Chciałabym, aby ktoś pomógł mi obiektywnie spojrzeć na tą sytuację. Ja mam 20 lat, a mój chłopak (były?) ma 23. Jesteśmy (czy byliśmy) ze sobą od ponad roku. Od dłuższego czasu nie układało nam się w związku. Często kłóciliśmy się o bzdury, nasze życie łóżkowe prawie nie istniało. Myślałam nad tym i postanowiłam zakończyć naszą relację. Zrobiłam to w najlepszy sposób, w jaki mogłam. Spotkałam się z nim w kawiarni, szczerze powiedziałam o swoich odczuciach i jasno przedstawiłam sytuację. On na to, że rozumie, ale może jest szansa jeszcze tą naszą relację jakoś naprawić. Postanowiłam to przemyśleć i po kilku dniach doszłam do wniosku, że nie zaszkodzi dać sobie jeszcze jedną szansę. Odbyliśmy poważną rozmowę o tym, co nam przeszkadza w sobie wzajemnie, co byśmy chcieli zmienić i oboje zastanawialiśmy się jak tego wszystkiego dokonać. Ustaliliśmy, że nadal jesteśmy razem, a po 2-3 miesiącach zdecydujemy czy udało nam się coś naprawić i idziemy w dobrym kierunku, czy nie. Minęły dwa tygodnie, ale zauważyłam, że nic nie wskazuje na to, aby miało coś się zmienić. On w ogóle nie wykazywał takich chęci. Zwróciłam mu na to uwagę, a on tylko z tego żartował i powiedział, że jak coś mi się nie podoba to mam wyjść (powiedział to niby żartobliwie). Ale no cóż, zaczęłam się ubierać i szykować do wyjścia, bo nie miałam nastroju na tego typu żarty. W drzwiach powiedziałam mu spokojnie, że mam dosyć tej sytuacji i żeby sobie to wszystko przemyślał. On na to, że on już się do mnie pierwszy nie odezwie i ja mam to zrobić. Odpowiedziałam mu, że nie, nie będę się go prosić i skoro on się nie zamierza odezwać to już to będzie między nami koniec. On na to się śmiał i tylko mówił, że no tak , zobaczymy, kto pierwszy się odezwie. Oczywiście miał na myśli, że to ja jak zwykle wyciągnę rękę. Już od połowy miesiąca oboje milczymy. Myślałam, czy by nie napisać, ale nie chcę się poniżać. Nie wiem, co myśleć o tej sytuacji. To jest wszystko żałosne.
2 2018-12-02 02:39:06 Ostatnio edytowany przez 1990rusałka (2018-12-02 02:40:32)
Nie napisalas w czym on zawinił oprocz życia łóżkowego. A za to obie strony odpowiadają
Kłótnia o bzdury nie istnieje gdy jedna strona zachowa spokój. Nie ma konkretow w tym opisie. Tylko oboje sie obrażacie o nic. Może taki wiek
Myślałam, czy by nie napisać, ale nie chcę się poniżać.
Jeśli Ci zależy, to warto schować dumę do kieszeni i moim zdaniem nie będzie tu mowy o poniżeniu.
Prawdę mówiąc jego obecne zachowanie jestem w stanie zrozumieć - jeśli usłyszy się, że druga strona nie chce dalej angażować się w związek, a tak można odebrać decyzję o jego zakończeniu, to wiara w sens trwania relacji diametralnie się podkopuje, zniszczeniu ulega poczucie jej stabilności, a nawet pojawia się niechęć do partnera, o spadku samooceny nie wspominając, zwłaszcza jeśli mówimy o kimś, kto ma dopiero 23 lata. Przypuszczam też, choć mogę się mylić, że swoim zachowaniem tylko przykrywa inne emocje, jak choćby poczucie zranienia, a że nie potrafi inaczej, to ironizuje, pokazuje obojętność, nawet jeśli jest to tylko poza.
Skoro to ty zawsze idzywalas się do niego pierwsza, to znaczy, że facet rozwydrzyl się i jest za bardzo siebie pewny. Dlatego kopalas się koniem. Idź teraz w zaparte i choćby nie wiem co się działo nie odzywaj się do niego pierwsza pod żadnym pozorem. Niech on to zrobi, a jeśli tak się stanie, to ty nie leć do niego z wywieszonym językiem, niech teraz on poczeka.
Sprawa przedstawiona tylko z jednej strony, gdzie Autorka nie widzi u siebie najmniejszej winy. Zapewne od strony chłopaka wygląda, to zupełnie inaczej Dlatego ja nic nie poradzę. Zwłaszcza kierowania się honorem. Związek zapewne z racji młodego wieku, braku doświadczenia związkowego, chylił się ku upadkowi. I zapewne w końcu w taki a nie inny sposób się rozpadł. Niewiele macie wspólnego, zwłaszcza dzieci. Trzeba iść dalej, nie ma sensu wracać do złego.
A ja to bym odpuscila. Nic na sile. Skoro nie chce sie pierwszy odezwac.