Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 14 ]

Temat: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Od jakiegoś czasu dręczą mnie takie dziwne myśli i już nie wiem, gdzie mogłabym szukać porady. Dlatego piszę  tu, bo może ktoś był w podobnej sytuacji. Jestem w szczęśliwym związku z rozwodnikiem, który jest ojcem dwójki dzieci. Starsza córka ma już ponad 18 lat, młodszy syn ma 11. Jestem z obojgiem w dobrych relacjach, a mój partner jest już jakiś czas po rozwodzie i była żona nie jest w żaden sposób problemem w naszym związku. Nie czuję się w nim, jak "Ta druga", nie jestem zazdrosna o czas spędzany z dziećmi, bo to przeważnie jeden dzień w tygodniu (weekend) kiedy ja też uczestniczę w spotkaniach, dlatego kompletnie mi one nie przeszkadzają, a wręcz przeciwnie - cieszę się, że partner ma tak dobre relacje z dziećmi i że one mnie akceptują. Mój problem leży gdzie indziej i nie wiem, czy sama sobie go nie stwarzam. Otóż jestem dość dużo młodsza od partnera (10 lat) I nie mam jeszcze stabilnego życia zawodowego. Mam stałą pracę, ale wiem, że to nie praca na zawsze - marzę o czymś innym, dodam, że akurat w moim przypadku kwestia samorealizacji jest dość ważna, praca jest dla mnie nie tylko miejscem, gdzie zarabiam pieniądze, ale gdzie chciałabym się realizować. W obecnej tego nie robię, więc jestem stale na etapie poszukiwania. I tu moje zmartwienie- co, jeśli znajdę pracę gdzie indziej, w innym mieście? Oczywiście to gdybanie, rozmawiałam o tym z partnerem. Dawniej mówił, że jemu marzy się kiedyś podróż taka po świecie, żeby wyjechać i wrócić po roku. Sam też jeszcze kilka lat temu, będąc w związku z inną kobietą, pracował w innym mieście i przyjeżdżał do domu w weekendy. Uznałam więc, że skoro realizował się w ten sposób, nie będzie dla niego przeszkodą ewentualny wyjazd. Ale obecnie twierdzi, że że względu  na młodszego syna chce być blisko i nie planuje żadnych przeprowadzek. Wiem, że to gdybanie, bo nie mam póki co pracy w innym mieście, ale myśli nie dają mi spokoju. Czy uważacie, że taki związek może być ograniczeniem? Jestem szczęśliwa z nim, kocham go i chcę  z nim być, ale wiem że jeśli nie będę  spełniać się zawodowo, będę sfrustrowana. A teraz do myśli o pracy, że jej nie znajdę i nigdy nie będę zawodowo zrealizowana, dochodzą te, że a co, jak znajdę?? Czy on mnie wesprze, czy każe wybierać?? Mówi mi, że chce, żebym była szczęśliwa, żebym się realizowała, ale ja ciągle myślę o tym, że kiedy już będę miała okazję, nasz związek się posypie. A nie wyobrażam sobie takiego poświęcenia że względu na jego dziecko - sama ich, poki co, nie mam i to mój świadomy wybór. Nie chce kiedyś mieć żalu, że poświęciłam swoje życie dla jego dziecka, które za kilka lat będzie na tyle duże, że, tak jak starsza córka, nie będzie potrzebowalo takiego kontaktu z ojcem, bo będzie miało już swoje sprawy. Tylko wtedy dla mnie może być już za późno, żeby szukać, wyjeżdżać  itd. Wiem, że moje zmartwienia mogą być nad wyrost, ale nie umiem pozbyć się ich z głowy, kiedy myślę o przyszłości. Czy ktoś był/ jest w podobnej sytuacji i zmaga się z podobnymi myślami?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Zdecydowanie za dużo myślisz. Zwłaszcza o przyszłości. A ta i tak na pewno wytnie Ci jakiś numer, którego nie przewidzisz smile

3

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci
Szajba123 napisał/a:

Od jakiegoś czasu dręczą mnie takie dziwne myśli i już nie wiem, gdzie mogłabym szukać porady. Dlatego piszę  tu, bo może ktoś był w podobnej sytuacji. Jestem w szczęśliwym związku z rozwodnikiem, który jest ojcem dwójki dzieci. Starsza córka ma już ponad 18 lat, młodszy syn ma 11. Jestem z obojgiem w dobrych relacjach, a mój partner jest już jakiś czas po rozwodzie i była żona nie jest w żaden sposób problemem w naszym związku. Nie czuję się w nim, jak "Ta druga", nie jestem zazdrosna o czas spędzany z dziećmi, bo to przeważnie jeden dzień w tygodniu (weekend) kiedy ja też uczestniczę w spotkaniach, dlatego kompletnie mi one nie przeszkadzają, a wręcz przeciwnie - cieszę się, że partner ma tak dobre relacje z dziećmi i że one mnie akceptują. Mój problem leży gdzie indziej i nie wiem, czy sama sobie go nie stwarzam. Otóż jestem dość dużo młodsza od partnera (10 lat) I nie mam jeszcze stabilnego życia zawodowego. Mam stałą pracę, ale wiem, że to nie praca na zawsze - marzę o czymś innym, dodam, że akurat w moim przypadku kwestia samorealizacji jest dość ważna, praca jest dla mnie nie tylko miejscem, gdzie zarabiam pieniądze, ale gdzie chciałabym się realizować. W obecnej tego nie robię, więc jestem stale na etapie poszukiwania. I tu moje zmartwienie- co, jeśli znajdę pracę gdzie indziej, w innym mieście? Oczywiście to gdybanie, rozmawiałam o tym z partnerem. Dawniej mówił, że jemu marzy się kiedyś podróż taka po świecie, żeby wyjechać i wrócić po roku. Sam też jeszcze kilka lat temu, będąc w związku z inną kobietą, pracował w innym mieście i przyjeżdżał do domu w weekendy. Uznałam więc, że skoro realizował się w ten sposób, nie będzie dla niego przeszkodą ewentualny wyjazd. Ale obecnie twierdzi, że że względu  na młodszego syna chce być blisko i nie planuje żadnych przeprowadzek. Wiem, że to gdybanie, bo nie mam póki co pracy w innym mieście, ale myśli nie dają mi spokoju. Czy uważacie, że taki związek może być ograniczeniem? Jestem szczęśliwa z nim, kocham go i chcę  z nim być, ale wiem że jeśli nie będę  spełniać się zawodowo, będę sfrustrowana. A teraz do myśli o pracy, że jej nie znajdę i nigdy nie będę zawodowo zrealizowana, dochodzą te, że a co, jak znajdę?? Czy on mnie wesprze, czy każe wybierać?? Mówi mi, że chce, żebym była szczęśliwa, żebym się realizowała, ale ja ciągle myślę o tym, że kiedy już będę miała okazję, nasz związek się posypie. A nie wyobrażam sobie takiego poświęcenia że względu na jego dziecko - sama ich, poki co, nie mam i to mój świadomy wybór. Nie chce kiedyś mieć żalu, że poświęciłam swoje życie dla jego dziecka, które za kilka lat będzie na tyle duże, że, tak jak starsza córka, nie będzie potrzebowalo takiego kontaktu z ojcem, bo będzie miało już swoje sprawy. Tylko wtedy dla mnie może być już za późno, żeby szukać, wyjeżdżać  itd. Wiem, że moje zmartwienia mogą być nad wyrost, ale nie umiem pozbyć się ich z głowy, kiedy myślę o przyszłości. Czy ktoś był/ jest w podobnej sytuacji i zmaga się z podobnymi myślami?

Jak jest dobrze, to trzeba wynaleźć hipotetyczny problem, gdybać i... martwić się.

4

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Ja dobrze wiem, że za dużo myślę. Sama nawet uważam, że wpędzam się tymi myślami w jakąś dziwną, niepotrzebną sytuację. Ale napisałam nie dlatego, że o tym nie wiem, a dlatego, że dookoła spotykam się raczej z reakcjami - "no cóż, to jest ograniczenie, ja bym się nie zdecydowała, teraz jest dobrze, ale chyba nie chcesz poświęcać się dla czyjegoś dziecka, musisz mieć świadomość, że w takim związku na pewne rzeczy zawodowo sobie nie pozwolisz" itd. itp., po prostu większość ewentualnych komentarzy, kiedy zaczynałam rozmowę z prośbą o poradę, miała taki wydźwięk. Wiem, że życie może zaskoczyć, że nie ma co planować, jestem szczęśliwa, ale perspektywa zmiany pracy jest mi bardzo bliska - chciałabym zrobić coś w tym kierunku w ciągu najbliższego roku/ dwóch i dlatego myśli o tym mnie stresują. Dlatego chciałam usłyszeć zdanie osób, które mnie nie znają, a więc nie są w jakikolwiek sposób subiektywne w ocenie i takich, które może miały różne doświadczenia w życiu - bo wśród swoich znajomych mam same koleżanki, które szły tym torem standardowym - studia, praca, ślub, dziecko i wszystko zostaje "w rodzinie". smile

5 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2019-03-18 17:48:24)

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci
Szajba123 napisał/a:

(...) Sama nawet uważam, że wpędzam się tymi myślami w jakąś dziwną, niepotrzebną sytuację. (...)

Zwykle człowiek, który uważa, że jego zachowanie jest błędne/nierozważne/niepotrzebne rezygnuje z niego.

(...) chyba nie chcesz poświęcać się dla czyjegoś dziecka (...)

Jeśli uważasz dzieci swego partnera za obce sobie, to szybko zakończ związek. Jeśli poświęcasz się, to z tego poświęcenia zrezygnuj. Ono nikomu (a zwłaszcza dziecku/dzieciom) nie jest potrzebne, bo poświęcenie nie ma nic wspólnego z miłością, wsparciem, wychowaniem. Poświęcenie czasem niesie korzyści (choć mym zdaniem są one pozorne) dla osoby poświęcającej się, łechce jej ego, szykuje miejsce dla spodziewanych gratyfikacji, ale jeśli one nie nastąpią (m.in. wdzięczność), to jest płacz, zgrzytanie zębów i... wypominanie (To ja dla Ciebie tyle zrobiłam, a Ty... ."). Pomyśl, kim dla Ciebie jest partner i jego dzieci. To Twoja patchworkowa rodzina?

Życie, zwłaszcza osoby dorosłej, to ciągłe dokonywanie wyborów. Za wyborem (decyzją) idą jego konsekwencje. Zastanów się więc nad swoją hierarchią wartości, nad tym co dla Ciebie jest najważniejsze, co ważne, co mniej ważne. Na którym miejscu jest Twój rozwój, na którym Twa praca, na którym Twój partner i wasza (wasza?) rodzina. Zrób bilans, wypisz plusy i minusy pozostania z partnerem i rodziną i znalezienia pracy w mieście, w którym żyjecie, wypisz plusy i minusy porzucenia partnera i rodziny i przeniesienia się do innego miejsca na świecie. I... podejmij decyzję.

6

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Witaj. Twoja sytuacja jest trochę podobna do mojej, kiedy chcieliśmy z poprzednim partnerem wyjechać daleko, żeby się dorobić. Wszystko było ok, oprócz tego, że on zadeklarował po czasie, że nie opuści swojej matki, że musi być w pobliżu, na jej wezwanie póki ona żyje.

Domyślasz się pewnie, że związek się rozpadł. Właśnie z tego powodu.

7

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Nie jestem jakąś przeciwniczką takich związków, ale uważam, że to zawsze jest ograniczenie. Jak już się wyjdzie z takiego spotkania się od czasu do czasu, pozna dzieci. One się przywiązują. Poza tym zawsze będą dla ojca na pierwszym miejscu i będzie musiał się nimi kierować jeśli chodzi o takie właśnie poważniejsze decyzje.

8 Ostatnio edytowany przez balin (2019-03-19 11:01:28)

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Są ludzie (zwłaszcza kobiety), którzy nie potrafią być szczęśliwi. Zawsze musi być jakiś powód do zmartwienia. Przy okazji wątku przypomina mi się tekst z Biblii:

Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?

9

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Dlatego napisałam, choć wiem, że dla wielu to właśnie wymyślanie problemów i szukanie nieszczęścia. Bo od początku wiedziałam, że ma dzieci, ale nie malutkie, które nie rozumieją co się dzieje. Starsza córka ma z nim bardzo dobry kontakt, ale wiadomo, że widuje się z nim wtedy, kiedy ma potrzebę, a jak na nastolatkę przystało - ma takich chwil mniej, bo woli wyjść ze znajomymi itd. - chodzi mi o to, że nie wymaga tyle uwagi i na pewno nie byłoby problemu, gdyby przyszło nam wyjechać. Młodszy syn jest jeszcze w takim wieku, że powinien mieć kontakt z ojcem jak najczęściej i ja w to absolutnie nie ingeruję - tak jak mówiłam, nie przeszkadzają mi wspólne wyjazdy, weekendy, czy święta. Wiedziałam na co się godzę, a ponieważ nie czułam nigdy, że dzieci "są ważniejsze", a ja gdzieś z boku i muszę się do każdej sytuacji dopasować, nie miałam żadnego problemu i powodów, żeby myśleć, że może coś jednak pójdzie nie tak. Żałuję, że nie mam w tej chwili pracy marzeń, bo pewnie rozwiązałoby to sprawę. Niestety muszę szukać i stąd te rozterki - z jednej strony nie wyobrażam sobie teraz rozmowy na zasadzie "a jeśli znajdę pracę i wyjadę to może lepiej się rozstańmy" bo wiem, że nie przewidzę życia i wiem, że teraz planuję zmianę w ciągu roku, a przecież za rok może mnie na tym świecie nie być, mogę wygrać w totka, mogę w ogóle zmienić poglądy na świat. I wtedy żałowałabym, że skończyłam coś, co było dobre, bo gdybałam. Ale dręczy mnie to cały czas i wpędza w okropny stan - z jednej strony poczucie winy, że stawiam pracę nad nasze szczęście (choć nie do końca się z tym zgadzam, że to priorytet - dla mnie priorytetem jest bycie z kimś kogo kocham, ale jeżeli tylko ze względu na to mam siedzieć w pracy, która mnie w żaden sposób nie rozwija, bo tak jest wygodnie, to w końcu będzie to poświęcenie - a to, jak ktoś wyżej napisał, nie jest dobre dla związku), a z drugiej ogarnia mnie frustracja, że jednak nie ma kompromisu, nie mam tego poczucia, że on choćby rozumie, że chcę się rozwijać. Wydaje mi się, że to jest raczej na zasadzie "jeśli chcesz zrezygnować z pracy, która daje możliwość bycia razem na rzecz takiej, która wymaga od nas ułożenia tego w jakiś sposób, to znaczy, że Ci nie zależy". A to nie tak. Dla mnie związek to kompromis - w zależności od sytuacji z jednej strony musi czasem być tych kompromisów więcej. Ale moim zdaniem nie może być też tak, że ja akceptuję wszystko, a druga strona uważa, że jeśli nie dostosowuję się w 100 proc., nie ma z mojej strony miłości. Ale może myślę źle. I stąd moja prośba o jakąś radę - osób obiektywnie patrzących, ale też takich z doświadczeniem - lepiej zostawić sprawy swojemu biegowi? Zobaczyć co będzie, co przyniesie życie i cieszyć się chwilą? Czy może według Was, skoro wiedziałam, że wchodzę w taki związek to powinnam albo mieć świadomość tych ograniczeń i się dostosować albo po prostu nie marnować więcej czasu partnera?

10

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Balin, masz dużo racji w kwestii szukania problemów (choć nie wiem, dlaczego niby "zwłaszcza kobiety" nie umieją być szczęśliwe?), ale zazwyczaj jeśli szukałam problemu w jakiejś pierdole, to potrafiłam kopnąć się w dupę i ogarnąć. A tu po prostu się boję - komentarze typu "szukasz dziury w całym" czy "jak nie ma problemu to trzeba go znaleźć", mimo że są krytyką mojego punktu widzenia, podnoszą mnie na duchu bo myślę, że może faktycznie trzeba, jak to mówią, dać czas czasowi i zobaczyć, co będzie. Ale kiedy słyszę, że "muszę liczyć się z takim poświęceniem" "mam fajny związek ale no coś za coś", to źle na mnie działa i prowokuje takie myśli. ;/

11

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Wszystko rozgrywa się w Twej głowie, wbrew temu co napisałaś masz wpływ na swe myślenie i z sobie wiadomych względów zastanawiasz się nad opiniami typu: "muszę liczyć się z takim poświęceniem", "mam fajny związek ale no coś za coś".


W pierwszym poście napisałaś

(...) Dawniej mówił, że jemu marzy się kiedyś podróż taka po świecie, żeby wyjechać i wrócić po roku. (...)

Warto skonfrontować marzenia z rzeczywistością i dokonać wyboru. On to zrobił i powiedział wyraźnie, że ważniejszym dla niego od rocznej podróży po świecie jest kontakt z dziećmi.

I dalej:

(...) Sam też jeszcze kilka lat temu, będąc w związku z inną kobietą, pracował w innym mieście i przyjeżdżał do domu w weekendy. Uznałam więc, że skoro realizował się w ten sposób, nie będzie dla niego przeszkodą ewentualny wyjazd. Ale obecnie twierdzi, że że względu  na młodszego syna chce być blisko i nie planuje żadnych przeprowadzek. (...)

Przecież jego decyzja nie wyklucza podjęcia przez Ciebie pracy poza dotychczasowym miejscem zamieszkania i przyjeżdżania, tak jak będąc w innym związku robił to on, do domu w weekendy.


Twierdzisz, że teraz nie możesz "kopnąć się w dupę i ogarnąć", bo boisz się. Czego się boisz? Co tak Cię wystraszyło, że odwlekasz podjęcie decyzji?

12

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Boję się, że się rozstaniemy, bo nie znajdziemy kompromisu. Wiem, że to wszystko jest póki co gdybaniem. Ale właśnie w momencie, kiedy się z nim związałam, nie myślałam o odległej przyszłości. Wydawało mi się absurdem, żeby rezygnować ze związku z powodu tego, co może się kiedyś zdarzy, a może nie. Poza tym poznaliśmy się w pracy, kilka lat pracowaliśmy razem, zanim zostaliśmy parą, a później, kiedy to się stało, ja pracowałam jeszcze 1,5 roku. Kwestia mojego odejścia to też ciężki temat, bo zrezygnowałam z pracy, w której miałam możliwość jakiegoś rozwoju, przynajmniej "na start", to mogła być trampolina do dalszej kariery. Ale zostałam bardzo źle potraktowana przez szefa i, ogólnie mówiąc, mogłam zostać i być frajerem albo odejść i mieć do siebie szacunek. Partner mnie wspierał, a nawet namawiał, bo widział, że przypłacam stres zdrowiem. A praca, w której jestem obecnie, spadła mi dosłownie z nieba dzień przed złożeniem wypowiedzenia - dlatego nawet się nie zastanawiałam, bo nie miałam w tamtej chwili żadnych planów - trochę zaoszczędziłam, dzięki czemu mogłam przez kilka miesięcy przy jego wsparciu pozwolić sobie na szukanie pracy bez martwienia się o pieniądze na rachunki. Na początku było super bo wyrwałam się z miejsca, które doprowadziło do ruiny mój żołądek, a przede wszystkim psychikę. Wiedziałam i nadal wiem, że niewiele osób ma takie szczęście i możliwość, że taka okazja, jaka spotkała mnie, to rzadkość, dlatego doceniam, że nie musiałam iść na bezrobocie. Ale od początku wiedziałam też, że to taki przystanek, możliwość zarobienia na rachunki i jedzenie, forma przeczekania, która daje mi też szansę na znalezienie pracy, w której będę mogła się realizować. Wyszłam z założenia, że czasem warto zrobić krok w tył (w tym wypadku dość duży), żeby później ruszyć do przodu. On także o tym wiedział, znał moje podejście. Minęło trochę czasu, podreperowałam zdrowie fizyczne, odpoczęłam psychicznie i.... no niestety, wiem, że to czas, żeby zacząć szukać. Mam takie wykształcenie, że w moim mieście o pracę w zawodzie bardzo trudno - w poprzedniej pracy mi się udało, ale nie wrócę tam. Nie jestem bardzo pewną siebie osobą, stąd też takie myśli w mojej głowie - czy to źle, że chcę tej zmiany? Czy w związku musi być zerojedynkowo - albo kocham jego i rezygnuję z rozwoju na rzecz tej miłości, albo rezygnuję z niego? Wiem, to ciężki wybór, przed którym być może niebawem stanę. Nie wiem, kiedy i czy to nastąpi (choć nie ukrywam, że perspektywa zostania w obecnej pracy naprawdę sprawia, że mam poczucie marnowanego czasu), ale to jednak ważna dla mnie sprawa - nie rozmyślam o tym, czy warto się wiązać ze starszym mężczyzną bo pewnie szybciej zostanę wdową, bo może będzie chory i potrzebował opieki, bo wcześniej niż ja zrezygnuje z wychodzenia do kina/teatru. Nigdy o tym nie myślałam w kontekście problemu, choć wiem, że może to się zdarzyć. Ale nie wiem już, czy jestem zła i nieodpowiedzialna, głupia i dziecinna, że mam takie myśli w głowie? Widzę, że część osób tak myśli, ale okazuje się, że są też osoby, których związek się rozpadł albo które myślą, że to jednak ograniczenie.

13

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Myślę że z powodzeniem możesz realizować się nigdzie nie wyjeżdżając wiem że to trudne ale czasami przychodzi taki moment że musimy wybrać Związek na odległość to zły pomysł większość z nich umiera śmiercią naturalną bo nie można tworzyć bliskości i rodzinnego ciepła będąc daleko od siebie To musi być twój wybór

14

Odp: Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Sama czujesz, że wymyślasz problemy. Jak mamy Ci pomóc przestać myśleć? Sama musisz skierować swoje myśli na inne tory.

Jako osoba "z boku" mogę Ci tylko powiedzieć, że wszystkie Twoje dylematy dla mnie są po prostu szukaniem problemów tam, gdzie codzienność ich za mało dostarcza smile Jeśli jesteś szczęśliwa w tym związku to na kogo chcesz tego faceta wymienić? W świetle Twoich rozważań idealny partner dla Ciebie to ktoś, kto do końca życia zadeklaruje gotowość natychmiastowego dostosowania sie do Twoich planów. Ciężko z takim... Chyba, że znajdziesz sobie jakiegoś utrzymanka, bez rodziny, bez jakichkolwiek zobowiazań. Hmmm, może ktoś po zakończeniu 25-letniego wyroku? Powinien być wystarczająco oderwany od życia dla Twoich potrzeb... Każdy inny może mieć pracę, której nie zechce zmienić. Może mieć starszych rodziców, których nie chce opuszczać. Może mieć ukochaną krówkę, którą musi wypasać dokładnie na tej samej łączce, na której to robił od lat...

Weź pod uwagę, że w związku dwie osoby maja jakieś plany, pomysły na siebie i na swoje życie. Sztuką jest wypracować coś, co dla obojgu będzie satysfakcjonujące. Ale tego nie zrobisz z wyprzedzeniem. Przecież Ty nie masz pojęcia czy w ogóle będziesz się gdzieś przeprowadzać! Jeśli będziesz to kiedy? Dokąd? Jest zasadnicza różnica między otrzymaniem wymarzonej pracy 50km od aktualnego miejsca zamieszkania a 500km...
Ludzie cały czas się zmianieją. Zmieniają się ich poglądy. Jeśli on teraz nie wyobraża sobie zamieszkania dalej od swoich dzieci - za rok może już taką ewentualność brać pod uwagę.

Postanów sobie, że rozwiązujesz problemy kiedy sie pojawią.
Ktoś gdzieś napisał, że 99% wydarzeń, których się obawiamy, nigdy nie zdarza sie w rzeczywistości. I jakoś tak jest faktycznie smile
To co robisz teraz jest kompletnie bez sensu. Analizujesz coś, co pewnie nigdy się nie wydarzy. A jeśli się wydarzy - pewnie akurat w takiej opcji, której w ogóle nie rozważyłaś. Po co więc tracić czas na domniemania? Ciesz sie tym, co jest teraz, a jak się pojawi problem to wspólnie poszukacie rozwiazania. Mając komplet danych. Chyba, że wcześniej swoimi imaginacjami nabierzesz takiej niechęci do swojego partnera, że żadnego "wspólnie" już nie będzie...

Posty [ 14 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Związek z rozwodnikiem z dwójką dzieci

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024