Słuchajcie. Poznałam faceta. Co prawda znamy się od dłuższego czasu, ale tylko na cześć. Od 3 miesięcy rozmawiamy ze sobą sporadycznie w realu i smsowo. Od miesiąca zaczeliśmy się spotykać. ogólnie facet zachowuje się jak dla mnie dziwnie (żeby nie powiedzieć "cudacznie"), jakies takie chyba podchody czy coś. Wiem, że zawsze był nieśmiały i w sumie trochę mu tego zostalo ale nie na tyle, żeby go blokowało cokolwiek (no chyba, że go maksymalnie onieśmielam....ale w sumie nie robię nic takiego, żeby musiał czuć się mną osaczony). W ostatnim miesiącu spotkaliśmy się 3 razy z czego 2 spotkania (restauracja i spacer) były z jego inicjatywy.
Do czego dążę, ano do tego że chłop rozwala mnie na łopatki swoją nadzwyczajną "niestabilnością". Otóż: raz chce się spotkać (proponuje sam) albo odmawia. Potrafi pisać kilka dni pod rząd w sumie po kilka godzin, po czym przestaje pisać i milknie. Raz rozpoczyna rozmowy sam, widzę że ma chęć, "potrzebę" rozmowy. Innym razem to ja muszę ciągle inicjować rozmowy (po czym zniechęcam się tym ciągłym ciągnięciem gadki i przestaje pisać, milknę). Powiedziałam mu, że nie rozumiem jego zachowania, że właściwie nie wiem czego on chce - co mają oznaczać te jego "wahania nastrojów" (raz jest dla mnie miły by za chwilę być kąśliwy i wredny). On ma 32 lata. Ja 30.
Pewnego razu tak mnie wkurzył, że powiedziałam, że mam dość jego dziwnych faz. Oznajmiłam mu również, że z tego "naszego zapoznawania się to nic nie będzie i lepiej dla niego i dla mnie, gdy o mnie zapomni". Po czym on mówi mi, że "to nie jest tak, że jak chcę to mogę mu nie wierzyć, ale będzie cieżko zapomnieć". Powiedział, ze nie chce kończyć znajomości, ale zachowuje się tak jakby każdego dnia to robił. Każdego dnia jego zachowania prowdzą (jak odpiszepo kilkunastu godzinach to extra, ale nie raz odpiszę i zachowuje się tak jakby robił to z woli łaski) do tego, że mnie zniechęca do siebie.
On wyjeżdża systematycznie za granicę do pracy, także rzadko się widujemy, głównie utrzymujemy kontakt smsowy (nie dzwonimy do siebie..widujemy się tylko wtedy kiedy jest w Polsce). Znajomość rozwija się powoli. Ja ją wyhamowuje, bo był motyw, że po spotkaniu ze znajomymi kiedy to byliśmy pod lekkim wpływem alkoholu on mnie pocalował i tym samym złamał zasady (ja twardo powiedziałam że zostajemy na "stopie koleżeńskiej"). Czasami odnoszę wrażenie jakby bawił się mną, traktował jak zabawkę, do tego przypuszczam że może chodzić mu tylko o to by doprowadzić do seksu... Przez ten rollercoster, który mi on funduje, sama nie wiem co mam myśleć.
Pomóżcie.