Akcja dzieje się od piątku do dnia dzisiejszego.
W piątek moja dziewczyna wyszła z kumpelą na miasto, wróciły dość późno, bo około 04.00 napisała mi, że jest w domu. Na drugi dzień planowałem jechać do niej, bo szykowałem niespodziankę i na sobotę i na niedzielę z racji, że pogoda miała być po prostu cudowna. Rozmowa jakoś idzie, nagle ona mi wysyła swoje zdjęcie, gdzie prasuje sukienkę, pisze, że już jest wykąpana i gotowa, a jest dopiero godzina 9.00... czyli dosłownie po 5h snu. Dopytuję się jakie ma plany, a ona, że jedzie do swojej koleżanki. Z tym, że jej koleżanka z relacji na insta jest nad morzem(zwolniła się z pracy i pojechała odreagować), a ona "No tak, jadę do niej, miałam Ci wysłać dopiero zdjęcie jak tam będę". Problem polega na tym, że moja dziewczyna nie ma auta - na moje zapytanie o to odparła, że wzięła auto z wypożyczalni.
Zrobiłem jej jazdę, bo dla mnie to z deka dziecinne zachowanie i zapytałem po co coś takiego robi. Czemu nie powiedziała, że jedzie. Zrobiłą awanturę, że marzyła o czymś takim żeby pojechać, jak będzie po ślubie, będą dzieci, nie będzie miała szansy na coś takiego. Z tym, że na razie się nie zanosi na żadne "śluby" ani "dzieci" nawet w perspektywnie tygodnia, miesiąca czy nawet roku.
Raz - po 5h snu wsiadać za kierownicę w długą trasę nie jest raczej racjonalnym zachowaniem. Decyzja musiała być podjęta zupełnie z dupy w trakcie imprezy, ale sama z siebie nic mi o tym nie napomknęła,
Dwa - mogła mi powiedzieć coś w stylu "Słuchaj, Alicja mnie poprosiła żebym do niej pojechała, bo ma jakiś problem". Nie było nic. Najlepiej tak żebym wql o tym nie wiedział,
Trzy - ewidentnie nie chciała mnie tam, bo nawet nie zaproponowała tego. Mogliśmy przecież jechać moim autem, nie musiałaby płacic horendalnych pieniędzy za durne wypożyczenie auta.
Podobno nie chciała, żeby jej koleżance było przykro, że my sie będziemy obściskiwać, a ona sama
W dniu wyjazdu napotkała swoich rodziców i jeszcze ich oszukała, że jedzie pociągiem, a nie autem.
Co o tym sądzicie?