Jak w temacie. Jest tu sporo osób bardziej doświadczonych ode mnie, spójrzcie na moj problem i powiedzcie dlaczego tak się dzieje?
Jestem osobą spokojną. Generalnie nie okazuję złości. Z jakichś przyczyn mam na to alergię, nie znoszę tego w otoczeniu ani we własnym zachowaniu. A przecież zdrowiej jest się wykrzyczeć, a pózniej przeprosić jeśli przegiełam, niż udawać ze wszystko jest ok, a w gardle gula. Sto razy juz tak było- ktoś robi mi nieświadomie/śwadomie na złość, nic nie mówię, czasem zdarzy mi się zareagować, ale to jest jakies 10% akuratnej złości jaką odczuwam. Czyli nawet tupnę nogą czy coś warknę, ale wystarczy że ktoś to zauważy, a ja już udaję, ze nie, mało tego w żywe oczy kłamię, ze się nie zdenerwowałam pomimo, ze inni to widzą i komentują.
Pózniej boli mnie żołądek i nie mogę sie uspokoić przez kilka godzin. Kilka razy przełamałam tą "nieśmiałość" w okazywaniu negatywnych emocji i do dzis mam pare mostów spalonych, ale też kilka sytaucji uległo oczyszczeniu i poprawie, nie mogę więc powiedzieć, że okazywanie złości jest jednoznacznie złe czy dobre.
Najbardziej mnie to męczy w sytuacjach kiedy wiem, ze mam rację, bo ktos zalazł mi za skórę kolejny raz w ten sam sposób, ale nawet wtedy nie potrafię tego wyatrykułować, zeby nie brzmiec: "a ty juz 4 raz w tym roku robisz to samo, wtedy i wtedy było tak i tak" - zwyczajnie za długo trwa takie wyliczanie, więc sie nie odzywam, tylko na chwile jakby mnie to paralizuje, przeanalizuję te sytuacje ktore sie powtarzają, mowie sobie: "dobra daj sobie spokoj, bo on/ona i tak nie zrozmumie ani nie pamieta tego co było x czasu temu," itd itd. Trwa ten moj wewnętrzny monolog pare skeund, ten ktoś zauwazy ze cos jest nie tak, a ja juz niby na luzie mowie ze ok, ze wcale sie nie zdenerwowałam, udaję głupa.
Dodatkowo zaaaawsze kiedy okaże złosc dopadają mnie straszne wyrzuty sumienia i potrafię sama sobie udowadniać, ze nie miałam racji albo ze mogłam inaczej sie zachować. To chyba gorsze niż to duszenie w sobie, tzn bardziej mnie męczy taka wewnętrzna analiza sytuacji, łatwiej jest zdusić i zapomnieć niz potem sobie wyrzucać, ze sie kogos opier...
Moze ktos ma pomysł skąd to się bierze i jak z tym sobie radzić?