Witam Wszystkich,
Jestem po rocznym małżeństwie zakończone rozwodem z powodu tego ,że mój były mąż bardzo szybko się zaniedbał, zaczął grać i się przestał zajmować naszym związkiem. Pochodzę z domu gdzie rodzicom się nie udało i żyłam w toksycznej relacji; dlatego nie czekałam z rozwodem. Po drugie mam zaburzenia lękowe ,które leczę bez leków i nigdy nie zamknęłam się w domu , tylko normalnie stawiam się stawiać czoła życiu-obojętnie jak się czuję. Obecnie jest bardzo pozytywnie.
Po rozwodzie byłam zdołowana i miałam jakieś krótkie znajomości ,jednak nie czułam nic jakoś specjalnie. Potem byłam jakiś czas sama a potem poznałam mężczyzne ,który niestety okazał się niedojrzały więc zakończyłam to.
Obecnie od 8 miesięcy jestem za granica. Pracuję w zawodzie. Mieszkam w starym rodzinnym domu. Jestem zadowolona.
I tu pojawia się mój problem i przedstawię go czarno-biało:
Poznałam tutaj mężczyznę 13 lat starszy ode mnie. Od 6 lat po rozwodzie. Dwójka dzieci : dziewczynka 14 lat i chłopiec 16 lat. Są wg prawa co dwa tygodnie na weekend. Rozpad jego związku nastąpił ze zdrady żony: poznała na sex portalach jakiegoś faceta i są razem od 6 lat, od 6 miesiecy po ślubie. Ona podała powody : słaby seks i mało kasy.
Ja przygnieciona nieudanymi związkami i brakiem dzieci (34lata) mimo chęci ... postanowiłam wyjechać za granicę i zmienić środowisko... tutaj mieszkam na małej wiosce i dojezdzam do pracy do miasta. On po nieudanym małżeństwie chciał zmienić środowisko i też uciekł na tą wieś i jest tu od 5 lat.
Mój problem : bardzo długo pracuję nad sobą i emocjami, pochodzę z rozbitego domu. Robię w życiu wszystko wolniej. Nie chciałam pochopnie zakładać rodziny. Od ponad roku odczułam jak dobrze jest pracować nad sobą i już mnie tak życie nie przeraża. Poznałam jego - od 4 miesięcy jesteśmy w związku. On deklaruję ,że chce mieć ze mną dom i rodzinę . Sporo się w życiu wycierpiałam i naprawdę nie chcę sobie już życia komplikować. Patrzę się na niego jak na człowieka i jest to najlepszy mężczyzna jakiego spotkałam... Jednak nie umiem się na chwilę obecną odnależć z jego dziećmi (one mnie lubią ale ja się czuję dziwnie bo własnych nie mam) Jest problemem dla mnie ,że dzieci zawsze będą pomostem z jego byłą a ja nie miałam takich związków w swoim życiu . Druga sprawa jest taka : dostał zaproszenie na ślub od byłej i tam pojechał (znaliśmy się miesiąc) ,żeby jej pokazać i innym ludziom ,że nie cierpi i chodził uśmiechniety. Był tam 4 godziny. Nie mogę wybić tego z głowy bo dla mnie to brak szacunku do samego siebie ,że tam pojechał zamiast olać.
Szukam zrównoważonych opinii... piszę bo staram się być ostrożna i pochopnie nie podejmować decyzji.
Bardzo proszę o jakieś rozsądne wypowiedzi