Witajcie,
Chciałabym na szybko podzielić się moją historią ponieważ potrzebuję pomocy.
Kilka lat temu poznałam idealnego mężczyznę i praktycznie od razu się w sobie mega zakochaliśmy. Cała moja rodzina bardzo go pokochała i od razu wszyscy mówili że do siebie pasujemy. Byliśmy siebie pewni i tego czego chcemy więc szybko zamieszkaliśmy razem i po półtorej roku od poznania wzięliśmy ślub. Chłopak ideał normalnie, pomagał mi we wszystkim, mojej rodzinie tak samo, bardzo się starał i bardzo dużo się kochaliśmy. Jedyna wadą była taka że robił mi często sceny zazdrości o nic praktycznie ale udało się to przepracować. Kilka dni przed ślubem przypadkiem zobaczyłam jak na FB pisał do jednej z moich znajomych jak pięknie wygląda i jakie ma kuszące usta.. wściekłam się wtedy tak jak nigdy w życiu. Myślałam że umrę albo dostanę zawału tak się cała trzęsłam. Nie spodziewałabym się nigdy po nim czegoś takiego. Chciałam odwołać ślub, ale oczywiście już było na to za późno. Więc jakoś to przeszło. Bardzo żałował i obiecywał że nigdy więcej. Długi czas było prawie okej, oprócz tego że nasze sypianie ze sobą zauważalnie ustało. Od tego wydarzenia nie mogłam mu już zaufać i od czasu do czasu zerkałam w jego telefon. Rzadko bo sama się z tym źle czułam, ale okazało się że za każdym razem znajdowałam jakieś konwersacje z dziewczynami różnymi. Czy to z pracy czy z kursu. Nic tam niby takiego nie było ale zawsze. Tym bardziej że była tam mowa o spotkaniach czy nawet ostatnio wysyłał jakiejś swoje zdjęcia.
Udaję cały czas że przesadzam i że może sobie pisać z innymi przecież, chociaż gdybym ja tak robiła to by mu się to nie podobało. Dodatkowo cała jego rodzina o byle głupotę się na niego śmiertelnie obraziła (długa historia) i w ogóle nie ma z nimi kontaktu. Dlatego za każdym razem jak jedziemy do mnie to się wścieka. Kiedyś chciał przyjeżdżać i kochał wszystkich jak swoich a teraz uważa że każdy go traktuje jak głupka (nie jest to prawda) i już nie chce pomagać a nawet wścieka się że mu się cokolwiek każe (a właściwie prosi) żeby zrobił.
Dodatkowo nie sypiamy ze sobą prawie wcale (zdarza się nawet dwa razy w miesiącu) a niby mieliśmy starać się o dziecko. Chcę tego i proszę już od samego początku małżeństwa on też mówi że chce ale mimo to jest jak jest.
Wydaje mi się że chyba nie ma co ratować.. brak dziecka, brak zaufania, brak szacunku dla mojej rodziny, brak wsparcia od jego... Nigdy bym nie pomyślała ale chyba musimy się rozstać, tym bardziej że mnie nie szanuje, nie odzywa się do mnie jak mąż do żony. I przesadza z alkoholem..
Powinnam to zakończyć ale boję się że zostanę sama.. nie jestem osobą która łatwo kogoś poznaje. Ciężko mi przychodzi nawiązywanie znajomości bo jestem nieśmiała i nie potrafię tego przełamać. Nie lubię się ludziom na siłę przypodobywać, ani udawać kogoś kim nie jestem. Przez to małżeństwo rozleciały się praktycznie wszystkie moje znajomości wcześniejsze prawdopodobnie przez te sceny zazdrości czy brak czasu i możliwości wychodzenia na imprezy.
Nie wiem co teraz zrobię, nie będę miała do kogo się odezwać, pogadać, spotkać.
Chciałabym poznać przyjaciółkę taką z którą można o wszystkim pogadać i zawsze można liczyć, która nie tylko na imprezy chce chodzić ale czasami też lubi wyjść z którą można spotkać się i na herbatę i na piwo, po prostu taką normalną. Myślę też czasami że fajnie by było gdyby udało mi się jeszcze poznać dobrego faceta. Takiego który będzie mnie szanować jak matkę, pragnąc jak kochankę i takiego za którego bym mogła rękę oddać bo mogłabym mu tak zaufać.
Pomóżcie ☹️