Czesc,
Zwracam się do Was z taka sytuacja: jestesmy malzenstwem 3 lata, ale znamy się znacznie dluzej:) oboje mamy 31 lat i pracujemy. Pochodzimy z roznych rodzin tzn w przypadku zony relacje z rodzicami sa dosc luzne i bardziej kolezenskie, anizeli corka-rodzic, co osobiscie uwazam za dosc..dziwne bo po prostu jej rodzice malo interesuja sie naszym zwiazkiem, w ogole tez ją się dosc malo interesuja i o ile kiedys mi to nie przeszkadzalo o tyle z czasem dalo mi to do myskenia. Wedlug zony zasady sa proste: oni maja swoje zycie ona swoje i juz. Kiedy ich odwiedzamy jest wszystko w najlepszym porzadku, z makymi wyjatkami, ale nie mozna narzekac.. Moje relacje z moimi rodzicami sa inne, bardziej syn-rodzice anizeli dobrzy znajomi, ale nie oznacza to, ze wtracaja sie w nasze sprawy, albo sa wscibscy, nie. Po prostu widze ze troszcza sie o nas i nie maja "gdzies". Sa to zdrowe relacje i nie ma w nich przesady. Na poczatku zona uwazala ze za czesto dzwonie do domu (2x w tygodniu) ale z czasem przywykla. Moze roznixe w relacjach rodzic dziecko wynikaja a to z odleglosci zamieszkania i jednych i drugich (250km vs 650km), a moze z wychowania a moze po prostu tak juz musi byc. Mamy troche rozne charaktery tzn ja jestem sklonny do znacznych ustepstw i kompromisow, a zona owszem tez ale do momentu kiedy jest to wygodne. Jesli kompromis wymaga nagięcia swoich zasad albo zrobienia cos nawet czesciowo wbrew sobie - to kompromis sie konczy. Ja chcialbym abysmy razem odwiedzali i jej i moich rodzicow nato.iast ona uwaza ze raz na 2 miesiace moze pojechac do moich, ale nie czesciej. Mimo mojej choroby jestem w stanie zaakceptowac jej marzenie o posiadaniu danego zwierzaka (po prostu mam silna alergie i musialbym brac mocne leki plus odczulanie)i zajac sie nim ale juz na moja prosbe o posiadanie takiego, jakiego ja zawsze chcialem slysze: ok ale ja sie nim zajmowac nie bede i nie chce go miec na glowie. (Kiedys mowila ze jak bedzie w ciazy to owszem moze sie nim zajac a teraz i to upadlo) To twoja sprawa. Sporo roznic ale i wieeeele podobienstw:)) Krotkie nakreslenie relacji rodzinnych i innych doprowadza nas do sedna: od poczatku malzenstwa rozmawialismy o dziecku. Byl okres ze naprawde chciala dziecko bo "bo chce z Toba, bo bedziemy miex wspolne malenstwo, bo chce miec dziecko, bo czasem jak patrze na inne to tez tak chce". Potem jakos to minelo... Ale pol roku pozniej argumenty sie zmienily i slysze "chce miec dziecko bo bede mogla isc na urlop i odpoczac od pracy"... ponadto dowiedzialem sie od niej ze ona nie ma uczuc matczynych i nie czuje potrzeby "juz teraz chce miec dziecko" i faktem jest nudza ja historie o dzieciach a nqwet jesli kuzyn/kuzynka z rodziny maja dziecko to nie reaguje jakos tak...milo,sympatycznie,cieplo z lekkim zachwytem, tylko ot usmiechnie sie cos zagada i tyle. Nie czuc tego ciepla ani nic...
Argument glowny to ten, ze chce isc na urlop, odpoczac i czuje zegar biologiczny. Slyszac to stwierdzilem ze sie chyba musze zastanowic czy chce miec z nia dziecko (do momentu wyplyniecia tych argumentow bylem na tak) bo jesli chec posiadania dziecka jest umotywowana GLOWNIE checia urlopu i zegarem biol....to chyba cos jest nie tak. I jest dylemat: z jednej strony jest milosc, bo ja kocham, z drugiej zawsze chcialem miec dzieci ale z trzeciej nie moge podjac takiej decyzji w oparciu o to ze moja 2.polowka chce miec wolne od pracy:/ dziecko jako sposob na urlop..no swietnie. Jaka mam poza tym gwarancje ze jak urodzi sie malenstwo to bedzie je mega kochala, troszczyla sie itd? Ja swoich checi, milosci i tego poczucia ze chce byc ojcem jestem pewien ale jak widze jej stosunek do dzieci i slysze te argumenty to sie mocno zastanawiam...najgorsze jest to ze mielismy powazne rozmowy o tym i mowilem jej jak..."dziwne" sa jej argumenty itd ale ona jest nieprzejednana, tzn..mowi ze zdaje sobie sprawe ze jej argumenty sa "nietypowe" jak to ujela, ale nie zmienia sie. Z reszta 2msc. po rozmowie nadal sa te same i nie widzi powodu dla ktorego mialaby je zmienic. Jestem w powaznej kropce stad ten post, bo moze Wy kobiety pomozecie mi zrozumiec... dzieki!