Dobry wieczór wszystkich. Zalogowałam się tutaj ponieważ szukam wsparcia a przede wszystkim rozmowy. Mam 47 lat, 17 letniego syna i prawie 18 lat małżeństwa za sobą. Byliśmy z mężem zgodną, kochającą się parą- a tak przynajmniej nas postrzegano. Mieliśmy wspólne pasje i lubiliśmy przebywać razem. W zeszłym roku mąż stał się nie do zniesienia. Zaczął przesadnie dbać o swój wygląd, cały czas siedział z nosem wlepionym w telefon, robił sobie zdjęcia przed lustrem, zaczął się ubierać jak kolega naszego syna. Do tego doszły nieustanne imprezy na mieście z kolegami, jakieś przyjaciółki z którymi pisywał do nocy. Przymykałam na to oczy bo wiedziałam, że pewnie wchodzi w kryzys wieku średniego. Pewnego dnia mąż oświadczył mi, że się wyprowadza bo już nie może znieść atmosfery w domu i mnie. Był to dla mnie straszny cios. Pamietam jak pakował walizki a ja siedziałam i dosłownie zalewałam się łzami. Po dwóch miesiącach swojego nie bytu w domu stwierdził, że wszystko przemyślał i powinniśmy ratować związek. Wrócił do domu. Dzisiaj nie wiem czy była to ochota na ratowanie związku czy wizja tego, że stracimy dosyć duże pieniądze jeśli ie polecimy na zaplanowane dużo wcześniej wakacje za które już nie mogliśmy odzyskać pieniędzy. Wrócił, wakacje okazały się niewypałem bo już pierwszego dnia pokazał i mnie i synowi, że nic się nie zmieniło. My go drażniliśmy a on siedział na portalu społecznościowym i wrzucał filmiki. Ostatecznie po powrocie już nawet nie udawał, że nie może na mnie patrzeć, podwoił ilość imprez i wyjazdów z kolegami. Totalnie się odseparował ode mnie a co gorsza od syna i znalazł pracę w Warszawie. Próbowaliśmy jeszcze coś poudawać w Boże Narodzenie ale jesli on leży na tapczanie, nieszczęśliwy, gapi się w sufit i ma ubrane słuchawki to chyba nie ma o czym mówić. Oznajmił mi, że chce rozwodu, że chce odejść, że mnie nie kocha. Najgorsze jest to ,że ja nie wiem dlaczego. Co takiego zrobiłam że człowiek z którym chciałam się zestarzeć traktuje mnie jak największe zło na świecie. Nie potrafię znieść tego z jakim obrzydzeniem na mnie patrzy, tego jak robi z siebie idiotę w internecie wrzucając co chwile filmiki z imprez, tego, że nasz syn to ogląda, tego, że zniszczył tyle lat, które razem zbudowaliśmy. Nie potrafię tego ogarnąć. Jest co raz gorzej. W przeciągu roku posypało się całe moje życie, straciłam też prace. Z aktywnej, zadbanej kobiety stałam się jakimś stworem wijącym się cały dzień bez celu po mieszkaniu. Czasami mam ochotę krzyczeć, kopać, drapać. Nie ogarniam tego, nie ogarniam samotności, boję się co będzie, mam wrażenie, że moje całe życie się skończyło. Wiem, że muszę być silna bo mam syna, który mnie potrzebuje bo niestety ojciec o nim zapomniał ale nie mam siły na to wszystko. Byś może ktoś z was miał podobną sytuację, ja póki co nie widzę światełka, jestem załamana.
... Zaczął przesadnie dbać o swój wygląd, cały czas siedział z nosem wlepionym w telefon, robił sobie zdjęcia przed lustrem, zaczął się ubierać jak kolega naszego syna. Do tego doszły nieustanne imprezy na mieście z kolegami, jakieś przyjaciółki z którymi pisywał do nocy. Przymykałam na to oczy bo wiedziałam, że pewnie wchodzi w kryzys wieku średniego. Pewnego dnia mąż oświadczył mi, że się wyprowadza bo już nie może znieść atmosfery w domu i mnie...
Z doświadczenia podejrzewam, że pewnie chodzi nie o "przyjaciółki" tylko jest jakaś "przyjaciółka" i zmieniły mu się priorytety. Obserwuj, ale myśl o sobie, znajduj sobie jakieś zajęcie, zadbaj o swoje sprawy. Z nim dyskutowanie na tym etapie pewnie rzeczywiście niewiele da.
Autorko, naprawdę nie wiesz o co w tym wszystkim chodzi, czy tylko tak udajesz?
Współczuję ci bardzo, szczególnie że jak na złość straciłaś też i pracę.
Przykro jest czytać o tym, że z kobiety zadbanej zrobiłaś się jakimś wijacym się bezwładnie po domu stworem czy tam straszydłem, nie pamiętam dokładnie, jak sama siebie określiłas.
Prawdę mówiąc mogłabym dużo do ciebie napisać i żadnej Ameryki bym nie odkryła, ale szczerze mówiąc nie wiem od czego zacząć, bo całkowicie znokautowała mnie twoja porażająca naiwność. Przecież z tobą, to byłaby praca u podstaw, tłumaczenie z polskiego na nasze i nie wiem czy coś by do ciebie dotarło.
No przeczytałam cały twój post i doszłam do wniosku, że ewidentnie nie żyjemy na tej samej planecie.
Sorry, jeśli cię uraziłam, nie jest to moja intencją, ja po prostu nie wiem, jak do ciebie pisać, zebys obudziła się z tego letargu.
Wiem, że bardzo cierpisz, ale patrząc z boku nasuwa mi się taka myśl:
Głowa do góry, bądź spokojna. Kryzysy w małżeństwach zdarzają się często. Nie masz pewności, że to koniec. Coś musiało nie do końca być dobrze w waszej relacji, skoro zdarzyło się to. To wszystko wyjaśni się za parę lat. Bądź dla męża miła. Nie wytykaj mu tego, co robi w tej chwili. Jeśli zauważy Twoją ingerencję w jego zachowanie i próbę zmiany tego zachowania, celowo będzie źle postępował. Jeśli zechce się wyprowadzić, pomóż mu się spakować. Nie zatrzymuj. Wiem, że to trudne, ale najlepsze co możesz zrobić. Okazuj mu swoją miłość słowami, gestem. I jeśli to możliwe, staraj się przy nim nie płakać.
Pewnie kogoś poznał, możliwe, że Cię zdradzi, bądź zdradził, ale też bardzo możliwe, że za rok, bądź dwa przyjdzie do Ciebie, taki jak był dawniej i przeprosi.
Ciężka sprawa, ale tak to jest, gdy druga osoba jest dla kogoś całym światem. Raz jeszcze, głowa do góry.
Kopnij go w doope i zacznij żyć dla siebie.
6 2019-02-22 22:19:07 Ostatnio edytowany przez mary56 (2019-02-22 22:24:09)
Autorko, naprawdę nie wiesz o co w tym wszystkim chodzi, czy tylko tak udajesz?
....
Jak mówi powiedzenie, Żona zawsze dowiaduje się ostatnia.
Żona martwi się, że z nim dzieje się coś złego, jakaś poważna choroba albo inne wielkie problemy.
Ja w takiej sytuacji stawiałam na miażdżycę. Bo roztargniony, opryskliwy, zaczął widzieć we mnie same wady, bo zawłaszczył oszczędności.
Gdy ktoś sugerował że może chodzi o inną kobietę, ze 100% przekonaniem zaprzeczałam
Zajęło mi sporo czasu zanim zrozumiałam o co chodzi.
7 2019-02-23 01:34:14 Ostatnio edytowany przez Tinas (2019-02-23 01:38:20)
Ulle, ja również przeczytałam twój post i zastanawiam się co takiego skłania cię ku tak agresywnej wypowiedzi w moją stronę? Jeśli aż tak bardzo znokautował cię mój post to lepiej czasami nie komentować niż używać dosyć nie miłych porównań, że trzeba by mi było tłumaczyć z Polskiego na nasze....
8 2019-02-23 08:08:36 Ostatnio edytowany przez ulle (2019-02-23 08:14:15)
Raczej zniecierpliwionej wypowiedzi, s nie agresywnej. Sorry za swój ton, nie chciałam zrobić ci przykrości, to mnie zabrakło cierpliwisci.
Kiedyś też przeżyłam podobna historię, chociaż byłam wtedy znacznie młodsza od ciebie. Czytając ciebie jakbym widziała siebie sprzed lat. Zachowywałam się i myślałam niemal identycznie jak ty.
Były mąż odmłodniał przynajmniej o 20 lat i oczywiście zdradzał mnie, by na koniec zostawić dla jednej z tych swoich kochanek.
Też chodziłam wtedy po domu niczym widmo i straszydło, bo nie mogłam spać ani jeść. Bałam się potwornie i podobnie jak ty odrzucałam od siebie prawdę o innych babach, by za chwilę wiedzieć, że jednak są inne. Minął prawie rok zanim ten podstarzały młodzieniec zostawił mnie na dobre. Potem próbował wracać i jeszcze różne miałam z nim przeboje, ale na szczęście nie wrócił na stałe, bo coś takiego zwyczajnie go przerastało, po prostu nie mógł ze mną byc, tak go ode mnie odrzucało
Ja cierpiałam, ale czas pokazał, że miałam więcej szczęścia niż rozumu. Poszedł z własnej woli, ja nie musiałam go wywalac.
Sorry, jeśli coś cię zabolało w tej mojej pisaninie.
Moim zdaniem twój mąż w bardzo klasyczny sposób, podręcznikowy niemalże przechodzi metamorfozę odmładzania się i aktualnie masz w domu podstarzałego młodzieńca. Myślę, że patrzy na ciebie z niechęcią i wręcz z obrzydzeniem, ponieważ ty kojarzysz mu się ze starością, obowiązkami i potworna nudą, na dodatek snujesz się po domu smutna oraz przybita, więc chodzisz jak jakiś jego wyrzut sumienia.
On lata na jakieś imprezy, pisze sobie z różnymi babami, był czas, że wręcz wyprowadził się z domu na dwa miesiące, jednak wrócił, ale od tamtej pory i tak nic z tego wszystkiego nie wychodzi.
Co mogłabyś zrobić w takiej sytuacji?
Prawdę mówiąc niewiele możesz zrobić, szczególnie że straciłaś pracę, na dodatek masz depresję. Ja jak pamiętam podobnie jak ty przyczailam się w kąciku i czekałam na rozwój zdarzeń. Tak byłam sparaliżowana strachem, że nie mogłam nic zrobić, jedynie modliłam się o to, by facetowi przeszło i żeby wrócił do domu, bo ten mój też wyprowadził się z domu i zamieszkał w wynajętym mieszkaniu.
Tak więc na razie jesteś w takim stanie, że wiele nie zdziałasz.
Możesz jednak zacząć chodzić do psychologa, bo to bardzo ciebie wzmocni.
Równocześnie zacznij rozglądać się za pracą. No ja problemu z pracą nie miałam, bo ja mialam i jeździłam codziennie do szkoly.
Chociaż na chwilę odrywałam myśli od domowego bagna. Musisz więc znaleźć pracę.
Muszę kończyć bo obowiązki wzywają, postaram się napisać później i jeszcze raz prosze, byś nie gniewała się na mnie, czasem po prostu mam taki niewyparzony język.
Wyjdziesz z tego na pewno i głowa do góry.
Ulle, on się już wyprowadził z domu. W ciągu roku wyprowadził się drugi raz. Za pierwszym razem wrócił po to, żeby za 2 miesiące się znowu wyprowadzic. Obecnie mieszka w Warszawie, wiedzie życie singla, wrzuca we wszystkich portalach społecznościowych filmiki ze swoich imprez, ogląda to mój syn, który przychodzi i pyta: " Mamo widziałaś, tata wybiera się na wieczorek samotnych serc" albo mamo nasz tata jezdzi po Warszawie na hulajnodze. Nie chce go już widzieć a rozpaczam nad straconymi latami i tym co mi zrobił. Okrutnie boję się samotności, to mnie paralizuje, zżera. Mam wrażenie, że nic już dobrego mnie w życiu nie spotka, mam takie momenty, ze mogłabym walić głową w mur. Miałam aktywne zycie a teraz nie wiem co z nudów robić. Zamykam się w sobie, nawet najprostsze czynności są dla mnie problemem. A najgorsze jest to, że mój mąż cały czas mnie atakuje, cały czas wmawia, że to moja wina, że się rozstaliśmy, że zmarnował te wszystkie lata, robi ze mnie najgorszą zonę świata itd...Wiem, że to kiedyś przeminie ale na dzień dzisiejszy jedyne co mi przyszło do głowy to gdzieś się wygadać, stąd mój post tutaj.
Kopnij go w doope i zacznij żyć dla siebie.
Maku2 niestety to on mnie kopnał w d...
Nie mieszka już w domu, staram się żyć normalnie ale czasami są takie dni, że najprościej mówiąc chce się wyć do księżyca.
Spokojnie Autorko, jeszcze przyjdzie kryska i na tego Matyska. Skoro się wyprowadził, to porzucił rodzinę, więc masz koronny argument na rozwód z orzeczeniem winy, tylko złóż pozew. Prawdopodobnie on trochę otrzeźwi Twojego Don Juana.
I przypadkiem nie próbuj udawać, że nic się stało, gdyby coś mu się odmieniło.
12 2019-02-23 11:10:08 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-02-23 11:10:26)
Tina, Ulle Ci ostro napisała, ale to dobrze, bo nie możesz hodować tego straszydła, co wylazło chwilowo.
Pracy szukaj, o siebie zadbaj- a Pan mąż niech sam sobie radzi ze swoim zakrętem.
Pewnie masz chwilowy dołek.
Wyjdż z domu- rób coś. A jak wyć do księżyca, co w dobrym towarzystwie.
13 2019-02-23 12:06:16 Ostatnio edytowany przez mary56 (2019-02-23 12:32:16)
Ulle, on się już wyprowadził z domu. W ciągu roku wyprowadził się drugi raz. ...A najgorsze jest to, że mój mąż cały czas mnie atakuje, cały czas wmawia, że to moja wina, że się rozstaliśmy, że zmarnował te wszystkie lata, robi ze mnie najgorszą zonę świata itd...
Tinas, on się wyprowadził, bo on chciał, miał taką potrzebę. To nie twoja wina. Na ciebie próbuje przerzucić winę za to? Chyba wszyscy zdradzający tak robią.
tu fragment postu z tego forum uczestniczki o nicku Benzyneria11, który kiedyś bardzo mi się spodobał i przekonał, bo u mnie było podobnie
"...Przez ten rok obrzucał mnie błotem, że 1-sza, 2-ga i 3-cia wojna światowa to ... moja wina..."
Zdanie z wywiadu autora książki "Porady na zdrady": "Mężowie często starają się wmówić chorobę psychiczną żonie, która wpadła na dobry trop".
Dlatego nie przejmuj się jego żadnym obwinianiem. Najlepiej w ogóle nie wdawaj się z nim zbędne dyskusje.
A jak twoje sprawy finansowe, skoro nie masz pracy?
Wiedz, że on ma obowiązek uczestniczyć w utrzymaniu domu, ciebie, syna w tej sytuacji. Nieważne, że się wyprowadził.
I jeszcze jedno, jeśli on chce rozwodu, zadbaj o to, by był z jego winy. Straciłaś pracę, wyczuwa się u Ciebie depresję. To ma wpływ na możliwość zarobkowania, może mieć konsekwencje w postaci późniejszych innych chorób, a masz jeszcze syna na utrzymaniu.
Twój Pan mąż pokazuje zdjęcia z imprez dla singli, zabezpiecz sobie je jako ewentualny dowód. Trochę mnie to zastanowiło, na jakim on jest etapie, czy szuka nowej przyjaciółki, czy może jest tam jakaś pani, która powtarza się na tych zdjęciach.
Dlatego myśl przede wszystkim o sobie, dbaj o siebie, zaprzyjaźnij się ze sobą.
Krąży w internecie metoda 34 kroków, która podobno pomaga w takich sytuacjach. Ja niekoniecznie zgadzam się z jej wszystkimi punktami, ale warto na pewno ją przeanalizować pod swoim kątem.
Współczuje ci. Historia twojego męża to historia zkretymiałego starszego faceta któremu odbiła palma.
Musiało mu mocno odwalić skoro nawet patrzeć na ciebie nie może.
Moim zdaniem musiał cię zdradzać już wcześniej. To co teraz sie dzieje to efekt jego niewierności od lat.
Powinnaś nalać na niego skoro taka obrzydliwa jesteś.
"Mężowie często starają się wmówić chorobę psychiczną żonie, która wpadła na dobry trop".
Mary56 poraził mnie ten cytat...wiesz, że jeszcze kilka tygodni temu byłam w stanie uwierzyć, że mam nierówno pod sufitem? Że jestem zła, niezrównoważona, agresywna itd itd itd. Bo przecież to ja wszystko zepsułam, to ja nie robiłam tego i tamtego...Co do jego zdrad to nie mam pewności, na 100% do tej sytuacji przyczyniła się pewna psiapsiółka od serca z jego byłej pracy z którą pisywał po nocach, kiedyś nawet przeczytałam coś przez przypadek i mi ręce opadły. Ale on oczywiście się wypiera i twardo twierdzi, że odszedł ode mnie bo jestem złą osobą i się dusił. Pracę powinnam za chwilę mieć, mam duże doświadczenie w branży, kiedyś piastowałam naprawdę dobre stanowiska a to, ze dzisiaj jestem tam gdzie jestem czyli bez pracy to poniekąd jego wina ale to temat rzeka..Nie chce być na jego utrzymaniu i niczego od niego nie chcę, zawsze byłam kobietą niezależną dlatego też sytuacja w jakiej się znalazłam tak bardzo mnie dobiła. A raczej dobiła mnie moja naiwność i ślepa wiara w męża który okazał się zwykłym leszczem. On ewidentnie przezywa kryzys wieku średniego, zachowuje się, ubiera jak chłopczyk z gimnazjum, jak to powiedział: robi rzeczy, których ze mną nie mógł. Dla mnie teraz najważniejsze to szybko zacząć zarabiać bo narazie wspomagam się jakimiś chwilówkami a wiem ,że to kolejna pętla bez dna. I muszę się psychicznie podbudować bo niestety 17 lat to nie rok..to tysiące wspomnień złych i dobrych, to kawał życia tak naprawdę.
Współczuje ci. Historia twojego męża to historia zkretymiałego starszego faceta któremu odbiła palma.
Musiało mu mocno odwalić skoro nawet patrzeć na ciebie nie może.
Moim zdaniem musiał cię zdradzać już wcześniej. To co teraz sie dzieje to efekt jego niewierności od lat.
Powinnaś nalać na niego skoro taka obrzydliwa jesteś.
themusik dziekuje:) Po raz pierwszy się uśmiechnęłam od dłuższego czasu- ostatnie zdanie sztos, a wiesz może tak zrobię jak kiedyś się pojawi w mieście na kolejne balety..
17 2019-02-23 13:45:34 Ostatnio edytowany przez mary56 (2019-02-23 14:06:22)
"Mężowie często starają się wmówić chorobę psychiczną żonie, która wpadła na dobry trop".
Mary56 poraził mnie ten cytat...wiesz, że jeszcze kilka tygodni temu byłam w stanie uwierzyć, że mam nierówno pod sufitem? Że jestem zła, niezrównoważona, agresywna itd itd itd. Bo przecież to ja wszystko zepsułam, to ja nie robiłam tego i tamtego...Co do jego zdrad to nie mam pewności, na 100% do tej sytuacji przyczyniła się pewna psiapsiółka od serca z jego byłej pracy z którą pisywał po nocach, kiedyś nawet przeczytałam coś przez przypadek i mi ręce opadły. Ale on oczywiście się wypiera ....
Niestety, wiele z nas, pewnie większość zdradzonych, usłyszało że jest chora psychicznie.
Ja np. wielokrotnie słyszałam że jestem psychopatka, schizofreniczka, a w najłagodniejszej wersji wariatka.
Gdy odkryłam, że wyjeżdża z "przyjaciółką" (jego dyplomantką) na kilkudniowy wyjazd, to gdy już z nią jechał naszym wspólnym autem, napisał mi w smsie "nigdzie z nią nie jadę, to wytwór twojej chorej wyoobraźni" itd, itp
Zona znajomego, który też ma "przyjaciółkę" także wg jego opinii- schizofreniczka. Zona innego, Pana Profesora z tytułem, też ma wg niego schizofrenię.
Przykłady można by mnożyć. I dodatkowo skwitować słowami piosenki "żona go nie rozumie, już wcale ze sobą nie śpią", jak skarżą się mężowie przyjaciółkom
Cieszę się że będziesz mieć pracę, to na pewno ci pomoże. Wspaniale, że potrafisz być niezależna. Ale zanim skorzystasz z kolejnej chwilówki (jeśli tu pożyczki miałaś na myśli) nie zapominaj, że Pan jeszcze mąż ma obowiązki finansowe wobec syna i ciebie w tej sytuacji. To nie jest jego łaska, tylko prawny obowiązek. Nawet jeśli woli odmładzać się na imprezach z młodszymi. Póki jesteście małżeństwem macie prawo do równego statusu materialnego. To nie jest tak, że on wydaje kasę na młodzieżowe ciuchy i imprezy, a ty ledwie wiążesz koniec z końcem.
Powodzenia, trzymaj się. Wierzę że dasz radę, z ostatniego Twojego postu powiało trochę nadzieją i optymizmem.
Mary56 dokładnie jest tak jak napisałaś. Nadinterpretuje każde moje słowo tylko po to, żeby mi powiedzieć jaka jestem agresywna i zaborcza. Powiedział mi nawet, ze ma koleżanki 30 letnie bo one są pełne życia, optymistyczne, zabawne, kochają ludzi i życie. No oczywiście jak ja bym miała 30 lat, zero obowiązków i zmarszczek też byłabym optymistyczna.
Najgorsze jest to, że on jest zdziwiony moją reakcją, tym, ze mam czelność być na niego zła. Myślał, że to bedzie jak na amerykańskich filmach..on powie żegnaj a jak powiem ok, no problem...a tu ZONK. Nie dosyć, że jego stara, brzydka żona zepsuła mu życie to jeszcze teraz się rzuca...
Nie wiem ile czasu zajmie mi wyjście z tej traumy ale póki co jestem jak sinusoida od śmiechu do rozpaczy w 5 minut:(
"Mężowie często starają się wmówić chorobę psychiczną żonie, która wpadła na dobry trop".
Mary56 poraził mnie ten cytat...wiesz, że jeszcze kilka tygodni temu byłam w stanie uwierzyć, że mam nierówno pod sufitem? Że jestem zła, niezrównoważona, agresywna itd itd itd. Bo przecież to ja wszystko zepsułam, to ja nie robiłam tego i tamtego...Co do jego zdrad to nie mam pewności, na 100% do tej sytuacji przyczyniła się pewna psiapsiółka od serca z jego byłej pracy z którą pisywał po nocach, kiedyś nawet przeczytałam coś przez przypadek i mi ręce opadły. Ale on oczywiście się wypiera i twardo twierdzi, że odszedł ode mnie bo jestem złą osobą i się dusił. Pracę powinnam za chwilę mieć, mam duże doświadczenie w branży, kiedyś piastowałam naprawdę dobre stanowiska a to, ze dzisiaj jestem tam gdzie jestem czyli bez pracy to poniekąd jego wina ale to temat rzeka..Nie chce być na jego utrzymaniu i niczego od niego nie chcę, zawsze byłam kobietą niezależną dlatego też sytuacja w jakiej się znalazłam tak bardzo mnie dobiła. A raczej dobiła mnie moja naiwność i ślepa wiara w męża który okazał się zwykłym leszczem. On ewidentnie przezywa kryzys wieku średniego, zachowuje się, ubiera jak chłopczyk z gimnazjum, jak to powiedział: robi rzeczy, których ze mną nie mógł. Dla mnie teraz najważniejsze to szybko zacząć zarabiać bo narazie wspomagam się jakimiś chwilówkami a wiem ,że to kolejna pętla bez dna. I muszę się psychicznie podbudować bo niestety 17 lat to nie rok..to tysiące wspomnień złych i dobrych, to kawał życia tak naprawdę.
Wybacz To, ale zdanie że nic od niego nie chcesz to czysta głupota. To nie twój wybór. Twój mąż ma obowiązek łożyć na syna i nie masz prawa tego zaniedbać.
Co do innych spraw- faceci w pewnym wieku mają problem ze swoim starzeniem się. Starają się złapać jeszcze chwilę młodości która już minęła. Nie pozwól mu się w to wciągnąć. To jemu odbiło nie tobie i to ty musisz mu pomóc znów dorosnąć. Jak? Pozwać go o alimenty, żeby nie przepijał pieniędzy waszego dziecka. Złóż pozew o rozwód z orzeczeniem o jego winie. Sąd pomoże mu rozstrzygnąć, a tobie się upewnić, kto jest winien tej sytuacji i kto jest tu gnojem.
Ogarnij się. To wszystko to nie twoja wina.
Boli? I będzie jeszcze długo boleć. Może nawet kilka lat, ale to nie twoja wina.
To nie ty, a twój mąż okazał się małym, brudnym ciulem.
I jeszcze raz- pozwij go o alimenty. Czy naprawdę uważasz za właściwe żeby ten fiutek przepijał pieniądze twojego syna? Nie masz pracy? Jego psim obowiązkiem jest ci w tej sytuacji pomóc. Bierzesz chwilówki? Niech on je spłaca. Nie unoś się honorem, bo to nie honor ułatwiać mu jego kurwienie się (przepraszam moderację za wulgaryzm, ale nie znam innego słowa na to).
Byłaś zawsze niezależna? To i dobrze. Łatwiej się ogarniesz, a na razie spinaj pośladki i bierz się za tego fiutka. Odłóż swoje poczucie godności i źle pojęty honor na półkę, a teraz walcz o swoje. A przy okazji naucz go co kosztuje funt sadła.
Tinasko, nie bój się samotności, bo mnóstwo osób tak żyje i jeśli człowiek tylko chce, to zawsze może wypełnić sobie życie. Ty masz syna, więc tak naprawdę nigdy nie będziesz samotna.
Teraz najważniejsza sprawą jest, żebyś zaczęła pracować, bo raz że będziesz miała własne środki do życia, a dwa będziesz wśród ludzi, a to bardzo ważne. Najgorzej bowiem jest zasklepić się w czterech ścianach i rozpamiętywać, rozpamiętywać bez końca.
Nic już nie możesz zrobić, czasu nie cofniesz i niestety musisz stawić czoła rzeczywistości.
Twojemu mężowi odbiła palma, wyprowadził się i wiedzie wesołe życie podstarzałego lowelasa. Obciachowy facet, ale jest tego trochę na rynku.
Zdumiewa mnie fakt, że jest na takich popyt.
Myślę, że męczy cię sytuacja finansowa, w jakiej się znalazłaś. Bierzesz jakieś chwilówki i tak latasz budżet domowy. Tymczasem młodzieniec wynajmuje mieszkanie w Warszawie i dobrze się bawi. Skoro stać go na Warszawę, to pewnie mało nie zarabia, zabawy i przyjemności też kosztują, już nie mówiąc o utrzymaniu się na bieżąco. W takim razie przyjrzyj się temu, bo może on zapomniał o tym, że ma syna, już nie mówiąc o tobie, bo póki co jesteś jego żoną i też masz prawo żyć na normalnym poziomie. Podaj go o alimenty, on łaski ci nie robi.
Napisałaś, że dasz sobie radę sama i że niczego od niego nie chcesz. Rozumiem ten rodzaj unoszenia się honorem, ale w tym wypadku, to całkowicie bez sensu.
Ten facet i tak tego nie doceni ani nawet nie zauważy, bo on żyje w zupełnie innym świecie i jest świecie przekonany o tym, że wszystko słusznie mu się należy. Nameczyl się 17 lat w małżeństwie i teraz odpoczywa używając życia ile wlezie. Zapewne jest z siebie bardzo dumny, bo mógł dalej gnić przy starej żonie, ale dzięki temu, że nagle coś w nim pękło, on podniósł się i urodził na nowo. Ty że swoimi problemami i oczekiwaniami jawisz mu się jako nudziara, jakąś psychiczna która nie rozumie potrzeb tego chłopaczka, a więc podła głupia baba. Nie odpuszczaj mu więc jego zobowiązań finansowych. To jest nie do pomyślenia, żebyś ty miała zadłużać się, ryzykować, by kupić kawałek chleba, a on tymczasem hula w najlepsze.
Z chamem rozmawia się po chamsku.
Skoro on chce rozwodu, to niech wniesie o rozwód, ale ty w odpowiedzi na pozew wnies o rozwód z jego winy. Facet porzucił rodzinę i hula, nagrywaj wszystko, bys w razie czego mogła udowodnić, że nie tobie odwaliło tylko jemu.
Nie masz dowodu na jego zdrady, ale musiałabyś być ciężko naiwna osobą, gdybyś wierzyła w to, że on żyje w celibacie. Są baby i z całą pewnością od jakiejś młodej boczniary wszystko się zaczęło. Poznał pewnie jakąś i zeswirowal.
Przyjdzie jednak czas na to, że zacznie słono płacić za to, co wyprawia dzisiaj, chociaż z drugiej strony ja nie namawialabym cię do takiego myślenia, bo w życiu bywa różnie, a ty masz ruszać do przodu, a nie siedzieć na tyłku i żyć jego zycuem wypatrując pierwszych jaskółek jego klęski. Może pozna jakąś 30-letnia i stworzy z nią szczęśliwy związek? Któż to wie? Nie takie cuda zdarzały się na tym świecie. Moim skromnym zdaniem on beknie za to wszystko i to bardzo boleśnie, ale wiadomo jak to jest.
Tak więc nie rozmyslaj o tym jak to jemu jest dobrze, a tobie źle, tylko zacznij robić tak, żeby i tobie było dobrze. Podnieś wysoko głowę i zacznij ogarniać wszystkie sprawy bytowe, a czas powoli będzie łagodził twoje cierpienie.
Witaj Tinas
Przerobiłam to.
Prawie 3 lata wahałam się czy odejść czy przeczekać.
To były zmarnowane 3 lata.
Teraz jestem 2 miesiące po rozwodzie i wiem, że ten rozwód to była moja najlepsza decyzja w życiu.
Te 3 lata to lata upokorzeń. Mój były małż, dokładnie jak Twój, wmawiał mi, że to wszystko moja wina.
Na początku, podobnie jak Ty, siedziałam i zastanawiałam się że to może faktycznie ja zawiniłam.
Nigdy tak nie myśl. To on zachowuje się jak palant. Po jakimś czasie spojrzysz na to z innej perspektywy.
Nie siedź w domu, poszukaj pracy, nie użalaj się nad sobą.
Też sądziłam, że sama nie dam sobie rady, ale teraz wiem że na pewno lepiej niż żyjąc przy boku wroga.
Dziękuję Wam wszystkim za to, że przeczytaliście mój post, który tak naprawdę jest jedna wielką wycieczką po emocjach i myślach. Wiem, że świat nie stanie się różowy jeszcze bardzo długo, ale wczoraj pisząc post miałam taką depresję, chciałam zniknąć, zamknąć się w najczarniejszej dziurze.. Dzisiaj czytając wasze słowa, również wasze historie zaczynam powoli odgrzebywać się z czarnych myśli i utwierdzam się tylko w tym co już gdzieś tam dotarło do mojej zawalonej głupią rozpaczą głowy. Ciężko mi będzie odbudować zaufanie, zatraconą kobiecość, upokorzenia ale mam nadzieję, że może jeszcze kiedyś będę szczęśliwa. Dziekuję
„Mamo widziałaś, tata wybiera się na wieczorek samotnych serc" albo mamo nasz tata jezdzi po Warszawie na hulajnodze.
Czytam, czytam, aż trafiam na ten moment i mam niekontrolowany krótki wybuch śmiechu.
Jak płakać to ze śmiechu, droga Tinas. A cóż tam się stało takiego? Ot, był mąż a teraz będzie były mąż (prawdopodobnie). Warto mieć jakiegoś eksa. Na Twoim miejscu, jak on tak narzeka na Ciebie, to bym go poklepała po plecach i poszła sobie na spacer, rzucając swoje „yeah, whatever”. No, nie umiałabym go traktować poważnie. Przepraszam, bo wiem, że czujesz się źle i ja to rozumiem ale popatrz na to z boku... trochę jak w komedii a syn teksty ma wyborne. Jak bym to usłyszała na żywo to bym wypluła na siebie kawę, która zazwyczaj pijam. Przysięgam.
Pozwól tylko emocjom się uspokoić, nie na siłę oczywiście. Niech wybrzmieją. Ale też nie podsycaj ich zamartwiając się na zapas. Samotność to nie to samo co osamotnienie. Samotność jest spoko. Serio. Jeszcze dużo przed Tobą do odkrycia. Głowa do góry.
Przede wszystkim spróbuj wziąć się w garść. Myślę że jak pójdziesz do pracy, będzie ci dużo lżej, nie tylko finansowo. Oderwiesz się myślami od tego wszystkiego i trochę ochłoniesz. Poza tym, zadbaj trochę o siebie, to już odrobinę poprawi ci nastrój! A twój mąż? Cóż! Nie widzę perspektyw na przyszłość z nim. Odbiło mu totalnie! Jesteś jeszcze młoda i na pewno ułożysz sobie jeszcze życie! Ja jestem zamężna od ponad 40-tu lat i nie czuję się staro. Chodzę na gimnastykę dla seniorów do fitness klubu i spotykam się z przyjaciółmi. Nie poddawaj się i koniecznie wystąp o alimenty!
Przede wszystkim spróbuj wziąć się w garść. Myślę że jak pójdziesz do pracy, będzie ci dużo lżej, nie tylko finansowo. Oderwiesz się myślami od tego wszystkiego i trochę ochłoniesz. Poza tym, zadbaj trochę o siebie, to już odrobinę poprawi ci nastrój! A twój mąż? Cóż! Nie widzę perspektyw na przyszłość z nim. Odbiło mu totalnie! Jesteś jeszcze młoda i na pewno ułożysz sobie jeszcze życie! Ja jestem zamężna od ponad 40-tu lat i nie czuję się staro. Chodzę na gimnastykę dla seniorów do fitness klubu i spotykam się z przyjaciółmi. Nie poddawaj się i koniecznie wystąp o alimenty!
Wielkie brawa.
No bo facetowi odejść nie wolno. Ma się rozumieć, że forumowiczki chciały by niewolnictwa zamiast małżeństwa.
Tak przy okazji - szukam informacji co powoduje agresję w stosunku do męża/żony w czasie romansu. Jest to niesamowita, czysta chęć wyrzucia drugiej osoby z domu i życia.
Spotkał się ktoś kiedyś z opracowaniem psychologicznym tego stanu?
Tak przy okazji - szukam informacji co powoduje agresję w stosunku do męża/żony w czasie romansu. Jest to niesamowita, czysta chęć wyrzucia drugiej osoby z domu i życia.
Ale pytasz o agresję zdradzającego? Może to jest tak jak napisał Dostojewski: "on co prawda nic mi złego nie zrobił, ale ja dopuściłem się względem niego wielkiego świństwa, ledwo zaś to zrobiłem, od razu zapałałem do niego nienawiścią."
Hrefi napisał/a:Tak przy okazji - szukam informacji co powoduje agresję w stosunku do męża/żony w czasie romansu. Jest to niesamowita, czysta chęć wyrzucia drugiej osoby z domu i życia.
Ale pytasz o agresję zdradzającego? Może to jest tak jak napisał Dostojewski: "on co prawda nic mi złego nie zrobił, ale ja dopuściłem się względem niego wielkiego świństwa, ledwo zaś to zrobiłem, od razu zapałałem do niego nienawiścią."
Bardzo prawdziwe zdanie- po prostu słabe ego nie weżmie winy na siebie- trzeba tym obarczyć zdradzanego.
Hrefi - Wolno odejść facetowi i wolno odejść kobiecie, trzeba tylko pamiętać że najpierw kończymy związek, zamykamy sprawy i występujemy o rozwód ( powinna wystąpić ta połowa, której przestało się podobać małżeństwo i życie rodzinne ) a dopiero tak uwolnieni fruwamy.
A te inne dylematy jakie Cię męczą po mistrzowsku podsumował cytat z Dostojewskiego, dla mnie jego wnikliwe analizy motywów ludzkich zachowań są w sam punkt
Cytat z Dostojewskiego dobry. Jeśli tak jest to zapałanie nienawiścią do żony musi odbyć się gdzieś głęboko w głowie na gruncie podświadomości. Ja bym dodatkowo uzupełnił cytat nt. przyjemności czerpanej z tej nienawiści. Po pewnym czasie zadawanie żonie bólu (obrażanie, poniżanie itp) przynosi satysfakcję i człowiek samoistnie dąży do wywoływania kłótni i kierowania agresji na partnerkę. Sama nienawiść, agresja jest czysta w sensie naturalnym. Czyli pochodzi z naszego wnętrza i wcale nie trzeba jej udawać. Żeby nie było, że jestem przypadkiem odosobnionym to moja kochanka robi tak samo. Z doświadczenia zauważyłem, że agresja z czasem maleje albo inaczej - z agresji ciągłej zamienia się na sinusoidę wrogości. Zapewne po pewnym czasie pojawia się pewna stabilizacja ale wątpię aby możliwe było powrócić do stanu z przed romansu bo agresja pozostawia trwałe zmiany w psychice małżonków.
Ja nigdy nie miałem żadnych obiekcji moralnych co do zdradzania żony z kochanką i nadal nie czuję że robię jej świństwo. Nie wiem jak to jest bo w innych sferach życia moje osądy moralne są zgodne z normami społecznymi ale ta strefa jest jakby wyłączona z oceny.
Z tejże przyczyny upatruję dodatkowego źródła nienawiści. Źródła bardziej fizycznego, mającego więcej wspólnego z seksualnością i tą całą chemią, która dzieje się w mózgu w trakcie zakochania.
Organizm tak jakby sam przestawiał się na smak i zapach nowej osoby, jednocześnie broniąc się rękoma o nogami przed dotychczasową partnerką. Wszystkie zaś działania "obronne" mózg wyłączył z oceniania pod kątem etycznym. Sama obecność żony staje się trudna do zniesienia i bardzo uciążliwa.
Hrefi, czesto dopiero obraz zgliszcz wywołuje w człowieku przerażenie tym co zrobił.
@Secondo1
Słuszna obserwacja
33 2019-02-28 09:27:59 Ostatnio edytowany przez paavloock (2019-02-28 11:04:22)
Cytat z Dostojewskiego dobry. Jeśli tak jest to zapałanie nienawiścią do żony musi odbyć się gdzieś głęboko w głowie na gruncie podświadomości. Ja bym dodatkowo uzupełnił cytat nt. przyjemności czerpanej z tej nienawiści. Po pewnym czasie zadawanie żonie bólu (obrażanie, poniżanie itp) przynosi satysfakcję i człowiek samoistnie dąży do wywoływania kłótni i kierowania agresji na partnerkę. Sama nienawiść, agresja jest czysta w sensie naturalnym. Czyli pochodzi z naszego wnętrza i wcale nie trzeba jej udawać. Żeby nie było, że jestem przypadkiem odosobnionym to moja kochanka robi tak samo. Z doświadczenia zauważyłem, że agresja z czasem maleje albo inaczej - z agresji ciągłej zamienia się na sinusoidę wrogości. Zapewne po pewnym czasie pojawia się pewna stabilizacja ale wątpię aby możliwe było powrócić do stanu z przed romansu bo agresja pozostawia trwałe zmiany w psychice małżonków.
Ja nigdy nie miałem żadnych obiekcji moralnych co do zdradzania żony z kochanką i nadal nie czuję że robię jej świństwo. Nie wiem jak to jest bo w innych sferach życia moje osądy moralne są zgodne z normami społecznymi ale ta strefa jest jakby wyłączona z oceny.
Z tejże przyczyny upatruję dodatkowego źródła nienawiści. Źródła bardziej fizycznego, mającego więcej wspólnego z seksualnością i tą całą chemią, która dzieje się w mózgu w trakcie zakochania.
Organizm tak jakby sam przestawiał się na smak i zapach nowej osoby, jednocześnie broniąc się rękoma o nogami przed dotychczasową partnerką. Wszystkie zaś działania "obronne" mózg wyłączył z oceniania pod kątem etycznym. Sama obecność żony staje się trudna do zniesienia i bardzo uciążliwa.
Hrefi opisałeś jak powstaje i działa uzależnienie od seksu i "miłości" po prostu związane akurat z małżeństwem.
Bez niechęci, urazy, pogardy ,wrogości (przetworzone, wzmocnione - słuszne i urojone te niechęci ,urazy ) do żony nie ma takiej radochy ze zdrady i seksu z kochanką to jest nałogowe myślenie zależne.Po pewnym czasie jak ta sinusoida przejdzie parę faz rośnie tolerancja dla niechęci i radości mózg się do tego przyzwyczaja i nuży męczy.Co nie znaczy że nie można tak żyć latami ,można urozmaicać sobie to innymi kochankami i ich wymianą.Skrupuły czy wyrzuty sumienia są stłumione i wyparte przez radości i przyjemności uroki romansu ,ale nie znikają to tylko ucieczka złudzenie chore emocje słynne oraz utrata panowania kontroli nad swoim życiem pod wpływem natręctw i tych emocji w skutkach.
Takie coś najlepiej widać u mających kochankę/kochanki przemocowców uzależnionych dodatkowo od np hazardu ,dragów,alkoholu wtedy konsekwencje widać znacznie wyraźniej ale nie przez delikwenta mechanizmy obronne i zakłamanie, zaprzeczanie są bardzo silne.
No bo facetowi odejść nie wolno. Ma się rozumieć, że forumowiczki chciały by niewolnictwa zamiast małżeństwa.
Ooo, Hrefi niebożątko znów się skarży, że jest uciskany przez babsztyla i system w ogóle. Beznadziejny i niewolniczy system, który w razie radosnego odejścia do boczniary grozi mu utratą połowy majątku i alimentami nie tylko dla dziecka ale o zgrozo również dla tego starego babsztyla co go kiedyś zniewolił obrączką. W takich okolicznościach radosne odejście ku zachodowi słońca z boczniarą u boku nie wygląda już tak atrakcyjnie, bo z mocno ograniczoną ilością kochanych pieniążków może już nie być taką atrakcją dla nowej pani. Więc pan Hrefi będzie gnoił nieszczęsną małżonkę aż udręczona skapituluje bezwarunkowo i puści go wolno bez nakładów z jego strony albo jeszcze lepiej sama ucieknie. Widać to co najbardziej pan Hrefi kocha, to kochane pieniążki albo po prostu ma tą świadomość, że bez nich jest na "rynku" nikim...
Hrefi napisał/a:No bo facetowi odejść nie wolno. Ma się rozumieć, że forumowiczki chciały by niewolnictwa zamiast małżeństwa.
Ooo, Hrefi niebożątko znów się skarży, że jest uciskany przez babsztyla i system w ogóle. Beznadziejny i niewolniczy system, który w razie radosnego odejścia do boczniary grozi mu utratą połowy majątku i alimentami nie tylko dla dziecka ale o zgrozo również dla tego starego babsztyla co go kiedyś zniewolił obrączką. W takich okolicznościach radosne odejście ku zachodowi słońca z boczniarą u boku nie wygląda już tak atrakcyjnie, bo z mocno ograniczoną ilością kochanych pieniążków może już nie być taką atrakcją dla nowej pani. Więc pan Hrefi będzie gnoił nieszczęsną małżonkę aż udręczona skapituluje bezwarunkowo i puści go wolno bez nakładów z jego strony albo jeszcze lepiej sama ucieknie. Widać to co najbardziej pan Hrefi kocha, to kochane pieniążki albo po prostu ma tą świadomość, że bez nich jest na "rynku" nikim...
Ciekawe czy on ma tę świadomość, że bez kasy jest na tym rynku nikim.
Dobry komentarz.
napisałabym - dziecko na to patrzy Hrefi, podejmij męską decyzję bo idzie to w złym kierunku.
Ale Ty za słaby na to jesteś, więc napiszę tak:-- zmień kochankę, bo ta przestaje Cię kręcić sama z siebie..
Hrefi, czesto dopiero obraz zgliszcz wywołuje w człowieku przerażenie tym co zrobił.
Mocne słowa ale prawdziwe . Zgadzam się w 100 % .
Znów to samo. Podałem w miarę dokładny i szczery opis co czuje zdradzający. Być może komuś się w przyszłości przyda bo czasem można mieć wrażenie, że to co się dzieje jest wyjątkowe a to schemat.
Snake nie błaznuj w tym niby śmiesznym komentarzu. Pieniądze są bardzo ważne w życiu i faktycznie stanowią spory wkład w ocenę atrakcyjności mężczyzny bo za nimi idą w domyślę zdolności tego faceta - w końcu musiał umieć je zarobić.
Ulle - już widzę jak się chcesz zadawać z facetem gołodupcem... Daj spokój kit pociskać.
Ela210 - dziecko patrzy, zwłaszcza na kłótnie. Staram się unikać jak mogę ale żona to ma gdzieś i używa dziecka na narzędzia aby mi dokuczyć - np. ciągłe na niego wrzeszczy, po czym odwraca się do mnie i mówi, że to moja wina, że ona musi się na dziecku wyżywać. Psychicznie toksyczna istota. Co do zmiany kochanki to chętnie - najlepiej taka do max 30 lat z jednym dzieckiem, dobrze rokująca na związek. Na razie nie poznałem takiej.
A co do tego, że jestem za słaby to fakt, ale wśród nas czworga (2 małżeństwa) nikt nie wychyla się z decyzją. Nie usprawiedliwia mnie to ale wychodzi na to, że nie tak łatwo być mocnym.
No to chyba pochylę czoło przed mem wiarołomnym mężem bo jak poprosiłam go aby w zaistniałym trójkącie o jaki się postarał opuścił dom to zrobił to i póki co wywiązuje się ze swoich zobowiązań nawet ponadto, nie mogłabym mieszkać z kimś kto jest nieuczciwy i wykonał taki numer jak zdrada i romans i w tym trwa
Weź sie wyprowadz, zona nie bedzie miala przed kim.przedstawien robic. Masochostą jestes czy co?
Ela210, nie umiem. Sytuacja zrobiła się toksyczna. Nikt nie chce wyjść ze swojej strefy komfortu. Ani my zdradzający ani oni zdradzani. Walczymy tak ze sobą wykańczając się nawzajem.
Potrzebujemy wszyscy pomocy. Cała 4 powinna udać się psychologa albo jakiegoś terapeuty. A może ja pokładam za duże nadzieje w psychologu. Ja byłem 3 razy. Nic mi to nie dało, ale może wspólnie jakbyśmy poszli parami to coś pomogło. Tylko że nasi partnerzy pukają się w głowę na słowo psycholog.
Ela210, nie umiem. Sytuacja zrobiła się toksyczna. Nikt nie chce wyjść ze swojej strefy komfortu. Ani my zdradzający ani oni zdradzani. Walczymy tak ze sobą wykańczając się nawzajem.
Potrzebujemy wszyscy pomocy. Cała 4 powinna udać się psychologa albo jakiegoś terapeuty. A może ja pokładam za duże nadzieje w psychologu. Ja byłem 3 razy. Nic mi to nie dało, ale może wspólnie jakbyśmy poszli parami to coś pomogło. Tylko że nasi partnerzy pukają się w głowę na słowo psycholog.
Hrefi z jednaj strony w Twoich postach bije od Ciebie pewność siebie ale ogólnie wydajesz się bardzo 'maluczki'. Totalne przeciwieństwo mężczyzny przez duże M. Nakręcasz się romansem i wrogością do żony. Czujesz lepszy bo możesz dać upust i tak katujesz żonę, która jest pewnie już emocjonalnym wrakiem i innych. W tym dziecko. Miej jaja i odejdź... nie czekając aż spotkasz 30-latkę z 1 dzieckiem do związku.
Znów to samo. Podałem w miarę dokładny i szczery opis co czuje zdradzający. Być może komuś się w przyszłości przyda bo czasem można mieć wrażenie, że to co się dzieje jest wyjątkowe a to schemat.
Snake nie błaznuj w tym niby śmiesznym komentarzu. Pieniądze są bardzo ważne w życiu i faktycznie stanowią spory wkład w ocenę atrakcyjności mężczyzny bo za nimi idą w domyślę zdolności tego faceta - w końcu musiał umieć je zarobić.
Ulle - już widzę jak się chcesz zadawać z facetem gołodupcem... Daj spokój kit pociskać.
Ela210 - dziecko patrzy, zwłaszcza na kłótnie. Staram się unikać jak mogę ale żona to ma gdzieś i używa dziecka na narzędzia aby mi dokuczyć - np. ciągłe na niego wrzeszczy, po czym odwraca się do mnie i mówi, że to moja wina, że ona musi się na dziecku wyżywać. Psychicznie toksyczna istota. Co do zmiany kochanki to chętnie - najlepiej taka do max 30 lat z jednym dzieckiem, dobrze rokująca na związek. Na razie nie poznałem takiej.
A co do tego, że jestem za słaby to fakt, ale wśród nas czworga (2 małżeństwa) nikt nie wychyla się z decyzją. Nie usprawiedliwia mnie to ale wychodzi na to, że nie tak łatwo być mocnym.
Dziś czujesz się panem sytuacji i wydaje ci się, że rozdajesz karty, jednak ja zapewniam cię, że wielu już było takich cwaniaczków, jak ty i źle skonczyli.
Bawisz się życiem żony i życiem kochanki, bo ani jednej, ani drugiej nie masz nic do zaoferowania. Kochankę zmienisz, gdy tylko trafi ci się atrakcyjniejsza od tej, która obracasz teraz. Opatrzonej żony trzymasz się i z premedytacją zawiaxujesz jej życie, bo jeśli ta kobieta nawet wie o boczniarce, to wyobrażam sobie, jak wygląda jej życie.
Wydaje ci się, że możesz robić na co masz ochotę, bo życie pokazuje ci, że włos ci z głowy nie spadł.
Może nawet uważasz się za lepszego od innych facetów, bo ci inni okradają siebie z uciech tego życia, nie mają boczniar, a niektórzy nie mają nawet jednej kobiety, chociaż ty możesz mieć ich nawet kilka.
Wyobrażam sobie, że chodzisz i puszysz się niczym jakiś paw spoglądając z dobrotliwym uśmieszkiem na pospolitych ludzi. Jacy oni biedni i głupi, nie to co ja.
Przyjdzie jednak taki czas, gdy zmienisz swoje poglądy i wieku rzeczy będziesz wtedy żałował.
Czy chciałbym golodupca? Oczywiście, że nie, bo uważam, że każdy powinien zapracować przynajmniej na samego siebie, jednak ty doskonale wiesz o tym, że nie na tym polega problem.
Cała 4 powinna udać się psychologa albo jakiegoś terapeuty.
Tylko w jakiej konfiguracji?
Ela210, nie umiem. Sytuacja zrobiła się toksyczna. Nikt nie chce wyjść ze swojej strefy komfortu. Ani my zdradzający ani oni zdradzani. Walczymy tak ze sobą wykańczając się nawzajem.
Potrzebujemy wszyscy pomocy. Cała 4 powinna udać się psychologa albo jakiegoś terapeuty. A może ja pokładam za duże nadzieje w psychologu. Ja byłem 3 razy. Nic mi to nie dało, ale może wspólnie jakbyśmy poszli parami to coś pomogło. Tylko że nasi partnerzy pukają się w głowę na słowo psycholog.
Hrefi jakaś zmiana nastąpi bo musi takie życie .Nie spodoba Ci się to co się stanie (wiem jak to brzmi) dopadnie Cię poczucie winy i klęski jak nic znam to z doświadczenia nie tylko własnego to jest nieuchronne , nie jesteś psychopatą na swoje "nieszczęście" .Przypomina mi się wątek Heleny na rozdrożu podobny pat .
Ale jaki pat?
Wystarczy wyciągnąć walizkę i się spakować.
Sądownie ustalić wizyty z dzieckiem.
47 2019-02-28 20:12:15 Ostatnio edytowany przez paslawek (2019-02-28 20:25:30)
Taki pat że "wszyscy" na "wszystkich" czekają a tak można czekać i czekać ....... do upadłego to uzależnienie i współuzależnienie totalne znaczy strefa komfortu .Wcale nie musi tam być dragów i innych stymulatorów wystarczy ten romans i te toksyczne relacje "małżeńskie" perpetuum mobile zamknięty obieg trudno to zobaczyć zainteresowanym bo to takie "normalne" w pewien sposób wygodne i pokrętnie "potrzebne" wszystkim.Zdradzonym nieco mniej.
Snake nie błaznuj w tym niby śmiesznym komentarzu. Pieniądze są bardzo ważne w życiu i faktycznie stanowią spory wkład w ocenę atrakcyjności mężczyzny bo za nimi idą w domyślę zdolności tego faceta - w końcu musiał umieć je zarobić.
Nie śmiem nawet konkurować w błaznowaniu.
Przychodzisz na babskie forum i odstawiasz żałosne błazenady o swoich cierpieniach i jak to nie możesz się zrealizować w miłości życia. Dla miłości życia w moim pojęciu, to nie ma granic poświęcenia i wyrzeczeń. Jak się spotyka miłość życia, to się rzuca wszystko żeby z nią spędzić resztę życia, choćby w bidzie. Twój problem tkwi w tym, że jesteś tchórzliwym kunktatorem, a tacy nie są do miłości. Rzucisz wszystko, to nie będziesz w stanie zapewnić kochance na nowej drodze życia takich frykasów jakie być może ma przy swoim obecnym mężu. I tak sobie siedzisz i deliberujesz czy nawet jeśli obecnie ona deklaruje, że jej to nie będzie przeszkadzać, to czy za rok będzie tak samo? Trzeba by zaryzykować ale jak to tak? Podjąć decyzję? Żonę też pewnie wziąłeś sobie z tchórzostwa. Wyczuwam młodego, zakompleksionego człowieczka, który ze strachu, że nie trafi mu się nic lepszego wziął taką, która była chętna wtedy, obojętnie czy sam do niej coś czuł. Młody człowieczek się zestarzał, obrósł w piórka i widzi wady swojej decyzji sprzed lat. Niestety wyplątanie się z tego wiąże się z konsekwencjami, bo okazuje się, że może mieć nie tylko dziecko na utrzymaniu przez lat nawet dwadzieścia kilka ale i jeszcze żonę byłą do końca jej życia. No jak żyć panie premierze?! Więc miota się nasz Hrefi, do psychologa wysyła żonę i małżonka kochanki. Po co? Żeby im przetłumaczył, że nie potrzebują swoich zakochanych gołąbków? Dobre sobie...
Twoja żona też się zapewne miota i twoje szczęście. Bo jak ta dobra kobieta się uspokoi, ogarnie, to zrozumie, że nie jesteś jej już do niczego potrzebny. Twoje pieniądze za to jak najbardziej. Dostaniesz wtedy kopa w dupę, a jej mecenas z pomocą tego niewolniczego systemu zadba żebyś do końca życia musiał zapierniczać jak mały osiołek żeby mieć coś z życia po zaspokojeniu słusznych potrzeb byłej. A na razie zanim ta dobra kobieta się ogarnie będziesz gorzkniał coraz bardziej i bardziej...
Na pewno jakieś rozwiązanie musi się znaleźć albo coś się stanie takiego, że zmiany będą nieuchronne np. ktoś nie da rady psychicznie i wyląduje na lekach albo wyjdzie domu tak jak stoi, bez słowa.
Capricornus - w konfiguracji podwójnej czyli najpierw parami z oficjalnymi partnerami a później ja z kochanką.
Roxann, Ulle - nie ma to znaczenia czy jestem maluczki, czy się uważam za lepszego od innych. Czy jestem mężczyzną przez duże M czy przez małe m. Czy w ogóle nim nie jestem. Co to za różnica jaki jestem. Jedyne istotne jest to, że jestem taki jaki jestem i będąc takim muszę jakoś poradzić sobie z tą sytuacją.
Ulle - przez wszystkie lata mojego małżeństwa stosowałem politykę otwartych drzwi w stosunku do żony. Polityka ta wygląda tak - jak ci nie pasuje to tam są drzwi. Zawsze mogła i może odejść. Jestem być może jednym z ostatnich na tym forum ludzi, którzy by uznawali drugiego człowieka za swoja własność. Niektórzy mężczyźni mają takie tendencje w stosunku do kobiet, że nie pozwalają odejść. Ja wręcz przeciwnie - żona doskonale wiedziała przez wszystkie lata, że nie będę jej prosil o powrót, nie będę nagabywał, nie będę nachodzil.
Daj człowiekowi wolność i wolny wybór to sam się zniewoli i uzależni. Taki wniosek wyciągam z doświadczenia.
Capricornus - w konfiguracji podwójnej czyli najpierw parami z oficjalnymi partnerami a później ja z kochanką.
Kurczę, ale po co??? Jaki miałby być tego cel? Moje pytanie miało mieć trochę prześmiewczy ton, bo jako osoba, która znalazła się z drugiej strony barykady niestety nie pochwalam Twojego postępowania.
Weź już po prostu odejdź od tej swojej żony i pozwól żyć godnie jej i sobie. Dlaczego założyłeś, że to ona powinna odejść od Ciebie?
Kurczę, ale po co??? Jaki miałby być tego cel? Moje pytanie miało mieć trochę prześmiewczy ton, bo jako osoba, która znalazła się z drugiej strony barykady niestety nie pochwalam Twojego postępowania.
Weź już po prostu odejdź od tej swojej żony i pozwól żyć godnie jej i sobie. Dlaczego założyłeś, że to ona powinna odejść od Ciebie?
Dlatego że mnie szantażuje dzieckiem. Twierdzi, że jak ja zostawię to sprawi że mój syn mnie znienawidzi a ustaleń przed sądem rodzinnym przestrzegać nie będzie bo jako matka może wszystko a kary za nieprzestrzeganie wydań dziecka są śmieszne a jak napisze odwołanie to grzywnę umorzą. Dlatego chciałbym aby psycholog wytłumaczył jej, że dziecko nie jest narzędziem w walce i nie może nim dysponować jak swoją własnością.
No ale wchodząc w układ z inną kobietą chyba byłeś świadomy tego, że tak może być. Teraz trzeba wypić piwo, którego nawarzyłeś, a czekanie, aż dzieciak dorośnie to kompletna katastrofa. Niezależnie od tego, czy odejdziesz, czy zostaniesz, on i tak kiedyś pozna prawdę, a aktualna sytuacja w domu wcale nie wpływa na niego lepiej, niż gdybyś odszedł do kochanki.
Ooo, dobra kobieta zaczyna myśleć! Jak skończy myśleć, to sama da ci pozew rozwodowy, uzyska rozwód z twojej winy, kasę na dziecko i siebie, i będzie bez problemu nastawiać dziecko przeciwko tobie, utrudniać widzenia i takie tam. W czarnej dupie jesteś, zacznij myśleć jak tu tą dobrą kobietę przebłagać i przekonać, że durny byłeś ale zmądrzałeś. No albo olej dziecko, będziesz miał dziecko kochanki do niańczenia. Sztuka jest sztuka. Może twoje?
Nic nie usprawiedliwia grania dzieckiem. Mam do niego takie same prawa jak ona.
Snake - czy ty zostałeś zdradzony przez żonę? Masz dziwną agresję w sobie.
Nic nie usprawiedliwia grania dzieckiem. Mam do niego takie same prawa jak ona.
Nic nie usprawiedliwia zdrady. Przysięgałeś. Kto przysięgi łamie ten nie zasługuje na żaden szacunek i uczciwe traktowanie. Jak Kuba Bogu...
Snake - czy ty zostałeś zdradzony przez żonę? Masz dziwną agresję w sobie.
Widzisz, dupsko czy też cipsko, to jest twój horyzont myślowy poza który nie jesteś w stanie wyjść pomyślunkiem. To widać nawet w odniesieniu nie do twojego traktowania małżonki ale kochanki. Mógłbym ci tu przedstawić powody mojej "agresji" ale to jak rzucać perły przed wieprze więc daruję sobie
Oczywiście, że dzieckiem nie wolno grać nawet jak zostało się zdradzonym.
Nie pojmuję, że tak zwani "dobrzy i moralni" tego nie pojmują;)
No chyba, że dziecko to przedmiot, który możemy wykorzystać do celów odwetowych bo "wyższa racja".
A czy taki snake zastanawiał się nad potrzebą dziecka posiadania obydwoje rodziców i dobrych z nimi kontaktów, ich psychiki i zrównoważonego rozwoju.
Mam wiele możliwości obserwować mamusie, które w imię swojej świętości i wyższych racji wrzeszczą na ukochaną pociechę za każdym razem jak ta okaże najdrobniejszy przejaw miłości i przywiązania do tego "wstrętnego" ojca. A co się dzieje za zamkniętymi drzwiami?
Ja się zastanowiłam nad potrzebą posiadania przez dziecko obydwojga rodziców, uważam że ważne dla dziecka jest posiadać dwoje rodziców, jeden wspólny dom, jedną wspólną rodzinę i czuć się bezpiecznie. Jeśli jedno z rodziców zachwieje tą strukturą i pójdzie w romans i zdradę to zdradza według mnie nie tylko żonę/męża ale całą swoją rodzinę, dlaczego? ano chociażby dlatego że ktoś obcy staje się ważniejszy od członków rodziny, pochłania czas, uwagę, troskę, często pieniądze.
I cóż kejt38 dzieci to nie przedmiot i dlatego jak się je bardzo kocha i pragnie ich zrównoważonego rozwoju to sprawa jest prosta, naprawdę mega prosta : wystarczy kochać, szanować i pozostawać wiernym swojej rodzinie.
A jeśli się idzie w romans to cóż zaczyna się wolnoamerykanka czyli wszystkie chwyty dozwolone