Cześć Chciałabym doradzić się Was bo już emocjonalnie nie daję sobie rady.
Zacznę od początku.
Z mężem jesteśmy od 8 lat, w tym 2 rok po ślubie. Zamieszkaliśmy ze sobą po roku. Po ślubie zaczęło sie wszystko psuć, przestało mi zależeć na mężu, nie podobał mi sie już tak jak kiedyś, nie chciałam sie z nim kochać bo mnie nie pociąga jak kiedyś..
Moj mąż krytykował moj ubiór, ze to nie pasuje do tego, ze obcasy powinnam nosić, ze mam brzuch i nie powinnam wkladac obcislej sukienki, ze mam cellulit, ze powinnam cwiczyc i wmawiał mi żebym zaczęła chodzić na siłownię mimo że mówiłam mu że tego nie lubie, nielubie sportu, jestem szczupla osoba, 167 cm 50 kg, pretensje ze cos nie zrobione w domu itd...
Mial problem z alkoholem, poradzilismy sobie, ma wszywke.
Gdy wrocil z 5 tyg delegacji z zagranicy, byla klotnia o to ze nie zauważyłam ze auto wróciło od mechanika a i tak źle chodzi, zaczęła się kłótnia wypominanie, popchnął mnie na lozko, walnął mnie w rękę, i scisnal nadgarski a jak plakalam i to mowilam ze boli to bardziej scisnal. Ostatnio zabral mi telefony bo niechcialam mu podac hasel, tez mnie popchnal na lozko i zabral telefony.
Stal sie nerwowy agresywny ale on twierdzi ze wina jest tylko po mojej stronie bo nic sie nie staram zeby go uspokoic, o niego, o to zeby bylo dobrze, np posprzątać mieszkanie tak jak on chce, żeby widział że robię coś dla niego. Dzieci nie mamy. Mimo iz mówi ze nigdy mi nic nie zrobi i to co wyzej pisalam to dla niego nic i nie zrobil mi nic.
Dziewczyny jak to wyglada z waszej strony?
Ja sie przyznaje ze jestem lekkim leniem i nie chce mi sie ostatnio duzo robic, a o staraniu to juz nie ma mowy. Sprzatam w domu jest ogarnięte ale on zawsze cos znajdzie a sam sie nie wezmie.
No i po tym wyprowadziłam się z domu. Po wyprowadzce wyzywał mnie, moją rodzinę. Gdy emocje opadły po 4 miesiącach chciał zebym wrocila ze beze mnie żyć nie może, ze mnie kocha i sie poprawi i dużo zrozumiał. Poznał jakąś dziewczynę ale mowi ze jej nie chce bo kocha mnie.
Druga sprawa poznałam i zaczęłam się spotykać ze starszym o 15 lat żonatym mężczyżna (to trwa od kłotni z mężem), ma 3 dzieci, jest cudowny, kochany i takiego mężczyznę zawsze chciałam. Odszedł od żony, pomieszkuje u mnie. Ciagle mysle o tym czy dam sobie rade jak bedzie jeździł tam do zony do dzieci. Żona jego wie o nas. Mieszkanie z nim jest fajne, spokojna jestem, bez nerwów, nie kłócimy się, nie wymaga ode mnie nic, jak ugotuje coś to jest zadowolony ale często coś kupi albo sam robi. Mówi żebym sobie odpoczęła, a mąż? żebym dom ogarniała.
Z drugiej strony mam męża, zdradziłam go, już nie dawałam z nim rady. Mógłby może się zmienić, być jak kiedyś na początku, tylko rozmowa z nim strasznie mnie drażni. Ale jest bezdzietny. Mam mętlik w głowie. Źle się czuje że do mieszkania do ktorego wybieralam łóżko i inne rzeczy wprowadzi się inna kobieta. Dziwne to wiem.