Cześć,
Mam już 26 lat. Jestem całkowicie przeciętną dziewczyną. Wszyscy mówią, że jestem ładna. Nie stosuję praktycznie żadnych makijaży, no może żadnych to przesada, ale bardzo delikatny. Mama już od 8 lat mi mówi, ze ładna jestem i jakichś chłopak na pewno mi się trafi. Tak, to prawda, mam duże powodzenie u mężczyzn.
Pierwszy związek z chłopakiem to była przygoda taka, ze ja miałam 18 lat, on miał 21. Już po 2 miesiącach zaczął mówić o seksie, ale ja nie była na to gotowa, więc po chyba 10 miesiącach nasz związek się rozpadł, gdy zobaczył, ze co gdzieś pójdziemy to wszyscy na mnie zwracają uwagę.
Drugi związek, on był 2 lata starszy, także problem taki, że co gdzieś poszliśmy, to miała duże wzrokowe powodzenie u innych i on stwierdził, że nie może być z dziewczyną, na którą wszyscy się patrzą. Przetrwało to chyba 5 miesięcy.
Trzeci związek podobnie coś ok 6 miesięcy, chłopak 5 lat starszy. Czwarty związek, już 3go dnia kolega chciał mnie zaciągnąć do łóżka, bo mu się bardzo podobałam, zresztą on mi też się podobał, ale jakoś nie byłam przygotowana na sex w tym dniu, czekałam chyba miesiąc, ale nie zadzwonił do mnie. W tym czasie kolejny kolega chciał mnie poznać, ale powiedziałam mu, że mam chłopaka.
Zanim skończyłam studia, to jeszcze z kilkoma kolegami studentami próbowałam stworzyć związek, tzn. oni próbowali stworzyć związek ze mną, a ja też miałam wreszcie nadzieję, że to wreszcie coś poważniejszego. Jeden z ostatnich, już spotykaliśmy się ponad rok, czułam że to może wreszcie będzie on ale przypadek sprawił, że on zerwał znajomość. Było późno, nie miałam już jak wrócić do domu i zasugerowałam, że mogę zanocować u niego, on zgodził się, ale przypadkiem spotkaliśmy mojego ex-chłopaka i po krótkiej sympatycznej rozmowie we troje, mój obecny chłopak, rozmyslił się z tym przenocowaniem mnie, zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu. Już więcej się ze mną nie spotkał.
3 lata temu wyprowadziłam się z domu, wynajęłam z koleżankami na spółkę mieszkanie i tak sobie mieszkamy we trzy. Mieszkanie jest na tyle duże, że nie wchodzimy sobie w drogę.
Poznałam, a w zasadzie mnie poznał, kolejny fajny chłopak. Spotykaliśmy się dość często, chyba ze dwa razy nocowałam u niego, po 3 miesiącach znajomości zaplanowaliśmy sobie wspólne wakacje na 10 dni, ale że on zamówił jeden pokój z szerokim łóżkiem dowiedziałam się dopiero na miejscu. Powiedziałam, ze nie jest to w porządku, a on od razu to tak zinterpretował, ze nic z tego, nic mi nie mówiąc zrezygnował z pokoju, oddali mu pieniądze i wróciliśmy. On był na tyle fajny, że nawet zgodziłabym się z nim spać tych 10 nocy w tym jednym łóżku, ale tak szybko zadziałał, że nie dał mi szansy tego odkręcić.
Czas leciał. Miałam już 24 lata. Kolejny chłopak rok młodszy mieszkał pod miastem, 40 min jazdy autobusem. Spotykaliśmy się już kilka miesięcy, nocowałam u niego kilka razy gdy zaproponował, że mogę u niego zamieszkać, ale powiedziałam, że jak na razie mogę do niego przyjeżdżać w piątek na wieczór, będziemy razem spędzać sobotę i pół niedzieli. Niestety nasz związek rozpadł się po roku z tego samego powodu co poprzednie, za ładna byłam, a ja już myślałam, że to jest to. Pracowaliśmy oboje 8:00-16:00 w sąsiednich biurowcach, więc mogliśmy się spotykać po pracy, a w piątki jeździłam do niego na wieczór. Niestety nie mógł przeżyć tego, że wszyscy których spotykałam przed biurowcem, to tylko koledzy z pracy, bo oczywiście wszyscy mnie pozdrawiali...
Aktualnie spotykam się z kolegą z pracy z zupełnie odległego działu, w pracy nie mamy ze sobą do czynienia. Mieszka bardzo blisko pracy, pieszo się do niego idzie, po kilku miesiącach spotykania się, kiedyś byliśmy w kinie, film skończył się o 22:30, powiedziałam wprost, że jeśli mnie nie zaprosi do siebie, to zawołam taksówkę i wracam do domu. Zaprosił i nocowałam u niego.