Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 38 ]

1 Ostatnio edytowany przez Mumlawa (2019-08-29 00:58:41)

Temat: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Cześć,

Forum czytam od lat, kilka razy z innych kont sama się udzielałam czy to doradzając, czy sama prosząc o rady. Tym razem jednak chciałam podzielić się z wami historią, która może (i powinna) być przestrogą dla każdej z was. Historia ta jest już zakończona, emocje poukładane, wnioski wyciągnięte - chcę, by skorzystał z tego ktoś jeszcze, nawet, jeśli będzie to jedna osoba. Jest to o tyle, moim zdaniem, ciekawe, że uważam się za osobę bardzo pewną siebie, wartościową i inteligentną, a wpadłam jak śliwka w kompot. Jak?

X poznałam na wyjeździe integracyjnym. W tym momencie miałam 21 lat, byłam prawie rok po zakończonym 5-letnim związku. Wrzucono nas do wspólnej grupy i o dziwo pamiętam, że na początku zrobił na mnie kiepskie wrażenie. Takiego dziwaka, troszkę się do mnie przyczepił i go po prostu unikałam. Jak mam być szczera, pierwszego dnia obozu i naszego pierwszego spotkania nie pamiętam za bardzo, dopiero on odświeżył mi pamięć. Na samym obozie rozmawialiśmy kilka razy, aż po pijaku raz złapaliśmy kontakt. X miał 1,80 wzrostu, ważył 56 kilo, mimo 21 lat na karku miał ogromne zakola, nosił okulary, a z urody był przeciętny w stronę nieurodziwego. Zdawał się być nieśmiały, ale nie miał problemu zagadywać do ludzi, za to był bardzo miły i cichy. Zastanawiałam się, czy umiałby krzyknąć. Ja - drastyczne przeciwieństwo. Atrakcyjna, ekstrawertyczna dusza towarzystwa, która uwielbiała być w centrum uwagi. Piłam na umór, flirtowałam na umór, kładłam się ostatnia i wstawałam pierwsza, by poroznosić z śniadania kanapki wszystkim skacowanym ludziom. Przefarbowałam włosy na czerwono i miałam zabawę życia. Mimo to złapaliśmy kontakt i tak się złożyło, że po obozie pojechał ze mną do mojego miasta pochodzenia i został jeszcze 2 dni. Bardzo szybko i bardzo blisko się zaprzyjaźniliśmy, choć działał mi na nerwy nierzadko.

Zauważyłam, że jest potwornym melancholikiem, opowiadał mi o depresji, myślach samobójczych, o tym co mu się przytrafiło. Ciągle analizował siebie, znajdował we wszystkim symbole, generalnie miałam wrażenie, że chce być nieszczęśliwy. Ja, jako osoba skrajnie konkretna, realistyczna, logiczna - w duchu troszkę miałam dość jego mówienia o duszach, symbolach, karmach. Pływał w chmurach, ale taki był i broń boże nie zamierzałam mu mówić, że to źle. Lubiłam go, słuchał mnie. Pomyślałam, że przyda mu się ktoś taki jak ja, kto ściągnie go na ziemię, otworzy na świat, pokaże, że nie trzeba się tak przejmować. Ja zaś zazdrościłam mu tego, że był po prostu taki dobry. Miał piękną duszę, moralność której nigdy nie potrafiłam osiągnąć.

Zszokował mnie. Opowiadając o narkotykach, LSD, extasy i tym podobnych. Sama rekreacyjnie spożywałam, ale nie spodziewałam się tego akurat po nim. Opowiadał, że miał dziewczynę od 2 lat i najlepszego przyjaciela od dziecka. Opowiadał, że była nimfomanką. Oraz o tym, jak ich przyłapał. Nie powiem, to była szokująca dla mnie informacja, też w tym aspekcie, że wydawał mi się być kompletnie nieatrakcyjnym jako partner, psychicznie i fizycznie. Było mi go szkoda...
Oficjalnie się zżywaliśmy coraz bardziej, widząc się niemal codziennie. Powoli, z dnia na dzień byliśmy coraz bliżej. Przytulaliśmy się do snu, później po pijaku był jakiś całus. Raz wzięliśmy razem MDMA, udawałam wtedy, że jest moim chłopakiem. Rano wziął to na serio i zaczął to drążyć. Dziwnie chodził mi po głowie. Dużo się wtedy zmieniło, przedstawił mnie znajomym którzy byli absolutnie wspaniali, pokazywał miasto do którego się przeprowadziłam. Cały nowy świat. Okazało się, że nie jest samotny. Przeciwnie! Miał o wiele więcej znajomych niż ja. Bardzo dobrych ludzi - oceniałam go też po nich. Był całkiem zabawny, no i taki dobry... Dobry, to mi w nim tak imponowało. Ten jego wieczny spokój, że nie potrafił krzyknąć.

Był tym, czego szukałam po ex. Kogoś inteligentnego, spokojnego. Z kim będę mogła stworzyć związek pełen szacunku, zrozumienia i miłości. Ten spokój i dobroć mnie przyciągały. Powoli przestałam widzieć jego nieatrakcyjność, zaczęło mi się podobać, że jest taki chudy, miał ładne usta. On też zorientował się, że na zewnątrz jestem wariatką, ale w środku jestem bardzo poukładana. Stało się - zaczęliśmy się zbliżać, choć to on był tym, który naciskał.

Ja.. jestem związkofobem. Było mi dobrze samej, nie szukałam nikogo. Byłam stabilna emocjonalnie, chciałam zacząć od nowa w innym mieście, bałam się komplikować sobie życie. Dlatego raz od niego uciekałam, a raz chciałam. Nie potrafiłam się zdecydować. Szczerze, to chciałam, żeby powoli to wyszło samo, a on chciał deklaracji, już. Wtedy była akcja numer jeden.

JEDEN. Kiedy u niego byliśmy, pokłócił się z mamą. Krótko, mocno. Potraktował ją bez szacunku. Widać było, że wiedział, co ją zaboli i to powiedział. Na koniec trzasnął drzwiami i przyszedł do mnie mówiąc, że ona chce żeby on był nieszczęśliwy. Byłam w szoku. Zachował się jak dziecko. Zniechęciło mnie to do niego i bardzo się odseparowałam. Powiedziałam mu, co mi się nie spodobało, a on zareagował o dziwo zrozumieniem. Powiedział, że może faktycznie, że musi z nią porozmawiać, zmienić swoje zachowanie. Pomyślałam "super! mam faceta, który potrafi zauważyć błąd i reagować". Pamiętam jeszcze,  że radziłam się mamy. Mówiłam, że nie wiem, ten chłopak ma problemy emocjonalne, nie wiem czy to dobry pomysł. "Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz".

W tamtym momencie wiedziałam o nim kilka rzeczy. Oprócz tych, które lubiłam, wiedziałam że jest dziecinny, emocjonalny, romantyczny do bólu. Wzięłam go z tym. Spróbowałam. Po całym okresie :raz bliżej, raz dalej: wpadłam jak śliwka w kompot. Był moim ideałem. W końcu niezazdrosnym, rozumiejącym przyjacielem, z którym mogłam palić skręty, rozmawiać o wszystkim, był dla mnie absolutnie prze-kochany, dbał o mnie. Fascynował mnie jego głos, dawał poczucie bezpieczeństwa. Poruszał się w taki sposób, jakiego jeszcze nigdy nie widziałam, uwielbiałam go oglądać. Kiedy się przytulaliśmy, czułam się jak nigdy, w końcu na swoim miejscu. Mogłam tak bez końca. Seks okazał się być absolutną petardą, po raz pierwszy w życiu miałam orgazmy. Miał takie dobre i niewinne spojrzenie na świat, kompletnie inne od mojego. Uwielbiałam patrzeć przez jego pryzmat, chciałam być dla niego najlepszą wersją siebie. Wszystko mnie w nim fascynowało.

Widziałam co prawda, że jest mało ambitny. Zauważałam, że jest niepracowity. Powoli widziałam coraz bardziej, że jest skupiony na sobie. Po 3 miesiącach zauważyłam, że często mi narzuca sposób myślenia. Widziałam, że ma problemy. Chciałam pomóc mu to uporządkować. Miał braki z zakresu wiedzy, jak postępować w związku, ale był chętny do pracy.
Wszystko nadrabiał miłością, uczuciowością. W tym okresie widywaliśmy się codziennie, każdego dnia. Byliśmy razem na kierunku. Ja zawsze byłam dobrą uczennicą. To był kierunek inżynierski i mój konik - celowałam w stypendium. Pojawiało się sporo zgrzytów, bo on dostał się z ostatniego miejsca. Nie wiem, co tam robił, kompletnie sobie nie radził. Miałam wrażenie, że nawet nie próbuje. Nie chodził na zajęcia, unikał problematycznych tematów. Kiedy przychodziło do wspólnej nauki, potrafił płakać. Mam wrażenie, że wiedział od razu, że nie zda, ale to było trzecie podejście do studiów i nie wiedział co dalej. Wtedy zaczęłam zauważać, że cokolwiek się nie dzieje, zwala winę na innych. W bardzo dziwny, chory sposób, nie potrafił znieść krytyki ani wziąć żadnej odpowiedzialności.

CDN.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Na razie to jest opowieść o przyciąganiu się przeciwności, fascynacji odmiennością i ignorowaniu znaków ostrzegawczych.
Czekam na więcej smile

3

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Czekam na ciąg dalszy☺

4

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić
Mumlawa napisał/a:

kilka razy z innych kont sama się udzielałam czy to doradzając, czy sama prosząc o rady

Czy możesz to rozwinąć proszę ?

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Moja niesamowita historia smile

6

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

C.D

Wtedy pojawił się pierwszy poważniejszy "problem". Nie podobali mu się moi znajomi. Chodziło głównie o mężczyzn; miałam kontakt koleżeński z wieloma, wielu z nich kiedyś mnie podrywało lub spotykaliśmy się. Nie zaliczali się do mojego jakiegoś bliskiego kręgu, tylko rozmawialiśmy sobie od czasu do czasu. Przeszkadzali mu szczególnie trzej; mój "pierwszy chłopak", którego miałam w wieku 14 lat, który wyemigrował do UK i z którym od czasu do czasu rozmawiałam; Olek, z którym spotykałam się kilka tygodni w wakacje przez poznaniem X, był z tego miasta i nie zamierzałam się z nim widywać, po prostu czasem pytał co u mnie albo rozmawialiśmy o treningach (był trenerem personalnym i udzielał mi rad); Sebastian którego również poznałam na tym obozie i który liczył na coś więcej, ale nigdy mnie nie interesował i była to jasna sytuacja - czasami wpadałam do niego do akademika obok pogadać i zjeść, uczył mnie układać kostkę rubika i kochał gotować, więc zawsze mogłam się najeść pysznego jedzenia. Co istotne! Mieszkał z współlokatorem który był zawsze przy naszych spotkaniach obecny i który był kolegą X.

Wszyscy mu "przeszkadzali", i "miał co do nich złe przeczucia". Najpierw mi tłumaczył, że są toksyczni i to toksyczne mieć kontakt z kimś, z kim nas coś łączyło, później coraz bardziej naciskał na to, żebym zerwała z nimi kontakty. Byłam w tym temacie bardzo oporna, bo wcześniej byłam z chłopakiem który był potwornie zazdrosny i notorycznie sprawdzał mi telefon - powiedziałam sobie, że nic złego nie robię i nie będzie mi narzucał, z kim mam kontakt, a z kim nie. Sytuacja była przejrzysta, bo gdy prosił o zobaczenie wiadomości, nie miałam z tym problemu, odpisywałam często przy nim i niczego nie ukrywałam. Raz Olek napisał coś dwuznacznego, to go postawiłam do pionu i wyjaśniłam, że chyba nie podobałoby mu się, gdyby ktoś tak pisał do jego dziewczyny.

Mimo to X naciskał coraz bardziej, robiąc mi kłótnie i pretensje. Szczególnie uparł się na Olka - a ten miał wyczucie czasu. Właściwie zawsze gdy się posprzeczaliśmy, akurat do mnie pisał, na co X reagował oburzeniem co najmniej jakbym robiła to celowo? Dla mnie to były jakieś koperkowe pretensje i sytuacje, szczerze mówiąc myślałam, że dorośli ludzie nie bawią się w takie rzeczy. Ostatecznie przestałam do nich pisać, odpisywałam im zdawkowo lub w ogóle. To wciąż było za mało. Żądał, żebym napisała im, że mają się ze mną nie kontaktować. Po ludzku głupio mi było to zrobić, to było dla mnie żenujące pisać do znajomych, żeby się ze mną nie kontaktowali, bo mój chłopak jest zazdrosny. Robił mi potworne kłótnie o Olka, więc gdy dostawałam od niego wiadomość, po prostu ją kasowałam. Nie wiem jak, ale sprawdził mi wiadomości i niby widział, że coś skasowałam.

W tym momencie zdążyła się zbudować już jakaś wielka sytuacja z niczego wokół mojej osoby, która tworzyła ze mnie jakąś "manipulatorkę", jakbym była nie fair wobec niego, a przecież moje zachowanie było niewinne i przejrzyste. Z mojego punktu widzenia odpuściłam na polu, które było dla mnie istotne dla jego widzimisię, a jemu i tak nie pasowało, że "zbyt długo mi to zajęło"i "kombinowałam". Postanowiłam, że nie pozwolę sobie na to i ucinałam dyskusję - nie pozwalałam mu na wylewanie na mnie żalu, bo moim zdaniem nie miał do niego prawa.

Tutaj dotarło do mnie coś istotnego. Używał argumentu, że został zdradzony wcześniej i dlatego trudno mu zaufać i powinnam robić, czego potrzebuje by czuć się dobrze.
OGÓLNIE, zgadzałam się z tym, ale....
Zauważyłam, że on żąda a nie prosi. Nie widział też kompletnie mojej strony, czyli ciągłej inwigilacji w której żyłam wcześniej przez 5 lat, i tak jak i on ma uprzedzenia z poprzednich sytuacji, tak i ja - lecz moje potrzeby zostały postawione na drugim planie jako te mniej ważne, zupełnie mnie zignorował i po prostu mieliśmy zrobić tak jak chce i to było dla niego jasne i oczywiste. Przy tym wciąż miał pretensje, co dla mnie było absurdalne biorąc pod uwagę, że przecież poszłam mu na rękę....

7

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

facet ma bardzo niska samoocene, byc moze jest wobec siebie bardzo krytyczny, zreszta chyba nie jest slepy sama mu wielokrotnie pokazujesz jak nisko go cenisz jako faceta, dlugo odnosisz sie do niego niemal z odraza
a skoro udaje mu sie mimo tego zbudowac zwiazek, osiaga jakies status to, to naturalne ze mocno I zaborczo broni raz zdobytego terytorium szczegolnie po jego poprzednich doswiadczeniach
owszem dla ciebie to ,,koledzy" on naturalnie ich odbiera jako ex-partnera, ex-partnera, starajacego sie o ciebie, bo jak inaczej ich nazwac?

8 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-08-29 19:02:35)

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Męczące było, jak ciągle do tego wracał. Chciałam po prostu to zostawić. Nie rozumiałam dlaczego, ale zachowywał się jakbym zrobiła coś bardzo strasznego, skrzywdziła go i nie zasługiwała na zaufanie. Wypominał mi to przy każdej okazji, tłumaczył, że nie wie, kiedy ponownie mi zaufa.

Jednocześnie w tle odbywało się coś innego - co teraz zwykłam nazywać praniem mózgu. X nieustannie budował wokół naszego związku mistyczną otoczkę czegoś niesamowitego i rzadkiego. Słowa wylewały mu się z ust praktycznie bez końca, opowiadał o ile lepiej mu ze mną niż w poprzednim związku, jak wspaniale się dogadujemy, generalnie mieliśmy związek "idealny", nadawał mu wręcz znaczenia pozaziemskiego. Opowiadał małe bzdurki o tym, jak to się znaleźliśmy, coś o duszach, uważał, że takie coś zdarza się tylko raz w życiu i to nie każdemu, że będziemy razem już do końca i w wieku 90 lat będziemy kochać się tak samo, jak teraz. Komplementy w moją stronę leciały praktycznie bez końca, używał sformułowań jak "Kocham Cię nad życie" i tym podobnych. Takie rzeczy są kompletnie nie w moim klimacie i prawdę mówiąc wydawały się dość zabawne, bo miałam świadomość prozy życia. Mimo to nie widziałam w tym nic złego, bo przecież wiedziałam, że jest takim właśnie dziecinnym romantykiem i może wierzyć w to co mówi. Nie ukrywam jednak, że przyjemnie było czasem tego słuchać i naprawdę sprawił, że czułam się bardzo kochana i bezpieczna.

Wtedy na sylwestra wzięliśmy razem z moją siostrą i jej mężem MDMA, podczas tripu X po prostu absolutnie mnie osaczył. Rozumiem, że to wyzwala uczucia takie jak miłość i tak dalej, ale czułam się po prostu źle. Patrzył mi w oczy i mówił, że wie, że jego dusza szukała mnie od wieków i znalazła właśnie teraz, widziałam jak on wierzy w to, że jesteśmy sobie pisani i przestraszyłam się. Ja czegoś takiego nie czułam, poćpana siedziałam z nim jak mówił te rzeczy i czułam, jakie pierdoły to są. Opowiadał, że ma wrażenie, że moja siostra i jej mąż nam zazdroszczą miłości i jest mu smutno, że nie mają tego co my.

Wtedy po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać czy to w ogóle jest to, skoro potrafił mnie na narkotyku miłości po prostu aż przestraszyć swoimi myślami. Po raz pierwszy wtedy miałam chęć po prostu uciec.

Jednocześnie pranie mózgu odbywało się też na innej płaszczyźnie, której wtedy nie zauważałam. Generalnie miałam w życiu kilka  traumatycznych (dosłownie i w przenośni) sytuacji i wydarzeń, których moi rówieśnicy raczej nie doświadczyli, i które trzymałam w ukryciu. Nie czułam się nigdy poszkodowana, po prostu miałam ciężkie momenty w życiu, ale wyszłam z nich i nauczyły mnie ogromnie dużo. Czułam, że to dzięki nim jestem jaka jestem i niczego nie żałuję. Dzięki temu byłam generalnie zawsze zadowolona, szczęśliwa, miałam wrażenie, że nie dotyczą mnie prozaiczne problemy ludzi w moim wieku... Byłam w stu procentach stabilna emocjonalnie i szczęśliwa sama ze sobą, jedyny problem miałam ze zbliżeniem się do ludzi. Ciężko było mi komuś zaufać, przywiązać się. X był pierwszą osobą od dawna, której się to udało oraz jedyną, z którą podzieliłam się pewnymi rzeczami.

W otoczce zrozumienia i wparcia, powoli wpajał mi, że jestem zaburzona, że po tym co mi się przytrafiło na pewno jest tak, tak i tak. Sam miał problemy emocjonalne i próbował również mi je nadać. Wyłapywał małe słowa i sytuacje, z małych rzeczy robił większe - a wszystko po to, żebym myślała, że jestem taka jak on. Szczerze, nie chciałam się z nim kłócić, czasem się zgadzałam, czasem nie. W tamtym momencie po prostu bardzo małymi kroczkami na każdej płaszczyźnie mojego życia on powoli wkraczał i ingerował - na tyle małymi, że nie zauważałam procesu ani do czego to dąży, choć miałam zapaloną czerwoną lampkę gdzieś z tyłu głowy, widziałam co robi i brałam to pod uwagę w codziennym życiu, lecz nie zauważałam, że mimo tej uwagi moje postrzeganie faktycznie się zmienia.

Bardzo ciężko opisać to, co robił, cały czas miałam poczucie "użerania się z nim" w tych emocjonalnych sprawach, ale ciągle szłam mu na rękę więc pozwalał sobie na więcej i więcej. Nadawał mi cechy, których nie miałam. Oczywiście widzę to teraz, nie wtedy.

W tym czasie bardzo się starałam o nasz związek, nie widziałam jeszcze w nim nic złego. Czułam co prawda, że X jest... wymagającym partnerem, ale czułam również, że weszłam w ten związek ze świadomością jaki jest, właśnie takiego go kocham i nawet jeśli robi mi pod górkę w pewnych sprawach, to przecież za inne bardzo go szanuję i doceniam.  Starałam się go wspierać, bo przeżywał tragedię odnośnie zawalonych studiów, miał też kiepskie relacje z rodziną. Nigdy nie odmawiałam rozmowy i nie krzyczałam, kiedy zachowywał się dziecinnie to i jak z dzieckiem starałam się znaleźć rozwiązanie... Generalnie traktowałam go jak szkło, tego wymagał i potrzebował...

Sama w domu miałam rewelacyjną, domową atmosferę, więc zabierałam go do siebie gdzie był traktowany jak kolejne dziecko mojej mamy, gdzie mógł zaznać tego, co każdy powinien mieć w domu. Jeździliśmy tam praktycznie co weekend, został zaproszony na nasz coroczny wyjazd wielkanocny, tym razem na Maltę. Próbowałam mu pomóc znaleźć zainteresowania, zabierałam go do znajomych na ściankę wspinaczkową, na różnego rodzaju treningi, escape roomy, koncerty. W tamtym momencie nie robił nic, bo nie studiował, niczego się nie uczył, nie pracował i nie zamierzał tego zmieniać. Był z bananowego domu i żył na alimentach od ojca.

Był bardzo rozchwiany emocjonalnie. Było bardzo łatwo go zdenerwować, używał wtedy bardzo wyniosłych słów jak "zawsze", "nigdy", "nienawidzę", płakał. Uważał, że wszyscy są winni wszystkiemu. W pewnym momencie zaczął denerwować się na mnie z błahych powodów.

Pamiętam pierwszy raz, graliśmy razem w grę MMORPG, gdzie mu nie poszło i nie wiem dlaczego zaczął się do mnie zwracać z agresją, bez szacunku, atakował mnie i kompletnie nie wiedziałam, co właściwie się dzieje. "Tak K*rwa, bo ty to i tamto", tak bym to nazwała. Wtedy rozwiązałam to na spokojnie, ale powiedziałam, że nie może się powtarzać, bo ja nie chcę takiego związku. Wtedy byliśmy razem stosunkowo niedługo, ale intensywnie. Od 4 miesięcy spędzaliśmy ze sobą każdy dzień. Dosłownie, ani razu nie spędziliśmy dnia osobno. Po początkowej poprawie zaczęło mu się pogarszać, wrócił do stanów które chyba były u niego normalne zanim mnie poznał i które ukrywał. Spał pół dnia, wszystko go stresowało. Gdy poszedł do pracy dorywczej, jakiś event, pojechałam z nim, bo bał się zostać sam. Musiałam olać zajęcia na studiach. Wpadał coraz częściej w różne złości, zwracał się do mnie podle.

Razem doszliśmy do wniosku, że ma problemy z agresją. Zasugerowałam psychologa, ale mnie zbył. Rozwiązaniem problemu miało być to, że jak się zdenerwuje, to mam zrobić wszystko, żeby go uspokoić a po fakcie dopiero porozmawiać. Tyle, że nie było żadnego przepisu na "uspokojenie go", zawsze robiłam wszystko źle i go prowokowałam. W pewnym momencie po prostu nie mówiłam już nic, a on się wyżywał. Dopiero jak kończył, mogliśmy porozmawiać. Wszystko to było strasznie męczące bo ja zawsze po takich akcjach bardzo się obruszałam, dla mnie to było niewyobrażalne tak traktować drugą osobę w związku, ale nie myślałam nawet o rozstaniu....  Po prostu strasznie się męczyliśmy, bo on robił swoje a ja sobie na to nie pozwalałam, choć pozwalałam.

CDN

9

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Autorko, pisanie postów pod postami to poważne naruszenie regulaminu naszego serwisu.
Nie rób tego proszę.
Dodatkowo, bądź uprzejma odpowiedzieć na moje wcześniejsze pytanie - co to znaczy że "kilka razy udzielałaś się z innych kont" na naszym forum ??

10

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Pisz Kochana dalej, pisz smile


Isabella77, autorka może zapomina nick i hasło, więc loguje się na nowo jak wraca po czasie.

11

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Treściwa i dobrze napisana historia.
Ja równiez czekam na dalszy ciąg.

12

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Strasznie dużo kontrastów w tym bohaterze.
Raz był inteligentny później ledwo na studia się dostał i nie dawał rady.
Okaz spokoju, który nie potrafił krzyknąć, później miał problemy z agresją.
Miał dużo znajomych ale żadnych zainteresowań.
Był niezazdrosny a później przeszkadzali mu jej koledzy.
Dr Jekyll i Mr Hyde

13

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Ach i och.
Przydaloby się więcej niebieskiej czcionki.

14

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Piszesz ciekawie- nie lubię rozwlekłych rzeczy, a tu każde słowo  ma sens.
Nie rozumiem, czemu chodzisz jeść do obcych chłopów smile Tu też bym się wkurzyła gdyby mi luby na obiadki do byłej wpadał big_smile

15

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Bardzo ciekawie piszesz, rzadko się zdarza, żeby długa historia mnie wciągnęła, a jednak smile

16

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Dokładnie tak, pisałam raz na 2 lata coś na forum może, kompletnie zapominałam passy smile

Dokładnie, był inteligentny (a przynajmniej tak mi się wydawało - no, inteligentniejszy niż poprzedni!) , ale nie potrafił w ogóle się uczyć. Nie zdał chyba w pierwszej liceum.
Był oazą spokoju, to mnie w nim pociągało, okazało się być to kompletnie nieprawdziwe. Oraz jakże zwodnicze dla otoczenia, bo nikt by się po nim tego nie spodziewał. W końcu X nawet muchy by nie skrzywdził. Miał masę znajomych, takich wartościowych, i naprawdę żadnego zainteresowania. Mam wrażenie, że wszyscy znali go bardzo powierzchownie.
Był niezazdrosny do momentu. Padłam ofiarą kogoś, kto udawał kompletnie innego niż był w rzeczywistości.

Ten, u którego jadłam byłym nie był, a w ramach przyzwoitki był obecny kolega X więc nie widziałam problemu. Z resztą, do koleżanek też chodziłam jeść i nie rozumiem co to za różnica, że ktoś ma penisa zamiast waginy i z tego względu nie powinnam z nim utrzymywać kontaktu. Dodam tutaj, iż to, czego wymagałam działało w obie strony, bo zaś X miał same koleżanki i to piękne i mądre! Nigdy nie miałam nic przeciwko, żeby do nich wpadł posiedzieć sam na sam, nigdy nie sprawdziłam mu żadnych wiadomości ani nigdy nie czułam się o nie zazdrosna.

Kontynuując,

Przyszedł pierwszy moment, kiedy chciałam spędzić osobno wieczór. Zostałam zaproszona na domówkę do znajomych których X znał, on osobno był zaproszony do swoich. Powiedział, że nie będzie pił i może po mnie przyjechać. Był styczeń, więc chętnie skorzystałam. Powiedziałam, że będę wolna pewnie koło 24, bo nie chciałam  jakoś długo siedzieć. Gdy byłam na miejscu, ciągle do mnie pisał. Co jakiś czas mu odpisywałam, co robię lub, że wszystko w porządku, ale wiadomo - trochę niegrzecznie tak robić. Czas od jego wiadomości do mojego odpisania nie przekraczał 10 minut. W pewnym momencie zadzwonił, a jako, że towarzystwo się zbierało zapalić na dół, stwierdziłam, że oddzwonię na zewnątrz. Kilka minut później tak się stało i usłyszałam ze słuchawki potok pretensji - jako, że znajomi mnie słyszeli, próbowałam załagodzić sytuację. Było koło 23, a on zapytał, czy może wpaść. Było to niezręczne bo nie był zaproszony, ale powiedziałam, że jasne... na co on powiedział od razu, że czeka na dole (po drugiej stronie). To było... bardzo dziwne. Gdy weszliśmy do góry, zobaczył, co robimy. Czyli pijemy piwo, każdy ma swój instrument i nawet ja dostałam ukulele, na którym uczono mnie grać. Układaliśmy swoją piosenkę i tekst i było naprawdę super. X siedział cały czas wpatrzony we mnie i nie odzywał się ani słowem. Wiedziałam, że mam przerąbane, choć nie wiedziałam dlaczego. W końcu powiedziałam, że zbieramy się do domu bo oczywiste było, że tego chce.

Byłam wkurzona, że wbił się na imprezę tylko po to, żeby mi ją właściwie zepsuć. Za to jak tylko wsiedliśmy do auta zostałam obrzucona pretensjami. Bo on nie miał ze mną żadnego kontaktu, miał mnie odebrać, dzwonił a ja nie odbierałam! Tak w ogóle to on czekał na mrozie i myślał, że umrze zaraz. Pokazywałam mu godziny, że przecież odpisywałam, że oddzwoniłam, że byliśmy umówieni na później, o co chodzi!? Zalał mnie pretensjami a ja miałam dość. Położyłam głowę na oknie i czułam jak procenty które w sobie miałam mnie usypiają. A on gadal i gadał...

Obudziłam się pod akademikiem, więc zapytałam, czemu tutaj jak mieliśmy jechać do niego. Powiedział
- To koniec
Popatrzyłam na niego czy mówi poważnie i zapytałam;
- Jesteś pewien?

Potwierdził, więc wysiadłam z auta i ruszyłam do akademika. Byłam podpita, zmęczona, zła, stwierdziłam, że jutro z nim pogadam bo przecież wiedziałam, że nie mówi tego poważnie. W akademiku mieszkałam w dwójce, więc weszłam po cichu nie budząc współlokatorki i zapomniałam zamknąć drzwi.

O 4 nad ranem ktoś mnie złapał za ramię, zrozumcie moje zdziwienie gdy ujrzałam X stojącego nade mną. Szeptem zapytałam co tu robisz?
- Chcę porozmawiać - wyznał właściwie szlochając.
Co miałam zrobić? Kazałam mu się natychmiast wynosić bo ta sytuacja była dla mnie konkretnie porąbana! Powiedziałam, że wstaję przed 7 i wtedy pogadamy a teraz ma skąd natychmiast wyjść!

Zrozumcie moje zdziwienie, kiedy o 6 znowu budzi mnie dokładnie to samo. Zapytałam go czy on jest normalny!?
Wtedy szybko zabrał mój telefon z półki i wybiegł z pokoju.
Kurtyna.

Pobiegłam za nim w kompletnym niedowierzaniu co się właśnie odwala, a ten na korytarzu, gdzie słyszało go pewnie dziesiątki ludzi nad ranem zaczął mi cedzić przez zęby że ja go zniszczyłam, że mnie nienawidzi, że jestem potworem (!). Był w jakimś szale, szarpał mnie, nie chciał oddać telefonu, bałam się, że go rozbije. Mówił mi, że jestem psychopatką, że jestem nienormalna, że zniszczyłam mu życie!

Teraz powiem wam, że z perspektywy czasu to była jedna z łagodniejszych rzeczy,  które zrobił.

17

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Pierwsza myśl: "ja pier..." Serio.
Manipulant, chory, toksyczny manipulant. Zgrywa ofiarę żeby coś ugrać na tym.
Kochana, bardzo się cieszę, że to masz za sobą! smile

18

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Znam ta historię.
Zazdrość, inteligentny len, nierób, zagubiony ,zakompleksiony, zakochany ,co drugie słowo kocham, szaleństwo, bierze wolne żeby być tylko ze mną, sprawdza bieliznę w jakiej wychodzę do pracy, wracam z perfumerii a on dostaje szału bo z kimś spałam bo pachnie dziwnymi perfumami (w ciągu dwóch godzin od ostatniego spotkania do kolejnego ) , zjawia się znikąd, kontroluje telefon, ogranicza ,uzależnia. A później jak zostaje bez niczego, uzależniona emocjonalnie, Mieszana z błotem, nieszanowania i przez niego i przez siebie, on ustala mniejsza liczbę godzin widzenia się i znajduje inna.
Dziewczyny, naprawdę jeśli facet nie panuje nad emocjami nie panuje też nad swoim życiem.

19

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Mniej więcej właśnie tak wyglądało również moje małżeństwo, na szczęście już prawie skończone.

20

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Też czekam na ciąg dalszy smile o ile jego zmiana mnie nie szokuje (pracowałam chwilę z osobą niestabilną i też miała niezłe zjazdy; z normalności po nielogiczne dla osób postronnych postępowanie), jednak jego postępowanie i akcje sprawiają, że z czytaniem coraz bardziej unoszę brwi, pytając w duchu: ,,poważnie?".

21

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Takie osoby z pozoru wyglądają i zachowują się normalnie. Dopiero w bliższych relacjach i dłuższej znajomości powili odkrywają karty. U mnie to zajęło naprawdę dużo czasu, dobrych kilka lat.

22

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić
Wzl napisał/a:

Strasznie dużo kontrastów w tym bohaterze.
Raz był inteligentny później ledwo na studia się dostał i nie dawał rady.
Okaz spokoju, który nie potrafił krzyknąć, później miał problemy z agresją.
Miał dużo znajomych ale żadnych zainteresowań.
Był niezazdrosny a później przeszkadzali mu jej koledzy.
Dr Jekyll i Mr Hyde

Na pierwszy rzut oka gość wygląda na "ukrytego" (covert) narcyza -"pokrzywdzonego przez los i niezrozumianego przez świat". To taki depresyjny typ.
Narcyzi większość swego potencjału i czasu poświęcają na zdobywanie "zasobów", które służą do regulacji ich totalnie rozchwianego poczucia własnej wartości. Trudno, pomimo często wysokiej inteligencji, osiągnąć sukces bazując na 10 czy 15 % swojego potencjału. Zwłaszcza posiadając niesprecyzowane, nieukierunkowane zainteresowania i słomiany zapał.
Inne typy narcystyczne dążąc na szczyt, nadrabiają głównie szeroką gamą technik manipulacyjnych, umiejętności bohatera tej opowieści pod tym względem wydają się ograniczone głównie do swojej partnerki.

23

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

@Mumlawa... podobnie jak Ela uważam, że super piszesz, choć rzadko czytam takie długie posty.

Jesteś jak zwierzę, które weszło do klatki, ale drzwiczki tej klatki się nie zatrzasnęły za Tobą, więc masz wciąż szansę ucieć. Czy dasz radę?

Czy nie powinnaś się totalnie odciąć po jego słowach "to koniec"?

24

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić
Gary napisał/a:


Czy nie powinnaś się totalnie odciąć po jego słowach "to koniec"?

Ciekawe, znając historię Twojego małżeństwa, pomyślałbym raczej że wskazałbyś na ten fragment:

Mumlawa napisał/a:

   ... Ostatecznie przestałam do nich pisać, odpisywałam im zdawkowo lub w ogóle. To wciąż było za mało. Żądał, żebym napisała im, że mają się ze mną nie kontaktować. Po ludzku głupio mi było to zrobić, to było dla mnie żenujące pisać do znajomych, żeby się ze mną nie kontaktowali, bo mój chłopak jest zazdrosny. Robił mi potworne kłótnie o Olka, więc gdy dostawałam od niego wiadomość, po prostu ją kasowałam. Nie wiem jak, ale sprawdził mi wiadomości i niby widział, że coś skasowałam...

Ożeniłbys się z żoną, gdyby tak się zachowywała (przed ślubem i dziećmi)?

25 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-08-30 21:31:02)

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Co miała jeszcze zrobić? poskakać po smartfonie, by Olek miał za swoje? kasowała. Znajomość z Olkiem tajna nie była i miała określone ramy.
Jak ktoś wywiera taką presję to człowiek zaczyna się zachowywać jak winny.
Kiedyś zadzwonił do mnie znajomy którego mąż nie znał, to jak zobaczyłam jego wzrok, ze strachu powiedziałam "Pan pomylił numer" chociaż żadnych grzeszków na sumieniu nie miałam.

Na mnie dotąd w tym opowiadaniu piorunujące wrażenie zrobiło to ciągnięcie za nogę o 4 nad ranem..

26 Ostatnio edytowany przez Gary (2019-08-30 23:51:41)

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić
Naprędce napisał/a:
Gary napisał/a:


Czy nie powinnaś się totalnie odciąć po jego słowach "to koniec"?

Ciekawe, znając historię Twojego małżeństwa, pomyślałbym raczej że wskazałbyś na ten fragment:

Mumlawa napisał/a:

   ... Ostatecznie przestałam do nich pisać, odpisywałam im zdawkowo lub w ogóle. To wciąż było za mało. Żądał, żebym napisała im, że mają się ze mną nie kontaktować. Po ludzku głupio mi było to zrobić, to było dla mnie żenujące pisać do znajomych, żeby się ze mną nie kontaktowali, bo mój chłopak jest zazdrosny. Robił mi potworne kłótnie o Olka, więc gdy dostawałam od niego wiadomość, po prostu ją kasowałam. Nie wiem jak, ale sprawdził mi wiadomości i niby widział, że coś skasowałam...

Ożeniłbys się z żoną, gdyby tak się zachowywała (przed ślubem i dziećmi)?

Nieeee... nie ożeniłbym się... uciekałbym gdzie pieprz rośnie... U mnie to miało łagodniejszą formę. Od zazdrości, która ma niby świadczyć o miłości, do patologicznej zaborczości wiedzie jedna droga, droga zła, ale nie wiemy w którym momencie na tej drodze przekraczamy granicę ciemności, nie wiemy od którego punktu na tej drodze nie ma już powrotu.

To że trzeba uciekać to wiemy. CZęsto nie wiemy jak to zrobić.
A dziewczyna dostała ten bilet do ucieczki -- właśnie wtedy gdy powiedział "to koniec"...



Kiedyś zadzwonił do mnie znajomy którego mąż nie znał, to jak zobaczyłam jego wzrok, ze strachu powiedziałam "Pan pomylił numer" chociaż żadnych grzeszków na sumieniu nie miałam.

Taaak... i potem człowiek dla świętego spokoju wycofuje się znormalnych rzeczy, krok po kroku traci wolność.

27 Ostatnio edytowany przez Mumlawa (2019-08-31 01:28:25)

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Ela, bardzo mi miło, że to zauważasz, bo właśnie tak się czułam i taka presja na mnie właśnie narosła. Sama czułam się winna, choć nie wiedziałam za co. Dla spokoju usuwałam wiadomości.

Powiem szczerze, że nie spodziewałam się efektu jaki wywoła wracanie tak dokładne do tych uczuć i emocji. Odkąd założyłam temat mój stan psychiczny się pogorszył. Niestety ta historia kończy się bardzo źle i do tej pory widocznie nie uporałam się z tym tak jak myślałam. Założyłam temat, bo tego dnia rano byłam obszernie przesłuchiwana na komisariacie wobec zakończenia... Nie mogłam spać, bo autostrada wspomnień jechała mi przez mózg. Myślałam, że jestem gotowa i wszystkie słowa muszę zebrać w jedno. Wobec efektu psychicznego, zastanawiałam się, czy nie dać sobie spokoju na razie, ale stwierdziłam, że jest mi to w dziwny sposób potrzebne?

Cały czas odsuwałam od siebie wspomnienia tak, jakby nie istniały i budowałam dalsze życie na ich braku,  a przecież są.
Dziś z mamą i siostrą otworzyłyśmy wina z wycieczki z Czech, nakupiłyśmy serów, oliwek, zrobiłyśmy pasty i grzanki, a na buzie nałożyłyśmy maseczki. Znowu z uśmiechem stwierdzam, że niech parada gra i trzeba to zakończyć, bo zbyt przyjemnie mi na co dzień by trzymać takie rzeczy w głowie.

Kontynuując,

Patrzyłam na niego jak na obcego człowieka, który jest ewidentnie chory psychicznie, którego się boję, i który robi mi jazdę w tym momencie. Żadne ze słów, które wypowiadał, nie trafiało we mnie. Odbijały się jak od zbroi, widziałam tylko biednego zagubionego człowieka który mówi cokolwiek, by mnie zranić. Nie był w stanie mnie dosięgnąć. To, co mnie dosięgało, to sama sytuacja i obraz X, który nagle runął. Moje wyobrażenie szczęśliwego życia u jego boku stało się kompletnie nierealne. Zrozumiałam, że to co miałam za fakty, było jedynie wyobrażeniami. Nawet nie mogłam go winić bo sama to sobie zrobiłam.

Dla mnie tak prywatne sytuacje powinny pozostawać prywatne. Nie znoszę wciągania innych ludzi w moje problemy, dlatego próbowałam załagodzić sytuację jak się dało. Udało mi się zaciągnąć X na klatkę schodową i wyegzekwować od niego telefon, z którego zadzwoniłam do jego najlepszej przyjaciółki, W. O dziwo odebrała, mimo godziny szóstej. W pierwszym momencie zabrakło mi słów, bo jak opisać coś takiego? Powiedziałam, że niestety musi przyjechać po X. Nie było opcji.

Prawdę mówiąc dziewczyna poprosiła mnie o przysługę. Użyła argumentu, że X ma jakąś obsesję na moim punkcie i w tym momencie żebym darowała sobie swoje poglądy i moje racje, a zachowała się jak człowiek i po prostu pomogła drugiemu człowiekowi. Jako, że nie było szans na kompromis, zgodziłam się pojechać do niej z X. Chciałam go tam dostarczyć, a jak będzie bezpieczny to wrócić i dopiero zastanowić się co ze mną i co dalej.

Czułam się, jakby moja miłość wyparowała. Nie znałam tego człowieka i się go bałam. To był oczywisty koniec z mojej strony.

Jechaliśmy jego autem, on prowadził, więc starałam się go nie zdenerwować. Włączyłam nagrywanie w telefonie ze świadomością, że może się przydać. Faktycznie przez całą jazdę do W (około 20 minut), zdążyło nagrać się piękne przedstawienie problemów psychicznych. Na miejscu, zanim weszliśmy, powiedziałam, że naszą kłótnię nagrywałam, i czy chce jej posłuchać. Powiedział, że u W, razem z nią. Teraz wiem, że w złości był tak irracjonalny, że miał poczucie, że to nagranie udowodni jego racje.

Na miejscu W oraz jej chłopak zrobili nam herbaty, ułożyli w miejscu zapewne zgodnym z feng shui, wśród terapeutycznych koców, poduszek i kadzidełek.
Nagranie zostało puszczone, każde słowo przeanalizowane. Może czyni to ze mnie osobę próżną, ale byłam dumna z siebie i z tego jak się zachowałam, bo nie mogłam zrobić ani powiedzieć nic lepiej. Znajomi X uświadomili sobie problem i jednocześnie bardzo spokojnie próbowali do niego dotrzeć. Próbowali wytłumaczyć mu, w czym się myli, co powinien zmienić. Byłam zadowolona, że to jego znajomi, bo dzięki temu brali bardziej jego stronę i potrafili dać mu zrozumienie na które nie było mnie stać...

Najważniejszą z rzeczy, które powiedział, było chyba to, że według niego ludzie mogą być szczęśliwi sami ze sobą, ale nie on. On może być szczęśliwy tylko z kimś.

X zmienił swoje poglądy i zachowanie o 180 stopni, nagle. Zachowywał się jak dawny, opanowany on. Zdawał się rozumieć wszystko, był tak bardzo smutny i zażenowany sobą. Próbował wszystko naprawić. Początkowo nieugięta ja pękałam, a Ci znajomi jednocześnie z X naciskali delikatnie bym dała mu jeszcze szansę. Zrobili nam swoistą terapię dla par i czułam w jakiś sposób, że w końcu wyraziłam jasno swoje potrzeby oraz co mi przeszkadzało. Czułam, że jakiś niewidzialny problem został w końcu pokonany, uświadomione nam zostało jednocześnie, że jego problemy z agresją nie mogą być rozwiązywane przez moją pracę, a jego.

Mimo, że się uginałam, czułam niechęć. W tym momencie istotne jest, żebym zaznaczyła, że za dalszą część winić mogę tylko siebie. Faktów dostałam aż za dużo, z tyłu głowy wiedziałam doskonale co się dzieje. To, w co chciałam wierzyć było jednak ważniejsze i ostatecznie dokonałam wyboru, jakiego dokonałam. Zostałam.

Następny tydzień polegał na mojej niechęci i jego staraniach. Wróciła osoba, w której byłam zakochana. Wróciły moje emocje i zapomniałam o obcości, którą wobec niego odczuwałam jeszcze tak  niedawno...

To był piękny tydzień, ale tylko tydzień.

Byliśmy u niego w domu, kilka ścian dalej spała jego mama.
Pokłóciliśmy się, jeśli mam być szczera, zupełnie nie pamiętam o co. Prawdopodobnie znowu odezwał się do mnie w chamski, agresywny sposób, który w sekundę wyłączył moją cierpliwość. W tamtym momencie to była już farsa. Zabrał mi telefon i laptopa, wiedziałam, że nie pozwoli mi wyjść. Kłótnia była potworna i ciężka, a ja znowu czułam tą obcość. Oraz jakiegoś rodzaju bezsilność? Przerwał ją namiętny seks, ni stąd, ni zowąd. W tym momencie już kompletnie nie rozumiałam swoich emocji oraz tego, co się dzieje. Czułam się zastraszona, bezsilna, bezwolna.

Nagle stał się potworem. Jego źrenice rozszerzyły się, zmienił się jego ton głosu, postawa. Rozpoznałam to, bo widziałam to samo gdy szarpał mnie na schodach w akademiku. Tak jakby wyłączyło się u niego logiczne myślenie. Mówił, że mnie nie kocha, że patrzy na mnie i widzi zwykłą szmatę.

Powiedziałam, że to bardzo smutne, ponieważ ja coś do niego wciąż czuję i boli mnie to, co mówi. Powiedział
- To bardzo ciekawe, ale mnie mało obchodzi.
Zapytałam więc, czy mogę wyjść. Popatrzył na mnie jakbym oszalała i powiedział, że nie.

Próbowałam wstać z łóżka, ale wtedy bardzo mocno szarpnął mnie za koszulkę, która się rozerwała i tak oto zostałam w samych majtach, a on stał nade mną i się uśmiechał. Czułam się bardzo poniżona i zastraszona. Po raz pierwszy czułam, że może mi zrobić prawdziwą krzywdę. Wiedziałam, że jego mama śpi niedaleko dalej i mnie usłyszy. Myślałam, że to go powstrzyma przed zrobieniem czegokolwiek.

Nie płakałam. Znowu włączyłam nieszczęsne nagrywanie, gdy ukradkiem odzyskałam telefon. Patrzyłam mu prosto w oczy kiedy mnie wyzywał i poniżał. Chodziłam w kółko po pokoju, aż zatrzymałam się przy oknie. Nie pamiętam dokładnie jakie słowa padły, gdy to się stało. Nagle podbiegł do mnie i złapał za gardło.

Pomyślałam "A więc tak się to skończy"
Po wszystkim co przeżyłam zostanę uduszona przez własnego chłopaka w jego domu, kiedy jego mama spała kilkanaście metrów dalej. To niedowierzanie mnie całą zalało, a w tym czasie X mnie puścił, odsunął się i powiedział kilka pamiętnych zdań

- Co ja zrobiłem? - złapał się za głowę i widziałam, że jest w szoku.
Nie odpowiedziałam, ale on dopowiedział.
- Widzisz co zrobiłaś? Z porządnego faceta zrobiłaś damskiego boksera.

Trzęsłam się. Nie czułam jakichś specjalnych emocji oprócz niedowierzania, po prostu się trzęsłam i zastanawiałam, jak się wydostać. Zapytajcie mnie, czemu nie krzyczałam, czemu nie wołałam o pomoc. W końcu w domu był ktoś jeszcze. Jak bardzo głupia byłam!? Tak bardzo chciałam tylko wyjść i zapomnieć, nie chciałam, żeby jego matka to zobaczyła, żeby ktokolwiek się dowiedział.
Trzęsłam się i błagałam, żebym mogła wyjść. Na szczęście trochę się uspokoił i dał mi odzyskać poczucie bezpieczeństwa w ciągu następnych 15 minut. Wtedy też zaczęłam pakować swoje rzeczy. Złapał mnie za ramię, agresywnie, a ja odwróciłam się i uderzyłam go w twarz tak mocno, że spadły mu okulary.

- Okej, zasłużyłem - powiedział
- Zasłużyłeś - odpowiedziałam, na co on w ciągu sekundy wrócił do poprzedniego stanu, wycedził przez zęby jakieś zdanie z k*rwą, złapał mnie znowu za gardło i rzucił na łóżko wykręcając ręce, wyszarpał mnie tak aż się wyrwałam i wybiegłam z pokoju.

Wpadłam tym samym na jego mamę, która zapytała zszokowana co się dzieje.
- Pochwal się mamie - powiedziałam i w tym momencie po raz pierwszy zaczęły mi lecieć łzy po policzku.

Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego co powiedział.

- Chcesz żebym powiedział? Mamo, ona jest prostytutką. Puszczała się za pieniądze.

Pozwólcie, że zrobię sobie przerwę

28

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Mumlawa, bardzo Ci dziękuję, że opisujesz tu swoje przeżycia.
Wydaje mi się, że rozumiem opisywane przez Ciebie stany odrealnienia, bezsilności wynikające z absurdalnych zarzutów, wbijania w poczucie winy, osaczania i niezrozumienia tego, dlaczego ktoś coś takiego Tobie robi.
Poczekam do końca Twojej historii, żeby może spróbować się do tego jakoś bardziej odnieść.

29

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Czekam na ciąg dalszy...

30

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Też jestem strasznie zainteresowana dalszym ciągiem Twojej historii. Może i jest smutna, kręta i bolesna, ale jednak przede wszystkim dająca promyk nadziei i pomocna w otworzeniu oczy innym osobom. Trzymam za ciebie kciuki!

31

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Autorko rozkrecilas nasza ciekawość i co dalej? Czy Tylko pięknie piszesz romanse?

32

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Mam tylko nadzieję,że ta psychopatyczna bestia , ten ekstremalnie zaburzony emocjonalnie człowiek zostanie na zawsze samotny i nie zdoła zwabić innych ofiar w swoje sidła.. Jeżeli zdołasz dokończ twoją bolesną relację..i zeby inne pamiętały i uświadomiły sobie,że przy pierwszych oznakach patologicznego zachowania trzeba uciekać daleko od takiego individuum..!

33

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Czekam na dalszy ciąg. Historia smutno-przerażająca, ale świetnie piszesz.

34

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Czy ta historia jest na serio czy próbujesz tu swoich sił jako pisarka i sprawdzasz reakcje czytelników? Bo jeśli tak, to muszę pochwalić. Dobry styl, zero błędów, historia wciąga i nie nuży.

35

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

mysle ,że to byl troll
mimo to, fajnie pisałaś. - wciągnęłam się jak w książkę smile

36

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

I se poszła. Tym bardziej sądze że troll.

37

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Może tak, może nie.. Komuś odpisuje się łatwo, słowa same płyną. O sobie już dużo trudniej musi przyjść chęć się w tym grzebać.

38 Ostatnio edytowany przez Mumlawa (2019-09-16 16:21:11)

Odp: Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Właśnie napisałam cały długi post, i mi się skasował. Klapa.

Nie pisałam, bo miałam jakieś załamanie a później było zbyt miło, nie chciałam prowokować następnego.
Muszę z siebie to zrzucić, ale kurczę - jeśli znowu tak się stanie, niestety was zignoruję.

Późniejszym wieczorem spróbuję ponownie, Wrrrrr.

Posty [ 38 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Przestroga, czyli jak dałam się zmanipulować i bić

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024