Wzl napisał/a:niepodobna napisał/a:Twoi znajomi są mądrymi ludźmi, którzy mają dobrze ustawione priorytety i zewnętrzne atrybuty "życiowego ogarnięcia" nie są dla nich na pierwszym planie. Radzą sobie i potrafią budować związki w takich warunkach, jakie mają,.
Bardzo ciekawe wnioski wyciągasz.
Po którym fragmencie oceniłaś, że są mądrzy? Nie mówię, że nie są tylko z przedstawionego fragmentu nie da się tego stwierdzić.
Które to priorytety mają dobrze ustawione? Te, że jeden facet 30+ mieszka z mamą czy, że inny wynajmuje pokój z dziewczyną? Może autor, który uważa, że ceny mieszkań zaczynają się od 400tys więc nie da się kupić a samochody to tylko Mercedesy?
To był skrót, możliwe, że niezrozumiały. Pisząc, że są mądrzy, miałam na myśli podejście do konkretnego tematu, a nie inteligencję czy mądrość w ogóle, bo o tym nic nie wiem. Te dobrze ustawione priorytety to to, że bardziej skupiają się na tym, co jest ważniejsze, a istotniejszy jest dobry związek, niż dobra sytuacja mieszkaniowa czy finansowa, o ile ma się z czego żyć. Mogliby czekać z szukaniem partnera, aż się życiowo poustawiają, a to nie ma sensu, bo zawsze jest coś do zmiany, jak bardzo trafnie zauważył Samu3l , a czas płynie i wcale nie ma gwarancji, że kiedy już będą ustawieni, to jeszcze spotkają kogoś, z kim można budować życie. Podobnie partnerki i partnerzy tych znajomych mogliby się kierować w ich ocenie stanem posiadania, ale nie robią tego, bo też wiedzą, co jest ważniejsze. I jeżeli ktoś skreśla człowieka tylko za to, że nie osiągnął tego, co w danym wieku "należy" już osiągnąć, to znaczy, że myśli dość płytko.
Można się zakredytować 'po korek' mając niskie zarobki, ale nie każdy chce być niewolnikiem banku i ledwo mieć środki na życie. A nawet klitkę za 120 tysięcy niewiele osób jest w stanie kupić za gotówkę. Nie chodzi mi o to, że dobrze jest pogodzić się z losem i nie starać się niczego zmienić, ale wszystko z głową i nie za wszelką cenę. I przecież ten facet, który dotąd mieszka z mamą, może wspólnie z partnerką coś wynająć, albo kiedy związek będzie już stabilny, to kupią sobie razem mieszkanie. Źle jest wtedy, kiedy komuś w ogóle nie chce się zmieniać swojego życia, i fakt, niewiele kobiet zdecydowałoby się na stałe mieszkać z matką partnera, ale przecież tak nie trzeba robić.
Każdy ma wybór, ja się nie wiążę z mieszkaniem i samochodem, tylko z człowiekiem, a dalej jakoś się powalczy razem. Byłam już w wielu nieciekawych sytuacjach i uważam, że prawie z każdej jest jakieś wyjście. Razem tego wyjścia szuka się łatwiej (choć akurat ja w krytycznych momentach byłam sama i ogarnęłam, bo musiałam)
Wzl napisał/a:Osoby niezaradne życiowo zawsze będą miały trudniej znaleźć partnerkę. Nie chodzi tylko o to co fizycznie ma ale jak podchodzi do życia. Jeżeli ktoś ma postawę "nie da się" to zbiór potencjalnych partnerek mocno się zawęża.
Przypomnę, że nie mówimy o nastolatku czy studencie.
Pewnie się zawęża, bo zawsze jakiś procent ogółu będzie się bardziej kierował otoczką, niż tym, kim ta osoba jest.
Powiem szczerze, że wolałabym faceta, który mieszka z mamą albo w wynajętej dziupli, ale mentalnie mi odpowiada i akceptuje swoje życie (a dopiero dalej można je kształtować, by było lepsze niż jest - nie, to nie paradoks, punktem wyjścia musi być zgoda), niż dobrze ustawionego i zaradnego, który żyje tym, co musi jeszcze zdobyć, jakie gadżety kupić, skąd zdjęcia przywieźć, żeby było co pokazać, nieustannie walczy o pozycję i "szuka wyzwań", bo to własnie jest dla mnie nudne i męczące. Zaś z własnym życiem jakoś sobie radzę sama i nie szukam opiekuna.
Wzl napisał/a:Tak samo jeżeli chodzi o ciekawe hobby. Oczywiście, że da się bez tego żyć. Tylko, że ktoś bez zainteresowań jest nudny i jest duża szansa, że za kilka lat okaże się typowym kanapowcem z pilotem w ręce.
Pytanie, co nazwiemy zainteresowaniem. Można się interesować różnymi rzeczami, mieć wiedzę, spostrzeżenie i przemyślenia, ale nie ma to statusu - aż pasji czy fascynacji, którą się żyje czy w której się zatraca. Czy taki ktoś jest nudny? Niekoniecznie. Człowiek, który posiada jakąś wiedzę o świecie, jest dobrym obserwatorem, analizuje, ale i czuje i umie o tym mówić, nie będzie nudny, bo zawsze może się czymś podzielić. A pasja jako czynnik łączący ludzi ma znaczenie też wtedy, kiedy się ją dzieli, czyli musi być taka sama. Nie wydaje mi się, żeby to się zdarzało często.
Wzl napisał/a:Podsumowując: da się znaleźć partnerkę gdy w wieku 30 lat mieszkamy dalej z mamą, bo mieszkania za drogue, da się znaleźć gdy nasze życie to praca-dom, bo nie mamy żadnych zainteresowań, można nawet znaleźć gdy nie mamy pracy i żyjemy z zasiłków.
Tylko jest to dużo trudniejsze niż gdybyśmy byli zaradni życiowo i potrafili w życiu odnaleźć coś co nas fascynuje.
Pewnie jest trudniejsze. Ale autor wątku specjalnie się nie żali, że mu trudno, tylko zastanawia się, jak i gdzie może kogoś spotkać, bo zwyczajnie brakuje ku temu okazji i podejmuje jakieś działania, tymczasem rady, jakie może tutaj przeczytać, dotyczą głównie otoczki, mieszkanie, lepsza praca, kasa, hobby, bez których rzekomo nie ma szans znaleźć partnerki.
Słusznie się zastanawia, czy to jest najważniejsze. Widzi na przykładzie swoich znajomych, że niekoniecznie. Moim zdaniem to dobry trop. Tym bardziej, że gdyby tym się kierował, to może nigdy nie być właściwych warunków, żeby kogoś szukać, bo na razie "nie ma z czym", a kiedy już wszystko będzie miał, to może być za późno.
Moja rada, to nosić głowę wysoko - nie dać się wpędzić w kompleksy, i owszem, pracować, ale szukać już teraz i uważać na osoby, dla których czynnik materialny jest najistotniejszy, bo z tego i tak nic sensownego nie będzie.