Od miesiąca spotykam się z chłopakiem, poznaliśmy się przez internet. Najpierw było pisanie, na kazdy temat. Juz wtedy był miły i nigdy nie napisał co by mnie nawet w 1% obraziło. Potem sie spotkalismy, spacer, lody i było tak miło - a, że jesteśmy dorośli - skończyło się seksem. i potem standardowo pisanie - az w koncu naszło mnie myslenie, ze moze to było takie przygodne (tak jest jak sie za duzo myśli). Po rozmowie (pisanej) on rozwiał moje watpliwości, ze nie o to mu chodziło i ze dalej chce to kontynuować. I tu sie pojawia problem (moim zdaniem) kwestia kolejnego spotkania - bo ja cos napomknęłam kilka razy, ze warto by było - on też - a spotaknia ani widu ani słychu. Jak każdy człowiek zaczęłam sobie to usprawiedliwiać - ze praca, ze kazdy zabiegany - ale hola hola. Minał tydzień i chyba stwierdziłam, ze na czekanie aż ktoś "łaskawie znajdzie na mnie czas" to nie dla mnie. i podziękowałam mu - napisałam, ze chyba sie rozmijamy w temacie i lepiej zakończyć tą znajomość.
On pytał dlaczego, prosił, zeby nie. Ale ja juz postanowiłam, ze to nie moja bajka. Prosił dwa dni (ale zero konkretów - nic o spotykaniu sie na zywo).
Po 3 dniach ciszy - napisał czy juz w ogole nie chce go widzieć - i pękłąm i napisałam, ze chce. On, ze sie cieszy i ze mnie lubi.
Spotkaliśmy sie, było miło, prawie nie rozmawialiśmy, bo przyjechał zmęczony po pracy. Został na noc i rano zjedlismy sniadanie i musiał jechać - bo cos komus obiecał pomoc.
i znowu piszemy.
Kurde mam jakies wrazenie, ze ta znajomosc bedzie tak wygladała, spotkania dopiero po "akcjach". A ja chce spedzania czasu jak na zwyklych ludzi przystało - filmy, spacery, obiady.
Kazda porada w cenie - uwagi - tez chcetnie przygarnę od was