Sprawa wygląda tak: ja jestem dziewczyną z miasta, on ze wsi. Oboje jesteśmy dosyć wykształceni. Jeden z problemów (dla nas) - on jest starszy 5 lat i wybiła mu 30-stka. Chciałby się ustatkować i myśli, że ja to ta jedyna. Ja natomiast mam trochę inne wartości i mimo, że nie wykluczam tego, że spędzimy razem całe życie (mhm, wiemy jak to obecnie wygląda), nie śpieszy mi się do ślubu i dzieci. Postanowiłam, że takie rzeczy dopiero około 30. Widzicie - ja nie mam serca go blokować. Powinien znaleźć dziewczynę, która będzie miała takie same priorytety jak on. Ale problem kolejny - to mój drugi chłopak, w którym po raz pierwszy się szaleńczo zakochałam. Nawet pisząc to teraz napływają mi łzy do oczu, bo czuję do niego coś, co jest tak abstrakcyjne i chyba nazywa się miłością. Bardzo lubię spędzać z nim czas, choć myślałam, że to będzie wyglądać nieco inaczej. On już jest bardziej doświadczony. Już trochę bardziej spokojny, ale oczywiście to zależy od człowieka. Mnie rwie, żebyśmy wychodzili gdzieś połazić tylko we dwójkę. On, podobnie jak ja, ma małe grono znajomych i dlatego pielęgnuje więzi rodzinne. Moja rodzina natomiast ogranicza się do rodziców i brata, z którymi nie do końca mam dobry kontakt i tak naprawdę nie jestem nauczona "rodzinności". Mój chłopak nie zna jeszcze moich rodziców, ponieważ nie chcę by ich poznał. I nie myślcie, że jestem z jakiejś społecznej patologii. Ja po prostu nie chce w to angażować rodziców na tym poziomie. On z kolei zaprasza mnie do siebie i chce, bym spędzała czas z jego rodzicami, siostrą, dzieckiem siostry i babcią. Mnie to krępuje. Chce poznać najpierw jego, co jest nieco utrudnione, ponieważ wyjeżdża do pracy za granicę na pewien czas, po czym wraca. Ja nawet nie mam o czym z jego rodziną rozmawiać... Są bardzo mil. Ale np. wczoraj złapałam jego ojca na tym, że nie wie, jak mam na imię. Do siostry chłopaka dzwonił mąż, ale była zajęta rozmową ze mną. Więc ojciec powiedział, że rozmawia z... i tu zonk. Rozmawia z DZIEWCZYNĄ. Potem dodał przymiotnik pochodzący od imienia mojego chłopaka. Złapało mnie zażenowanie.
Do tego jeszcze - ja zarabiam dużo. Miałam farta. On chcąc rozkręcić własny biznes odkłada grosz do grosza. Kibicuję mu. Ale nie mogę też pozwolić na to, żeby wykorzystywał moją lepszą sytuację finansową i bym to ciągle ja wydawała na paliwo. On mieszka nadal z rodzicami. Ja też. Kolejna krępująca sprawa. Przez moją skomplikowaną sytuację rodzinną, spotykamy się tylko u niego. Ja jestem na etapie poszukiwania mieszkania do wynajęcia, bo zdaję sobie sprawę, że nie mogę pozwolić na to, by nasz związek się rozwijał pod okiem jego rodziców. I tu kolejna przykra sprawa - nie wiem czy to kwestia znudzenia przez duże doświadczenie, czy znudzenie mną, czy, jak on się upiera, zmęczenie - nasze życie seksualnie prawie nie istnieje. Ja mam swoje potrzeby, jestem młoda i, jakkolwiek źle to nie zabrzmi, trochę niewyżyta. On mnie strasznie pociąga. Pare razy proponowałam wyjazd gdzieś, ale przez to, że oszczędza, nigdzie nie wyjeżdżaliśmy. Do tego jego nie ma, bo jak wspomniałam, pracuje za granicą. Na szczęście - za niedługo wraca. Nasz seks jest szybki, krótki i cichy, bo wiadomo - rodzina dookoła. Stąd między innymi decyzja o moim mieszkaniu.