Zmiana życia - jak? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Zmiana życia - jak?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 19 ]

1

Temat: Zmiana życia - jak?

Cześć, mam nadzieję, że ktoś w 2019 roku w ogóle jeszcze zagląda na tego typu fora :-) Piszę, aby się wyżalić, trochę poradzić - tonący brzytwy się chwyta.
Zacznę od tego, że mam 21 lat i kończę studia licencjackie. Mieszkam w Warszawie, a pochodzę z małego miasta. Gdy miałam naście lat marzyłam o wyprowadzce gdzieś daleko, do dużego miasta - padło na Warszawę. Okres fascynacji szybko minął, głównie dlatego, że pomimo, iż dostałam się na studia, które kocham, życie w stolicy bardzo mnie przytłoczyło i... chyba nawet trochę zniszczyło. Nie jestem z bogatego domu, Warszawa jest cholernie droga, całe 3 lata żyłam bojąc się o przyszłość i licząc każdy grosz. Wynajem mieszkań jest tu obłędnie drogi (a mieszkam z chłopakiem w kawalerce), o pracę ciężko, bo jest masa kandydatów na jedno miejsce, ludzie są nieprzyjaźni, na każdym kroku, w każdym zakamarku Internetu można znaleźć obelgi na przyjezdnych, no nie czuję się tu mile widziana. Do tego wszechobecny pęd - ludzie pędzą, nie zatrzymują się ani na chwilę, nie ma miejsca na jakąś zadumę.. Doszło do mnie, że to nie jest życie, które mi odpowiada, że to nie miejsce, w którym jestem szczęśliwa, mimo, iż Warszawa ma swe plusy i miejscami jest naprawdę piękna, to mieszkanie w tak ogromnym mieście nie jest dla mnie. Czuję się wypalona, nie mam siły wychodzić z domu. Chciałabym stąd uciec, zacząć na nowo w mieście bliżej domu (bo do Warszawy mam bardzo daleko) aby odwiedzać częściej rodzinę, niektórzy z moich bliskich są już starsi i lepiej bym się czuła będąc bliżej. W dodatku kocham naturę, spokojne życie, przyrodę, a w Warszawie usycham. Gdy jestem w centrum zbiera mi się na płacz widząc te wielkie, betonowe lasy. Wiem, że brzmi to dziwnie i histerycznie, ale próbuję opisać moje odczucia jak najbardziej mogę. Z początkiem lipca powinnam być już po obronie, chciałabym wraz z chłopakiem  się wtedy wyprowadzić, ale... boje się. Boje się kolejnej porażki w nowym miejscu. Tu mam pracę, mieszkanie, znam już Uniwersytet... We Wrocławiu (bo tam byśmy chcieli się przenieść) trzeba by było zaczynać wszystko od nowa. I jestem w takim zawieszeniu, nie wiem co chcę robić, oprócz tego, że uciec z Wawy - w której przeżywałam najgorsze i najcięższe chwile w życiu. Bez pracy i pieniędzy, bez przyjaciół i rodziny...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Zmiana życia - jak?

Ariel, ja bym się przeniosła. Także nie cierpię wielkich, zabetonowanych miast i wiem, co czujesz.
Masz wsparcie chłopaka, przenieślibyście się razem, więc nic, tylko działać, powodzenia!

3

Odp: Zmiana życia - jak?
Ariel_ napisał/a:

Cześć, mam nadzieję, że ktoś w 2019 roku w ogóle jeszcze zagląda na tego typu fora :-) Piszę, aby się wyżalić, trochę poradzić - tonący brzytwy się chwyta.
Zacznę od tego, że mam 21 lat i kończę studia licencjackie. Mieszkam w Warszawie, a pochodzę z małego miasta. Gdy miałam naście lat marzyłam o wyprowadzce gdzieś daleko, do dużego miasta - padło na Warszawę. Okres fascynacji szybko minął, głównie dlatego, że pomimo, iż dostałam się na studia, które kocham, życie w stolicy bardzo mnie przytłoczyło i... chyba nawet trochę zniszczyło. Nie jestem z bogatego domu, Warszawa jest cholernie droga, całe 3 lata żyłam bojąc się o przyszłość i licząc każdy grosz. Wynajem mieszkań jest tu obłędnie drogi (a mieszkam z chłopakiem w kawalerce), o pracę ciężko, bo jest masa kandydatów na jedno miejsce, ludzie są nieprzyjaźni, na każdym kroku, w każdym zakamarku Internetu można znaleźć obelgi na przyjezdnych, no nie czuję się tu mile widziana. Do tego wszechobecny pęd - ludzie pędzą, nie zatrzymują się ani na chwilę, nie ma miejsca na jakąś zadumę.. Doszło do mnie, że to nie jest życie, które mi odpowiada, że to nie miejsce, w którym jestem szczęśliwa, mimo, iż Warszawa ma swe plusy i miejscami jest naprawdę piękna, to mieszkanie w tak ogromnym mieście nie jest dla mnie. Czuję się wypalona, nie mam siły wychodzić z domu. Chciałabym stąd uciec, zacząć na nowo w mieście bliżej domu (bo do Warszawy mam bardzo daleko) aby odwiedzać częściej rodzinę, niektórzy z moich bliskich są już starsi i lepiej bym się czuła będąc bliżej. W dodatku kocham naturę, spokojne życie, przyrodę, a w Warszawie usycham. Gdy jestem w centrum zbiera mi się na płacz widząc te wielkie, betonowe lasy. Wiem, że brzmi to dziwnie i histerycznie, ale próbuję opisać moje odczucia jak najbardziej mogę. Z początkiem lipca powinnam być już po obronie, chciałabym wraz z chłopakiem  się wtedy wyprowadzić, ale... boje się. Boje się kolejnej porażki w nowym miejscu. Tu mam pracę, mieszkanie, znam już Uniwersytet... We Wrocławiu (bo tam byśmy chcieli się przenieść) trzeba by było zaczynać wszystko od nowa. I jestem w takim zawieszeniu, nie wiem co chcę robić, oprócz tego, że uciec z Wawy - w której przeżywałam najgorsze i najcięższe chwile w życiu. Bez pracy i pieniędzy, bez przyjaciół i rodziny...


Dlaczego myślisz w kategorii porażki? Rozumiem, że wyjazd na studia do stolicy uważasz za porażkę? To, że tam mieszkałaś i studiowałaś oznaczało, że były też sukcesy lub/i pozytywne rzeczy. Nie uwierzę, że nie było nic, absolutnie nic pozytywnego!
Wyjazd do Warszawy był dla Ciebie lekcją. Nauczyłaś się samodzielności, wytrzymałości, wytrwałości, gospodarności i zdobyłaś zawód, a być może poznałaś chłopaka (nie wiem gdzie się poznaliście). Dzięki mieszkaniu w tym mieście zrozumiałaś jaką iść drogą i czego naprawdę pragniesz.
Przecież to są plusy smile . Dlaczego myśleć tylko w negatywny sposób, skoro to odbiera nam siłę i pewność siebie.

Zaczynać od nowa... to znaczy polepszyć swoje życie. Jeśli będziesz myślała w tych kategoriach, to na 100% uda się tam ułożyć życie. Znajdziesz pracę moze nawet lepszą, znajdziecie mieszkanie, będziesz mieć blisko rodzinę i przyjaciół.

Dodam, że masz obawy i lęki, bo myślisz w kategoriach ucieczki. Jeśli od czegoś/kogoś uciekamy to czujemy strach, zawsze. Dlatego, że oglądamy się za siebie, aby nas nie dopadło (w jakimkolwiek znaczeniu) to od czego uciekamy. Spójrz na moją sygnaturkę... "Jeśli się smucisz, to żyjesz przeszłością.
Jeśli się boisz, to żyjesz przyszłością." Smutno Ci, że tak ciężko było Tobie żyć w stolicy i wybiegasz za bardzo w przyszłość, dlatego się boisz. Żyj teraźniejszością, tu i teraz postanówcie, że się przeprowadzacie. Wcześniej zacznijcie czegoś szukać w tamtych okolicach. Myślcie w kategoriach szansy i cieszcie się z tej zmiany, a wszystko się uda-gwarantuję big_smile .

4

Odp: Zmiana życia - jak?

Staram się myśleć w kategoriach szansy, ale strach jest chyba większy. Mamy za sobą naprawdę dużo problemów, głównie tych związanych z pieniędzmi i brakiem pracy, pożyczki, długi... Mam niecałe 22 lata a już czuję się jakbym była po 40-tce, zmęczona życiem i bez perspektyw na życie... Wszystkie problemy i wątpliwości są związane właśnie z finansami. Mój chłopak nie pracuje obecnie i jest nam ciężko, mimo, iż ja mam całkiem dobrą pracę (o ile studentka na pół etatu może mieć dobrą pracę). Ciągłe szukanie pracy i strach przed przyszłością wypala nas oboje, chociaż on ma nieco bardziej pozytywny stosunek do tego wszystkiego niż ja. Nie potrafię się pozbyć też uczucia takiej silnej... niesprawiedliwości. Mój chłopak to bardzo mądry człowiek, ambitny, inteligentny, ja także się ciągle uczę i rozwijam, a wciąż mamy pod górkę. W tym samym czasie obserwuje ludzi w podobnym do naszego wieku, którzy żyją beztrosko i. choć wiem, że to okropne, czuję złość. Złość na to, że wciąż nam się nie udaje, na to, jak wygląda perspektywa życia dla młodych ludzi...

5

Odp: Zmiana życia - jak?

Nikt nie powiedział, że będzie łatwo i przyjemnie. Nawet w takiej Warszawie. Życie to nie bajka. Całe życie przed tobą a ty przeżywasz jak mrówka przy porodzie.
Spokojnie wyluzuj. Posiedzisz rok czy dwa lata na bezrobociu to wtedy będziesz mogła się martwić.

A jak czujesz się wypalona to może warto zbadać poziom kortyzolu i dopaminy ?

Jeśli chodzi o Warszawę to tutaj się z tobą zgodzę. To specyficzne miejsce tylko dla silnych i zaradnych. Słaby i zlękniony zostanie wbity w ziemie.

6 Ostatnio edytowany przez tajemnicza75 (2019-04-27 19:05:44)

Odp: Zmiana życia - jak?

Ariel> strach jest większy, bo go pielęgnujesz, dajesz się mu porwać. Strach jest ok, ale w sytuacji gdy ostrzega nas przed niebezpieczeństwem. Daje nam ostrzeżenia żeby nie wchodzić na ulicę na czerwonym świetle, ale jeśli czujesz lęk przechodząc na zielonym... to już Tobą zawładnął i trzeba coś z tym zrobić. To oczywiście przenośnia, ale mam nadzieję, że widzisz sens i przesłanie.
Ile razy dziennie myślisz o tym, że się boisz czegokolwiek, a ile razy, że czeka Cię lepsze życie? Chociaż się postaraj zmienić tok myślenia, bo najprościej jest powiedzieć "strach jest chyba większy". Jest taki na jaki pozwalasz!
Dlaczego tak się tego uczepiłam? Bo tak długo jak masz strachem spętane nogi, nie podejmiesz żadnej mądrej decyzji i nie znajdziesz na swojej drodze nic pozytywnego. Strach odbiera pewność siebie, logiczne myślenie, sens życia.
Zacznij od zapanowania nad lękiem. Masz jeszcze 2 m-ce, aby się tego nauczyć, a to dużo czasu jeśli zaczniesz już dziś i będziesz upierdliwie działać każdego dnia. Potem będzie Ci łatwiej.

Jeśli zaś chodzi o beztroskę: to jest prawdo podobnie olewczy stosunek do życia. Czyli co ma być to będzie, staram się, a jak wyjdzie tak wyjdzie. Nie ma sensu przejmować się na zapas rzeczami na jakie nie mamy wpływu. To dobry sposób na życie. Nie chodzi, by leżeć i zlewać totalnie wszystko, ale robić co można, a jak będzie tak musi być...po prostu. Zapewniam, że będzie lepiej niż u osoby, która boi się o coś każdego dnia.

7

Odp: Zmiana życia - jak?

Jeśli wolno mi coś wtrącić, to zastanówcie się jeszcze raz nad Wrocławiem. Piszesz że kochasz ciszę, spokój, naturę. Chcesz zmienić miasto 2mln na 700 tys. To nie będzie taka zmiana jakościowa jakiej oczekujesz. Wiem że młody człowiek na prowincji się nie wybije, ale Wrocław to też moloch. Skoro w Wawie jest tak źle, to we Wrocku nie będzie wiele lepiej. A skoro Wawke już znasz, to może lepszy diabeł znany od nieznanego? A może lepiej się rozejrzeć za czymś mniejszym? A może np. Trójmiasto. Tam 20 minut czerwoniakiem i jesteś w lesie, na plaży, na starówce. A miasto w sumie też spore i o pracę łatwo, tyle że przez jego rozciągnięcie jest wszędzie blisko do natury.

8

Odp: Zmiana życia - jak?
Lagrange napisał/a:

Jeśli wolno mi coś wtrącić, to zastanówcie się jeszcze raz nad Wrocławiem. Piszesz że kochasz ciszę, spokój, naturę. Chcesz zmienić miasto 2mln na 700 tys. To nie będzie taka zmiana jakościowa jakiej oczekujesz. Wiem że młody człowiek na prowincji się nie wybije, ale Wrocław to też moloch. Skoro w Wawie jest tak źle, to we Wrocku nie będzie wiele lepiej. A skoro Wawke już znasz, to może lepszy diabeł znany od nieznanego? A może lepiej się rozejrzeć za czymś mniejszym? A może np. Trójmiasto. Tam 20 minut czerwoniakiem i jesteś w lesie, na plaży, na starówce. A miasto w sumie też spore i o pracę łatwo, tyle że przez jego rozciągnięcie jest wszędzie blisko do natury.

No właśnie, i tu się zaczyna ten dylemat. Wiem, że zamiana Warszawy na Wrocław to głównie zamiana miasta, bo i to i to wielkie miasto... myślałam nad Trójmiastem, ale za Wrocławiem przemawia to, że mam stamtąd godzinę do mojej rodziny, a to dla mnie bardzo ważna kwestia. Nie wiem już sama... Chyba czuję, że nigdzie nie pasuję. Z moim chłopakiem jest inaczej, on się bardzo szybko dostosowuje.

9

Odp: Zmiana życia - jak?
Ariel_ napisał/a:
Lagrange napisał/a:

Jeśli wolno mi coś wtrącić, to zastanówcie się jeszcze raz nad Wrocławiem. Piszesz że kochasz ciszę, spokój, naturę. Chcesz zmienić miasto 2mln na 700 tys. To nie będzie taka zmiana jakościowa jakiej oczekujesz. Wiem że młody człowiek na prowincji się nie wybije, ale Wrocław to też moloch. Skoro w Wawie jest tak źle, to we Wrocku nie będzie wiele lepiej. A skoro Wawke już znasz, to może lepszy diabeł znany od nieznanego? A może lepiej się rozejrzeć za czymś mniejszym? A może np. Trójmiasto. Tam 20 minut czerwoniakiem i jesteś w lesie, na plaży, na starówce. A miasto w sumie też spore i o pracę łatwo, tyle że przez jego rozciągnięcie jest wszędzie blisko do natury.

No właśnie, i tu się zaczyna ten dylemat. Wiem, że zamiana Warszawy na Wrocław to głównie zamiana miasta, bo i to i to wielkie miasto... myślałam nad Trójmiastem, ale za Wrocławiem przemawia to, że mam stamtąd godzinę do mojej rodziny, a to dla mnie bardzo ważna kwestia. Nie wiem już sama... Chyba czuję, że nigdzie nie pasuję. Z moim chłopakiem jest inaczej, on się bardzo szybko dostosowuje.

A może po prostu nie pasujesz do życia w zgiełku dlatego wolisz coś mniejszego ? Pomyśl nad Gdynią albo Rzeszowem lub Toruniem.

10

Odp: Zmiana życia - jak?

Witaj. Warszawa jest fajna na krótkie wyjazdy:) nie wiem, jak byłoby to w przypadku długotrwałego pobytu. Jeśli kończysz studia, nie będzie Cię to już przywiązywało do miasta i będzie możliwość zmian, prawdopodobnie pojawią się lepsze możliwości od pracy na pół etatu. Chłopak nie ma pracy, więc można pomyśleć o przeprowadzce. Wrocław ma pewne podobieństwa do Warszawy, jednakże ceny życia i wynajmu są niższe. Rynek pracy również powinien być łatwiejszy, aczkolwiek próbowałem w obu miejscach bez znaczących sukcesów, ale to może zależeć np. od indywidualnych umiejętności albo branży. Znasz uniwersytet w Warszawie, ale jeśli planujesz np. studia magisterskie, na innych uczelniach nie powinno to wyglądać znacząco inaczej. Porażka mogłaby być np. gdyby nie udało się znaleźć pracy i mimo to trzeba by ponosić koszty mieszkania, dlatego dobrze mogłoby być przed przeprowadzką przeanalizować możliwości rynku pracy, złożyć swoje odpowiedzi na oferty pracy, sprawdzić jaka jest skuteczność. Godzina jazdy od rodziców to niewiele, myślę że w kryzysowej sytuacji też pomogliby.

11

Odp: Zmiana życia - jak?

No nie wiem czy przeprowadzka do mniejszego miasta jest takim dobrym pomysłem, bo może ty jesteś po prostu odoba, której wszędzie lepiej, gdzie cię nie ma. Ja kilka lat temu przeprowadziłam się z jednego z najpiękniejszych i największych miast w Polsce do małego miasta w Małopolsce i uwierz mi, ale chyba nigdy się tu nie zaaklimatyxuje. Jest tu tak potwornie brzydko, szaro i ponuro, że nie do opisania. Zabudowania tego miasta mają charakter od sasa do lasa, stoją jakieś krzywe obskurne budy, w których sprzedają ciuchy, buty, jedzenie, te budy pamiętają jeszcze czasu PRL-u, drogi fatalne, a na głównej pozal się Boże ulicy na lawcach siedzą miejscowe żule i piją gorzałę, sklepy zamykają od 15-16 i rób człowieku co chcesz, da jakieś trzy biedry, więc ludzie chodzą tam na zakupy, wystarczy że że dwa razy pójdziesz do jakiegoś sklepu, to już cię obserwują i znają, po 17-tej nie spotkasz na ulicy żywego ducha chyba że cyganów, których tu pełno, gdy przychodzi niedziela, jakieś święta ulice są puste, autentycznie puste ludzie siedzą w chałupach i zreja i piją.
Niestety mieszkam tu, bo tak mi się życie ułożyło, ale wrogowi mieszkającemu w wielkim mieście odradzalabym przeprowadzkę do zapyziałej pipidowki.

12

Odp: Zmiana życia - jak?
Ariel_ napisał/a:

No właśnie, i tu się zaczyna ten dylemat. Wiem, że zamiana Warszawy na Wrocław to głównie zamiana miasta, bo i to i to wielkie miasto... myślałam nad Trójmiastem, ale za Wrocławiem przemawia to, że mam stamtąd godzinę do mojej rodziny, a to dla mnie bardzo ważna kwestia. Nie wiem już sama... Chyba czuję, że nigdzie nie pasuję. Z moim chłopakiem jest inaczej, on się bardzo szybko dostosowuje.

Nie wiem gdzie jest ta twoja rodzina, ale może nie Wrocław, a np Jelenia Góra, Wałbrzych, Leszno czy inna Legnica. No, ale mniejszy ośrodek może oznaczać że jak stracisz pracę, to innej nie znajdziesz bo jest tylko jedna firma w twojej branży. Za to masz mniejsze koszty, łatwiejszy dojazd do pracy itp. itd.
Niestety, życie to sztuka wyboru. Nie zawsze decydujemy się na dobre rozwiązania. Czasem wybieramy mniejsze zło.
Ja mieszkałem w małym mieście w Polsce. Jak atmosfera w firmie się zmieniła, stała się nie do zniesienia i postanowiłem zmienić pracę, to wylądowałem w Niemczech, bo w promieniu 200km nie było stanowiska w mojej specjalności. Pomysł mi się może tak całkiem nie podobał, ale wybrałem mniejsze zło. Wrocław jest piękny, choć strasznie zakorkowany i trochę jest tak jak opisywałaś Wawe. Ludzie w ciągłym pędzie, nie mają czasu się zatrzymać, zastanowić nad życiem, nad sobą samymi. Ale za to z pracą raczej nie ma kłopotu. Bliskość Niemiec zawsze sprzyjała jego rozwojowi, a też przez ostatnie lata bardzo zyskał w kwestii infrastruktury. Tyle że z mieszkaniami jest tak jak w stolicy. Drogo i trudno znaleźć.

13

Odp: Zmiana życia - jak?
Ariel_ napisał/a:

W tym samym czasie obserwuje ludzi w podobnym do naszego wieku, którzy żyją beztrosko i. choć wiem, że to okropne, czuję złość. Złość na to, że wciąż nam się nie udaje, na to, jak wygląda perspektywa życia dla młodych ludzi...

A bierzesz pod uwagę, że nie udaje Wam się właśnie z tego strachu? Człowiek, który boi się zmian, podejmowania ryzyka, obawia się, że sobie nie poradzi, zamiast szukać odważnych rozwiązań i iść do przodu, z lęku przed porażką stoi w miejscu.

Jeśli czujesz, że nie chcesz żyć i mieszkać w dużym mieście, to poszukaj mniejszego, w którym nie jest trudno o pracę. Są takie. Ja sama w takim żyję i nie zamieniłabym go na żadne inne, choć mogłabym. Jedni dobrze czują się w wielkim mieście, inni nie, dla mnie ważne, aby po prostu było to miasto, jednak wyboru dokonaliśmy bardzo świadomie. Tu skąd piszę jest urokliwie, zielono, miasto jest przyjazne mieszkańcom, a przy tym tętni życiem i ma naprawdę świetny, rozrywkowy klimat. Jeśli ktoś chce pracować, to nie ma opcji, żeby czegoś dla siebie nie znalazł. Nawet dziś, zupełnym przypadkiem, kiedy przeglądałam lokalny serwis internetowy, wpadły mi w ręce dwie naprawdę sensowne, bo złożone przez stabilne, rozwijające się firmy o całkiem sporym zasięgu, które dodatkowo kuszą całkiem niezłymi warunkami już na starcie. Tym razem zwróciłam na nie uwagę pod kątem syna, który studiuje dosyć specjalistyczny kierunek, więc to wcale nie jest takie oczywiste, że praca dla niego jest, a oferty były dwie i to bez specjalnego szukania, więc kto wie ile znalazłabym, gdybym się na tym skupiła.
Z negatywów, to niestety zimą mamy ogromny smog, który może skutecznie odstraszać sad

Do obrony masz jeszcze trochę czasu, więc go wykorzystaj siadając z mapą w ręku i szukając dla siebie właściwego miejsca. Potem zorientujcie się jakie miasto proponuje warunki życia, jakie są jego koszty, jak wygląda rynek pracy.

nudny.trudny napisał/a:

Porażka mogłaby być np. gdyby nie udało się znaleźć pracy i mimo to trzeba by ponosić koszty mieszkania, dlatego dobrze mogłoby być przed przeprowadzką przeanalizować możliwości rynku pracy, złożyć swoje odpowiedzi na oferty pracy, sprawdzić jaka jest skuteczność.

No właśnie. Dobrze byłoby przed podjęciem ostatecznej decyzji zbadać swoje możliwości, wysłać oferty pracy, zorientować się czy jest jakiś odzew, a najlepiej mieć już konkretny punkt zaczepienia.

14

Odp: Zmiana życia - jak?
Olinka napisał/a:

Dobrze byłoby przed podjęciem ostatecznej decyzji zbadać swoje możliwości, wysłać oferty pracy, zorientować się czy jest jakiś odzew, a najlepiej mieć już konkretny punkt zaczepienia.

To jest w ogóle podstawa. Poszukać sobie pracy, po jej znalezieniu jakiegoś lokum i dopiero zrywanie ze starym życiem. Ale to myślę że każdy wie, że znacznie łatwiej wypowiedzieć umowę o pracę niż znaleźć coś nowego. Notabene, ja bym najpierw wysłał chłopaka, jako explorera, a potem jak on już będzie pracował i zarabiał, do niego dołączył.

15

Odp: Zmiana życia - jak?

Ariel_, zamiast zastanowić się nad tym "Co mam zrobić, by poradzić sobie?" (w czym pomagają Ci użytkownicy Forum), poświęcasz czas i energię pytaniu "Czy sobie poradzę?".

Wiliam Szekspir napisał/a:

W tym szaleństwie jest metoda.

16

Odp: Zmiana życia - jak?
ulle napisał/a:

No nie wiem czy przeprowadzka do mniejszego miasta jest takim dobrym pomysłem, bo może ty jesteś po prostu odoba, której wszędzie lepiej, gdzie cię nie ma. Ja kilka lat temu przeprowadziłam się z jednego z najpiękniejszych i największych miast w Polsce do małego miasta w Małopolsce i uwierz mi, ale chyba nigdy się tu nie zaaklimatyxuje. Jest tu tak potwornie brzydko, szaro i ponuro, że nie do opisania. Zabudowania tego miasta mają charakter od sasa do lasa, stoją jakieś krzywe obskurne budy, w których sprzedają ciuchy, buty, jedzenie, te budy pamiętają jeszcze czasu PRL-u, drogi fatalne, a na głównej pozal się Boże ulicy na lawcach siedzą miejscowe żule i piją gorzałę, sklepy zamykają od 15-16 i rób człowieku co chcesz, da jakieś trzy biedry, więc ludzie chodzą tam na zakupy, wystarczy że że dwa razy pójdziesz do jakiegoś sklepu, to już cię obserwują i znają, po 17-tej nie spotkasz na ulicy żywego ducha chyba że cyganów, których tu pełno, gdy przychodzi niedziela, jakieś święta ulice są puste, autentycznie puste ludzie siedzą w chałupach i zreja i piją.
Niestety mieszkam tu, bo tak mi się życie ułożyło, ale wrogowi mieszkającemu w wielkim mieście odradzalabym przeprowadzkę do zapyziałej pipidowki.

Mieszkałam całe życie w małym (mniej niż 80 tys. mieszkańców) mieście, więc wiem, jak to wygląda. Ale właśnie to w nich lubię - ciszę i spokój, wolno upływający czas. Wiadomo, że są ładniejsze i te mniej urokliwe miejsca, ale więcej brzydoty dostrzegam w betonowym mieście, niż w małym, "zapyziałym" miasteczku. smile

Lagrange napisał/a:

Nie wiem gdzie jest ta twoja rodzina, ale może nie Wrocław, a np Jelenia Góra, Wałbrzych, Leszno czy inna Legnica. No, ale mniejszy ośrodek może oznaczać że jak stracisz pracę, to innej nie znajdziesz bo jest tylko jedna firma w twojej branży. Za to masz mniejsze koszty, łatwiejszy dojazd do pracy itp. itd.

To są właśnie moje rejony, z tym, że moja branża to branża kreatywna, artystyczna, więc w takim Wrocławiu byłoby najłatwiej. No, zapomniałam także dodać, że myślę też o studiach magisterskich...

Olinka napisał/a:

A bierzesz pod uwagę, że nie udaje Wam się właśnie z tego strachu? Człowiek, który boi się zmian, podejmowania ryzyka, obawia się, że sobie nie poradzi, zamiast szukać odważnych rozwiązań i iść do przodu, z lęku przed porażką stoi w miejscu.

Dokładnie tak jest, wiem o tym. Ciężko mi jednak przestać się bać, słabo radzę sobie ze stresem, a raczej w ogóle. Wciąż chodzę przestraszona i zestresowana, choć staram się myśleć pozytywnie. Ludzie rzucają wszystko i wyjeżdżają na drugi koniec świata, a ja boje się przeprowadzić do innego miejsca w Polsce.

17

Odp: Zmiana życia - jak?

To, że nie jesteś taka przebojowa i odważna, nie czyni Cię gorszą. Nic na siłę. Dopasuj swoje miejsce na ziemi do swoich preferencji, stylu życia, jaki kochasz, z jakim będziesz szczęśliwa.

18

Odp: Zmiana życia - jak?

Z tym że nie czujesz się mile widziana to trochę sama sobie wkręcasz, w rzeczywistości to większość ma w nosie kto skąd przyjechał, po co i co tu robi. Ja uważam, że zmiany przeprowadzki sa dobre ale trzeba do tego podejść sensownie. Problemów nie rozwiążą, z pracą pewnie będzie podobnie, może nawet trudniej w mniejszym mieście.

19

Odp: Zmiana życia - jak?

Na Twoim miejscu nawet bym się nie zastanawiała, tylko spróbowała życia w nowym mieście. Czasami trzeba zaryzykować, często to się opłaca.

Posty [ 19 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Zmiana życia - jak?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024