Dzień dobry.
10 lat temu odkryłam ,że zdradza mnie mąż. Znalałam zdjęcia , wiadomości. Wszystkiego sie wyparł , wmawiał mi ,że mam chorą obsesję , że fantazja płata mi figle.
Skończyłam na lekach i z uczuciem , że naprawdę jestem chora psychicznie - z jednoej strony mózg pokazywał fakty , z drugiej mąż każdy fakt obracał jak kota ogonem.
Skończyło się rozwodem i okazało ,ze jednak miałam rację .
Nie zapomnę nigdy tych miesięcy gdy głowa mi prawie pękała bo nie mogłam zaufać własnemu rozsądkowi i miałam wrażenie ,że tracę zmysły.
Minęło 10 lat. Pokochałam i zaufałam ponownie , od 8 lat jestem (a właściwie bylam ) w związku i koszmar zaczął sie na nowo.
Tym razem usłyszalam ,że tylko wmyślam i wypominam , że mogę sobie do tamtej zadzwonić ,że do niczego nie doszło ,że co ja sobie w ogóle myślę .
Sądziłam ,że nigdy wiecej nie będę w takiej sytuacji , a teraz nie potrafię sie pozbierać.
Kazałam mu zabrać rzeczy. Odszedł twierdząc ,ze nie ma siły i ochoty na wypominanie .
A ja zostałam - znowu w głowie chaos , nie potrafię się skupić i porządnie pracować.
Czuję jakby grunt osunął mi się spod nóg.
I to ciągle powtarzajace się w głowie pytanie - "Rzeczywiście jestem wariatką i wyolbrzymiam? Co ze mną nie tak??"
Jak sobie poradzić? Jak odzyskać spokój?
Macie jakieś pomysły?