Witajcie Kobietki. Boje się panicznie... angażuje się i boje się jeszcze bardziej.
Jestem Mamą trzyletniej Antosi, wynajmuje mieszkanie, pracuje na pół etatu, korzystam z pomocy - z dodatku mieszkaniowego, bez niego nie poradziłabym sobie.
Ostatnio w mojej głowie pojawiają się coraz to nowe problemy, mam wrażenie, że coś we mnie broni się przez poważnym związkiem, przed wszystkim co z nim związkiem.
On ma świetną pracę, mieszkanie na kredyt, które już spłaca 10 lat, piękną pasje i ciągłe wyjazdy integracyjne z roboty. Bawi się dobrze jednym słowem... i pomimo tego, że mówi, że jestem wszystkim tym czego mi brakowała to ja nie mogę powiedzieć tego samego.
On nigdy nie ściągnie ze mnie odpowiedzialności za dziecko, a ja czuje, że Ona mnie nieraz przygniata ze zdwojoną siłą, czasami nie mam już siły by wstać...
On nie wie, że moja praca i to, że córka jest tylko na 5 godzin w przedszkolu uniemożliwia mi normalne funkcjonowanie, wiąże koniec z końcem...
On wymyśla wyjazdy... to tu to tam... planuje podróże, a ja odmawiam...
Praktycznie mieszka u mnie, tamto mieszkanie stoi już od pół roku puste.
Pytam się go co dalej. On mówi, że dobrze jest jak jest...
Czasem naprawdę nie wiem co mówić, mnie nie stać na jego życie, a brać za darmo nie potrafię.
Coraz częściej myślę, że nasze życia do siebie nie pasują.
Czekam na jakiś krok z jego strony....
On nigdy nie pyta... czeka aż ja się przed nim będę otwierać, ale to chyba nie nastąpi...