Rozstanie po 7 latach - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie po 7 latach

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 13 ]

1 Ostatnio edytowany przez Mleczko88 (2019-02-25 12:25:42)

Temat: Rozstanie po 7 latach

Witam wszystkich,
Rozstałam się z narzeczonym po 7 latach zwiazku. Wcześniej już nam zdarzały się kłótnie, okazało się,  że ta ostatnia ostatnia faktycznie stała się ostatnią. Mieliśmy iść do jego siostry, za którą ja łagodnie mówiąc nie przepadam. Według partnera jak zwykle w tym dniu rozmawiałam z nim przez telefon nie tak, byłam oschła dla niego i "robiłam miny". Wcześniej owszem, zdarzały się sytuację,  że swoje niezadowoleniale pokazywałam w ten sposób- mój narzeczony był już tak przeczulony na tym punkcie, że każde moje zachowanie odbiegające od normy ( np. Powiedzenie "pa" na zakończenie rozmowy inaczej niż zwykle) owocowało pretensjami do mnie, że znowu coś jest nie tak. Ja automatycznie się broniłam, mówiąc,  że to nieprawda,  jednak on jak sobie coś ubzdura i włączy do głowy,  to tak ma być i koniec - Jeżeli ktoś temu zaprzecza, to w jego mniemaniu robi z niego durnia. Wracajac do tematu - narzeczony w efekcie poszedł do siostry sam. Gdy przyszedł,  powiedział mi, że powiedział jej wszystko na temat mijego zachowania i niechęci do niej. Na drugi dzień nie odzywaliśmy się do siebie, ja wieczorem wychodziłam z domu - powiedziałam mu, że napisałam do jego siostry kilka stosownych słów na temat tego, co jej powiedział( nie zrobiłam tego, chciałam sprawdzić,  czy powiedział prawdę). On wściekł się niemiłosiernie i po setnym pytaniu " co jej napisałaś?" Odpowiedziałam zgodnie z prawda, że nic, że chciałam go sprawdzić- jak się okazało,  on też jej nic nie powiedział, natomiast oskarżył mnie o kłamstwo prosto w twarz - ale czy nie on skłamał pierwszy? Po tym wszystkim wyszłam z domu,  gdy wróciłam spał  - nazajutrz bez sensu palnełam o rozstaniu - on się wkurzył,  że podczas kłótni znowu poruszam ten temat i powiedział,  tak, rozstajemy się defintitywnie. Już wtedy powinnam to zatrzymać, ale mój głupi upór i duma mi na to nie pozwoliły.  On chciał się pogodzić,  ale ja głupio stałam za swoim. Rozmawialiśmy o tym, że bardzo się kochamy, że naprawde nie wyobrażamy sobie bez siebie życia, jednak się meczymy trochę ze sobą i pozostały pewne zachowania, które się przez te 7 lat nie zmieniły. Temat rozstania dalej pozostał, jeszcze wczoraj ponownie była kłótnia,  gdzie ja w ferworze tego wszystkiego zaczęłam się pakować- powiedział,  żebym została,  bo tak będzie lepiej dla niego, więc zostałam, ale czy słusznie? Zostaje mi pokój u rodziców, ojciec to alkoholik, boję się z powrotem z nim mieszkać,  finasowo radzę sobie źle. Nie mam nic, wszystko jest na niego, nawet pies - prezent od jego rodziny. Jestem załamana swoją głupotą,  partner jest niestety taka osobą,  że jak się uprze to koniec, jego racja jest święta, mistrz w odwracaniu kota ogonem, często mi mówił przykre rzeczy,  jednak rozumiem też,  że ma mnie dosyć. Jest na mnie wściekły,  nie rozmawia ze mna, nie daje sie przytulić, czuje, że mnie każe za to, że pierwsza wypaliłam z tym rozstaniem i mam wrażenie, ze jest wściekły,  ze jak można zostawić kogoś takiego jak on? Od zawsze miał duże ego, często przytłaczał mnie swoimi argumentami, moje miażdżąc. Ja jestem osobą bardzo emocjonalną, stwierdzone Dda, od marca idę do psychologa, proponowałam wcześniej terapię dla par - powiedział, że debila nie będzie z siebie robił. Jestem również taka, że wykrzycze swoje, chwile podenerwuje i już mogę się godzić- on natomiast w złości może trwać bardzo długo.
Na chwilę obecna jestem załamana tym stanem rzeczy - nie poszłam do pracy, nie jem, cały czas płacze - sytuacja jest beznadziejna. Prosiłam go, poniżałam się, Boże,  nawet uklękłam przed nim - moja godność jest równa 0. Jest mi wstyd za moje zachowanie, a jego ówczesne zachowanie sprawia, że naprawdę nie mam ochoty żyć, jest dla mnie wszystkim.
Dziękuję tym, którzy dotrwali do końca,  bardzo bym była wdzięczna za konstruktywne rady, jak i słowa pocieszenia. Pozdrawiam

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Rozstanie po 7 latach

Zostaw go. Trwanie z kimś tylko dlatego, że nie masz lepszej alternatywy jest bezsensowne i niszczące Ciebie. W ten sposób bardzo siebie ranisz.
Wynajmij gdzieś jakiś pokoik, postaraj się usamodzielnić, nie wracaj do rodziców, chyba że na obiad.

3

Odp: Rozstanie po 7 latach

Nie widze tu miłości z Twojej strony a jedynie emocjonalne uzależnienie i brak szacunku do samej siebie. Klekalas przed nim? Plaszczylas sie? Gdzie Twoj szacunek do samej siebie? Nie bez powodu chyba wspomniałaś o rozstaniu, zatem zbierz manele, wez swoje życie w swoje ręce i zacznij żyć.

4

Odp: Rozstanie po 7 latach

Jesteś mocno infantylna w swoim zachowaniu. Strojenie min, fochy czy kilkukrotne używanie rozstania jako "straszaka"  świadczy, że jesteś mocno niedojrzała. Być może jesteś młoda, to by trochę tłumaczyło takie zachowanie.
Przede wszystkim zastanów się czego chcesz.  Gwarantuję ci,  że każdy kolejny partner będzie miał jakieś wady. Jeżeli wady obecnego są dla ciebie zbyt duże i nie jesteś szczęśliwa to się rozstańcie. Jak nie wyobrażasz sobie życia bez niego to przestań w nerwach mówić,  żebyście się rozstali. Niepewność jutra nie działa jak spoiwo na związek a rozsadza je od środka.  Ktoś w końcu mówi "sprawdzam" i zaczyna się problem.
Dorośnij i przede wszystkim przemyśl czego chcesz.

5

Odp: Rozstanie po 7 latach

Jeśli masz u siebie podejrzenie DDA, to powinnaś udać się na terapię. Nie wiem ile masz lat, ale zakładam, że dojrzała z Ciebie kobieta, więc robienie dziwnych min w trakcie rozmowy jest co najmniej dziwne i w mojej ocenie może oznaczać brak szacunku dla rozmówcy. Ponadto, wiesz, że Twój partner tego nie lubi a mimo to robisz to, co można już uznać za działanie zaczepne.

6

Odp: Rozstanie po 7 latach

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.
Jest sporo racji w tyn co piszecie. Kiedy partner zaczyna mnie ignorować,  ja wpadam w niestabilność emocjonalną - płacz,  pakowanie, etc. Walczyłam z tym i staram się walczyć,  jak np. teraz - chce spokoju, to będzie go miał.  Psychoterapeuta umówiony jest na następny poniedziałek.  Martwi mnie niesprawiedliwość partnera - nazywa "gołodupcem", przez to, że ja nie mam nic - mogę wyjść od niego z jedną walizką i ot, to mój cały dobrobytek. Mieszkanie ma kupione od rodziców, auto spłaca również za pieniądze rodziców.  Ma pretensje o moje ciuchy, że mnie nie stać na lepsze rzeczy, mówi o pieniądzach,  które włożył w mieszkanie, czy na wakacje - ja również swoje czasami dokładałam. Ma pretensje o to, że zbyt długo zasiedzialam się w pracy, w której płacono mi słabo- dla jasności, konto wspólne - on daje 1600 zł,  ja 1300 - przy zarobkach niewiele ponad 2000. On zarabia więcej,  zrobił prawko na tira - sprzedał działkę- zostało z mieszkania z pieniędzy rodziców oraz motor - kupiony dawno temu prsz rodziców. Zarobki wahaja się od 3 do 3.5 tys. Po tym wszystkim "wyrzyganiu" czuję się beznadziejnie, jakbym zniszczyła mu życie. Po co trwał ze mną tyle czasu ? Mówi, że liczył na zmiany, które obiecywałam, a których nie ma. Zmieniłam prace - teraz też źle,  bo praca mało ambitna, bez szans rozwoju. Chcę iść do szkoły, ale to od września.  Nie wiem już co mam robić,  jestem rozgoryczona, z drugiej strony może on ma rację? Kocham gom ale mam wątpliwości co do trgo wszystkiego.
A, i mam 29 lat.  Dziękuję Wam za opinie.

7

Odp: Rozstanie po 7 latach
Thorpe napisał/a:

Jeśli masz u siebie podejrzenie DDA, to powinnaś udać się na terapię. Nie wiem ile masz lat, ale zakładam, że dojrzała z Ciebie kobieta, więc robienie dziwnych min w trakcie rozmowy jest co najmniej dziwne i w mojej ocenie może oznaczać brak szacunku dla rozmówcy. Ponadto, wiesz, że Twój partner tego nie lubi a mimo to robisz to, co można już uznać za działanie zaczepne.

Apropo tego - uwierz mi, że czasami on te miny widzi chyba tylko u siebie w głowie.. z charakteru jestem zaczepialska, trochę jak dzieciak, nie mogę tego wewnętrznie okiełznać  sad nam nadzieję,  że psychoterapia mi pomoże.

8

Odp: Rozstanie po 7 latach

Nazywa cię golodupcem? No to dobrze wam nie wróżę.

9

Odp: Rozstanie po 7 latach

Zarabiasz 2000?
Zgarniasz ze wspolnego konta swoja kase, wynajmujesz pokoj za max 600- 800zl i spokojnie zyjesz.

10 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-02-25 21:09:45)

Odp: Rozstanie po 7 latach
Mleczko88 napisał/a:

............
Jest sporo racji w tyn co piszecie. Kiedy partner zaczyna mnie ignorować,  ja wpadam w niestabilność emocjonalną - płacz,  pakowanie, etc. Walczyłam z tym i staram się walczyć,  jak np. teraz - chce spokoju, to będzie go miał.  Psychoterapeuta umówiony jest na następny poniedziałek.  Martwi mnie niesprawiedliwość partnera - nazywa "gołodupcem", przez to, że ja nie mam nic - mogę wyjść od niego z jedną walizką i ot, to mój cały dobrobytek. Mieszkanie ma kupione od rodziców, auto spłaca również za pieniądze rodziców.  Ma pretensje o moje ciuchy, że mnie nie stać na lepsze rzeczy, mówi o pieniądzach,  które włożył w mieszkanie, czy na wakacje - ja również swoje czasami dokładałam. Ma pretensje o to, że zbyt długo zasiedzialam się w pracy, w której płacono mi słabo- dla jasności, konto wspólne - on daje 1600 zł,  ja 1300 - przy zarobkach niewiele ponad 2000. On zarabia więcej,  zrobił prawko na tira - sprzedał działkę- zostało z mieszkania z pieniędzy rodziców oraz motor - kupiony dawno temu prsz rodziców. Zarobki wahaja się od 3 do 3.5 tys. Po tym wszystkim "wyrzyganiu" czuję się beznadziejnie, jakbym zniszczyła mu życie. Po co trwał ze mną tyle czasu ? Mówi, że liczył na zmiany, które obiecywałam, a których nie ma. Zmieniłam prace - teraz też źle,  bo praca mało ambitna, bez szans rozwoju. Chcę iść do szkoły, ale to od września.  Nie wiem już co mam robić,  jestem rozgoryczona, z drugiej strony może on ma rację? Kocham gom ale mam wątpliwości co do trgo wszystkiego.
A, i mam 29 lat.  .


Na taka "rywalizację" w kto gorszy, kto lepszy kto słabszy ,kto silniejszy nie ma miejsca w związku to zależność lub inaczej uzależnienie.Ta licytacja to chore z jego strony też bo wiele ma od rodziców ,nie wiem czy to potrafi docenić i uszanować czy wszystko co dostał to mu się należy w jego mniemaniu.
To koniec miłości.Wzajemne obwinianie i obarczanie odpowiedzialnością za urazy i krzywdy.
Mleczko88 stań na własnych nogach dziewczyno terapia świetny pomysł nauczysz się panować pracować nad emocjami i uczuciami.
Szkoła też będziesz miała swój własny cel.
Lekko nie będzie ,ale da się to zrobić wytrzymasz .Wygodnie i lekko to już zobaczyłaś czym to pachnie,za dużo zależysz od niego na własną prośbę.
Zdarza się byłaś młoda niezbyt świadoma może poraniona pewnie trochę uciekłaś z domu (może nie dosłownie) w zakochanie i związek z kimś kto okazał Ci zainteresowanie.
Zrobisz porządek z przeszłością poczujesz się znacznie lepiej przestaniesz obwiniać innych i siebie to duża ulga.
Nie ma co się bać przyszłości nikt jej nie zna.

"wynajmujesz pokoj za max 600- 800zl i spokojnie zyjesz."  zrób właśnie tak na początek.

Powodzenia.

11

Odp: Rozstanie po 7 latach
paslawek napisał/a:
Mleczko88 napisał/a:

............
Jest sporo racji w tyn co piszecie. Kiedy partner zaczyna mnie ignorować,  ja wpadam w niestabilność emocjonalną - płacz,  pakowanie, etc. Walczyłam z tym i staram się walczyć,  jak np. teraz - chce spokoju, to będzie go miał.  Psychoterapeuta umówiony jest na następny poniedziałek.  Martwi mnie niesprawiedliwość partnera - nazywa "gołodupcem", przez to, że ja nie mam nic - mogę wyjść od niego z jedną walizką i ot, to mój cały dobrobytek. Mieszkanie ma kupione od rodziców, auto spłaca również za pieniądze rodziców.  Ma pretensje o moje ciuchy, że mnie nie stać na lepsze rzeczy, mówi o pieniądzach,  które włożył w mieszkanie, czy na wakacje - ja również swoje czasami dokładałam. Ma pretensje o to, że zbyt długo zasiedzialam się w pracy, w której płacono mi słabo- dla jasności, konto wspólne - on daje 1600 zł,  ja 1300 - przy zarobkach niewiele ponad 2000. On zarabia więcej,  zrobił prawko na tira - sprzedał działkę- zostało z mieszkania z pieniędzy rodziców oraz motor - kupiony dawno temu prsz rodziców. Zarobki wahaja się od 3 do 3.5 tys. Po tym wszystkim "wyrzyganiu" czuję się beznadziejnie, jakbym zniszczyła mu życie. Po co trwał ze mną tyle czasu ? Mówi, że liczył na zmiany, które obiecywałam, a których nie ma. Zmieniłam prace - teraz też źle,  bo praca mało ambitna, bez szans rozwoju. Chcę iść do szkoły, ale to od września.  Nie wiem już co mam robić,  jestem rozgoryczona, z drugiej strony może on ma rację? Kocham gom ale mam wątpliwości co do trgo wszystkiego.
A, i mam 29 lat.  .


Na taka "rywalizację" w kto gorszy, kto lepszy kto słabszy ,kto silniejszy nie ma miejsca w związku to zależność lub inaczej uzależnienie.Ta licytacja to chore z jego strony też bo wiele ma od rodziców ,nie wiem czy to potrafi docenić i uszanować czy wszystko co dostał to mu się należy w jego mniemaniu.
To koniec miłości.Wzajemne obwinianie i obarczanie odpowiedzialnością za urazy i krzywdy.
Mleczko88 stań na własnych nogach dziewczyno terapia świetny pomysł nauczysz się panować pracować nad emocjami i uczuciami.
Szkoła też będziesz miała swój własny cel.
Lekko nie będzie ,ale da się to zrobić wytrzymasz .Wygodnie i lekko to już zobaczyłaś czym to pachnie,za dużo zależysz od niego na własną prośbę.
Zdarza się byłaś młoda niezbyt świadoma może poraniona pewnie trochę uciekłaś z domu (może nie dosłownie) w zakochanie i związek z kimś kto okazał Ci zainteresowanie.
Zrobisz porządek z przeszłością poczujesz się znacznie lepiej przestaniesz obwiniać innych i siebie to duża ulga.
Nie ma co się bać przyszłości nikt jej nie zna.

"wynajmujesz pokoj za max 600- 800zl i spokojnie zyjesz."  zrób właśnie tak na początek.

Powodzenia.


Paslawek, bardzo Ci dziękuję za ten wpis. Podniósł mnie troszkę na duchu.  To drugi dzień rozstania, czuję się koszmarnie, wszystkiego się boję.  Muszę wziąć się w garść. Do partnera niestety nie docierają żadne moje argumenty i usprawiedliwienia. Wzięłam winę na siebie i tak też czuję, że to wszystko przeze mnie. Dość szybko zamieszkalismy razem, najpierw wynajem, potem mieszkanie własnościowe jego, byliśmy zgraną parą, najwyraźniej czegoś zabrakło. Tchu mi brakuje jak pomyślę o utracie partnera, być może to ta zależność i uzależnienie o której pisali poprzednicy. Dziękuję za ciepłe słowo,  jest mi teraz bardzo potrzebne.

12

Odp: Rozstanie po 7 latach

Dasz sobie radę sama. Może nawet lepiej niż to teraz ci się wydaje. Tam byłabyś traktowana jako pariaska przyjęta w jednej koszuli i byłoby ci to wypominane.w końcu łyżka staealaby ci w gardle, bo czulabys się darmozjadem, który sępi od wyjątkowo cierpliwych ludzi. Lepiej jeść chlebek zr smalczykiem ale własny.
Poradzisz sobie, a jego o nic już nie pros.

13

Odp: Rozstanie po 7 latach

Twoje lęki, obawy przed tym czy dasz sobie radę sama w życiu, wynikają w dużej mierze lub wyłącznie z syndromu dda, dlatego boisz się opuścić partnera. Dobrze, że podjęłaś decyzję o terapii, to pozwoli Ci wyrwać się z tego i stanąć na nogi. Jesteś jeszcze młodą osobą zdążysz spotkać wartościowego mężczyznę, który pokocha Cię taką jaką jesteś. Głowa do góry, wszystko się ułoży, a za kilka tygodni będziesz się zastanawiała, czemu tak długo zwlekałaś z rozstaniem.
Jeśli jednak zależy Ci na nim, to na początek koniecznie musisz zerwać z nim kontakt, tak, żeby inicjatywa o powrocie wyszła z jego strony a Ty po długim zastanowieniu się dałaś mu ostatnią szansę.

Posty [ 13 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Rozstanie po 7 latach

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024