Byłam z chłopakiem prawie półtora roku, brakowało nam może miesiąca... Owszem, były kłótnie, rozstawaliśmy się, ale nigdy na dłużej niż miesiąc, bo za bardzo się kochaliśmy, tęskniliśmy. Według mnie były to bardziej rozstania, żeby przemyśleć sobie pewne sprawy. Od bardzo dawna było między nami cudownie, cały czas powtarzał mi, że mnie kocha nad życie, że jest taki szczęśliwy, że wspaniale się przy mnie czuje itp. Tak samo odpowiadał osobom postronnym na pytanie, jaka jest sytuacja w naszym związku. Planował wyjazd z okazji Nowego Roku, zaręczyny w przyszłym roku..
Oboje mamy po 19 lat. Wcześniej nie miałam problemów z jego rodzicami, a w szczególności z jego mamą nawet myślałam że mnie lubi.. do czasu..
Ostatnio było między nami trochę kłótni i niedomówień, ale porozmawialiśmy i wszystko było dobrze.
Nagle dostałam wiadomość że ze mną zrywa, od tak bez podania nawet żadnego powodu. Kiedy już ochłonęłam zadzwoniłam do niego i porozmawialiśmy, mówił mi że to co napisał nie było przemyślane a wszystko to przez jego matkę, która truła mu że nie jestem odpowiednią dziewczyną dla niego, bo jeszcze nie pracuje ani się już nie ucze (dodam że niedawno skończyłam szkole i nie poszłam nigdzie dalej, co innego on), a kiedy chciał do mnie pojechać powiedziała coś w stylu "ona nie ma dla Ciebie czasu, to ty też nie miej czasu dla niej" a chodziło tylko o to że byłam zajęta do południa..
Ostatnio też kiedy to ja byłam u niego mój chłopak pytał o coś mnie, a ja kiedy próbowałam mówić ona tłumaczyła mu to samo ale głośniej i dosadniej, tak jakby chciała pokazać wyższość nade mną..
Kiedy rozmawialiśmy powiedział mi że nie raz była taka sytuacja ze ona kazała mu zerwać ze mną, bo się przy mnie zmarnuje...
Myślałam że wreszcie coś do niego dotarło.. niestety wczoraj napisał ze nie wie czy mnie kocha, że mogę spalić rzeczy od niego i że to koniec.
Dodam tylko że w zeszłą niedzielę był u mnie i wszystko było w porządku, nawet rozmawiał ze mną o weselu, ślubie i że ma już rozmiar mojego palca i żebym się nie zdziwiła kiedy przyjdzie z pierścionkiem do mnie, mówiąc to wyglądał na bardzo szczęśliwego.
Wczoraj kiedy zapytałam o co chodzi i że przecież jeszcze tydzien temu u mnie był i wszystko było dobrze powiedział że ma już tak od jakiegoś czasu że mnie nie kocha ale nie potrafił określić od kiedy to się zaczęło, a kiedy chciałam zadzwonić i pogadalismy to mówił nagle że od dwóch, może trzech miesiecy a kiedy już do mnie przyjeżdżał tylko udawał miłośc do mnie. To dla mnie zastanawiające bo nagle sobie przypomniał od kiedy tak ma no a 5 listopada jeszcze pisał do mojej przyjaciółki zeby doradziła mu w sprawie pierścionka bo chce kupić i mi się oświadczyć, moim zdaniem tak nie robi osoba która udaje miłość..
Nadal wydaję mi się, że może to znów matka wbija mu do głowy tą samą śpiewkę a on biedny już nie wie co robić, jest między takim młotem a kowadłem i nie potrafi jej się postawić, może nawet stawia mu jakieś warunki nie wiem może np jak ze mną nie zerwie to coś tam, coś tam..
Już sama nie wiem co mam o tym myśleć, problem w tym że ja nadal go kocham i nie wierze w to że on mnie już nie chce, bo przecież mieliśmy plany, marzenia o których sam wspominał..
Co o tym myślicie? Dać mu trochę czasu i się nie odzywać? Czy lepiej zapomnieć?
Nie odzywaj się. Chłopak z tobą zerwał i obojętne czy był pod wpływem matki, czy nie był, liczy się fakt, że zerwał i powiedział dlaczego. Ruch należy do niego w takiej sytuacji, a nie do ciebie. Szanuj się.
3 2018-12-02 19:58:03 Ostatnio edytowany przez josz (2018-12-02 19:58:46)
Macie po 19 lat i jest to czas, żeby już trochę poważniej myśleć o swojej przyszłości w kontekście np wykształcenia, inestowania w przyszłość.
On poszedl dalej, a Ty zatrzymałaś się w miejscu.
On być może podjął studia, a Twoje marzenia dotyczą ślubu, założenia rodziny i dzieci. Pominę już, że to za wcześnie na tak poważne plany, to jak wyobrażasz sobie swoje przyszłe życie, bez zawodu, uwiązana w domu, uzależniona finansowo od męża?
Nawet, jeśli podejmiesz jakąś pracę, to też raczej bez zawodu skrzydel nie rozwiniesz.
Jego "poważne" plany, chęć oświadczyn z pewnością były nieprzemyślane, podyktowane chwilą i po prostu jego niedojrzałością, a Ty wzięłaś je na poważnie.
Trochę nie dziwię się jego matce, że chce chronić go przed uwikłaniem się w związek z dziewczyną, którą później będzie musiał holować przez całe życie, przedwczesnym rodzicielstwem i utraconą młodością.
Myślę, że miałabyś szanse na utrzymanie tego związku, gdybyś zdecydowała się na dalsze kształcenie i desperacko nie dążyła do rychłego ślubu.
Tymczasem Wasze drogi rozeszły się, tak, jak Wasze priorytety.