Rozstanie 99% kobieta nie odejdzie od faceta mając nowe światło wTunel - Netkobiety.pl

Ja rozstałam się nie mając światełka w tunelu.
Po prostu wiedziałam, ze będąc z nim, a już nie kochając, ranie i siebie i jego. Na horyzoncie nie było totalnie nikogo a mimo to rozstałam się.

To tak, jak ja. Nie było "światełek" jeszcze długo, chyba, że te od pociągu ; )

Różnie to bywa. Ale jeśli "potrzebny jest czas", no to z reguły z kimś ogarnia nowy związek.

Trudna jest Twoja sytuacja, bo myślę, że jeśli ktoś jest prawdziwie zaangażowany w relację, to raczej szuka częstego kontaktu i sposobu by być blisko, a nie oddalenia i tak długotrwałego milczenia. No chyba, że są to jakieś ćwiczenia duchowe na Pustyni Atacama, ale o tym byłbyś chyba uprzedzony wcześniej ; - )))

Bez względu na powód tego odseparowania się od Ciebie, zamiast czekać i konać z niepewności stawiając sobie pytania, na które nikt oprócz samej zainteresowanej Ci nie odpowie, proponuję Ci zagrać va banque - poprosić o poważne potraktowanie nadal ważnej dla Ciebie lecz niedomkniętej, z Twojego punktu widzenia, relacji podczas krótkiego spotkania, abyś i Ty mógł w spokoju ducha ją zakończyć i byście mogli po ludzku się rozstać.

Miarkuj Waść i nie pij tyle, gdy odpalasz internety...

To samo, też odeszłam, nie mając "drugiej gałęzi".

"Potrzebuję czasu" może też znaczyć, że ktoś musi się zdystansować, bo widzi, że w związku nie wszystko gra, nie bardzo wiadomo, jak to naprawić, i nie wiadomo, czy jest sens to ciągnąć. Może się okazać, że z tego dystansu rzeczy wyglądać będą inaczej, okaże się, że mimo wszystko jest więcej za niż przeciw, a wady partnera czy trudności w relacji nie tak wielkie.  Wątpliwości nachodzą chyba każdego po jakimś czasie. Problem jak do nich podejdziemy. Niektórzy zaczynają wtedy 'sprawdzać' inne możliwości. Ale można też przemyśleć pewne rzeczy samotnie. I bardziej dotrzeć do własnych uczuć, które mogą być przygniecione czy to przez lęk przed stratą,czy przez te negatywy w związku. Czego ja chcę, co jest dla mnie ważniejsze, czy potrafię zaakceptować sytuację, czy już nie chcę próbować, itp.

Tak, to znaczy, że nie jest się pewnym, czy partner to ta właściwa osoba.
Takie wątpliwości mają prawo się pojawiać i to nie znaczy koniecznie, że obok jest ktoś trzeci.
Ten czas, moim zdaniem, może pomóc zażegnać kryzys przez złapanie dystansu. No, ale nie wtedy, gdy zamiast szukania głębszego kontaktu z sobą i szerszej perspektywy, szuka się innych osób, bo może będą lepsze, a jak nie, to się zostanie z tamtym. To jest początek końca.

Może zależy od wieku? Młode kobiety, takie do 30-tki niekoniecznie muszą mieć drugą gałąź by odejść. Ale potem, szczególnie mężatki, jednak na tyle obawiają się samotności, że raczej nie zdecydują się na odejście dopóki nie maja kogoś na boku.

pytanie jak ty na to zareagowałeś???z usmiechem na ustach czy zacząłeś ja błagać ze łzami w oczach....miej wyje...ne a bedzie ci dane....babka inaczej podejdzie do goscia co ma duzo "opcji" oprocz niej....wygląd zewnetrzny tez gra tu duża rolę.

Kobieta odejdzie, jeśli na pewno wie, że już dłużej nie zniesie tego co jest.
I wcale nie do kogoś innego. Tylko aby poczuć spokój.

Schemat, że "kobieta odchodzi, bo ma innego w zanadrzu", to tylko powielany stereotyp.
Można mieć dość tego aktualnego. I przemożną chęć odpoczynku.
U nas kilkakrotnie już na skraju decyzji o odejściu byliśmy. Z jednej i drugiej strony. Bez "widoków na nowe".
Jakoś się uładziliśmy wówczas, bo razem dopiero możemy być sobą, jak się okazuje.
Z zaletami i wadami, których nie sposób przeliczać na wadze.

Jeśli pozwolisz, Siostrzyczko, to w "naszej" StarrSzefa kafejce odpowiem, bo to jednak dłuższa opowieść będzie.

Autorze, założyłeś drugi temat „Czy któraś z Was mówiąc definitywnie NIE zmieniła zdanie?”. Nie zdążyłem Ci tam odpisać bo temat zgodnie z regulaminem został zamknięty więc odpowiem Ci tutaj.

Odpowiadając na Twoje pytanie odpowiedź brzmi tak - czasami się tak dzieje.
Byłem w długoletnim związku, powrót też przerabialiśmy, właśnie podczas pierwszego rozstania kobieta mówiła że nie chce dalej tego ciągnąć, że nie widzi sensu, bo jestem taki i taki, generalnie jestem zły. Mimo ze ja chciałem spróbować jeszcze raz i to naprawić to nie próbowałem jej przekonać, wręcz zrobiłem na odwrót, przyznałem jej rację a potem nie kontaktowałem się w żaden sposób, żadnych wspominek, nie szukałem kontaktu na siłę.  To był dla niej taki szok, kompletnie się tego nie spodziewała, od innych się dowiedziałem że miała niezły pier*****k w głowie, jak zawsze mi zależało to tutaj tak spokojnie przyznałem jej rację, nie próbowałem niczego tłumaczyć prosić, płakać, żadnych kwiatów, prezentów.

Po jakimś czasie ona zaczęła szukać kontaktu, najpierw tak jak Ty pod jakimś pretekstem, potem coraz bardziej, starała się o mnie, relację. Ja wyciągnąłem wnioski ze swojego zachowania, wcześniejszego związku, zmieniłem się, swój charakter , nabyłem szacunku do samego siebie.

Finalnie wróciliśmy do siebie, po powrocie byliśmy  jeszcze 2 lata, ale moim zdaniem nie było dobrze,  i tym razem zakończyłem to ja.

U Ciebie nie wiem czy da się to zrobić jeszcze z takim efektem, jeśli tak to generalnie uciąć wszelki kontakt. Pytanie tylko co to da, bo narazie wygląda na to że kobieta ma Cie dość - trzeba mieć trochę szacunku do siebie i nie latać za kimś za wszelką cenę. Skup się na sobie i wyciągnij wnioski ze swojego zachowania i wcześniejszego związku, bo nawet jak wrócicie do siebie to nieprzepracowane problemy kiedyś powrócą i będzie kolejne rozstanie.