Cześć, jestem tu nowa, czytam forum od 2 tygodni...
W niedziele 27.01 mój partner powiedział mi, ze nie wie czy chce ze mną być.. w poniedziałek pewnie przez to że widział w jakim jestem stanie podjął decyzje o rozstaniu.
Nasz związek toczył się bardzo szybko.. w kwietniu 2017 byliśmy na pierwszej randce, a od lipca już mieszkaliśmy razem, bardzo tego chcieliśmy. W styczniu 2018 kupiliśmy psa... problemem naszej relacji byl brak szczerych rozmów, brak czasu dla siebie nawzajem oraz brak okazywania sobie uczuć.. mieliśmy wspólne plany na wyjazdy i życie, gdy on nagle zrobił mi takie coś...
W tygodniu po rozstaniu bardzo się starałam okazywać mu czułość, dbałam o niego tak jak przed rozstaniem (śniadanka, obiadki, miłe słowa..), w piątek wyjechał do swojego rodzinnego miasta, gdy wrócił w niedziele 3.02 powiedział ze mnie nie kocha, ze nie widzi sensu walki o nasz związek. Spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i zawiózł mnie do rodziców. Pies pojechał ze mna. Wczoraj po południu umówiłam się z nim, ze przyjdę do mieszkania i spakuje kilka potrzebnych rzeczy, on zaproponował, ze mi je wieczorem przywiezie, najpierw odmawiałam, a później się zgodziłam. I przyjechał... chwile siedzieliśmy w aucie i rozmawialiśmy. Powtórzyłam mu, ze mi na nim bardzo zależy, zapytałam, czy ma świadomość, ze jak zabiorę wszystkie rzeczy to już nie będzie powrotu, powiedział, ze wie, ale ze już w nas nie wierzy.. zapytałam również, czy przyjechał tylko po to żebym nie musiała wozić tego przez całe miasto, czy tez chciał mnie zobaczyć... powiedział, ze trochę tez chciał mnie zobaczyć, miał łzy w oczach prawie cała rozmowe.
W sobote mamy się spotkać, aby porozmawiać, ustalić kwestie mieszkania, wycieczek, które mieliśmy poplanowane oraz porozmawiać o tym co było miedzy nami...
On zaraz po rozstaniu usunął nasze zdjęcia z Facebooka i sam się do mnie nie odzywa, jeśli pisze to on odpisuje, ale bez emocji
myślicie, ze jest jeszcze szansa, ze wrócimy do siebie ? Staram sie do niego nie pisać już więcej, nie odzywam sie od dziś od 10 i chciałabym ciągnąć to do soboty, może wtedy uświadomi sobie jaka relacje tracimy, ze wystarczyło usiąść i pogadać o swoich oczekiwaniachc, a nie od razu zrywać... mogę mieć jakiekolwiek nadzieje, ze mnie zatrzyma ? Ze będzie chciał to ratować, czy odpuścić sobie totalnie i pogodzić się z tym, ze mnie nie chce i rezygnuje z naszej rodziny (tak nas nazywał odkąd wzięliśmy psa)