Witam, mam mały problem z moją dziewczyną, w sobotę mieliśmy się spotkać, jednakże wieczorem w piątek napisała, że ma dużo nauki i średnio się czuje, więc jutro chyba się nie zobaczymy, mówię sobie ok, zajmę sie sobą, umyję samochód, porządki przy domu itp. Dziś w niedzielę pisze mi, że jest zawiedziona, że się nie pojawiłem, że sama zostaje że swoimi problemami, rano w sobotę zapytałem jak się miewa i jak tam jej humor, nie odpowiedziała na to, sam się miałem domyślić, że mnie potrzebuje, nie dostałem jasnego znaku "jest źle przyjedź" "jednak mam czas możesz się pojawić", powiedziałem, że nie musi sobie sama radzić z problemami wystarczy że zadzwoni, bądź napisze, że ma problem i mnie potrzebuje
To znaczy, oznajmiła mi w piątek że źle się czuję i że chyba się nie zobaczymy, spotkać mieliśmy się w sobotę. Rano w sobotę wysłałem SMS gdzie pytam jaki ma humor, nie odpisała tylko zmieniła temat jaka to piękna dziś pogoda, to zająłem się sobą sądząc że ma naukę, a dziś pretensje. W sobotę pisaliśmy jeszcze trochę, ale ani razu nie padły słowa z których wynikałoby że mam się zjawić, że jej plany uległy zmianie, sądziła, że się domyśle... Śmieszne, przestałem odpisywać, na sam koniec dodając, że wie gdzie mnie może szukać i że komunikacja jest bardzo istotną częścią każdej relacji, chyba warto teraz przemilczec czekając na jej ruch
oznajmiła mi w piątek że źle się czuję i że chyba się nie zobaczymy, spotkać mieliśmy się w sobotę. Rano w sobotę wysłałem SMS gdzie pytam jaki ma humor, nie odpisała tylko zmieniła temat jaka to piękna dziś pogoda, to zająłem się sobą sądząc że ma naukę, a dziś pretensje. W sobotę pisaliśmy jeszcze trochę, ale ani razu nie padły słowa z których wynikałoby że mam się zjawić, że jej plany uległy zmianie, sądziła, że się domyśle...
Nie sądziła. Tak samo w piątek, jak i w sobotę, nic nie stało na przeszkodzie, żebyście się spotkali. Po prostu z jakiegoś powodu ona nie chciała.
Ale kiedy usłyszała, że zamiast siedzieć na dupie wpatrzony w telefon przez całą sobotę, ośmieliłeś się olać jej fochy i zająć własnymi sprawami,
to stary obraziłeś cały jej królewski majestat i możesz być pewien, że spotka cię za to sroga kara.
O ile wcześniej nie zapalisz jej kopa w odwłok i nie znajdziesz sobie jakiejś normalnej dziewuchy.
u mnie "mam dużo nauki, nie czuję się dobrze" oznacza że nie mam siły na spotkania, nie wiem, jak ktoś mógł oczekiwać, żebyś zrozumiał to inaczej. Nie wiem czy milczeniem uzyskasz pożądany skutek, ona naprawdę może czuć się smutna, postarałbym się wytłumaczyć to samo co piszesz tutaj, chociaż widzę że już podjąłeś takie próby. Nie wygląda też dobrze, jeśli ona liczy, że domyślisz się czy jej pomóc i jak to zrobić. To teraz wygląda tak, jakby ona chciała żebyś odpowiadał za dwie osoby (za siebie i za nią) i rozwiązywał jej problemy, chociaż nauka to czynność którą głównie wykonuje się samodzielnie, a na stan zdrowia innej osoby trudno mieć wpływ. Oczywiście prośba o pomoc w sytuacji choroby wydaje się naturalna (np. załatwienie lekarstw, wspólne pójście do lekarza) ale wyrażona w takiej formie (oczekiwanie że ktoś domyśli się) może być niejasna dla drugiej osoby.
Mam wrażenie, że coś się stało, a teraz odreagowuje na mnie całą frustrację... Bo ja ten zły, najgorszy, mógłbym przesłać całość konwersacji, trochę tego jest, nie ukrywam
Co w takim razie proponujecie? Co z tym zrobić, jazda do niej chyba mija się z celem kiedy to nie ja zawiniłem
co za gimbaza. należy rozmawiać, a nie oczekiwać, że ktoś tam czegoś się domyśli.
komunikować oczekiwania, potrzeby, czego chcę, czego nie chcę, zamiast liczyć, że coś się wydarzy, a gdy się nie wydarzy, to płacz i zgrzytanie zębów.
Co w takim razie proponujecie? Co z tym zrobić, jazda do niej chyba mija się z celem kiedy to nie ja zawiniłem
to
przestałem odpisywać, na sam koniec dodając, że wie gdzie mnie może szukać i że komunikacja jest bardzo istotną częścią każdej relacji, chyba warto teraz przemilczec czekając na jej ruch