Koniec związku po 5 latach, nie wiem jak żyć. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Koniec związku po 5 latach, nie wiem jak żyć.

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 4 ]

Temat: Koniec związku po 5 latach, nie wiem jak żyć.

Witajcie, piszę właśnie swojego pierwszego posta w życiu, bo nie umiem sobie poradzić z tym co się dzieje.
Mój 5 letni chłopak napisał mi dzisiaj sms, że lepiej będzie, jeżeli się rozstaniemy. Nie wiem jak mam dalej żyć i co mam zrobić, żeby nie odczuwać tej pustki... Czytałam trochę w internecie jak sobie poradzić z czymś takim i czytając posty postanowiłam opisać także swoją historię.

Zacznę od początku - Ja i On poznaliśmy się na wakacjach, dzieliła nas różnica 10 lat i na początku byliśmy tylko znajomymi, świetnie nam się pisało, byliśmy z dwóch różnych końców Polski. W następne wakacje spotkaliśmy się znów, spędziliśmy razem 2 miesiące i wtedy coś zaiskrzyło. On miał wtedy jeszcze dziewczynę, ale rozmawialiśmy o tym i mówił, że potrzebuje czasu, żeby zakończyć to elegancko, ponieważ to była znajoma z dzieciństwa i w dodatku była bardzo blisko z jego rodziną, w zasadzie trochę jak kuzyni jeżeli chodzi o relacje z rodzicami itp. Mówił, że wszedł w ten związek, bo czuł się samotny, ale że on w zasadzie był bardzo powierzchowny, tylko po prostu nie chciał ranić te drugiej osoby i faktycznie tak było, On rozstał się z nią po jakimś czasie i zrobił to tak, by wszystko było w miarę okej.

Potem byliśmy razem, przez pierwsze 2 lata był to związek na odległość, codziennie Skype i mnóstwo smsów, raz na miesiąc się widywaliśmy. Było to ciężkie, ponieważ ja wtedy byłam jeszcze w szkole i z uwagi na różne problemy w domu jak i tą 10 letnią różnicę wieku, to ukrywałam przed rodziną, że jesteśmy razem.

Potem dostałam się studia, również w mieście w którym on mieszkał i zdecydowałam się na ten uniwersytet, żebyśmy mogli być razem - powiedziałam rodzinie, w międzyczasie sytacja w moim domu bardzo się poprawiła, więc wszystko zaczęło się układać. W okresie tych 2 lat związku na odległość On był dla mnie bardzo dużym wsparciem, nie wiem czy dałabym radę przetrwać te cięzkie chwile w mojej rodzinie gdyby nie jego wsparcie.

Gdy przeprowadziłam się do jego miasta to zamieszkaliśmy od razu razem, w mieszkaniu które kupili mu rodzice. On od początku mówił, że to nasze mieszkanie, że mam się czuć jak u siebie, był bardzo opiekuńczy. Na początku wszystko było cudownie między nami, ale powoli pojawiały się problemy - ja nie chciałam spotykać się z jego znajomymi, ponieważ przez różnicę wieku czułam się w tym gronie strasznie niezręcznie, a on nie chciał nigdzie chodzić beze mnie, więc zamkneliśmy się trochę w mieszkaniu przed światem.
Było na początku cudownie, chodziliśmy sobie do knajpek, albo siedzieliśmy w domu, mieliśmy psa i wystarczaliśmy sobie na wzajem, ale po jakimś czasie zaczęły pojawiać sie pierwsze poważne kłotnie. Potem było coraz gorzej, mieszkanie było dość małe i często się tam bałaganiło, więc ja nieustannie sprzątałam. Myłam podłogi odkurzłam itp. a on w ogóle mi w tym nie pomagał, często jeszcze go irytowało to, że mu wypominam ten brak pomocy - ja również dla nas gotowałam. Przez to wszystko byłam w ciągłej frustracji i byłam trochę oschła.
Parę miesięcy temu, może trochę dawniej on dowiedział się, że ma pewną chorobę, której nie da się wyleczyć. Nie jest to śmiertelna choroba ani nic, ale dość uciążliwa, bolą stawy, czasami wygląda się nie najlepiej, jednak u niego wszystko w porządku, zawsze go zapewniałam, że moim zdaniem nie widać po nim nic,a nic, bo to była prawda, on jednak uważał, ze widać plamy itp. Pewnego razu tak bardzo się zakręcił na punkcie tej choroby, że uznał, ze nie chce żyć i czekać, jak ona postępuje, tylko gdy uzna za stosowne, to się zabije. Wyszedł w nocy z mieszkania, nie odbierał telefonu, nie wiedziałam co robić, wrócił nad ranem, mówił, ze chciał pomyśleć. Powiedział, że jestem najlepszą rzeczą, która mu się przytrafiła w życiu.
Następnego dnia nie wiedziałam już co robić, bałam się, że naprawdę może się coś stać więc zadzwoniłam do jego mamy i wszystko jej powiedziałam. On oczywiście dowiedział się o tym, był strasznie zły, ale koniec końców to była chyba dobra decyzja, bo rodzice dali mu wsparcie, on zaczął chodzić do psychologa i generalnie sie poprawiło u niego, ale między nami było coraz gorzej. On zrobił się strasznie obojętny, ja byłam wkurzona i zła, i żyliśmy już obok siebie, a nie razem. Przed świętami rozmawialiśmy, ja powiedziała, że musimy podjąć jakąś decyzję, bo to jest chore i jestem nieszczęśliwa, że musimy albo się rozstać, albo porozmawiać z kimś, iść na terpaię czy coś.
Myślałam, że to pomoże. W swięta byłam u rodziny i dostałam sms, że lepiej będzie, jeśli się wyprowadzę, nie chciałam się zapierać i zostawać, w końcu to było jego mieszkanie, dlatego powiedziałam, ze okej, ale dalej chcę z nim być, wyprowadziłam się. Około 2 miesiące tak żyjemy, mieszkamy osobno, spotykamy się czasami, ale on jest bardzo odległy, choć czasami ma takie przebłyski dawnego siebie.

Kilka dni temu przyjechała do niego rodzina, przestał się do mnie w ogóle odzywać, a dzisiaj napisał, ze lepiej będzie jeśli się rozstaniemy i że gdy wrócę, bo teraz jestem u rodziny, to o tym porozmawiamy.

Ja nie chcę się rozstawać, nadal go kocham, zgodziłam się na tą wyprowadzkę, bo chciałam dać mu przestrzeń, myślałam, ze tego potrzebuje. To był mój jedyny i pierwszy chłopak, nie wiem jak mam teraz dalej żyć. Czuję ogromną pustkę i nie wiem jak mam sobie z nią poradzić. Mieszkam w mieście do którego przyjechałłam dla niego, nie mogę teraz wyjechać, bo studiuję. Mieszkam sama z psem i tylko czuję jego brak, rozpamiętuję wszystko, myśle tylko o tych dobrych chwilach, nie pamiętam złych. Ciągle sobie myślę ile rzeczy mogłam zrobić lepiej, jak zawiniłam. Chciałabym to naprawić, bo zawsze wierzyłam, że to miłość na całe życie, ale nie wiem czy to dobre wyjście. Co mam robić, walczyć? Pozwolić odejść, jeśli tak jak mam dalej żyć, ja nie widzę siebie dalej bez niego. Pomóżcie, proszę. M.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Koniec związku po 5 latach, nie wiem jak żyć.

Pora zobaczyc siebie bez niego.

3

Odp: Koniec związku po 5 latach, nie wiem jak żyć.
Zalamanaismutna napisał/a:

Pozwolić odejść, jeśli tak jak mam dalej żyć, ja nie widzę siebie dalej bez niego. Pomóżcie, proszę. M.

Co to znaczy pozwolić odejść? To twoja własność, że pozwolisz lub nie? Odszedł to odszedł, nie poniżaj się aby go odzyskać. Są 3 skuteczne lekarstwa na twój stan - w kolejności.

1. Całkowite zerwanie kontaktu.
2. Czas leczy rany - zawsze.
3. Nowy kolega - wspomaga kurację.

4

Odp: Koniec związku po 5 latach, nie wiem jak żyć.

Spotkaj sie z nim i porozmawiaj, ale nie poniżaj sie tylko po to, zeby z nim dalej byc. Jesli chce odejsc - niech odejdzie, ma do tego prawo. Wtedy j.w - kompletne zerwanie kontaktu i leczenie ran. Musisz nauczyć sie żyć sama ze sobą, polubić siebie i nie uzależniać swojego szczęścia od drugiego człowieka. Poza tym.. skądś sie wzięło powiedzenie „na czyimś nieszczęściu, szczęścia nie zbudujesz”. Kiedys zostawił inna kobietę dla Ciebie, mi by to dało duzo do myślenia.

Posty [ 4 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Koniec związku po 5 latach, nie wiem jak żyć.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024