Nasus napisał/a:Treść odnosi się do każdej religii. Ale skupiam się na chrześcijaństwie, bo żyjemy w Europie.
Według mnie robimy krzywdę narzucając z góry ludziom, jakąś religię, dlatego, ze odbieramy im możliwość tego, żeby w naturalny sposób samemu zacząć szukać Boga, albo sie nad tym zastanawiać. Być może w fazie rozwoju człowieka, powiedzmy w wieku nie wiem 20 -25 może później samoczynnie włączyło by sie pragnienie poszukiwania stwórcy tego świata. Być może przez to, ze od górnie narzucamy religie , zabijamy w młodym czwłoieku prawdziwą chęć poszukiwania Boga. Jeśli wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, to znaczy, ze w każdym z nas drzemie możliwość nawiazania kontaktu z Bogiem, nie tylko z księdzem. Nie rozumiem dlaczego ksiądz miałby mieć większe prawo do kontaktu z Bogiem niż przeciętny człwoiek.
Wydaje mi się , że kontakt z czymś wyższym prowadzi przez głębię nas samych, więc jeśli takowy jest możliwy rozwinąłby się naturalnie w każdym człowieku. A tak to zamiast prawdziwie połączyć się z Bogiem wierzymy w dogmaty kościoła. Teraz nawet jak przezyjemy doświadczenie mistyczne nie wiemy czy było to złudzenie spowodowane wiarą przez lata w chrześcijaństwo, czy rzeczywisty kontakt z czymś wyższym.
Moim zdaniem jednak największym minusem tego, ze istnieje chrześcijaństwo jest to, że rodzimy się w świecie w którym grupa ludzi, mówi każdemu z nas że coś z nami nie tak i potrzebujemy zbawienia. Tak jakby zakładali, ze człowiek jest zły i samemu zbłądzi. wydją się nie wierzyć we wrodzoną dobroć istoty ludzkiej, nie wierzą w to, ze sami będziemy dobrymi ludźmi, tylko potępiają nas (grzech pierworodny) i potem każą chodzić całe życie do kościoła i modlić się o zbawienie. To jest bez sensu. Jeśli Bóg istnieje, otacza nas wszędzie i nie trzeba nigdzie chodzić ani mieć żadnych pośredników do kontaktu z nim
Raczej nie rozumiesz istoty chrześcijaństwa opartego na miłości do drugiej osoby i miłości do Boga. W samej nauce masz jak byk podane, że Bóg oczekuje czcicieli w duchu i w prawdzie, powiedział to sam Jezus. Co do chodzenia do Kościoła to są tego dwa ważne aspekty. Wspólna modlitwa oraz sakramenty. I tu powinieneś poszukać odpowiedzi, wśród ludzi, którzy doświadczyli co z tego wynika, a nie wśród tych co niedoświadczyli. Nie pytasz się przecież kogoś kto nie ma prawa jazdy o technikę jazdy samochodem (tak na marginesie ten właśnie będzie miał wiele do powiedzenia "na temat").
W PŚ masz czasy misji Jezusa, kiedy On sam nazywa postępowanie hierarchii duchowej jako groby pobielane. Ale jednocześnie nie mowi o odrzuceniu chodzenia do synagog (wtedy) czy Boga ale o oczyszczeniu (wyrzuca handlarzy ze swiątyni) przede wszystkim siebie samego.
Europa nie jest już chrześcijańska ale neoliberalna. Neoliberalizm to ideologia wroga chrześcijaństwu i walcząca z chrześcijaństwem. Jakoś trudno tego nie zauważyć. A co do samodzielnego poszukiwania. W chrześcijaństwie wszystko masz niejako podane na tacy, chodzi o zasady, bo ty sam wybierasz sposób postępowania, a zasady są trudne. Wyzbycie się egoizmu i miłość do bliźniego są trudniejsze niż przebiegnięcie 40 km dla osoby nieprzygotowanej.
Co do kwestii instytucjonalności Kościoła. Jest wiele objawień (to z Fatimy jest najbardziej znane) o tym, że dziś Kościół jest niszczony od zewnątrz i od środka. Już teraz wg. mnie dochodzi do negacji nauki o grzechu i zaprzeczenia faktowi konieczności poprawy i całkowitego odrzucenia grzechu. Podobno 3/4 Kościoła będzie zniszczone. To jest przewidziane ze względu na siły, które nas otaczają i naturę człowieka. Chrześcijan ostanie niewielu. Będą się jednak wyróżniać swoją postawą, brakiem akceptacji dla antyhumanizmu i praw niszczenia człowieka (dziś to aborcja, eutanazja, wszechobecne egoizm, oszustwo i kłamstwo), niszczenia moralnego (patrz wytyczne WHO ws. tzw. pseudoedukacji seksualnej małych dzieci).
Co do wiary to założenie że Bóg jest, jest tylko jakby tylko wstępem do życia, tak samo jak pierwsze kroki małego dziecka. Wiara to pewność i rzeczywiście dostrzegalny kontakt Z Ojcem. Zaufanie i nadzieja. Przede wszystkim serce a rozum tylko dla tych najbardziej świadomych, w tym sensie, że np. jak pytasz o naturę tzw. grzechu pierworodnego. Z sercem możesz przyjąć to w pokorze, że jesteś po prostu slaby i na tym dyskusja i wątpliwości się kończą. Dyskutując umysłem możesz to robić godzinami, podać kilka prawdopodobnych powodów z przemyśleń albo nawet konkretny wynikający z czego się to pojęcie wzięło czyli pism starożytnych kultur, dawniejszych historii.