Cześć.
Czy ktoś z Was był kiedykolwiek zostawiony po wieloletnim związku (7 lat wzwyż) przez partnera/partnerkę, bo przestałaś/eś się mu podobać (np. przez spory wzrost wagi), mimo, że inne sfery związku były w porządku (poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, uczciwość, spójny światopogląd, wspólne plany, przyjaciele, wspólne mieszkanie)?
Lub ktoś z Was miał kryzys w związku z takiego powodu?
Jak sobie poradziliście w tej sytuacji? Jak się to zakończyło? Czy coś się zmieniło po rozstaniu/po kryzysie w Was?
Pozdrawiam
7 lat wzwyż to przechodzony związek. Tu każda wymówka jest dobra. A prawda jest taka, że przy braku rozwoju związku w końcu i tak się sypnie.
Spotkało to moją dobrą znajomą. Nikt by nie pomyślał, że ich to dotknie, małżeństwo z zewnątrz wydawało się idealne.
Ona bardzo przytyła, miała problemy hormonalne, ale też złe nawyki żywieniowe wyniesione z domu (tam wszyscy otyli). On mega przystojny, po awf, wysportowany, znalazł sobie kogoś innego, skończyło się rozwodem
też wydaje mi się, że jest to pretekst, nawet super szczupła i zadbana dziewczyna po 7 latach może się znudzić, bardziej zastanowiłabym się
inne sfery związku były w porządku (poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, uczciwość, spójny światopogląd, wspólne plany, przyjaciele, wspólne mieszkanie)?
czy na pewno były w porządku, może to tylko przyzwyczajenie, wygodnictwo, bo gdyby tak było, to oboje nauczyli się siebie, tego że się zmieniają, że związek ewoluuje, że inne ma się plany, światopogląd gdy ma się ~20 lat, a in. gdy ma się ~30 lat (rzadko się zdarza, że te zmiany są takie same u obojga).
Ja w trakcie mojego poprzedniego związku dużo przytylam i partner jasno dawał mi do zrozumienia, że mu się to nie podoba. Oczywiście rozumiałam co, bo sama sobie się nie podobałam.
Obecnie nie jesteśmy razem (powód rozstania był zupełnie inny), a ja wróciłam do wagi sprzed tamtego związku.
Gdyby mój partner przestał o siebie dbać i się roztył, na pewno by mi to przeszkadzało.
Ludzie się rozstają nawet bez powodu w postaci zmian w wyglądzie.
Mnóstwo par rozchodzi się wyglądając oboje atrakcyjnie, mając wspólne mieszkania, dzieci, zainteresowania itd
Coś się wypala po prostu. Czasem dlatego, że pojawia się ktoś nowy na horyzoncie.
Jak dla mnie to bardzo powierzchowny powód, chyba bardziej wymówka. Różne mamy etapy w życiu, chudniemy , tyjemy. Jeśli się naprawdę kogoś kocha i sie z nim przyjaźni to pomaga się tej osobie np. wspólnym sportem , spacerami, a nie dowala leżącego. Dla mnie taki facet/ dziewczyna to żaden partner, niech idzie w siną dal.
Jak dla mnie to bardzo powierzchowny powód, chyba bardziej wymówka. Różne mamy etapy w życiu, chudniemy , tyjemy. Jeśli się naprawdę kogoś kocha i sie z nim przyjaźni to pomaga się tej osobie np. wspólnym sportem , spacerami, a nie dowala leżącego. Dla mnie taki facet/ dziewczyna to żaden partner, niech idzie w siną dal.
Ludzie nie tyją z powietrza, ani z dnia na dzień. To wynik zaniedbania na przestrzeni miesięcy i lat. To nie jest tylko wygląd, to styl życia, osobowość, charakter. Jeśli ktoś z osoby o zdrowym stylu życia (odpowiednią dieta, sport, dodatkowa aktywność fizyczna) zamienia się w ciągu kilku miesięcy w kanapowca, je niezdrowo, przestaje o siebie dbać, to to jest juz zupełnie inny partner...jasne warto zawalczyć, motywować, proponować wspólną aktywność fizyczna, zdrowa dieta, ale jeśli to nic nie daje?
Ślimaczyca oczywiście jeśli rozjeżdżają się tak naprawdę zainteresowania, styl życia, sposób spędzania wolnego czasu a co za tym idzie życie obok siebie no to związek nie przetrwa, ktoś ucieknie. Ale tu Autorka mówi, że w ich więzi i czasie nic się nie zmieniło.
Ślimaczyca oczywiście jeśli rozjeżdżają się tak naprawdę zainteresowania, styl życia, sposób spędzania wolnego czasu a co za tym idzie życie obok siebie no to związek nie przetrwa, ktoś ucieknie. Ale tu Autorka mówi, że w ich więzi i czasie nic się nie zmieniło.
no chyba jednak trochę się rozmijali, ona spędzała czas w kuchni a on gdzie indziej
Gdzieś kiedyś trafiłam na gorzkie żale w internetach - dziewczyna żaliła się że chłopak pokazał jej palcem na uda i na brzuch i powiedział że tu i tu przytyłaś. Dziewczyny komentujące się tak rozjechały o tym jakim to on nie jest burakiem i jak on mógł tak powiedzieć. Jeżeli ten chłop też to czytał to się nie dziwię że się zawinął od razu
Nie wiem jak dla innych ale dla mnie wygląd jest ważny i mój i partnera, nie musi mieszkać na siłowni oraz jeść ryżu z warzywami. Prowadząc normalny tryb życia da się wyglądać przyzwoicie. Większość z nas nie potrzebuje u boku top model ale myślę że każdy ma jakieś granice po przekroczeniu których drugi człowiek staje się nieatrakcyjny.
Ja w trakcie mojego poprzedniego związku dużo przytylam i partner jasno dawał mi do zrozumienia, że mu się to nie podoba. Oczywiście rozumiałam co, bo sama sobie się nie podobałam.
Obecnie nie jesteśmy razem (powód rozstania był zupełnie inny), a ja wróciłam do wagi sprzed tamtego związku.Gdyby mój partner przestał o siebie dbać i się roztył, na pewno by mi to przeszkadzało.
Dobrze, że czułaś własną motywację, że sama źle się czułaś z ekstra kg i to była twoja decyzja o zrzuceniu wagi.
Nie wiem, co było powodem twojego przytycia, ale umiem sobie wyobrazić sytuację, w której masz poważne problemy (np. choroba osoby bliskiej) i z jednej strony nie masz czasu myśleć o gotowaniu, o dobrej diecie, sporcie, a z drugiej strony zajadasz stresy.
W dobrym związku fajnie jest jak partnerzy mają wyrozumiałość dla różnych sytuacji życiowych.
Cześć.
Czy ktoś z Was był kiedykolwiek zostawiony po wieloletnim związku (7 lat wzwyż) przez partnera/partnerkę, bo przestałaś/eś się mu podobać (np. przez spory wzrost wagi), mimo, że inne sfery związku były w porządku (poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, uczciwość, spójny światopogląd, wspólne plany, przyjaciele, wspólne mieszkanie)?
Lub ktoś z Was miał kryzys w związku z takiego powodu?
Jak sobie poradziliście w tej sytuacji? Jak się to zakończyło? Czy coś się zmieniło po rozstaniu/po kryzysie w Was?
Pozdrawiam
Nic nie napisałaś na przestrzeni jakiego czasu nastąpił tak wyraźny przyrostu wagi ani o jego przyczynach. Rozumiem, że było to zwykłe zaniedbanie? Wcześniej pojawiały się jakieś sygnały, że zmieniające się ciało zaczyna mu przeszkadzać?
Nie byłam w takiej sytuacji, ale moje obserwacje pokazują, że jeśli ludzie naprawdę się kochają, to zmiana w wyglądzie nie stanowi przyczyny rozstania, może być jednak pretekstem, kiedy pojawiają się inne problemy, o których trudniej mówić lub do których z jakiegoś powodu druga strona nie chce się przyznać.
chomik9911 napisał/a:Jak dla mnie to bardzo powierzchowny powód, chyba bardziej wymówka. Różne mamy etapy w życiu, chudniemy , tyjemy. Jeśli się naprawdę kogoś kocha i sie z nim przyjaźni to pomaga się tej osobie np. wspólnym sportem , spacerami, a nie dowala leżącego. Dla mnie taki facet/ dziewczyna to żaden partner, niech idzie w siną dal.
Ludzie nie tyją z powietrza, ani z dnia na dzień. To wynik zaniedbania na przestrzeni miesięcy i lat. To nie jest tylko wygląd, to styl życia, osobowość, charakter. Jeśli ktoś z osoby o zdrowym stylu życia (odpowiednią dieta, sport, dodatkowa aktywność fizyczna) zamienia się w ciągu kilku miesięcy w kanapowca, je niezdrowo, przestaje o siebie dbać, to to jest juz zupełnie inny partner...jasne warto zawalczyć, motywować, proponować wspólną aktywność fizyczna, zdrowa dieta, ale jeśli to nic nie daje?
Zgadzam się w całej rozciągłości. Przede wszystkim nie o samą wagę chodzi, a o to, co do niej doprowadziło. Chorobą można wytłumaczyć tylko (podejrzewam - niewielką) część przypadków. Większość to lenistwo i zwykłe zaniedbanie. Nie przeszkadzałaby mi niewielka nadwaga, trochę większa niż niewielka może też nie, ale - jak napisała krolowachlodu87 - każdy ma jakieś granice, po przekroczeniu których drugi człowiek staje się nieatrakcyjny. U mnie, myślę, miłość dość mocno by te granice naciągnęła, nie wiem, czy osiągnęłabym etap, w którym mój partner zacząłby mnie odrzucać, ale na pewno gdzieś leżą te, przy których trudno byłoby mi go nazwać pociągającym (mimo że w przypadku innych mężczyzn to już byłaby to kategoria "odpychający").
Swoją drogą, śmieszy mnie trochę takie oburzanie się, że jak tak można, bo przecież prawdziwa miłość... to coś tam coś tam. Na początku wszyscy się starają pokazać od jak najlepszej strony, żeby zdobyć tę wymarzoną osobę. A później bywa różnie... I jak często się słyszy, że "on już się nie stara, nigdzie nie zabiera, nie dba, ma w nosie, bo zdobył i jego, więc ma z głowy"? I to się wydaje normalne, że przecież dalej powinno się dbać o związek, o kobietę (i mężczyznę też, oczywiście, ale tak mi się akurat częściej obijało o uszy w takiej wersji). A czym to się różni od dbania o wygląd? Przecież na początku też przed randkami obie strony starają się wyglądać dobrze. Każdy będzie rozumiał pod tym coś innego (jedna fryzjera, pełny makijaż i kieckę, inna/inny się zadowoli skarpetkami do pary), ale cel jest ten sam - podobać się/nie odrzucać wyglądem. Ale jak ktoś zacznie mieć to w nosie po jakimś czasie trwania związku i stanie się szerszy niż wyższy, to jeśli druga połówka będzie ze stanu rzeczy wybitnie niezadowolona - łolaboga, na pewno nie kocha. A że zakochała się w normalnie wyglądającej osobie, która nie jadła tyle, co pułk wojska, nie spędzała wolnego czasu wyłącznie siedząc lub leżąc... Co za różnica.
Albo inaczej - brak higieny to takie samo niedbanie o siebie jak doprowadzenie się do wysokiej nadwagi. A przecież jak się skarbuniek myć przestanie, czego konsekwencją będzie wokół skarbuńka przykry zapach, to nikogo rozmaite reakcje drugich połówek nie zdziwią. Nie wiem, ale mam wrażenie, że trochę hiperpoprawność polityczna objęła nadwagę - nie może się nie podobać i koniec.
Zgadzam się z Sarą i Ślimaczycą.
U mnie największy problem byłby ze stylem życia, który doprowadza do znacznej otyłości. Gdyby mój partner wpadł w taki kanapowo - chipsowy trend, to byśmy się totalnie rozmijali. Np. wakacje - ja idę popływać i ponurkować, a on przekłada karkówkę na grillu. Ja jadę rowerem 40 km pozwiedzać miasteczko, a on w tym czasie leży na hamaku z piwkiem. Bylibyśmy wciąż osobno
Inna sprawa to choroby. Kontuzje, które potrafią na długo uziemić, leki wpływające na metabolizm itp. To jednak mały%