Całe życie samotna i odrzucona, pomocy! - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 27 ]

Temat: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Witam was smile Pisałam tutaj już na tym forum na temat problemów w związku, który obecnie niedawno zakończyłam. Dotarło do mnie, że ta relacja jest toksyczna. Chciałabym podzielić się z wami swoją dłuugą historią odnośnie nieradzenia sobie w relacjach towarzyskich i prosić o radę w temacie. Z góry bardzo dziękuję za przeczytanie i wybaczcie mi za mój obszerny i dość chaotyczny post  smile . Mam też nadzieję, że trafilam we właściwą kategorię. Do rzeczy:

Praktycznie całe moje życie czułam się samotna i odrzucona. Niedawno zakończyłam mój 1,5 roczny pierwszy poważny związek i uświadomiłam sobie, że tak naprawdę oprócz rodziców - nikogo nie mam. sad Całe życie miałam problemy z nawiązywaniem i UTRZYMYWANIEM ZNAJOMOŚCI. Nie mam pojęcia co robię nie tak! Od zawsze marzyłam o tym, by otaczać się przyjaciółmi. Zawsze chciałam robić z nimi fantastyczne rzeczy, wspierać ich w potrzebie i móc polegać na nich w razie, gdy ja tej pomocy będę potrzebować. Dla mnie to prawdziwa definicja przyjaźni/koleżeństwa. Problem w tym, że... ja tych przyjaciół nigdy nie miałam, a przynajmniej wydawało mi się, że mam. Niedawno był chłopak, z którym spędzałam 80 % czasu wolnego.. Obecnie rozstałam się i mam kilku znajomych na uczelni, ale to nie są żadne głębsze relacje. Bardziej, żeby raz na ruski rok wybrać się na piwo po sesji i trochę się pośmiać. Nic więcej. Z liceum mam 2 koleżanki, z którymi mam bardzo sporadyczny kontakt. Oprócz tych paru powierzchownych kontaktów NIE MAM PRAKTYCZNIE NIKOGO.

Jako dziecko wychowywałam się na wsi na kompletnym odludziu, gdzie dosłownie każdy ma problem, żeby do mnie dojechać. Obecnie dalej tam mieszkam, ale z racji tego, że studiuję - przeniosłam się do miasta a do domu zjeżdżam w każdy weekend. Kiedy byłam mała pamietam, że dużo przebywałam w obecności dorosłych (rodzice, rodzina, dużo starsze rodzeństwo, znajomi rodziców), natomiast pierwszy kontakt z równieśnikami miałam dopiero w zerówce. Dlatego w szkole w kontaktach towarzyskich kompletnie sobie nie radziłam. Na początku jeszcze jako tako - znalazłam sobie jakichś znajomych, było okej. Problemy zaczęły się pojawiać w klasach 4-6, gdzie zaczynałam być odtrącana przez rówieśników. Wycofywałam się stopniowo. Czasami miałam ten problem, że nie wiedziałam do konca jak się zachowuję. Zdarzało mi się mowić jakieś na maksa dziwne i niestosowne do sytuacji rzeczy. Byłam nieśmiała, dlatego chcąc mieć temat do rozmowy plotłam jakieś dziwne rzeczy nie zdając sobie z tego sprawy (mówiąc np. na wycieczce w grupie osób ile pieniędzy ma koleżanka z klasy itp...). Miałam wrażenie, że ludzie się ode mnie odsuwają a ja nie wiedziałam dlaczego. W naszej klasie pojawił się kolega, który szybko zaprzyjaźnił się z wszystkimi z klasy. Miał dobre teksty, dobre poczucie humoru - każdy chciał się z nim zadawać. Ja byłam nudna, nietowarzyska z coraz niższą samooceną dlatego praktycznie zawsze byłam "na doczepkę" z innymi. Nigdy nie czułam się równa z innymi, zawsze postrzegałam się jako odludka i pewien margines towarzyski.

KOniec podstawówki i gimnazjum. Chyba najgorszy okres. Byłam w konflikcie z owym kolegą x - i siłą rzeczy z całą klasą, bo cokolwiek zrobiłam nie tak - jakikolwiek błąd - on buntował wszystkich przeciwko mnie. A wszyscy oczywiście wtedy byli pod jego silnym wpływem. Powinnam była się z nim nie zadawać w ogóle za takie traktowanie. Ale z racji, że nie miałam nikogo (zero siły przebicia w towarzystwie), to wróciłam z podkulonym ogonem i dalej się z nim trzymałam. Moja samoocena sięgała dna. Wtedy zaczęłam wpadać w zaburzenia odżywiania (które w pewnym mniejszym stopniu utrzymują się do dziś). Do tej pory myślę, że klasa uważała mnie za totalną sierotę nie mając do mnie szacunku. W gimnazjum poznałam moją (byłą jak się okazuje) przyjaciółkę. Bardzo się cieszyłam - moją pierwszą przyjaciółkę. Mogłyśmy się zwierzać nawzajem. Odwiedzałyśmy się często, dużo spedzałyśmy ze sobą czasu, nocowałyśmy u siebie czasem. Niestety, gdy byłam juz na 1 roku studiów - znalazła sobie faceta. Przestała się odzywać pierwsza a potem kontakt sie urwał. Byłam bardzo zawiedziona, bo nawet nie zaprosiła mnie na 18-stkę, nie wspominając o tym, że niedawno dowiedziałam się o jej ślubie - który odbył się rok temu. Chciałam chociaż złożyć jej życzenia.. To był cios.

Liceum - nasilające się problemy z wagą, zaburzeniami odżywiania, ze sobą. Zazdrościłam wszystkim, czułam się najgorsza, nudna i najbrzydsza (problemy z wagą). Wciaż nieśmiała, na maksa zakompleksiona i niewidzialna w towarzystwie. Miałam potworny żal do wszystkich, że nikt do mnie nie zagada, że wszyscy traktują mnie jak powietrze. Oprócz paru koleżanek z klasy i jednej z poza klasy nie miałam nikogo. Inne koleżankii imprezowały, bawiły się - w końcu to najlepszy okres w życiu, a ja siedziałam na odludziu nie mając nawet prawka, żeby się gdziekolwiek wyrwać - wieczny problem z dojazdem gdziekolwiek oraz problemy z zaburzeniami odżywiania zamknęły mnie w 4 ścianach. Przed maturą poznałam przez internet mojego 1 chłopaka. Nie wiem co w nim widziałam, ale bardzo mocno się zauroczyłam, żeby nie powiedzieć, że się zakochałam. Byliśmy bardzo krótko - on mnie rzucił. Mimo to świat mi się zawalił. I znowu ktoś mnei porzucił, bo pewnie byłam za nudna, zbyt mało towarzyska, albo za bardzo zdesperowana. Każdą wolną chwilę spędzałam w domu i wegetowałam sobie tak do czasu studiów.

Studia - Najlepszy okres w życiu, gdzie wzięłam się garść, postanowiłam zacząć z czystą kartą i zostawić smutną i pełną samotności przeszłość. Tutaj poznałam znajomych, czułam się po raz pierwszy w życiu akceptowana taka jaka jestem, czułam, że mój głos jest ważny. Czułam, że nie jestem żadnym marginesem, tylko równą koleżanką jak każdy inny. Tutaj najwięcej zmieniło się w moim życiu. Po raz pierwszy w życiu wyszłam gdzieś ze znajomymi bawiąc sie świetnie. Inne środowisko, inna mentalnosć ludzka. Tutaj odżyłam naprawdę. Mimo wszystko dalej trudno mi przebić mur znajomość-przyjaźń. Nie mam tu żadnych przyjaciół. No moze poza 2 koleżankami, ale one teraz wogóle nie mają czasu - praca, studia, chłopak. Poza tym jestem dojeżdżająca (100 km) i znów przeszkody..

Dziś - siedzę sama w 4 ścianach, jak sobie pomyślę o kontaktach towarzyskich - to wszyscy mnei zostawiali, porzucali albo odrzucali. Naprawdę nie mam żadnych głębszych relacji. Od zawsze głęboko pragnęłam przyjaźni z ludźmi, ale nigdy nie mogłam jej zaznać. Czuję się przez to gorsza. To tak bardzo boli, gdy patrzę jak moi znajomi trzymają się w 2-3 osoby, przyjaźnią się, pewnie też zwierzaja się sobie nawzajem - mają tak piękną przyjaźń o której zawsze marzyłam... Potwornie boję się, że pewnego dnia obudzę się bez przyjaciół, bez faceta, bez rodziców (obecnie mają po 60 lat) ... Czuję się samotna i nie mam pojęcia co robię nie tak!!!.

Zachowuję się stosownie - czesto aż za stosownie bo mam hamulce, że powiem coś niestosownego. Dlatego też często hamuję się, by powiedzieć coś zabawnego żeby nie wyjść na kretynkę. Wszyscy są wyluzowani a ja czuję się jak totalny świr, który potrafi tylko głupio się uśmiechać, zamiast żartować jak inni. Nie potrafię się wyluzować. Mam trudności z nawiązywaniem znajomości. Wszędzie musi mi towarzyszyć ktoś znajomy. Oprócz tego jestem miła, pomocna, życzliwa, staram się nie odmawiać nikomu pomocy - i często otrzymuję to samo w zamian, ale nic więcej! Mam po prostu znajomych... Chcę mieć przyjaciół, otaczać się licznie ludźmi i NIE BYĆ SAMA!! I wiecie, to nie tak, że nie lubię być sama - jestem introwertykiem, więc samotniczy tryb życia mam we krwi i dobrze mi z tym. Natomiast taka samotność dobija.

Co do poznania faceta, czasem śmieszy mnie, gdy ktoś mówi - że miłość przytrafia się zupełnie przez przypadek. Taa.. najpierw trzeba wogóle pozwolić sobie na to, by do kogokolwiek zagadać i w ogóle być otwartym na ludzi. Mnie to nie dotyczy. Trzeba przestać być zdesperowaną, trzeba mieć znajomych, PRZYJACIÓŁ i żyć też dla nich.. a ja praktycznie żyję (właściwie żyłam) dla faceta. Potwierdziło to 1,5 roku mojego związku. Teraz nie mam co ze sobą zrobić. Mam obowiązki, czas dla siebie, jakieś pasje... ale bez przyjaciół trochę do dupy to życie... Co mam robić? Jak przebić skorupę nieśmiałości i trudnej przeszłości??? Mam dość bycia samej! Nie chodzi koniecznie o posiadanie faceta, ale bliskich znajomych, przyjaciół!Jak to zrobić? Mam wrażenie, że nie wychowano mnie na istotę społeczną i muszę nauczyć się życ z ludźmi od podstaw. Myślę o jakiejś terapii, dobrym psychologu gdy tylko zacznę na siebie zarabiać. Co radzicie w tej sytuacji??? Ta samotność mnie dobija Pomocy!

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Czy jest tu ktoś kto podzieliłby się jakaś rada??

3

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Ja mam radę: nie uzależniać swojego szczęścia i poczucia swojej wartości od innych. Zająć się swoimi pasjami, zainteresowaniami. Ja również byłem raz porzucony i do głowy by mi nie przyszło myśleć że pewnie byłem nudny i beznadziejny. Po prostu tak się czasami dzieje, że drogi się rozchodzą. Jesteś mocno zdesperowana i takie coś widać w kontaktach międzyludzkich, ludzie zazwyczaj unikają takich osób.

4

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Wiesz, pomyślałam, że wcale nie jesś tak samotna i odrzucona, ale z jakiegoś względu masz takie poczucie. Może za wiele wymagasz od ludzi, nie jesteś zadowolona z tego co otrzymujesz, nie dajesz wolnej przestrzeni? Za bardzo chcesz?
Trudno mialas w szkole, rozumiem. Wiele osób miało. Dzieci nieraz są okrutne i tworzą się różne uklady, a Ty nie potrafiłaś odizolować się od kolegi który może przy pomocy Twojej osoby leczył swoje traumy. Trudno.
Ale później w różne znajomości wchodzilaś, związki..więc jesteś do tego zdolna..
Dlaczego relacje się rozluźniają?
Tamta przyjaciółka, gdy znalazła chłopaka.. Może jakoś podświadomie bałaś się, ze On zabierze jej Wasz czas i okazywałaś z tego względu niezadowolenie i to zabiło tą znajomość.? A w czasie gdy Ty poznalas chłopaka, odpuściłaś inne kontakty?
Być z kimś blisko to nie zawsze to samo, co być z kimš często.
I oznacza to też dawanie przestrzeni znajomym na inne sprawy.I radość z każdej chwili, którą mogą Ci dać.
Zwróć jeszcze uwagę na Twoją inicjatywę.Ty też możesz coś organizować, zapraszać znajomych do tego domku na wsi..robisz to?

5

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Okej juz naprostowuję smile Daleko mi do nachalności. Jestem otwarta tak jak każdy człowiek na jakieś wypady, pisanie, spotykanie się od czasu do czasu, ale jeżelii widzę że jedna, druga, trzecia osoba mnie olewała pomimo, że się starałam.. to chyba jest tu coś nie tak ze mną.. Starałam się - NIE BYŁAM NACHALNA! Moi dobrzy znajomi rozpłynęli się i po prostu - BEZ POWODU przestali się odzywać... A nie zrobiłam nic złego i nietaktownego. Ciężko mi zrozumieć dlaczego tak sie dzieje.

Co o przyjaciółki z gimnazjum - nie nie nie - nei miałam do niej żadnych wyrzutów, pretensji, wypominań, że ma faceta i troche mniej czasu.. Rozumiałam to, bo to naturalna sytuacja - nie jestem zaborcza i nie jestem aż tak zdsperowana. Jak każdy normalny człowiek próbuje nawiązywać relacje, ale one ZAWSZE się wykruszają bez powodu. Dowodem na to są relacje z jeszcze dwiema osobami, ale te osoby również przestały się do mnie odzywać tak po prostu..

Co do desperacji i samotności - nie boje się przebywać sama. Samej ze sobą jest mi również dobrze i samotność po części to nic złego. Mam swoje zajęcia, zainteresowania. Człowiek natomiast dla zdrowia psychicznego potrzebuje zdrowia, samorealizacji, zaspokajania podstawowych potrzeb - i towarzystwa innych ludzi - relacji z nimi. Ja praktycznie od zawsze byłam osamotniona i już psychika mi siada.. Nie wpawiajcie mi, że trzeba być samym - bo wiem co czuję i zdaje sobie sprawę z tego, że człowiek to istota społeczna. Nie jest stworzony do bycia pustelnikiem.

6

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Nigdzie nie napisałam o nachalności. Można słowa pretensji do przyjaciółki nie powiedzeć o chłopaku- ale jakiś żal swoją postawą wyrazić. Nikt tu nie chce Ci dokopać, niepotrzebnie się unosisz. I nie znamy Cię, wnioskujemy trochę w ciemno, jak zawsze na forum- z tego, co sam a piszesz.
Twoje pytanie jest w stylu: mam delikatne balkonowe roślinki, czemu u innych kwitną, a u mnie nie?
- a podlewasz je?
- patrzysz czy w danym momencie tego potrzebują i ile?
- w cieniu stawiasz czy na słońcu?
- jak kupujesz nowy okaz, to zaniedbujesz stare?

analizuj swoje błędy, zamiast wmawiać sobie, że całe życie byłaś odrzucana.

7

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Jeśli za bardzo się uniosłam to wybaczcie. Bardziej chciałam wyjaśnić całą sytuację w celu lepszego jej zrozumienia i trochę sprostować fakty.

Sęk w tym, że praktycznie całe życie analizuję swoje zachowania, naprawiam to, co było nie tak, mimo wszystko nadal się gubię i nie potrafię sama sobie odpowiedzieć na te pytania. Dlatego rozważam opcję jakiejś psychoteriapii, psychologa. Teoretycznie robię wszytsko jak trzeba, tak nie raz uważam, lecz skutek jest odwrotny od zamierzonego. Zastanawiam się jak sobie w końcu pomóc.

Zawsze chciałam mieszkać na wsi w spokojnym miejscu, ale niestety w obawie przed samotnością rozważam wprowadzkę do miasta. Tam gdzie mieszkam - na wsi - mam ułożone życie, nowo wybudowany dom, nawet o pracę nie musiałabym się jakos martwić po studiach .. ale samotność.. mieszkając na takim odludziu całe życie bedę sama.. Nie mam pojecia co robić, jak to sensownie naprawić i jakie kroki zacząć czynić żeby bez tego niepotrzebengo ciężaru psychicznego wejść w życie dorosłe.

8

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Boję się, że pewnego dnia obudzę się z przysłowiową "ręką w nocniku" nie mając nikogo - bo wcześniej nie dbałam tak jak trzeba o relacje. Mam już 23 lata i czas najwyższy, żeby coś z tym zrobić. Jestem zdeterminowana, żeby poczynić jakieś kroki w kierunku bycia bardziej towarzyską. Nie mam pojęcia od czego zacząć. Z jednej strony jestem otwarta, proponuję czasem spotkania, piszę z innymi, z 2 strony czasem zamykam się w swojej norze i objadam się przeżywając swoje kompleksy na punkcie nudnego charakteru... Te problemy są tak mocno powiązane ze sobą, że czuję, że bez jakiejś psychoteriapii się nie obejdzie. Sama sobie z tym nie mogłam dać rady przez tyle lat, to i teraz sobie sama nie poradzę... niestety. Czuję niemoc.

9 Ostatnio edytowany przez uleshe (2019-01-17 19:13:15)

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!
Valentine22 napisał/a:

a do domu zjeżdżam w każdy weekend

Może wpierw przestań jeździć do rodziców co tydzień tylko zapisz się na jakieś zajęcia np siłownie czy po prostu chodź regularnie do biblioteki jak nic lepszego nie wymyślisz to do kościoła ale nie z rodzicami. Gdziekolwiek abyś miała jakieś szanse kogoś poznać spotkać.

Z tego co opisujesz to masz znajomych koleżanki tylko te relacje nie spełniają twoich dużych oczekiwań. Nie zaszkodzi jak będziesz wychodzić z inicjatywą i sama proponować spotkania. Choćby to miało być wspólne wyjście na zakupy po prezent dla taty.

Mało piszesz o tym chłopaku który stanowił 80% twojego wolnego czasu. Z tego co zrozumiałem to Ty z nim zerwałaś to on przestał Tobie odpowiadać a nie odwrotnie.

Jak sobie planujesz swoje dalsze życie na wiosce z której pochodzisz to może powinnaś szukać w tamtej społeczności. Chodzić na wiejskie potańcówki i takie tam. Bo ludzie których poznasz na studiach to raczej nie planują przyszłości z dala od cywilizacji.

Uważasz że jesteś nudna chłopak Ci tak mówił? W świecie krzykliwych ludzi to może być twój duży atut. Następnym razem nie poświęcaj 80% na chłopaka/przyjaciółkę bo to zwyczajnie niezdrowe i szybko się przeje taka relacja . Odrobina tajemniczości niedostępności jest wskazana w każdej relacji.

10

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!
uleshe napisał/a:
Valentine22 napisał/a:

a do domu zjeżdżam w każdy weekend

Może wpierw przestań jeździć do rodziców co tydzień tylko zapisz się na jakieś zajęcia np siłownie czy po prostu chodź regularnie do biblioteki jak nic lepszego nie wymyślisz to do kościoła ale nie z rodzicami. Gdziekolwiek abyś miała jakieś szanse kogoś poznać spotkać.

Z tego co opisujesz to masz znajomych koleżanki tylko te relacje nie spełniają twoich dużych oczekiwań. Nie zaszkodzi jak będziesz wychodzić z inicjatywą i sama proponować spotkania. Choćby to miało być wspólne wyjście na zakupy po prezent dla taty.

Mało piszesz o tym chłopaku który stanowił 80% twojego wolnego czasu. Z tego co zrozumiałem to Ty z nim zerwałaś to on przestał Tobie odpowiadać a nie odwrotnie.

Jak sobie planujesz swoje dalsze życie na wiosce z której pochodzisz to może powinnaś szukać w tamtej społeczności. Chodzić na wiejskie potańcówki i takie tam. Bo ludzie których poznasz na studiach to raczej nie planują przyszłości z dala od cywilizacji.

Uważasz że jesteś nudna chłopak Ci tak mówił? W świecie krzykliwych ludzi to może być twój duży atut. Następnym razem nie poświęcaj 80% na chłopaka/przyjaciółkę bo to zwyczajnie niezdrowe i szybko się przeje taka relacja . Odrobina tajemniczości niedostępności jest wskazana w każdej relacji.

Z tym zjeżdżaniem do domu w każdy weekend - to niestety prawda. To mój wybór, nikt nigdy mnie nie zmuszał do zjeżdżania do domu- po prostu sama się do tego garnęłam. A dlaczego? Bo jakoś brakowało mi kreatywności żeby gdzieś wyjść, gdzieś bywać. Czasem nie miałam z kim, a przez zdecydowaną większość czasu - trochę wstyd się przyznać - nie miałam kasy bo nie pracowałam (lęki przed ludźmi, które w ostatnie wakacje przełamałam i poszłam w końcu dorobić w wakacje). Więc masz rację. Przeceiż mogę robić co chcę i trochę nie daję szansy losowi nigdzie nie bywając. Błąd.

Postaram się częściej proponować jakieś wypady koleżankom. Z reguły proponowałam jakieś wypady, ale nie chciałam się za specjalnie narzucać. Jak sobie to dokładnie przemyslę - to rzeczywiście mamy trudność ze zgraniem się. Niektóre podobnie jak ja lubią spędzać czas w domu. Niektóre niestety pracują. Może je trochę mało mobilizuję do tego i myślą, że zbyt mało się nimi intresuję. Spróbuję więcej propnować.

Co do niektórych osób które mnie zlewają - sory. Próbowałam nie raz odzywać się pierwsza. Pisać "hej co tam" i podtrzymywać rozmowę. Tylko problem w tym, że to tylko ja piszę pierwsza i ja podtrzymuję rozmowę a te osoby tylko z łaski swojej raczą mi odpisywać a same się nie zainteresują i nie napiszą. Oczywiście nie mam do nich pretensjonalnego tonu. Piszę najnormalniej, pytam co u nich, interesuję się itd., ale one mają mnie gdzieś i mnie zbywają. W takim układzie, sory ale ja poniżać się nie będę.

Jesli o chłopaku pisać - to bardzo długi temat - pisałam tutaj już na forum o dręczących mnie problemach w związku (głównie alkohol, krzywe akcje itd.) i z tych powodów zakończyłam związek. Tutaj musiałam to zakończyć bez względu na moje lęki. Nie zmienia to faktu, że poddałam się niejakiemu "wygodnictwu" będąc w związku sądząc, że "skoro mam chłopaka to nie muszę walczyć z fobią społeczną, przełamywać lęków, nieśmiałosci, otwierać się itd". Rezultat jest taki, że jest jak było przed związkiem - czyli jałowe życie towarzyskie.

Nie. Uważam, ze jestem nudna, bo cała moja przeszłość (którą szczegółowo opisałam) miała na ten pogląd wpływ. I serio jakoś uważam, że nie potrafię być jakoś szczególnie wyluzowana, mówić ciekawie, tak by inni się mną zainteresowali. Mój charakter jest mdły, nijaki i kompletnie do wymiany - lub generalnego remontu. Dużo rzeczy jest u mnie udawane,nakładam sztuczny uśmieszek na twarz jak maskę - ale prawda jest taka, że bez tej maski nie wyszłabym gdziekolwiek. Kto przecież będzie zadawał sie z permanentnym smutasem (tak - całe życie każdy pytał mnie czcemu jestem smutna albo zła - a ja mam taką mimikę twarzy, po prostu). Reasumując - moje życie towarzyskie to porażka na całej linii, a miałam zupełnie odmienne marzenia. Dziś już wątpię, że kiedykolwiek się spełnią...

11

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

No dobrze.. Było ci cięzko, miałas kłopoty, itd.

Jak czytam twój list, to tak jakbym czytała miliony listów od różnych ludzi smile

Sorry, ale nie ma niczego szczególnego w twoim życiorysie, jakoś szczególnie nie jestes "naznaczona" i przestań tak o sobie myśleć.
Przestań się nad sobą roztkliwiać, wyjdź do ludzi, znajdź jakąs pasję i zacznij patrzeć przed siebie, a nie w tył...

Dobrze ci to zrobi.

Powodzenia.

12

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!
Salomonka napisał/a:

No dobrze.. Było ci cięzko, miałas kłopoty, itd.

Jak czytam twój list, to tak jakbym czytała miliony listów od różnych ludzi smile

Sorry, ale nie ma niczego szczególnego w twoim życiorysie, jakoś szczególnie nie jestes "naznaczona" i przestań tak o sobie myśleć.
Przestań się nad sobą roztkliwiać, wyjdź do ludzi, znajdź jakąs pasję i zacznij patrzeć przed siebie, a nie w tył...

Dobrze ci to zrobi.

Powodzenia.

Czy każdy musi być "naznaczony" i musi się wydarzyć w naszym życiu jakaś wielka trauma, żeby móc nazwać, że dana osoba ma problem? Też sobie powtarzałam kiedyś coś na zasadzie - "nie przesadzzaj, weź sie w garść", ale to nie pomagało.. i naprawdę nie trzeba być na jakiś dnie, by dostrzec problem. Sama wiem jak sie czuję, często łapię stany depresyjne. To NIE jest normalne jak na 23-latkę!! Dlatego chce dać sobie szansę i zareagować W PORĘ, póki jest na to czas i nie obudzić się z ręką w nocniku w wieku 40 lat i ciężką depresją na karku. Piszę tutaj po to, by przedyskutować problem. Może ktoś mial identycznie i np. wyszedł z tego, ma jakieś sposoby na to, by do ludzi wyjść, jak się przełamywać itd. Być może ktoś spojrzy na moją historię bardziej obiektywnym okiem. Być może ktoś z was sam ma jakieś doświadczenia w tym temacie.

Jasne, że moje życie leży w moich rękach. I będę musiała nad tym pracować, żeby coś się zmieniło. Dla mnie powazny problem i go nie zbywam traktując jak fanaberie... Inaczej nie pisałabym tutaj licząc na trochę zrozumienia. To trochę tak jak z popadaniem w nałogi. Ignorowanie małego problemu sprawia, że nagle można obudzić się z wielkim problemem - który o wiele trudniej pokonać..Wiem, że to poważne porównanie, ale tak to działa.

13

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!
Valentine22 napisał/a:

Co do niektórych osób które mnie zlewają - sory. Próbowałam nie raz odzywać się pierwsza. Pisać "hej co tam" i podtrzymywać rozmowę. Tylko problem w tym, że to tylko ja piszę pierwsza i ja podtrzymuję rozmowę a te osoby tylko z łaski swojej raczą mi odpisywać a same się nie zainteresują i nie napiszą.

Może po prostu w zły sposób prowadzisz konwersację. Co by Cie satysfakcjonowało po tekście "hej co tam" ? Ludzie lubią zwykle gadać o sobie tylko trzeba odpowiednio pytać o to co ich interesuje. A jak sama myślisz o swoim życiu że jest nudne to inni też tak to odbierają. I jak ktoś zapyta co tam u Ciebie to odpowiesz jak zwykle nudno no to trudno aby potem pytał. Jak byś zagadała do koleżanki :hej masz może dużą skrzynię? to może by się spytała po co Ci ona. I wtedy opowiedziała byś historię że spotkałaś dziwnego przystojnego murzyna ze złamanym zębem co chciał ukryć swoje złoto ale potrzebuje skrzyni to pewnie sama by pytała o więcej .



Valentine22 napisał/a:

Nie. Uważam, ze jestem nudna, bo cała moja przeszłość (którą szczegółowo opisałam) miała na ten pogląd wpływ. I serio jakoś uważam, że nie potrafię być jakoś szczególnie wyluzowana, mówić ciekawie, tak by inni się mną zainteresowali. Mój charakter jest mdły, nijaki i kompletnie do wymiany - lub generalnego remontu. Dużo rzeczy jest u mnie udawane,nakładam sztuczny uśmieszek na twarz jak maskę - ale prawda jest taka, że bez tej maski nie wyszłabym gdziekolwiek. Kto przecież będzie zadawał sie z permanentnym smutasem (tak - całe życie każdy pytał mnie czcemu jestem smutna albo zła - a ja mam taką mimikę twarzy, po prostu). Reasumując - moje życie towarzyskie to porażka na całej linii, a miałam zupełnie odmienne marzenia. Dziś już wątpię, że kiedykolwiek się spełnią...

Sztuczny uśmiech maska może po prostu wydawać się ludziom nieautentyczna i to może odpychać. Może jednak wystarczy szczery uśmiech? Czemu musisz się do tego zmuszać? Ja tu widzę że masz dużo myśli o sobie i o swojej przeszłości którymi zatruwasz swój umysł. Jesteś panią swoich myśli decyduj aby myśleć o tym co Cie rozwija a nie powstrzymuje. Co Ci daje to że myślisz o sobie że jesteś nudna? Jesteś jaka jesteś. Jest coś co byś mogła zrobić np w ten weekend co by było dla Ciebie ciekawe? Coś co może być głupie nawet mało znaczące ale ma być dla Ciebie ciekawe .
Ja np dziś chodziłem z kolegą po wydziale chemii znaleźliśmy 2 automaty z kawą/batonami były połączone i jak się  wrzuca monetę do jednego to z drugiego wylatują rzeczy. Niby nic ale frajda z odkrywania była.

14 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2019-01-17 21:25:39)

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!
Valentine22 napisał/a:
Salomonka napisał/a:

No dobrze.. Było ci cięzko, miałas kłopoty, itd.

Jak czytam twój list, to tak jakbym czytała miliony listów od różnych ludzi smile

Sorry, ale nie ma niczego szczególnego w twoim życiorysie, jakoś szczególnie nie jestes "naznaczona" i przestań tak o sobie myśleć.
Przestań się nad sobą roztkliwiać, wyjdź do ludzi, znajdź jakąs pasję i zacznij patrzeć przed siebie, a nie w tył...

Dobrze ci to zrobi.

Powodzenia.

Czy każdy musi być "naznaczony" i musi się wydarzyć w naszym życiu jakaś wielka trauma, żeby móc nazwać, że dana osoba ma problem? Też sobie powtarzałam kiedyś coś na zasadzie - "nie przesadzzaj, weź sie w garść", ale to nie pomagało.. i naprawdę nie trzeba być na jakiś dnie, by dostrzec problem. Sama wiem jak sie czuję, często łapię stany depresyjne. To NIE jest normalne jak na 23-latkę!! Dlatego chce dać sobie szansę i zareagować W PORĘ, póki jest na to czas i nie obudzić się z ręką w nocniku w wieku 40 lat i ciężką depresją na karku. Piszę tutaj po to, by przedyskutować problem. Może ktoś mial identycznie i np. wyszedł z tego, ma jakieś sposoby na to, by do ludzi wyjść, jak się przełamywać itd. Być może ktoś spojrzy na moją historię bardziej obiektywnym okiem. Być może ktoś z was sam ma jakieś doświadczenia w tym temacie.

Jasne, że moje życie leży w moich rękach. I będę musiała nad tym pracować, żeby coś się zmieniło. Dla mnie powazny problem i go nie zbywam traktując jak fanaberie... Inaczej nie pisałabym tutaj licząc na trochę zrozumienia. To trochę tak jak z popadaniem w nałogi. Ignorowanie małego problemu sprawia, że nagle można obudzić się z wielkim problemem - który o wiele trudniej pokonać..Wiem, że to poważne porównanie, ale tak to działa.

Świetnie analizujesz swoje problemy, doskonale je rozumiesz:)

A co jest normalne na 23 -latkę?

Ja w twoim wieku byłam już po rozwodzie z mężem sadystą, ktory mnie przypalał papierosami, dźgał nozem i próbował zamordowac moje (nasze)dziecko. W wieku 40 lat nie byłam w ciężkiej depresji, bo nie miałam na nią czasu zapieprzając na dwa etaty, aby nam (mnie i córce) zapewnić w miarę normalne życie.

I kurcze.. Sama sobie zaczynam zaprzeczać!!
Mam wykształcenie medyczne, Uniwersytet Medyczny z Polski, w Niemczech studia podyplomowe.
I jedno, czego mnie wyuczyli powtarzam pacjentom a drugie wiem z doświadczenia. Właśnie doświadczenie skierowało mnie tutaj.. Może ktoś, coś z niego naprawdę skorzysta..

15

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Powiem tak, denerwują mnie ludzie, którzy odpisują zdawkowo i krótko na odp...ol się np. "hej co tam" - a nudy a tam - a też - nom" .. Mnie takie pseudo konwersacje doprowadzają do szału, dlatego przeważnie ożywiam dyskusję, staram się wtrącać coś śmiesznego do rozmowy (to nie tak, że nie znam się na żartach - pisząc wychodzi mi to  o wiele łatwiej niż mówiąc. Mówiąc - plącze mi się jezyk i wgl porażka smile ), oożywiam atmosferę, wypytuję co słychac u tej osoby, staram się to wyłapywać i interesować się. Oni... popisać, popiszą coś tam, ale potem JAK ZWYKLE - ZERO odzewu z ich strony i JAK ZWYKLE jestem dla nich nikim ważnym, lub interesującym... Wydaje mi się, że wszystko naprawdę robie jak należy, chociaż samokrytyki nigdy dość. Może i tu mogę bardziej popracować nad sobą, okej.

Na uczelni jest jeszcze luźniejsza atmosfera i mniej udaję. Ale jak pracowałam w wakacje, to pamiętam, że często płakałam... przychodziłam po pracy i byłam autentycznie WYKONCZONA udawaniem miłej, uśmieszkami, nakładaniem maski, rozmowami... a ludzie w pracy rozmawiali ze mną całkiem normalnie. Mi wydawało się jednak, że mnie obgadują, traktują jak jakiegoś żółtodzioba, kpią itd.. Może to też sobie wyolbrzymiałam i wybrażałam w głowie nie wiadomo co... Chcąc zrobic dobre wrażenie w nowej pracy nie mogłam przecież siedzieć jak ciele i sie nie odzywać...

16

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!
Valentine22 napisał/a:

Powiem tak, denerwują mnie ludzie, którzy odpisują zdawkowo i krótko na odp...ol się np. "hej co tam" - a nudy a tam - a też - nom" .. Mnie takie pseudo konwersacje doprowadzają do szału, dlatego przeważnie ożywiam dyskusję, staram się wtrącać coś śmiesznego do rozmowy (to nie tak, że nie znam się na żartach - pisząc wychodzi mi to  o wiele łatwiej niż mówiąc. Mówiąc - plącze mi się jezyk i wgl porażka smile ), oożywiam atmosferę, wypytuję co słychac u tej osoby, staram się to wyłapywać i interesować się. Oni... popisać, popiszą coś tam, ale potem JAK ZWYKLE - ZERO odzewu z ich strony i JAK ZWYKLE jestem dla nich nikim ważnym, lub interesującym... Wydaje mi się, że wszystko naprawdę robie jak należy, chociaż samokrytyki nigdy dość. Może i tu mogę bardziej popracować nad sobą, okej.

Na uczelni jest jeszcze luźniejsza atmosfera i mniej udaję. Ale jak pracowałam w wakacje, to pamiętam, że często płakałam... przychodziłam po pracy i byłam autentycznie WYKONCZONA udawaniem miłej, uśmieszkami, nakładaniem maski, rozmowami... a ludzie w pracy rozmawiali ze mną całkiem normalnie. Mi wydawało się jednak, że mnie obgadują, traktują jak jakiegoś żółtodzioba, kpią itd.. Może to też sobie wyolbrzymiałam i wybrażałam w głowie nie wiadomo co... Chcąc zrobic dobre wrażenie w nowej pracy nie mogłam przecież siedzieć jak ciele i sie nie odzywać...

Litości kobieto! Jesteś bardzo ważna dla innych, ale bądź tez ważna dla siebie. Przede wszystkim dla siebie... Może wtedy zaczniesz się uśmiechać, a nie przychodzić do pracy autentycznie wykończona. Praca to tylko praca:) Sposób na zarabianie pieniędzy, ktore służą do wymiany na inne towary:)

17

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Mam wrażenie, że przynajmniej połowę swoich problemów sama sobie wkładasz do głowy. A przynajmnie 1/4 z pozostałych sama sobie zrobiłaś.

Chcesz mieć znajomych to ich znajdź. Nie każdy musi mieć 10 przyjaciół. Ja nie mam. Mam bliższe koleżanki, uważam, że po 20tce nie da się stworzyć takiego samego modelu przyjaźni jak w podstawówce. A Tobie się wydaje, że to jedyny dobry. Ja z koleżankami widzę się ze 3x na rok. Moi rodzice ze swoimi przyjaciółmi podobnie. Ale się pisze, dzwoni. Ty byś chciała na siłę. A to się zrodzi samo jak zaczniesz poświęcać innym czas.

Idź 5x do biblioteki i za 6 razem zagadnij kogoś, kogo tam często widzisz. Idź do tej samej kawiarni więcej niż raz.  Przywitaj się na ulicy z kimś, kogo znasz a akurat przechodzi. Wykaż inicjatywę. Słuchaj ich zamiast mówić o sobie. Miej dla nich czas.

A poza tym znajdź coś, co lubisz. Co możesz robić bez rodziców w weekendy, w które byś nie wracała. Zadbaj o siebie i naucz się spędzać czas w samotności. Naucz się mieć przestrzeń dla siebie nawet będąc w związku z kimś. To nie sztula dać komuś całe życie. Tylko nikt tego nie chce.
Kluczem do tego, żeby ludzie do Ciebie lgnęli jest to, żebyś sama czuła się dobrze ze sobą. Od desperatów i smutasów każdy podświadomie ucieka. Jak zaczniesz być szczęśliwa sama ze sobą to reszta do Ciebie przyjdzie. Tylko to musi być takiw prawdziwe szczęście. Nie udawane.

Ty jesteś odpowiedzialna za własne życie, więc może pora zacząć je kształtować tak jak chcesz?

A 23 lata to koniec świata. Wybrałaś sobie już trumnę? W końcu to już 23 lata!

Ja od 4 miesięcy śpiewam w mini chórze. Zaczęliśmy od 4 osób, teraz jest nas 8. Bo lubimy to robić. A przy okazji poznajemy siebie i tworzymy grono znajomych. Ale zaczęło się id wspólnej pasji, nie os parcia na posiadanie ludzi dookoła.

Jeszcze moje osobiste spostrzeżenie - jak szukasz na siłę to kończysz mając bylejakość.

18

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!
Salomonka napisał/a:
Valentine22 napisał/a:

Powiem tak, denerwują mnie ludzie, którzy odpisują zdawkowo i krótko na odp...ol się np. "hej co tam" - a nudy a tam - a też - nom" .. Mnie takie pseudo konwersacje doprowadzają do szału, dlatego przeważnie ożywiam dyskusję, staram się wtrącać coś śmiesznego do rozmowy (to nie tak, że nie znam się na żartach - pisząc wychodzi mi to  o wiele łatwiej niż mówiąc. Mówiąc - plącze mi się jezyk i wgl porażka smile ), oożywiam atmosferę, wypytuję co słychac u tej osoby, staram się to wyłapywać i interesować się. Oni... popisać, popiszą coś tam, ale potem JAK ZWYKLE - ZERO odzewu z ich strony i JAK ZWYKLE jestem dla nich nikim ważnym, lub interesującym... Wydaje mi się, że wszystko naprawdę robie jak należy, chociaż samokrytyki nigdy dość. Może i tu mogę bardziej popracować nad sobą, okej.

Na uczelni jest jeszcze luźniejsza atmosfera i mniej udaję. Ale jak pracowałam w wakacje, to pamiętam, że często płakałam... przychodziłam po pracy i byłam autentycznie WYKONCZONA udawaniem miłej, uśmieszkami, nakładaniem maski, rozmowami... a ludzie w pracy rozmawiali ze mną całkiem normalnie. Mi wydawało się jednak, że mnie obgadują, traktują jak jakiegoś żółtodzioba, kpią itd.. Może to też sobie wyolbrzymiałam i wybrażałam w głowie nie wiadomo co... Chcąc zrobic dobre wrażenie w nowej pracy nie mogłam przecież siedzieć jak ciele i sie nie odzywać...

Litości kobieto! Jesteś bardzo ważna dla innych, ale bądź tez ważna dla siebie. Przede wszystkim dla siebie... Może wtedy zaczniesz się uśmiechać, a nie przychodzić do pracy autentycznie wykończona. Praca to tylko praca:) Sposób na zarabianie pieniędzy, ktore służą do wymiany na inne towary:)

No cóż.. piszę jak jest i jak czuję. Niczego sobie nie ubzdurałam. Nie rozumiem skąd ta ironia i agresja. Fakt nie przeżyłam traum, może też stąd nie radzę sobie ze zwykłą codziennością. Niestety dla mnie kontakty towarzyskie stanowią wyzwanie, bez względu na to jakie macie o mnie zdanie. Nie radzę sobie z tym kompletnie i przytłacza mnie to... Ale myślę, że zrozumieją to tylko osoby, które przeszły coś podobnego..

19

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!
Lady Loka napisał/a:

Mam wrażenie, że przynajmniej połowę swoich problemów sama sobie wkładasz do głowy. A przynajmnie 1/4 z pozostałych sama sobie zrobiłaś.

Chcesz mieć znajomych to ich znajdź. Nie każdy musi mieć 10 przyjaciół. Ja nie mam. Mam bliższe koleżanki, uważam, że po 20tce nie da się stworzyć takiego samego modelu przyjaźni jak w podstawówce. A Tobie się wydaje, że to jedyny dobry. Ja z koleżankami widzę się ze 3x na rok. Moi rodzice ze swoimi przyjaciółmi podobnie. Ale się pisze, dzwoni. Ty byś chciała na siłę. A to się zrodzi samo jak zaczniesz poświęcać innym czas.

Idź 5x do biblioteki i za 6 razem zagadnij kogoś, kogo tam często widzisz. Idź do tej samej kawiarni więcej niż raz.  Przywitaj się na ulicy z kimś, kogo znasz a akurat przechodzi. Wykaż inicjatywę. Słuchaj ich zamiast mówić o sobie. Miej dla nich czas.

A poza tym znajdź coś, co lubisz. Co możesz robić bez rodziców w weekendy, w które byś nie wracała. Zadbaj o siebie i naucz się spędzać czas w samotności. Naucz się mieć przestrzeń dla siebie nawet będąc w związku z kimś. To nie sztula dać komuś całe życie. Tylko nikt tego nie chce.
Kluczem do tego, żeby ludzie do Ciebie lgnęli jest to, żebyś sama czuła się dobrze ze sobą. Od desperatów i smutasów każdy podświadomie ucieka. Jak zaczniesz być szczęśliwa sama ze sobą to reszta do Ciebie przyjdzie. Tylko to musi być takiw prawdziwe szczęście. Nie udawane.

Ty jesteś odpowiedzialna za własne życie, więc może pora zacząć je kształtować tak jak chcesz?

A 23 lata to koniec świata. Wybrałaś sobie już trumnę? W końcu to już 23 lata!

Ja od 4 miesięcy śpiewam w mini chórze. Zaczęliśmy od 4 osób, teraz jest nas 8. Bo lubimy to robić. A przy okazji poznajemy siebie i tworzymy grono znajomych. Ale zaczęło się id wspólnej pasji, nie os parcia na posiadanie ludzi dookoła.

Jeszcze moje osobiste spostrzeżenie - jak szukasz na siłę to kończysz mając bylejakość.

Dziękuję za obiektywne spojrzenie na sytuację i przeanalizowanie mojej historii smile To dla mnie bardzo dużo znaczy i na pewno bardziej otworzyło mi oczy na błedy, które popełniam na co dzień. Tkwię w pewnych schematach, które trudno przełamać, ale wiem dziś, że na pewno muszę zacząć więcej wychodzić do ludzi i wgl z domu.. i na pewno nie obejdzie się bez przełamywania tej cholernej nieśmiałosci hmm

Nie szukam na siłe, bardziej nie miałam pomysłu jak w ogóle znaleźć

20

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!
Valentine22 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Mam wrażenie, że przynajmniej połowę swoich problemów sama sobie wkładasz do głowy. A przynajmnie 1/4 z pozostałych sama sobie zrobiłaś.

Chcesz mieć znajomych to ich znajdź. Nie każdy musi mieć 10 przyjaciół. Ja nie mam. Mam bliższe koleżanki, uważam, że po 20tce nie da się stworzyć takiego samego modelu przyjaźni jak w podstawówce. A Tobie się wydaje, że to jedyny dobry. Ja z koleżankami widzę się ze 3x na rok. Moi rodzice ze swoimi przyjaciółmi podobnie. Ale się pisze, dzwoni. Ty byś chciała na siłę. A to się zrodzi samo jak zaczniesz poświęcać innym czas.

Idź 5x do biblioteki i za 6 razem zagadnij kogoś, kogo tam często widzisz. Idź do tej samej kawiarni więcej niż raz.  Przywitaj się na ulicy z kimś, kogo znasz a akurat przechodzi. Wykaż inicjatywę. Słuchaj ich zamiast mówić o sobie. Miej dla nich czas.

A poza tym znajdź coś, co lubisz. Co możesz robić bez rodziców w weekendy, w które byś nie wracała. Zadbaj o siebie i naucz się spędzać czas w samotności. Naucz się mieć przestrzeń dla siebie nawet będąc w związku z kimś. To nie sztula dać komuś całe życie. Tylko nikt tego nie chce.
Kluczem do tego, żeby ludzie do Ciebie lgnęli jest to, żebyś sama czuła się dobrze ze sobą. Od desperatów i smutasów każdy podświadomie ucieka. Jak zaczniesz być szczęśliwa sama ze sobą to reszta do Ciebie przyjdzie. Tylko to musi być takiw prawdziwe szczęście. Nie udawane.

Ty jesteś odpowiedzialna za własne życie, więc może pora zacząć je kształtować tak jak chcesz?

A 23 lata to koniec świata. Wybrałaś sobie już trumnę? W końcu to już 23 lata!

Ja od 4 miesięcy śpiewam w mini chórze. Zaczęliśmy od 4 osób, teraz jest nas 8. Bo lubimy to robić. A przy okazji poznajemy siebie i tworzymy grono znajomych. Ale zaczęło się id wspólnej pasji, nie os parcia na posiadanie ludzi dookoła.

Jeszcze moje osobiste spostrzeżenie - jak szukasz na siłę to kończysz mając bylejakość.

Dziękuję za obiektywne spojrzenie na sytuację i przeanalizowanie mojej historii smile To dla mnie bardzo dużo znaczy i na pewno bardziej otworzyło mi oczy na błedy, które popełniam na co dzień. Tkwię w pewnych schematach, które trudno przełamać, ale wiem dziś, że na pewno muszę zacząć więcej wychodzić do ludzi i wgl z domu.. i na pewno nie obejdzie się bez przełamywania tej cholernej nieśmiałosci hmm

Nie szukam na siłe, bardziej nie miałam pomysłu jak w ogóle znaleźć

Chorobliwa nieśmiałość nie jest dobra, ale też zwróć uwagę na to, czy lubisz przebywać między ludźmi.
Może się okazać tak, że wcale ich aż tak bardzo nie potrzebujesz, tylko masz gdzieś w głowie wzór, że tak powinno być i gryziesz się z tym, bo od tego wzorca odbiegasz. Równie dobrze możesz woleć przebywać sama. Ale to już Ty sama musisz się dowiedzieć. I to też się zmienia czasami z wiekiem wink

btw jeżeli nie leczysz zaburzeń odżywiania to najwyższa pora smile

21

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Nie wiem co studiujesz, ale rozwazylabym pozostawanie na weekend w miescie. Jesli studiujesz kierunek wymagajacy bardzo duzo nauki (rowniez w weekendy) to spedzalabym czas w bibliotece jak juz tutaj podpowiedziano a na weekendowe wieczory szukala np na facebooku roznych lokalnych grup, ktore bardzo czesto organizuja spotkania osob z okolicy (wspolne wyjscie do kina, nauka szydelkowania, kurs tanca, warsztaty dla dzieci). Moze znajdziesz troche czasu na wolontariat? Np. w schronisku dla zwierzat? A jesli studiujesz kierunek, ktory pozwala na nieco luzu to powysylaj CV do np. barow, restauracji, sprobuj znalezc w weekendy prace np. jako kelnerka. Pierwszy plus nie bedziesz w kolko siedziec i myslec tylko bedziesz musiala wyjsc do ludzi bo to zobowiazanie. Drugi plus w pracy poznasz ludzi. Sama w czasie studiow tak pracowalam i bylo naprawde swietnie, nie raz nie dwa po pracy zdarzaly sie wspolne wyjscia do baru/na impreze/. Trzeci plus dorobisz sobie i bedziesz mogla to co zarobisz zainwestowac lub przeznaczyc na przyjemnosci.
W jakim miescie studiujesz?

22

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!
hanna1234 napisał/a:

Nie wiem co studiujesz, ale rozwazylabym pozostawanie na weekend w miescie. Jesli studiujesz kierunek wymagajacy bardzo duzo nauki (rowniez w weekendy) to spedzalabym czas w bibliotece jak juz tutaj podpowiedziano a na weekendowe wieczory szukala np na facebooku roznych lokalnych grup, ktore bardzo czesto organizuja spotkania osob z okolicy (wspolne wyjscie do kina, nauka szydelkowania, kurs tanca, warsztaty dla dzieci). Moze znajdziesz troche czasu na wolontariat? Np. w schronisku dla zwierzat? A jesli studiujesz kierunek, ktory pozwala na nieco luzu to powysylaj CV do np. barow, restauracji, sprobuj znalezc w weekendy prace np. jako kelnerka. Pierwszy plus nie bedziesz w kolko siedziec i myslec tylko bedziesz musiala wyjsc do ludzi bo to zobowiazanie. Drugi plus w pracy poznasz ludzi. Sama w czasie studiow tak pracowalam i bylo naprawde swietnie, nie raz nie dwa po pracy zdarzaly sie wspolne wyjscia do baru/na impreze/. Trzeci plus dorobisz sobie i bedziesz mogla to co zarobisz zainwestowac lub przeznaczyc na przyjemnosci.
W jakim miescie studiujesz?

Hej dzięki za odzew

23

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Napisałam odpowiedź ale mi ją urwalo

24

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

To już chyba 3 moje podejście do odpowiedzi, wcześniej urwało mi odpowiedzi hmm  Studuję w Bydgoszczy. Dzięki za rady, roważę je, na pewno będę dążyła do tego by więcej się do ludzi garnąć, nie bać się itd. Szczerze, jestem w rozypce psychicznej nawet najprostsze rzeczy mnie przytłaczają, nic mnie nie cieszy. TYm bardziej samotność dobija. Po rozstaniu pierwsze poczatki były okej.. ale teraz zaczynam się sypać emocjonalnie. Niestety moje zaburzenia odżywiania przybrała na sile i tracę już nadzieje, że kiedykolwiek będzie ze mną lepiej. Brak mi motywacji do czegokolwiek.. Myślę, że będę musiała wybrać się do psychologa, bo już nie daj rady. Bardzo często mam stany depresyjne, a każdy pogrąża mnie coraz bardziej. Niby powinnam wychodzić do ludzi, ale z 2 trony na samą myśl chce mi się płakać żeby wyjść gdziekolwiek, coś wgl inicjować..czasem czuję, że przegrałam swoje życie hmm

25

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

smile nie da się przegrać życia w młodości.
Tak, idż koniecznie do psychoterapeuty- zrób to bez odwlekania.

26

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Ja też uważam, że terapia dla Ciebie byłaby najlepsza. Twoje podejście z czegoś wynika. Ktoś musi Ci pomóc dojść, z czego.
Praca, biblioteka, wyjścia z domu do ludzi też na pewno pomogą. Ktoś wyżej fajnie napisał - przywitaj się z kimś kogo znasz tak po prostu, jak zobaczysz tego kogoś na ulicy.
Dobrym rozwiązaniem, jeśli masz na to czas i warunki, jest pies. Nie dość, że można pogadać  z innymi "psiarzami" to jeszcze obowiązkowe spacery to dodatkowy ruch

27

Odp: Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Ucięło końcówkę mojego posta

Posty [ 27 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Całe życie samotna i odrzucona, pomocy!

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024