowy nie dzialaja. Przeciez autorka to opisuje, podobnie jak zadne inne podejscia.
Co tu duzo mowic... Maz jest palantem to na 100%. To i bez zdrady widac. Chcesz chodzic na paluszkach do konca zycia? Pewnie bedziesz.
Pewnie ma romans, ale tego nie mozemy wiedziec.

Strata czasu. Zostaw go.

Tak byłoby najłatwiej, ale mamy dwójkę małych dzieci 3 i 5 lat które nie maja pojęcia o tym co się dzieje, a my jesteśmy dla nich całym światem.

Do tego dochodzi nie wiadomy stan zdrowia mojej córki 5 letniej , jesteśmy w zawieszeniu w oczekiwaniu na kolejne badanie czy będzie dobrze czy nie.. więc drastycznych zmian kroków robić w domu nie będę.

I tak naprawdę ja sama tego bym nie chciała. Przysięgałam na dobre i na złe teraz wg mnie jest złe i chciałabym jakoś przez to przejść.

Jezeli taki jest Twoj plan to przestan narzekac i po prostu przywyknij.
Kochana przez niego nie bedziesz, adorowana nie bedziesz i traktowana jak najlepsza przyjaciolka tez nie.
On po prostu tego nie chce i nic nie poradzisz na to. W zwiazku moga byc klotnie i problemy, ale kiedy oboje chca byc ze soba.
Nie widac zadnego znaku, ze on chce. Powiedzial Ci jasno zebys sie nie wtracala w jego sprawy jak JEGO samochod.
Moze on tez mysli o dzieciach i dlatego z Toba jest.

26

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Mąż nie koniecznie musi mieć romans. Ma po prostu z kimś bliższą relację, niż z autorką. A ta relacja może wcale nie być z rodzaju "kochanka". To może być nawet zwykła przyjaźń, ale w takiej trochę dziecięco-zafiksowanej wersji. I może to być relacja zarówno z innym facetem jak i z inną kobietą. Mąż autorki sprawia wrażenie jakby częściowo był "małym chłopcem", a "mali chłopcy" często zażyle kolegują się z innymi "małymi chłopcami". Mają swoje tajemnice i jakąś wspólną fiksację na jakimś punkcie.

27

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Ja podobnie jak Wielokropek uwazam, ze jednoosobowa misja ratunkowa ktora probujesz podjac Autorko nie ma szans. Rozumiem i szanuje, ze traktujesz powaznie instytucje malzenstwa i zlozona przysiege bo sama tez jestem w kilkunastoletnim zwiazku i nie traktuje tego jako czegos na chwile, jednakze zeby wszystko musi miec sens, reanimacja zwiazku rowniez. W Waszym wypadku widze to tak:ratowac chcesz Ty, kochasz Ty, zalezy Tobie. Twoj maz jest z Wami tylko z musu bo czuje jeszcze jakas odpowiedzialnosc za dzieci, bo jak piszesz nie wiadomo co ze zdrowiem corki, bo co powie rodzina i znajomi na to ze zostawia zone i male dzieci na rzecz jakiejs dziuni. Tak wiec trwa w tym z zacisnietymi zebami ale kompletnie niezainteresowany poprawa sytuacji miedzy Wami. On chce odrobic swoja panszczyzne w domu i leci jak na skrzydlach w swoje sprawy. Jestes pewna ze pasuje Ci taki uklad? Miec formalnie meza i ojca dla dzieci dokladajacego sie do domowego budzetu ale jednoczesnie zero uczucia, wsparcia i poczucia wspolnoty za to rogi do sufitu? Bo ja rozumiem "razem na dobre i na zle" w chorobie, problemach finansowych, chwilowej rutynie zycia ale razem we troje? Hmm.

28 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-04 10:23:33)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Misinx napisał/a:

Mąż nie koniecznie musi mieć romans. Ma po prostu z kimś bliższą relację, niż z autorką. A ta relacja może wcale nie być z rodzaju "kochanka". To może być nawet zwykła przyjaźń, ale w takiej trochę dziecięco-zafiksowanej wersji.

nazywają to romansem. Bo sam seks niekoniecznie o romansie świadczy.
Problem w tym, że odsunął się od żony. Jak to mu tak wpływa na związek, że żona jest czegoś pozbawiona, to żadna dziecięca przyjażń.
Poza tym- dorośli w takiej zafiksowanej formie nie przyjażnią się bez podtekstów.
Poza tym- kto by chciał męża- małego chłopca?

29 Ostatnio edytowany przez Misinx (2019-09-04 10:35:07)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Ela210 napisał/a:
Misinx napisał/a:

Mąż nie koniecznie musi mieć romans. Ma po prostu z kimś bliższą relację, niż z autorką. A ta relacja może wcale nie być z rodzaju "kochanka". To może być nawet zwykła przyjaźń, ale w takiej trochę dziecięco-zafiksowanej wersji.

nazywają to romansem. Bo sam seks niekoniecznie o romansie świadczy.
Problem w tym, że odsunął się od żony. Jak to mu tak wpływa na związek, że żona jest czegoś pozbawiona, to żadna dziecięca przyjażń.
Poza tym- dorośli w takiej zafiksowanej formie nie przyjażnią się bez podtekstów.
Poza tym- kto by chciał męża- małego chłopca?

Jest wielu mężów "małych chłopców", których jednak ktoś chciał. Często jest tak, że ta cecha się ujawnia dopiero po jakimś czasie, albo inaczej mówiąc, całun zakochania i spijania z dzióbków mija i okazuje się dopiero wtedy z kim się wzięło ślub.

Odsunięcie męża od żony to jedno, a jego "romans" to drugie. Nie wiadomo co było pierwsze. Może odsunięcie męża od żony ma inne powody, a ten "romans" był wynikiem zapełnienia pewnej "próżni" jaka powstała w wyniku tego oddalenia się od siebie. Zaznaczam tu, że to nie jest usprawiedliwianie męża, tylko zwykłe przemyślenia. A może było i tak, że mąż poznał kogoś z kim czuje się lepiej, niż z żoną i w wyniku tego się od niej odsunął.
Z opisu autorki można jednoznacznie wywnioskować, że jej mąż jest dupkiem, tylko, że każdy "kij ma dwa końce"... Autorka napisała, że mąż wylewał wobec niej jakieś żale, ale nie napisała jakie. Faktycznie chodziło tylko o takie głupie sprawy jak te dotyczące samochodu ?

30 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-04 10:50:25)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

oczywiście, że romans-prawdopodobny- nie jest przyczyną. Jednak objawem alarmowym. że zaakceptowali słabość  związku - ona może z miłości, on może z wygodnictwa.. Zapłaci głównie ona. Więc proponuję myśleć o sobie bardziej.
z takiego etapu, pamiętam, że mąż czepiał się o wszystko- teraz śmiać mi się z tego chce- znajomi jak póżniej o tym z nimi rozmawiałam już z dystansu, pukali się w czoło. big_smile
Na pewnym etapie przyznał,  że w sumie dobra ze mnie kobieta i na tle ówczesnych zauroczeń wypadam dużo lepiej- ale On czegoś innego  chciał, sam nie wie czego. smile
Piszę to już z dystansu by nie dać zapędzić się w kozi róg tańcząc na rurze dla męża bo On czegoś szuka:)

31

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Od początku to małżeństwo wyglądało na z braku laku. Jak znam życie, my sobie pogadamy i Autorka sobie pogada, a zostanie tak jak zostanie. Zapewne w życiu męża pojawił się ktoś bardziej atrakcyjny, a za jakiś czas u zony tez ktoś taki się pojawi np. instruktor prawa jazdy, czy kolega na terapii. A związek jak był letni, to i będzie sobie trwał np. dla dzieci.

32 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-04 10:59:34)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
balin napisał/a:

Od początku to małżeństwo wyglądało na z braku laku. Jak znam życie, my sobie pogadamy i Autorka sobie pogada, a zostanie tak jak zostanie. Zapewne w życiu męża pojawił się ktoś bardziej atrakcyjny, a za jakiś czas u zony tez ktoś taki się pojawi np. instruktor prawa jazdy, czy kolega na terapii. A związek jak był letni, to i będzie sobie trwał np. dla dzieci.

Niekoniecznie był z braku laku związek- ale  nie było chyba potencjału na wzajemne zbliżenie się. Dlaczego? a to już inna historia.I takie małżeństwa mogą trwać, dopóki ..ktoś nie trafi na kogoś z kim lepiej się rozumie lub tak mu się zdaje

33

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Ela210 napisał/a:

Niekoniecznie był z braku laku związek

Coś tam Autorka o tym wspomniała cytuję:

Nadmienię iż jak się poznaliśmy mój mąż miał taki oto cel.. praca - grzebanie w swoim polo - jedzenie - spanie.. jakże niezmiernie mi przykro że weszłam w jego życie i najwidoczniej popsułam mu szyki całego tak pięknego życia.. moja wina moja bardzo wielka wina że mnie poznał i stworzył ze mną rodzinę. tadaamm a może mógł poznać kogoś innego i byłby wówczas szczęśliwy i dałby komuś szczęście? a może powinien być sam? i miałby wówczas dokładnie to co chce?

34

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Oczywiście.. A potem jeden z drugim tu napiszą jakie te kobiety złe bo zamiast wziąć sobie spokojnego chłopa co to w garażu w aucie grzebie szukają łobuza :DDDDD

35

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Misinx napisał/a:

Mąż nie koniecznie musi mieć romans. Ma po prostu z kimś bliższą relację, niż z autorką. A ta relacja może wcale nie być z rodzaju "kochanka". To może być nawet zwykła przyjaźń, ale w takiej trochę dziecięco-zafiksowanej wersji. I może to być relacja zarówno z innym facetem jak i z inną kobietą. Mąż autorki sprawia wrażenie jakby częściowo był "małym chłopcem", a "mali chłopcy" często zażyle kolegują się z innymi "małymi chłopcami". Mają swoje tajemnice i jakąś wspólną fiksację na jakimś punkcie.

Tak ma samochód VW Polo marzenie życia, tej fiksacji z nim nie będę dzielić nie rozumiem jej akceptuje tylko. Przy kolejnej rozmowie dowiedziałam się poniekąd czemu niby nie chciał ze mną jechać po auto spokojnie wyjaśnił pomiędzy wierszami że Pan jest maniakiem i że to auto to biały kruk i będzie przynudzał o czymś co mnie nie interesuje i że on chce jechać komfortowo autem i że nie wie w jakim stanie sprawnym jest auto generalnie okrężnymi drogami nie chce ze mną i już ma mieć tą przestrzeń jak zrozumiałam tylko dla siebie beze mnie tylko jego przestrzeń jego zdobycz własna. Mam w tym nie uczestniczyć i tyle. Bo podobno wszędzie chce wszystko kontrolować - może to po części moja wina że tak jest? może go przydusiłam?  i tak się zachowuje wobec mnie?

Mąż ma dużo hobby i zajęć które kocha wręcz .. grzebanie w aucie czytaj siedzenie w garażu, elektornike dłubanie, programowanie różnego typu (jest informatykiem) tylko te zajęcia są bardzo czasochłonne na to potrzebuje dużo czasu a są jeszcze praca, dzieci i dom, ten dom na końcu a ja nie wiem podobno też jestem i nie jestem dla niego przeźroczysta twierdzi że mam mylne spostrzeżenia chociaż nie wiem gdzie w tej całej hierarchii jestem ja.

Nie mogę powiedzieć pomaga mi w firmie, jak trzeba teraz przygotować biuro bo się przenoszę będzie to robił, robi zakupy tak ja nie mam prawa jazdy (jestem w trakcie robienia) i nie mogę dźwigać, mamy ustalone że kąpie dzieci i tak jest , chodzi z psem do weterynarza, każdy remont, naprawa to jego działka - to uważa że robi dla mnie, dla nas  bo faktycznie tak jest ale sfera uczuciowa bardzo kuleje mój mąż tego nie rozumie kompletnie albo nie przyznaje się do tego że też to widzi.

I problem jest w tym że chce wszystko na raz a tak się nie da po prostu się nie da. Ustalanie że idzie do garażu raz na tydzień czy raz na dwa tygodnie cały dzień robi sobie coś itd nic nie da bo to jest za mało na zasadzie "daj palec a wezmę całą rękę", łamie ustalenia, że ja mu nigdy nie pozwolę on nie może - zawsze sobie coś znajdzie wymyśli co nie cierpi zwłoki aby to zrobić i jest to najważniejsze na świecie do zrobienia. A reszta?  Reszty jak się właśnie na coś zafiksuje nie ma. Chce robić to na co ma ochotę w danym momencie bez informowania rozmowy ustalenia - może faktycznie czuje się jak na smyczy przeze mnie? i właśnie z niej się zrywa? a ja to opacznie rozumiem że ma kogoś?

I tak ciągle nie ma czasu aby się zatrzymać i faktycznie brak czasu jest wymówką żeby ze mną czasu nie spędzać  bo są inne zajęcia "ważniejsze"  a ja nie jestem mała dziewczynką i powinnam to zrozumieć. Nie rozumiem garaż albo ja nie rozumiem podobno to ja jestem straszną egoistką i to podobno ja ciągnę pod siebie i że ciągle chce z nim być i wszystko wspólnie. A ja chciałabym widzieć tylko że od czasu do czasu on sam chce ze mną - straszne co piszę.

Przy ostatniej rozmowie powiedziałam mu że szkoda życia na taki pęd że w końcu trzeba się zatrzymać chyba ze on już faktycznie się zatrzymał ale gdzie indziej - tak mam mętlik. Zwłaszcza jak pokazał mi telefon, komunikatory i że mam do tego pełen dostęp kiedy tylko chce że nie ma nikogo innego i że to ze mną coś się dzieje niedobrego - a może?

36

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Misinx napisał/a:
Ela210 napisał/a:
Misinx napisał/a:

Mąż nie koniecznie musi mieć romans. Ma po prostu z kimś bliższą relację, niż z autorką. A ta relacja może wcale nie być z rodzaju "kochanka". To może być nawet zwykła przyjaźń, ale w takiej trochę dziecięco-zafiksowanej wersji.

nazywają to romansem. Bo sam seks niekoniecznie o romansie świadczy.
Problem w tym, że odsunął się od żony. Jak to mu tak wpływa na związek, że żona jest czegoś pozbawiona, to żadna dziecięca przyjażń.
Poza tym- dorośli w takiej zafiksowanej formie nie przyjażnią się bez podtekstów.
Poza tym- kto by chciał męża- małego chłopca?

Jest wielu mężów "małych chłopców", których jednak ktoś chciał. Często jest tak, że ta cecha się ujawnia dopiero po jakimś czasie, albo inaczej mówiąc, całun zakochania i spijania z dzióbków mija i okazuje się dopiero wtedy z kim się wzięło ślub.

Odsunięcie męża od żony to jedno, a jego "romans" to drugie. Nie wiadomo co było pierwsze. Może odsunięcie męża od żony ma inne powody, a ten "romans" był wynikiem zapełnienia pewnej "próżni" jaka powstała w wyniku tego oddalenia się od siebie. Zaznaczam tu, że to nie jest usprawiedliwianie męża, tylko zwykłe przemyślenia. A może było i tak, że mąż poznał kogoś z kim czuje się lepiej, niż z żoną i w wyniku tego się od niej odsunął.
Z opisu autorki można jednoznacznie wywnioskować, że jej mąż jest dupkiem, tylko, że każdy "kij ma dwa końce"... Autorka napisała, że mąż wylewał wobec niej jakieś żale, ale nie napisała jakie. Faktycznie chodziło tylko o takie głupie sprawy jak te dotyczące samochodu ?

Głownem żalem jest to że podobno :

1.staram się wszystko kontrolować - tak mam taki charakter że wszystko nie zgodzę się

2. nie szanuje go - bo przerywam co chce powiedzieć -  nie szanuje go w awanturze nie zawsze - potrafię dowalić (np że przygrucham sobie gacha na bara bara jak tak dalej będzie to wszystko wyglądało no niestety ja potrzebuje sexu do odprężenia relaksu przyjemności napędzenia się na następne dni pracy czuje że to cementuje związek daje poczucie bliskości spokoju ja tego potrzebuje mój mąż twierdzi że nie potrzebuje tak często jak ja ale jak ja nie zainicjuje nic nie ma nawei i miesiąc? a on znowu podobno lubi jak to ja zaczynam zgrzyt mały bo ja chce żeby to od niego wyszło chociaż raz na jakiś czas)

3. jak w przypadku randki było wiercę dziurę w całym i nie potrafię zamilknąć i się cieszyć z tego co on przygotował nie potrafię docenić starań  i że jak facet to robi to znaczy że chce to zrobić

4. że wszystko musi za mnie robić - nie zgodzę się , dom jest na mojej głowie dzieci są na mojej głowie, zabawy z nimi kupowanie ubranek zabawek książeczek (mój mąż kupił ze mną 1 ubranko córci tak to jest moja działka) gotowanie jest na mojej głowie, sprzątanie, pranie, kupuje mu ubrania, lekarze moja działka, zakupy moja działka bo muszę konkretnie powiedzieć co inaczej ich nie będzie i prowadzę swoja firmę sklep internetowy tak w domu ale pracuje - jak dzieci chorują są w domu ze mną to wieczorami lub nocą) to nie jest tak że nic nie robię lezę i pachnę ale jest ale.. mój mąż doprowadził do tego że w efekcie krytykowania i mówienia że to robię nie tak pewne rzeczy spadły na niego bo "on robi lepiej" ja się wycofałam a moja pewność siebie zniknęła tak ja ją odbudowuje dopiero od nie dawna, zazwyczaj zakłada że ja nie mogę nic zrobić przykład moje nowe biuro zamalowanie kilku ścian po kabelkach już fiksował że to trzeba zrobić nie ma czasu itd ja to mogę zrobić jak mi pozwoli i jest zrobione czy wszyscy szczęśliwi nie wiem może będzie poprawiał po mnie trudno, ja chce robić wiele rzeczy innych niż tylko w domu robię ale mi nie daje

4. auto? to  nie wiem o co poszło generalnie chyba o to że chce mieć swoją i tylko swoją przestrzeń że tego potrzebuje tak mi się wydaje ale dla mnie wystarczyłoby to powiedzieć w takiej formie i ja bym zrozumiała

37

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Wielokropek napisał/a:

Trzymam kciuki za dobre wieści o zdrowiu córki.

Dzięki naprawdę podejrzenie jest bardzo poważne z rezonansu wyszła zmiana i wynika że może mieć gwiaździaka. Na razie trzech neurochirurgów profesorów z Lublina, Krakowa, Katowic powiedziało nam że albo to wada rozwojowa albo w drugiej kolejności gwiaździak. Mamy odczekać pół roku i zrobić powtórny rezonans jeśli rośnie jest źle.. zniknie będzie takie samo jest dobrze, totalne zawieszenie aż do października. A córci nic nie dolega w tym momencie jest super mądrym dobrze rozwijającym się  dzieckiem a jedynym objawem jaki miała to są bóle głowy.



Chciałabyś przejść przez "zawirowania" w związku. Hm... . Sama? Bo, jak wynika z Twych postów, waszego związku już nie ma, a Twój jeszczemąż (w skrócie jm) zajęty jest, co dobitnie i na każdym kroku udowadnia, czymś/kimś innym. Do reaktywacji związku potrzeba dwóch osób.

Nie chciałabym z nim, tak jak wrócił do mnie na wakacjach - ja mu to wprost powiedziałam że czuje jakby wrócił z jakiejś emigracji. Tak jak po wielkim booom z randką powiedział mi że coś do niego dotarło. Co dotarło nie wiem zachował dla siebie. 
Czy się stara wydaje mi się że tak wymyślił na wakacjach super pomysł na moje urodziny wyjazd do pobliskiego zameczku ruinki (razem to lubiliśmy zwiedzaliśmy zameczki po całej Polsce) i może nie uwierzysz ja mu to popsułam bo powiedziałam że dziękuje i że to super pomysł ale nie chciałam zostawiać dzieciaków z dziadkami (były zgrzyty pomiędzy nimi), chciałam żeby dzieciaki wykorzystały też plaże i ładną pogodę - zrobiłam najgłupsza z możliwych rzeczy bo naprawdę się postarał nie omieszkał mi już tego kilka razy wypomnieć.

Perspektywa?
Albo w nie wiadomo jakim czasie jm podejmie decyzję o powrocie, albo Ty zaakceptujesz bycie częścią trójkąta. Tylko, czy w tym drugim wypadku zdołasz uchronić dzieci przed zorientowaniem się w tym, co miedzy rodzicami dzieje się faktycznie. Wątpię. One i teraz nie wiedząc, czują, że coś zgrzyta. A że nie mówią? A komu i po co?

Ja nie mam pewności czy on kogoś ma, nie wiem, może faktycznie to moje chore urojenia?

Jak dalej tak będzie będę musiała coś z tym zrobić na razie łudzę się że coś się odmieni i że ten kryzys minie. Ten kryzys spowodowany jest nie tylko jego podejściem moim też.

38

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Thedirt88 napisał/a:

Najpierw pogadaj z nim delikatnie. Nie zakładaj od razu, że ma romans (to jakieś brednie). Może też mu coś leży na sercu, coś go boli itd. Tylko wasza wspólna, szczera rozmowa może to rozwiązać. Nikt inny. Tutaj znajdziesz takie odpowiedzi (czasem prawdziwe, czasem nie), ale to dlatego, że takie tu już to towarzystwo. Jak to mówią: "You see things not as they are, but as you are''.

Jedyna fajniejsza dziewczyna, która tu pisała, i która zapadła mi jakoś w pamięć, to była "truskaweczka".

Reszty nie brał bym pod uwagę w wielu kwestiach.

Mam nadzieję że to tylko moje urojenia, twierdzi że nie ma nikogo.

39 Ostatnio edytowany przez Marata (2019-09-04 16:21:05)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Pomalujesz raz źle, drugi poprawisz, za trzecim będzie już dobrze smile
Podobnie jest z gipsowaniem, kładzeniem szpachli itd. Tylko wówczas należy wybierać te do szlifowania - można zatrzeć i zeszlifować dzioby i dziury smile

Dobrze, że robisz to prawko. Potem postaraj się o samochód dla ciebie, żebyś nie musiała się prosić.
Jego wymówki odnośnie jazdy po samochód są, no są jakie są. Wymyśla na poczekaniu, żebyś na pewno z nim nie pojechała.

Przypomina się odcinek Muminków, kiedy to Mamusia Muminka poczuła się niedoceniana przez rodzinę. Wówczas wybrała się z Włóczykijem po specjalne wiśnie. Nie było jej 5 dni. Gdy wróciła, wszyscy bardzo ją doceniali. Wiesz... niby bajka, ale swoje przesłanie ma.

Jeśli nie ma romansu, to terapia małżeńska jak najbardziej nic mu nie zrobi, a może pomoże w Waszej komunikacji?

40

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Pankratynko, dobrze ze masz nadzieję na wierność i uczciwość tjm. Natomiast jeśli nie pomagają rozmowy z mężem, dochodzi w nich do agresji, złośliwości może warto rozważyć napisanie listu do męża o twojej samotności w tym związku, o twoim samopoczuciu, zadania ważnych pytań mężowi jak wyobraża sobie dalsze wasze wspólne życie bez troski i szacunku jeśli to czujesz, jaki sens ma dla niego bycie twoim mężem. ..

41 Ostatnio edytowany przez Excop (2019-09-04 17:00:53)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Iwona40 napisał/a:

Pankratynko, dobrze ze masz nadzieję na wierność i uczciwość tjm. Natomiast jeśli nie pomagają rozmowy z mężem, dochodzi w nich do agresji, złośliwości może warto rozważyć napisanie listu do męża o twojej samotności w tym związku, o twoim samopoczuciu, zadania ważnych pytań mężowi jak wyobraża sobie dalsze wasze wspólne życie bez troski i szacunku jeśli to czujesz, jaki sens ma dla niego bycie twoim mężem. ..

Takie samo zdanie mam. Przy założeniu, ze Autorka zmusi się do czegoś, czego nigdy dotąd nie robiła zapewne. A takie to proste przecież.
Wyrywkowe informacje, zamiast rozjaśniać, zaciemniają obraz.
Mam wrażenie, że samo założenie tematu błędem było.
"Bo on, to kawał (członka męskiego) jest". "Taki owaki", przy okazji, z komentarzy płynie.
Kobieta martwi się o przyszłość. Dajmy jej tę możliwość, by o niej wspomniała partnerowi.
Powtórzę, rozmowy o sprawach ważnych są niezbędne. smile

42

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Iwona40 napisał/a:

Pankratynko, dobrze ze masz nadzieję na wierność i uczciwość tjm. Natomiast jeśli nie pomagają rozmowy z mężem, dochodzi w nich do agresji, złośliwości może warto rozważyć napisanie listu do męża o twojej samotności w tym związku, o twoim samopoczuciu, zadania ważnych pytań mężowi jak wyobraża sobie dalsze wasze wspólne życie bez troski i szacunku jeśli to czujesz, jaki sens ma dla niego bycie twoim mężem. ..

To już druga taka rada i chętnie z niej skorzystam może słowo pisane inaczej zostanie przekazane niż to co ja mówię dość często w emocjach. Już raz mu o tym wspomniałam i powiedział że teraz nic czytać nie będzie bo jest negatywnie nastawiony do mnie po kolejnej "dyskusji kłótni" przeczyta jak będzie spokojny i ja będę spokojna. Czy przeczyta jak napiszę nie wiem spróbować mogę.

Nie mój mąż nigdy nie przejawia agresji wobec mnie fizycznej, i znam go nie ma takiej opcji nie ten typ mężczyzny żeby coś takiego robił.

Są złośliwości wzajemne i  maż bardzo często stosuje szantaż jak mu się coś nie spodoba kończy rozmowę "dziękuje do widzenia na dzisiaj koniec masz konsekwencje swojego działania" -> foch i idzie spać

43

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Nie próbuj, napisz ten list i poczekaj. Wątpię żeby nie przeczytał bo ciekawość ludzi jest naturą człowieka. Daj czas tjm poczekaj niech przemysli sobie. Gdy będzie gotowy do rozmowy to sam ciebie o nią poprosi.

Ucieczka tjm przed rozmową, ucinanie rozpoczętej rozmowy jest  bierna agresją.

44

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Cóż, to Ty sama wiesz najlepiej czy jesteś ględzącą żoną, i dlatego mąz nie chce Cię po samochód zabrać, czy nie.
Z 1 posta wynikało raczej że mąż ma wiele swobody.
Jak zauważyła Marata, jak zależy mu na rodzinie i żonie , to nie powinien być przeciwko terapii bo to w jego interesie.

45

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Misinx napisał/a:

Mąż nie koniecznie musi mieć romans. Ma po prostu z kimś bliższą relację, niż z autorką. A ta relacja może wcale nie być z rodzaju "kochanka". To może być nawet zwykła przyjaźń, ale w takiej trochę dziecięco-zafiksowanej wersji. I może to być relacja zarówno z innym facetem jak i z inną kobietą. Mąż autorki sprawia wrażenie jakby częściowo był "małym chłopcem", a "mali chłopcy" często zażyle kolegują się z innymi "małymi chłopcami". Mają swoje tajemnice i jakąś wspólną fiksację na jakimś punkcie.

A sądzisz że można tą relację naprawić? Z tego co napisałam jest szansa że się uda na nowo tą bliższą relację stworzyć, reaktywować kiedyś była.. tylko jak?

46 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-04 23:54:38)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Jeżeli nie ma naprawdę nikogo na boku i tylko "ucieka z domu" to Ela i Marata i trochę Winter  Ci podpowiedziały
zajmij się organizowaniem konsekwentnie swojej przestrzeni to prawo jazdy dobra sprawa
zostawianie go z dziećmi też jest mnóstwo możliwości jak mi się wydaje tylko jedno,ale rób to dla siebie. nie na pokaz ,nie w odwecie żeby zobaczył, zatęsknił,zaczął być zazdrosny.
Wtedy i po jakimś czasie i tak okaże się czy on oddalił się już tak że nie wróci lub zacznie lgnąć do ciebie na nowo.
a Ty przekonasz się czy oddalasz się i jak mocną zdrową naturalną masz więź w sobie do niego .Seksu sobie nie odmawiaj bierz go sobie nie ma sensu się fochać i czekać co on zrobi nie przejmuj się tym.Nie odmawiaj sobie przyjemności.
Na początku pewnie będziesz trochę robić na pokaz odruchowo to minie jak znajdziesz dla siebie fajne rzeczy ale nie tylko
takie typu wyczyść buty idź na zakupy raczej takie które sprawiają większą satysfakcje gdzie oddychasz swobodnie myślę że to rozpoznasz szybko sama..

47

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Wydaje mi się... hmmm... jestem... byłam w identycznej sytuacji jak Ty szanowna koleżanko...ponad rok temu (jesteśmy po rozwodzie)... nie chcę być "złym prorokiem" ale jest duże prawdopodobieństwo, że jest ktoś jeszcze w tej relacji...przeczytałam dokładnie to co napisałaś i wydaje mi się że Twojemu mężowi przestało zależeć na tym związku.

Zadałabym mężowi pytanie, czy mu na Tobie zależy i czy chce nadal być w tym związku? takim związku...no właśnie jakim?... czy chciałby coś naparwić? bo Ty się męczysz i on to napewno widzi....tym bardziej że Ty się z tego co piszesz starasz

48

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Ja odnoszę wrażenie, że jednak jest jakaś kobieta.

"Przez wiele tygodni mój mąż potrafił wychodzić przed 8 z psem na spacer i wracać ok 23. Wg mnie uciekał do garażu do samotni, lub się z kimś spotykał nie wiem, ostatnio wymyślił że musi iść po ryz konkretny rodzaj bo będzie sobie na kolację robił nie było go 45 minut, często różne powody umycie auta, odstawienie auta do garażu, wyjście  z psem do weterynarza uwaga 2,5h to był rekord, zakupy 2-3 godziny, to go sąsiad zatrzymał -  to tylko kilka które dobrze pamiętam".

Mój były mąż też musiał np. wyjść z domu po 20, bo nagle nabrał wielkiej ochoty na migdały a w domu nie było ;-)) też co chwila spotykał jakiegoś starego znajomego itp itd.

Jeżeli dodamy do tego tajemniczą, długą wiadomość z rana, to radziłabym zachować dużą czujność pod tym kątem.

49

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
kasinka42 napisał/a:

Wydaje mi się... hmmm... jestem... byłam w identycznej sytuacji jak Ty szanowna koleżanko...ponad rok temu (jesteśmy po rozwodzie)... nie chcę być "złym prorokiem" ale jest duże prawdopodobieństwo, że jest ktoś jeszcze w tej relacji...przeczytałam dokładnie to co napisałaś i wydaje mi się że Twojemu mężowi przestało zależeć na tym związku.

Zadałabym mężowi pytanie, czy mu na Tobie zależy i czy chce nadal być w tym związku? takim związku...no właśnie jakim?... czy chciałby coś naparwić? bo Ty się męczysz i on to napewno widzi....tym bardziej że Ty się z tego co piszesz starasz

Za namowami napisałam do niego list, ma go centralnie ustawionego przed ekranem monitora tak żeby na pewno zobaczył, czy przeczyta nie wiem, jaka będzie reakcja nie wiem - trochę się boje powiem szczerze ale to zrobiłam.

50

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Pankratynka napisał/a:
Misinx napisał/a:

Mąż nie koniecznie musi mieć romans. Ma po prostu z kimś bliższą relację, niż z autorką. A ta relacja może wcale nie być z rodzaju "kochanka". To może być nawet zwykła przyjaźń, ale w takiej trochę dziecięco-zafiksowanej wersji. I może to być relacja zarówno z innym facetem jak i z inną kobietą. Mąż autorki sprawia wrażenie jakby częściowo był "małym chłopcem", a "mali chłopcy" często zażyle kolegują się z innymi "małymi chłopcami". Mają swoje tajemnice i jakąś wspólną fiksację na jakimś punkcie.

A sądzisz że można tą relację naprawić? Z tego co napisałam jest szansa że się uda na nowo tą bliższą relację stworzyć, reaktywować kiedyś była.. tylko jak?

Nie bardzo wierzę w to, żeby było można wrócić do tego co było kiedyś. Sam mam problemy w małżeństwie, dwie terapie małżeńskie itd. Myślę, że tu się trzeba skupić na wypracowaniu jakiegoś kompromisu, takiego zbalansowania spraw w Waszym związku, żebyście oboje byli w miarę zadowoleni. Piszę "w miarę", bo taki balans jest cholernie trudno wypracować, może nawet jest to niemożliwe. Bardzo często jest tak, że w związku jedna strona ma z niego więcej, niż druga. Pomysł z napisaniem listu do męża w którym opisujesz swoje uczucia na pewno nie jest głupi. Sam pisałem takie listy do żony. Tylko niestety nie ma gwarancji, że otrzymasz odpowiedź na taki list. Twój mąż ma fiksacje, hobby, którego bardzo pochłaniają i z których on nie zrezygnuje. To smutne, ale obawiam się, że stawanie w opozycji do tego może doprowadzić do rozwodu. Może faktycznie coś w tym jest, że masz zbyt wielką potrzebę kontroli nad wszystkim. Moja żona też taka jest i to jest naprawdę cholernie frustrujące. Moja żona uważa, że wszystko robi najlepiej. Dochodzi nawet do takich sytuacji, że jak np. ja powieszę pranie na suszarce, to ona przychodzi i przy mnie to poprawia. A ja mam za sobą dość długi czas kawalerskiego życia i umiem zarówno prać, jak i wieszać pranie. No, ale wg niej jak ona powiesi to szybciej wyschnie. To tylko taki przykład. Może z Tobą jest coś w tym rodzaju. Może naprawdę powinnaś "poluzować poślady", poszukać sobie jakiegoś hobby, jakiejś swojej własnej przestrzeni. Może powrócić do czegoś, co kiedyś lubiłaś robić, a co jakiś czas temu zaniechałaś. Może częściej spotykać się z przyjaciółkami. Wychodzić gdzieś z nimi. Życie to nie tylko bycie matką i żoną. Męża będzie bardzo ciężko zmienić. Może się nawet nie da. Może trzeba go zaakceptować takim jakim jest. Sama napisałaś, że w wielu aspektach jako mąż się sprawdza. Nikt nie jest doskonały i zawsze wychodzą jakieś deficyty.
Ciężko Ci coś doradzić w tej sytuacji. Tu nie ma gotowej recepty. Tylko metoda prób i błędów. Może pewne "oddalenie się" od męża, oddanie mu pola spowoduje, że on zrobi krok do przodu, że normalnie zatęskni za Tobą.

51 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-09-05 10:41:09)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Moje wieszanie prania 3+
Zmywanie 3= ( po co myć szklankę po czystej wodzie za to = )
Prasowanie 2 ale tylko dlatego że za naszych czasów nie było jedynek
Porządki w szafie 3
Mycie okien 4 smile
Też byłem nieco dłużej kawalerem smile

52 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-05 10:49:14)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Jak żona poprawiając po Tobie nie marudzi, to niech sobie poprawia. ja bym nawet chciała takiego darmowego poprawiacza . Bratowa tak robi mi zawsze, nie mam żalu smile

53

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Ela210 napisał/a:

Jak żona poprawiając po Tobie nie marudzi, to niech sobie poprawia. ja bym nawet chciała takiego darmowego poprawiacza . Bratowa tak robi mi zawsze, nie mam żalu smile

Ja tam jednak uważam, że w pewnych sytuacjach nie powinno się tego robić.

Ale w tym temacie chyba nie o mnie chodzi ?

54

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Misinx napisał/a:
Pankratynka napisał/a:
Misinx napisał/a:

Mąż nie koniecznie musi mieć romans. Ma po prostu z kimś bliższą relację, niż z autorką. A ta relacja może wcale nie być z rodzaju "kochanka". To może być nawet zwykła przyjaźń, ale w takiej trochę dziecięco-zafiksowanej wersji. I może to być relacja zarówno z innym facetem jak i z inną kobietą. Mąż autorki sprawia wrażenie jakby częściowo był "małym chłopcem", a "mali chłopcy" często zażyle kolegują się z innymi "małymi chłopcami". Mają swoje tajemnice i jakąś wspólną fiksację na jakimś punkcie.

A sądzisz że można tą relację naprawić? Z tego co napisałam jest szansa że się uda na nowo tą bliższą relację stworzyć, reaktywować kiedyś była.. tylko jak?

Nie bardzo wierzę w to, żeby było można wrócić do tego co było kiedyś. Sam mam problemy w małżeństwie, dwie terapie małżeńskie itd. Myślę, że tu się trzeba skupić na wypracowaniu jakiegoś kompromisu, takiego zbalansowania spraw w Waszym związku, żebyście oboje byli w miarę zadowoleni. Piszę "w miarę", bo taki balans jest cholernie trudno wypracować, może nawet jest to niemożliwe. Bardzo często jest tak, że w związku jedna strona ma z niego więcej, niż druga. Pomysł z napisaniem listu do męża w którym opisujesz swoje uczucia na pewno nie jest głupi. Sam pisałem takie listy do żony. Tylko niestety nie ma gwarancji, że otrzymasz odpowiedź na taki list. Twój mąż ma fiksacje, hobby, którego bardzo pochłaniają i z których on nie zrezygnuje. To smutne, ale obawiam się, że stawanie w opozycji do tego może doprowadzić do rozwodu. Może faktycznie coś w tym jest, że masz zbyt wielką potrzebę kontroli nad wszystkim. Moja żona też taka jest i to jest naprawdę cholernie frustrujące. Moja żona uważa, że wszystko robi najlepiej. Dochodzi nawet do takich sytuacji, że jak np. ja powieszę pranie na suszarce, to ona przychodzi i przy mnie to poprawia. A ja mam za sobą dość długi czas kawalerskiego życia i umiem zarówno prać, jak i wieszać pranie. No, ale wg niej jak ona powiesi to szybciej wyschnie. To tylko taki przykład. Może z Tobą jest coś w tym rodzaju. Może naprawdę powinnaś "poluzować poślady", poszukać sobie jakiegoś hobby, jakiejś swojej własnej przestrzeni. Może powrócić do czegoś, co kiedyś lubiłaś robić, a co jakiś czas temu zaniechałaś. Może częściej spotykać się z przyjaciółkami. Wychodzić gdzieś z nimi. Życie to nie tylko bycie matką i żoną. Męża będzie bardzo ciężko zmienić. Może się nawet nie da. Może trzeba go zaakceptować takim jakim jest. Sama napisałaś, że w wielu aspektach jako mąż się sprawdza. Nikt nie jest doskonały i zawsze wychodzą jakieś deficyty.
Ciężko Ci coś doradzić w tej sytuacji. Tu nie ma gotowej recepty. Tylko metoda prób i błędów. Może pewne "oddalenie się" od męża, oddanie mu pola spowoduje, że on zrobi krok do przodu, że normalnie zatęskni za Tobą.

Z tego co piszesz wnioskuję że u Nas taką kontrolę przejawia mój mąż i tak jak piszesz naprawdę jest to irytujące i frustrujące - ja zapakuje zmywarkę - poprawi po mnie, nawet sztućce źle układałam przez jakiś czas w zmywarce, bo on zrobi to lepiej ergonomicznej, księguje papiery w mojej firmie - robisz błędy - poprawia po mnie robi lepiej, jak byłam na porodówce miał przejąc sklep i dosłownie ja wiem zrobić 2 razy wysyłki , wiesz co w tym czasie zrobił? przekopał mi cały towar i mi go ułożył alfabetycznie A B C.. a jak była grupa A to po nim B i następnie C itd..bo jemu było tak wygodniej .. bo tak jest łatwiej i tak powinno być  - niektóre rzeczy były błahostkami więc totalnie zlewałam ale tego cię nagromadziło w pewnym momencie tak dużo, że aż cię w pewnym momencie przerasta. Inny przykład wyjazd nad morze 9 godzin jazdy z dziećmi nocą, przyjeżdżasz na miejsce czekasz aż domek będzie posprzątany żeby wejść do niego jesteście wyrypani po podróży ale są dzieci, mój spontaniczny pomysł przywitanie morza bo córka tyle jechała chce zobaczyć - godzi się na to a później wiem ze oberwę za to bo zrobiłam coś co nie zostało zaplanowane uzgodnione wcześniej on tego nie miał w "swoich planach" wykonałam spontana i tak obrywam własnie za to czy to jest przejaw mojej kontroli?
Wczoraj umówił się z kolegą na męskie wyjście i mi się pytał o której ma się umówić czy na 20 czy na 21 - mówię mu że to jego wyjście więc niech zdecyduje jak mu pasuje wtf? Przez moje podejrzenia "że niby kogoś ma" zrobił mi zdjęcie kolegi i stolika że z nim jest i podesłał było mi cholernie wręcz głupio za moje podejrzenia.  A wczoraj moje pytanie było jedno około której zamierza wrócić tyle.

Z hobby masz rację ostatnio nie mam bo cokolwiek miałam pasja wygasła z braku czasu i chęci do tego a aż takich wielkich i poważnych jak mój maż nigdy nie miałam. Nie traktowała nigdy tego jak cały mój świat. Teraz wiem że muszę zrobić w domu to i to i to są priorytety, oddaje reszte pola mężowi żeby poszedł robić to co lubi na mnie brakuje czasu ale ja nie narzekałam, nie marudziłam starałam się cieszyć z tego co jest a nie marudzić z tego powodu co straciłam a kiedyś miałam. Teraz moim hobby jest praca tak wielokrotnie mówił mój mąż że to jak hobby bo sprawia mi przyjemność a walczyłam długo z mężem o to żebym w ogóle mogła pracować i że ja potrzebuje tego i chce to robić. Dla niego mogłabym tylko siedzieć w domu z dziećmi.

List maż przeczytał od razu..  zmienił do mnie front jest bardzo spokojny i miły , rozmawiamy o rzeczach które dla nas wzajemnie są nowością bo każde z nas zachowywało je dla siebie.. zwykła praca co się dzieje u mnie u niego, miłe i przerażające że jesteście razem a jakoś powstała luka i to spora, co do uczuć i rozmowy o tym sądzę że to jeszcze daleka droga.

55 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-05 15:44:32)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

big_smile haha:D dostawałam takie zdjęcia big_smile Meldowania się o które nie prosiłam nigdy itd.. Sorrry. to się chyba zasłona dymna nazywa..

rób swoje, jak Ci Pasławek napisał.

56

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Ela210 napisał/a:

big_smile haha:D dostawałam takie zdjęcia big_smile Meldowania się o które nie prosiłam nigdy itd.. Sorrry. to się chyba zasłona dymna nazywa..

rób swoje, jak Ci Pasławek napisał.

A takie zachowanie? przykład z dzisiejszego popołudnia zebranie w przedszkolu  ja u córci, mój był u syna, wychodzimy zatrzymuje mnie moja koleżanka ze szkoły stoi z inna mama akurat nasze dzieciaki chodzą do tej samej grupy zaczynamy rozmawiać śmichy chichy.. znają nas nadmieniłam że w tym roku jest zmiana bo oboje już w przedszkolu młody nie w żłobku (nie trzeba go dowozić kilka osiedli dalej ja nie mam prawa jazdy więc to robił mąż)  i teraz tata będzie odprowadzał do przedszkola a mama odbierać..tak ja zdecydowałam i zakomunikowałam mężowi że tak będzie.. i tak jest odkąd przedszkole się zaczęło..  bynajmniej nie zamierzam się z tego w żaden sposób wykręcać bo i po co? i teraz sedno reakcja mojego męża przy tych oto mamach "tak do momentu aż ci się znudzi.." cytat nogi mi się ugięły, zrobiło mi się tak głupio przy nich - a on stwierdził że to był "żarcik"  wkurzył się że weszłam w swoją skorupkę po mojej minie jest w stanie wywnioskować że coś jest nie tak.. chciał wiedzieć powiedziałam co, że ja to odebrałam jako niechęć do mnie i że to przekazuje dalej że nawet przy innych nie jest w stanie się powstrzymać a dla mnie to była normalna propozycja logiczna że ja dzieci przejmuje są w przedszkolu dwa bloki obok nie jestem ułomna nie musi się wtedy spieszyć z pracy - czy ja tu czegoś nie rozumiem czy mój mąż mi robi papkę z mózgu? on twierdzi że to ja przekręcam wszystko na swój negatywny sposób, powiedzcie naprawdę to ze mną jest coś nie tak? sad(

57

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Nie, niczego nie przekręcasz na swój negatywny sposób, jak Ci to usiłuje wmówić mąż.
Dla mnie też taka uwaga, rzucona w takiej sytuacji, byłaby nie na miejscu i sprawiłaby mi przykrość.
Tylko, że znając siebie - nie pozostawiłabym tego bez odpowiedzi i zaraz odgryzłabym się mężowi, nawet przy koleżankach smile

Z tego co piszesz, wynika dla mnie, że Twój mąż Cię nie lubi.
Lubi Cię krytykować, poprawiać, upominać, dokuczać Ci, lubi sprawiać Ci przykrość i wmawiać Ci, że to z Tobą jest coś nie tak jeśli czujesz się urażona jego dogryzaniem.
Pytanie - dlaczego ?

58

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
IsaBella77 napisał/a:

Nie, niczego nie przekręcasz na swój negatywny sposób, jak Ci to usiłuje wmówić mąż.
Dla mnie też taka uwaga, rzucona w takiej sytuacji, byłaby nie na miejscu i sprawiłaby mi przykrość.
Tylko, że znając siebie - nie pozostawiłabym tego bez odpowiedzi i zaraz odgryzłabym się mężowi, nawet przy koleżankach smile

Z tego co piszesz, wynika dla mnie, że Twój mąż Cię nie lubi.
Lubi Cię krytykować, poprawiać, upominać, dokuczać Ci, lubi sprawiać Ci przykrość i wmawiać Ci, że to z Tobą jest coś nie tak jeśli czujesz się urażona jego dogryzaniem.
Pytanie - dlaczego ?

Wszystko powyższe co napisałaś się zgadza dokładnie tak robi.

Mam takie samo nie odparte wrażenie że mnie nie lubi? ale twierdzi że to coś ze mną jest nie tak i że powinnam iść do lekarza z tym sad

59

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

A z siebie Twój mąż jest zadowolony?

60

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Ela210 napisał/a:

A z siebie Twój mąż jest zadowolony?

Nie wiem? ja za to czuję się jak na jakimś rolercosterze uczuciowym bo po takim popołudniu, spięciu itd mój maż wieczorem jeździ po ulubione jedzenie i proponuje wspólny wieczór - oglądnęliśmy film próbował mnie pomasować, nie wyszło bo nie czułam tego czegoś z jego strony irracjonalne co piszę po czym zawinęłam się w swoją skorupę i siedzę w niej mocno. Widział chyba co się dzieje że coś jest nie tak ale nie odważyłam mu się powiedzieć na jego pytanie "co się dzieje" moja odpowiedź "nic idę się napić, nic idę do łazienki"  bałam się jego reakcji "że znowu kolejny wieczór będę mękolić o tym samym"  a ja miałam ochotę wprost aż wydrzeć się żeby teraz mnie zostawił w spokoju bo mnie tak zranił. Jakbym mu powiedziała że nie mam ochoty z nim spędzić wieczoru to byłoby że znowu "się stara i robi to czego ja oczekuje i chce a ja tego nie doceniam" impas hmm

A ja naprawdę chciałabym żeby wszystko wróciło do normalności.

61

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

"Mojego męża wykopałam na polu buraków"

Może brakuje mu "instrukcji obsługi" Ciebie.
Ale on może ma niskie poczucie własnej wartości. Stąd poszukiwanie tylko swojej przestrzeni, dogryzanie Ci itd. Uznał cię za słabszą i może sobie na Tobie poużywać. Podbudować Twoim kosztem ego.

Przestań księżniczkować. Łazić jak ta zraniona łania po mieszkaniu i "karać kolesia" wiecznym nic. On tak się nie nauczy, że łatwo Cię zranić. A potem składasz się do kupy przez cały dzień. On jest jak pies - nie ukarzesz na miejscu za przewinę, to później nie pamięta, za co go karzesz. Jak chcesz ukarać to nie babskim wiecznym "nic i domyśl się" a na miejscu i bezpośrednio.

62

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Pankratynka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

A z siebie Twój mąż jest zadowolony?

Nie wiem? ja za to czuję się jak na jakimś rolercosterze uczuciowym bo po takim popołudniu, spięciu itd mój maż wieczorem jeździ po ulubione jedzenie i proponuje wspólny wieczór - oglądnęliśmy film próbował mnie pomasować, nie wyszło bo nie czułam tego czegoś z jego strony irracjonalne co piszę po czym zawinęłam się w swoją skorupę i siedzę w niej mocno. Widział chyba co się dzieje że coś jest nie tak ale nie odważyłam mu się powiedzieć na jego pytanie "co się dzieje" moja odpowiedź "nic idę się napić, nic idę do łazienki"  bałam się jego reakcji "że znowu kolejny wieczór będę mękolić o tym samym"  a ja miałam ochotę wprost aż wydrzeć się żeby teraz mnie zostawił w spokoju bo mnie tak zranił. Jakbym mu powiedziała że nie mam ochoty z nim spędzić wieczoru to byłoby że znowu "się stara i robi to czego ja oczekuje i chce a ja tego nie doceniam" impas hmm

A ja naprawdę chciałabym żeby wszystko wróciło do normalności.

A czy kiedykolwiek tak naprawdę była u Was normalność ? Kiedy to było ? Od kiedy zaczęło się coś zmieniać ? Często przełomowym momentem w związku jest pojawienie się dziecka. Może wtedy ?
Isabella ma rację. Twój mąż aktualnie Cię nie lubi. A pozwolę sobie nawet postawić taką tezę, że lubienie się w związku jest ważniejsze, niż kochanie się (nie chodzi mi o sex). Można kogoś kochać, ale go nie lubić. Znam to z autopsji. I faktycznie istotne jest dlaczego on Ciebie nie lubi.
List podziałał ? Dobrze, że zaczęliście rozmawiać.

63

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Misinx napisał/a:
Pankratynka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

A z siebie Twój mąż jest zadowolony?

Nie wiem? ja za to czuję się jak na jakimś rolercosterze uczuciowym bo po takim popołudniu, spięciu itd mój maż wieczorem jeździ po ulubione jedzenie i proponuje wspólny wieczór - oglądnęliśmy film próbował mnie pomasować, nie wyszło bo nie czułam tego czegoś z jego strony irracjonalne co piszę po czym zawinęłam się w swoją skorupę i siedzę w niej mocno. Widział chyba co się dzieje że coś jest nie tak ale nie odważyłam mu się powiedzieć na jego pytanie "co się dzieje" moja odpowiedź "nic idę się napić, nic idę do łazienki"  bałam się jego reakcji "że znowu kolejny wieczór będę mękolić o tym samym"  a ja miałam ochotę wprost aż wydrzeć się żeby teraz mnie zostawił w spokoju bo mnie tak zranił. Jakbym mu powiedziała że nie mam ochoty z nim spędzić wieczoru to byłoby że znowu "się stara i robi to czego ja oczekuje i chce a ja tego nie doceniam" impas hmm

A ja naprawdę chciałabym żeby wszystko wróciło do normalności.

A czy kiedykolwiek tak naprawdę była u Was normalność ? Kiedy to było ? Od kiedy zaczęło się coś zmieniać ? Często przełomowym momentem w związku jest pojawienie się dziecka. Może wtedy ?
Isabella ma rację. Twój mąż aktualnie Cię nie lubi. A pozwolę sobie nawet postawić taką tezę, że lubienie się w związku jest ważniejsze, niż kochanie się (nie chodzi mi o sex). Można kogoś kochać, ale go nie lubić. Znam to z autopsji. I faktycznie istotne jest dlaczego on Ciebie nie lubi.
List podziałał ? Dobrze, że zaczęliście rozmawiać.

Kiedy się to zaczęło jak byłam w pierwszej ciąży, zmienialiśmy mieszkanie na większe remontował je, ja chciałam inaczej on inaczej ciągłe zgrzyty, ja w ciąży hormony emocje a praktycznie byłam cały czas sama przez ten okres , praca remont na tamten czas potrafił zrobić mi awanturę za to że np kupiłam przewijak (bo za szybko bo obecnie na starym miejsca nie mamy), za ubranka bo za dużo a ja starałam sobie zabić czas pustkę.. za to że poproszę go o masaż opchniętych nóg a on jest zmęczony..

I od tego momentu już się zaczęła równia pochyła mi się wydaje jak córa przyszła na świat mieliśmy dwa różne punkty widzenia na wychowywanie dziecka , były ciągłe zgrzyty jedno z nas ciągle musiało ustępować zazwyczaj ja.

Później doszliśmy jakoś do porozumienia było super całą drugą ciąże próbował mi zrekompensować swoje zachowanie za poprzednią i to jak to wyglądało. Przy młodym nie było zgrzytów mieliśmy już drogę przetartą po córci.

Później zmiana stanowiska w pracy godziny pracy sie przeciągały do wieczora , wieczorne calle z amerykanami a ja ciągle z dzieciakami chorymi marudzącymi mój kryzys moja upierdliwość w tamtym okresie tak duża naprawdę ze zmęczenia,, wtedy powiedział mi że ma dość ciągle marudzącej żony wiecznie nie zadowolonej, największy wtedy kryzys miał szkolenie tygodniowe od 8-20, ostatniego dnia zadzwonił do mnie że kończy ok 15 odwiezie kumpla i wraca do domu.. okazało się że kumpla odwoził poza miasto i nie omieszkał też wstąpić do niego na pogaduchy herbatkę wrócił o 19 - wybuchłam (tak mam charakter wybuchowy mój maż wie że jestem w stanie znieść wiele do pewnego momentu) awantura wtedy była taka że wióry leciały on nie rozumiał mojego punktu widzenia za to usłyszałam że on ma dość bo ja go ciągle chce kontrolować i on może chodzić i robić co chce bez informowania mnie o tym pamiętam że siedział w przedpokoju bo chciałam żeby z domu wyszedł stwierdził że to jego dom i nigdzie nie pójdzie .. a ja na niego rękę podniosłam i klepnęłam ze po plecach mówiąc że chyba jest głupi i nic nie rozumie.. sytuacje mi do tej pory w żartach wypomina że "żona go bije" jest typem żartownisia - wtedy wiem że miał dużo racji apropo marudzącej żony - ja zaczęła to zmieniać w sobie

Sądzę że wtedy tez miał dużą potrzebę garażu a go nie miał ja tez chciałam wytchnienia.


A apogeum to poprzednie wakacje a zarazem nasze pierwsze z dziećmi i najgorszy z możliwych wybór i zestaw ludzi wakacyjny uwaga:  moi rodzice, moja teściowa z wnukiem, moja siostra w ciąży z partnerem , i my z dzieciakami w jednym domu. Wyszło to tak że mojemu mężowi się wymsknęło przy teściowej że jedziemy nad morze i ona załapała że to zaproszenie i już poszło nie chciałam odkręcać były o tym rozmowy że może być nieciekawie ale stwierdziłam będzie jak będzie.

Z teściową miałam dobre relacje do czasu urodzenia się dzieci wtedy zaczęła pokazywać swoje "ja" nawet do tego stopnia że myślałam o zatrudnieniu pomocy do domu (sprzątać mi zaczęła, uszczelki w lodówce mi sprawdzała że brudne) to mi stwierdziła żebym zrezygnowała z pracy to będę miała na wszystko czas. Przyjeżdżała do nas dwa razy w roku na dwa tygodnie na pełen relaks. Nic nie robiła, nie zajmowała się dziećmi może chwila zabawy, zazwyczaj przyjeżdżała ze sowim wnukiem którym się zajmowała,  któremu trzeba było jeszcze zajęcia szukać wypady, on siedziała przed laptopem i grała w pasjansa, rozwiązywała krzyżówki , popijając kawę i paląc fajki a ja za nią sprzątałam, usługiwałam nawet talerza nie była w stanie odnieść do zlewu po sobie i tak to wyglądało, a do tego mąż oczekiwał że ja się będę jeszcze teściową zajmować rozmawiać z nią itd w pewnym mocnienie miałam dość ja tez chciałam chwilę spokoju urlopu zwłaszcza ze była już na świecie córka - tak wyglądał nasz każdy urlop a dokładnie mój a po byłam jeszcze bardziej zmęczona niż przed i odżywałam jak wyjeżdżała w końcu miałam spokój.

Moja teściowa i moja mama się tolerują a tak naprawdę moim zdaniem obie pałają do siebie niechęcią wzajemną mój maż tego nie dostrzegał.

W efekcie na wakacjach ja z mężem kłóciliśmy się non stop (jak to zazwyczaj bywa gdy w pobliże jest teściowa nie rozumiem ale tak jest), moja siostra miała pretensje do teściowej o palenie i jej marudzenie (pali duzoo a ona w ciąży), moja mama że teściowa ja zanudza i że nic kompletnie nie robi a np do grilla jest pierwsza komizm, do tego teściowa totalnie uwierzcie przez prawie tydzień nie zrobiła nic, nie pomogła w śniadaniu, posprzątaniu, zakupach, zajęciu się dziećmi - nic totalnie kompletnie - było wielkie mega booommm i awantura ostra przy której pierwsze raz wspomniałam teściowej na temat jej zachowania - wtedy mój mąż wybuchł i zarządził koniec wakacji i że albo jadę z nim albo on jedzie sam z psem i wraca do domu - i pojechał zostawił mnie z dzieciakami - teściowa wyjechała z wnukiem - mąż wrócił po nas przyjechał moje urodziny - rozmowy o tym co się stało na wakacjach do niczego nie doprowadziły każde z nas ma swój punkt widzenia ja usłyszałam tylko że mi tego nigdy nie wybaczy tak samo jak i swojej cytuje "leniwej dupie matce" zostawiliśmy ten temat nie wracaliśmy już do tego , zerwał kontakt z matką od tamtej pory i nie chce o tym nawet słyszeć aby kontakt na nowo odnowić są wymiany zdań kurtuazyjne życzenia i tyle, ja jej podsyłam zdjęcia wnuków którymi notabene przestała się totalnie interesować już nawet wcześniej przed tymi feralnymi wakacjami. Ja przestałam się wcinać w to i namawiać męża na odnowienia kontaktu z ojcem też urwał.

Od tamtej pory minął rok kolejne wakacje zupełnie inne ale między nami jest jak jest tak jak opisałam.

64

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa
Pankratynka napisał/a:
Misinx napisał/a:
Pankratynka napisał/a:

A sądzisz że można tą relację naprawić? Z tego co napisałam jest szansa że się uda na nowo tą bliższą relację stworzyć, reaktywować kiedyś była.. tylko jak?

Nie bardzo wierzę w to, żeby było można wrócić do tego co było kiedyś. Sam mam problemy w małżeństwie, dwie terapie małżeńskie itd. Myślę, że tu się trzeba skupić na wypracowaniu jakiegoś kompromisu, takiego zbalansowania spraw w Waszym związku, żebyście oboje byli w miarę zadowoleni. Piszę "w miarę", bo taki balans jest cholernie trudno wypracować, może nawet jest to niemożliwe. Bardzo często jest tak, że w związku jedna strona ma z niego więcej, niż druga. Pomysł z napisaniem listu do męża w którym opisujesz swoje uczucia na pewno nie jest głupi. Sam pisałem takie listy do żony. Tylko niestety nie ma gwarancji, że otrzymasz odpowiedź na taki list. Twój mąż ma fiksacje, hobby, którego bardzo pochłaniają i z których on nie zrezygnuje. To smutne, ale obawiam się, że stawanie w opozycji do tego może doprowadzić do rozwodu. Może faktycznie coś w tym jest, że masz zbyt wielką potrzebę kontroli nad wszystkim. Moja żona też taka jest i to jest naprawdę cholernie frustrujące. Moja żona uważa, że wszystko robi najlepiej. Dochodzi nawet do takich sytuacji, że jak np. ja powieszę pranie na suszarce, to ona przychodzi i przy mnie to poprawia. A ja mam za sobą dość długi czas kawalerskiego życia i umiem zarówno prać, jak i wieszać pranie. No, ale wg niej jak ona powiesi to szybciej wyschnie. To tylko taki przykład. Może z Tobą jest coś w tym rodzaju. Może naprawdę powinnaś "poluzować poślady", poszukać sobie jakiegoś hobby, jakiejś swojej własnej przestrzeni. Może powrócić do czegoś, co kiedyś lubiłaś robić, a co jakiś czas temu zaniechałaś. Może częściej spotykać się z przyjaciółkami. Wychodzić gdzieś z nimi. Życie to nie tylko bycie matką i żoną. Męża będzie bardzo ciężko zmienić. Może się nawet nie da. Może trzeba go zaakceptować takim jakim jest. Sama napisałaś, że w wielu aspektach jako mąż się sprawdza. Nikt nie jest doskonały i zawsze wychodzą jakieś deficyty.
Ciężko Ci coś doradzić w tej sytuacji. Tu nie ma gotowej recepty. Tylko metoda prób i błędów. Może pewne "oddalenie się" od męża, oddanie mu pola spowoduje, że on zrobi krok do przodu, że normalnie zatęskni za Tobą.

Wczoraj umówił się z kolegą na męskie wyjście i mi się pytał o której ma się umówić czy na 20 czy na 21 - mówię mu że to jego wyjście więc niech zdecyduje jak mu pasuje wtf? Przez moje podejrzenia "że niby kogoś ma" zrobił mi zdjęcie kolegi i stolika że z nim jest i podesłał było mi cholernie wręcz głupio za moje podejrzenia.  A wczoraj moje pytanie było jedno około której zamierza wrócić tyle.

Naiwna jestes Autorko a maz sprytny. Przeciez wiadomo ze jesli ma kogos to nie kazde wyjscie z domu bedzie sie wiazalo z ta osoba tylko czasem naprawde bedzie to wyjscie z kumplem na piwo albo pobiegac. Maz Ci pieknie podsunal zdjecia z prawdziwego wyjscia a Tobie "zrobilo sie cholernie glupio". Dzieki temu juz wiecej nie bedziesz weszyla i podytywala gdzie, z kim i na jak dlugo a on bedzie mial swobodne pole manewru.
Jakby nie mial nic na sumieniu to by mu nawet do glowy to nie przyszlo a tak.. Zrobil pokazowke a Tobie tym samym zamknal usta:)

65 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-09-06 10:41:47)

Odp: Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

dokładnie , winny się tłumaczy
Ale zostawmy na razie tę kochankę możliwą bo to objaw jest.
najprościej zaproponuj terapię jeszcze raz.
Jak uważa, że Twoja wina- to się zgodzi.

Posty [ 1 do 65 z 88 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Kryzys da się to uratować? 14 lat małżeństwa

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024