Sens życia 30latki... :) - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Sens życia 30latki... :)

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 11 ]

1

Temat: Sens życia 30latki... :)

Kiedyś spotkałam się ze stwierdzeniem, że "życie nie ma sensu - życie jest sensem"... Jakkolwiek pokrętnie to brzmi.

Moja historia mogłaby być długa, ale tak średnio chce mi się wracać do przeszłości. Wolę patrzeć do przodu, niż wstecz. Wiem jednak, że nasza historia ma wpływ na to, jak postrzegamy życie, więc postaram się streścić. Jestem dzieckiem DDA i od zawsze borykam się z niską samooceną, zaniżonym poczuciem własnej wartości, przejmowaniem się opinią innych itd. Mam raczej słaby kontakt z rodziną, ale poprawny i raczej formalny. Jest to moją zasługą, bo rodzice od zawsze mnie "niszczyli", więc po wielu latach wypracowałam mechanizm obronny pt. im chłodniejsze relacje, tym lepiej na tym wychodzę. Sprawdza się od kilku lat, rzadko dzwonię, ale raz w miesiącu spotykam się z nimi na "niedzielny obiad". Podobnie z teściami, relacje poprawne, ale bez specjalnej bliskości. Znajomych mam mało, przeżyłam kilka przeprowadzek i na pewno jest to z nimi związane. Łatwo poznaję ludzi, ale trudno mi utrzymać relacje. Kiedyś nad tym ubolewałam, ale teraz w wieku 30 lat jakoś to zaakceptowałam, raczej lubię swoje towarzystwo. Ostatnio ktoś mi powiedział, że "ludzie mnie nudzą" i choć jestem osobą raczej towarzyską, to faktycznie może coś w tym być: nudzą mnie płytkie rozmowy, nie znoszę small talków, że nie wspomnę o jedynym słusznym temacie wokół moich znajomych: dzieci, kupki, przedszkola itd. Taki wiek, niestety smile Ogólnie to ciężko mi znaleźć wspólny temat z kobietami w moim wieku. Z racji "męskiego" zawodu jestem otoczona mężczyznami i z kolei w tym środowisku jestem raczej hmm... lekceważona jako kobieta. Albo wręcz przeciwnie, adorowana i "specjalnie" traktowana, co też nie do końca mi odpowiada. Co ciekawe faceci też uwielbiają rozmowy o "dzieciach, kupkach, przedszkolach, misiach szumisiach" smile

Kilka lat temu miałam spore stany depresyjne, dlatego odkryłam to forum, ale skończyło się tylko na kilku wizytach u różnych psychologów - raczej nieudanych. To była taka kumulacja pt. "nie nadaję się do życia", której głównym tematem była nieudana kariera zawodowa, a przy okazji branie na siebie wszystkich innych nieudanych rzeczy w moim życiu tj. studia, rodzina, znajomi, obecna praca. Nie chciałam wtedy żyć... Jedynym pozytywnym aspektem mojego ówczesnego życia był mój mąż, który zawsze mnie wspierał i bardzo pomagał. Dzięki niemu, ale głównie dzięki sobie wyszłam z tego marazmu, depresji i zawalczyłam o siebie.

Obiektywnie rzecz biorąc jestem teraz w bardzo dobrej sytuacji życiowej. Mam gdzie mieszkać, pierwszy raz w życiu mam stabilną, bardzo dobrą pracę, o którą walczyłam kilka dobrych lat (studia, kursy itd.). Można powiedzieć, że osiągnęłam sukces - ciężką pracą nad sobą i walką o własne marzenia, dałam radę. Mam kochającego męża. Ale jednak nie jestem szczęśliwa, czuję się wypalona, czuję, że się starzeję. Po latach walki o karierę, w momencie gdy zrealizowałam cel, czuję pustkę. Nie widzę sensu, nic mi się nie chce. Brak jest jakichkolwiek emocji w moim życiu. Mam jakieś zainteresowania, ale nie mogę powiedzieć żeby jedna pasja dominowała w moim życiu. Wszystko wydaje mi się miałkie, nieistotne. Tęsknię za tym apetytem na życie, który kiedyś miałam.

Co dla Was jest sensem życia? Co sprawia, że chce Wam się wstawać z łóżka?

Podejrzewam, że część odpowiedzi będzie brzmiała: dzieci (zrób sobie dziecko:) Słyszę to od wielu lat, od kiedy wzięłam ślub. Teraz jak mam dobrą pracę, to już w ogóle, temat jest na topie, ogromna presja otoczenia. Ale ja nie chcę, mam ogromny opór przed posiadaniem dzieci - być może ma to związek z relacjami rodzinnymi, nie wiem. Nie widzę właściwie żadnych plusów ich posiadania. I proszę, nie przekonujcie mnie do tego tematu. Mój mąż jest z kolei osobą bardzo rodzinną i pomimo tego, że wie o moim zdaniu na ten temat, czuję, że to może kiedyś zaważyć o naszym małżeństwie. Na razie nie naciska, ale ja czuję, że temat za chwilę wypłynie. A w posiadaniu dzieci nie da się iść na kompromis. Ja z kolei nie zrobię nic wbrew sobie (mam przynajmniej taką nadzieję...), a z drugiej strony nie chcę go skazywać na bezdzietność, on jeszcze może sobie ułożyć życie na nowo.

Kolejna sprawa - kiedy moja kariera zaczęła się rozwijać, wyszłam trochę z cienia męża, stałam się dużo bardziej niezależna od niego i wydaje mi się, że przez to nasze relacje się psują. Do tej pory byliśmy bardzo udanym związkiem, znamy się od 14 lat, a od 12 jesteśmy razem... i chyba niestety bardziej jak przyjaciele niż mąż i żona. Rozumiemy się bardzo dobrze, ale coraz częściej widzę różnice w postrzeganiu kluczowych życiowych kwestii - dzieci, rodziny (ja jestem raczej zdystansowana, on chce być bliżej rodziców). Zmieniliśmy się przez te lata oboje. Ja zawsze chciałam podróżować, i teraz kiedy wreszcie mam możliwość, okazuje się, że mój mąż najchętniej siedziałby w domu. Mam wrażenie, że nic mnie w życiu już nie czeka, mimo że mam dobrego męża (naprawdę, nie mogę o nim złego słowa powiedzieć), czuję się przez niego zblokowana, brak jakiejkolwiek chemii między nami, emocji. Trudno nam w tym małżeństwie zrobić kolejny krok, bo naturalnym wydaje się powiększanie rodziny. Albo dom - marzę o własnym domu, ogrodzie... a wtedy mąż mnie pyta - a na ile osób ten dom, na nas dwoje? I temat zatacza koło. To ja już podziękuję za ten dom. Może to kryzys wieku średniego, ale coraz częściej marzy mi się żeby być singlem... poczuć wolność, brać co życie przyniesie, poznawać ludzi. Mam nadzieję, że teraz nie ocenicie mnie źle, ale również innych mężczyzn. Mój mąż to mój pierwszy i na razie ostatni facet, a ja niestety walczę z ciekawością jak to jest być z kimś innym.

Coraz częściej myślę, że może to ze mną jest coś nie tak? Może powinnam przestać wymyślać i żyć tak jak wszyscy? Praca, dom, dzieci... i tak do śmierci.

Tyle o mnie smile Mam nadzieję, że coś poradzicie i przede wszystkim - zrozumiecie.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Sens życia 30latki... :)

hej, mam za chwilę 32 lata i doskonale wiem co czujesz wink

Doświadczenia w sumie mam podobne - DDA, kochający facet - różnica taka, że obydwoje dzieci nie chcemy mieć, i niestety jeszcze nie spełniam się zawodowo, szukam tego celu wink
Jak tylko przekroczyłam 30stę urodziny to popadłam w doła. Bo jak to? Życie w tym wieku miała wyglądać inaczej - z pewnością tak jak oczekuję od Nas otoczenie, czyli tradycyjny schemat - małżeństwo, stała praca, dzieci. A ja żyje inaczej niż oczekują tego inni. Bez ślubu, w wiecznym poszukiwaniu tego sensu wink. Minęły 2 lata od tych depresyjnych myśli i wiesz co? Pięknie to ujął Gombrowicz  w "Pornografii" Ludzkość przekraczając trzydziestkę wkracza w potworność". Nie wkraczajmy w nią. Nie spełniajmy tych pustych schematów, które do Nas nie pasują tylko po to, bo tak trzeba, bo co ludzie powiedzą. Mamy jedno życie.

Co teraz? Jak żyć? Ano tak, żeby nie żałować. Żeby czerpać z każdego dnia jak najwięcej, żeby doświadczać, żeby nie popadać w rutynę. I przy tym być wdzięcznym za to co mamy i czego doświadczamy.

Mnie również nudzą płytkie rozmowy, kontakty z ludźmi,którzy nic nie wnoszą do mojego życia - w sensie mentalnym oczywiście wink. Teraz cenię każdą wolną chwilę, żeby była dobrze zagospodarowana - w moim przypadku to książki. Wolę wtykać nos w książki niż w nie swoje sprawy, płytkie tematy dla mnie - paznokcie, rzęsy itd.
Tylko pamiętajmy przy tym - każdy ma inne priorytety, każdy ma swój sposób na życie. Jedni lubią paznokcie inni zapach druku w książce wink Pozdrawiam!

ps. Wniosek chyba jest taki - carpe diem, bo i tak wszyscy umrzemy wink

3

Odp: Sens życia 30latki... :)
Valor napisał/a:

Co dla Was jest sensem życia? Co sprawia, że chce Wam się wstawać z łóżka?

Wpada się w depresję jak brakuje energii. Energię czerpie się z tego co dostarczasz innym ludziom. Może być pośrednio. Zatem praca powinna dostarczać Ci energii, jak pracujesz na najwyższym dla siebie poziomie intelektualnym to tak się wtedy dzieje.

Żyjemy aby się uczyć żyć. Aby być szczęśliwymi.

Jeśli znasz uczucie bycia nieszczęśliwą zupełnie bez powodu, to tak samo możesz być szczęśliwą bez powodu. Innymi słowy nie każde negatywne drenujące ucuzice ma podstawy istnienia.

Bardzo boli utracony czas.

Nie chcesz mieć dzieci? Okej... twój wybór. Nie namawiam Cię... choć mi dają dużo szczęścia.

Twój mąż nie chce domu? Okej... jego wybór. Nie namawiam go.

Mędrcy twierdzą, że mamy tyle szczęścia ile jesteśmy ważni dla innych ludzi.

I w tym rozważaniu życia... zbliżamy się, zbliżamy do kluczowej kwestiiiiiii... dla niektórych mrocznej prawdy, dla niektórych brutalnego świata:



marzy mi się żeby być singlem... poczuć wolność, brać co życie przyniesie, poznawać ludzi. Mam nadzieję, że teraz nie ocenicie mnie źle, ale również innych mężczyzn. Mój mąż to mój pierwszy i na razie ostatni facet, a ja niestety walczę z ciekawością jak to jest być z kimś innym.

Wydawało mi się kiedyś, że skoro byłem blisko tylko z jedną kobietą, to mam braki w swoim życiu, szczęściu. Potem jak poznałem blisko kilka kobiet, to wydawało mi się, że to bardzo ciekawe doświadczenie, poczuć inny seks, zajrzeć w inne obszary kobiecego świata. Dzisiaj wiem, że poznawanie innych ludzi, czyli w moim przypadku kobiet to cudowna podróż życia. Każda jest inna, z każdą jest inny seks. Tak jak w rozmowie z ludźmi nie ma dwóch identycznych rozmówców, to również za zasłoną intymności, otwartości ludzie są jeszcze bardziej różnorodni. To jest fascynujące.

Stary marynarz wrócił z dalekiej wyprawy. Podszedł do niego młody chłopak i mówi:

-- Panie Kapitanie... czy warto pływać tak do innych lądów? Krajów? Fajne to jest?
-- Pewnie że fajne, ja to kocham -- odpowidział kapitan...
-- Ale mama mi mówiła, że gdzie indziej piasek jest taki sam, woda taka sama, słońce takie samo...   
-- Tak. Mama miała rację... wszystko jest takie samo, w końcu świat jest jeden. 
-- No to co fajnego w tych podróżach? Dlaczego Pan to kocha?
-- Bo widzisz synu... te obce krainy gdzie bywałem to nei piasek, woda i słońce, to są całe światy. Dlatego pływanie jest moją podróżą życia.

4

Odp: Sens życia 30latki... :)

To ja Ci powiem tak: Mam prawie 47 lat. Moje małżeństwo dobiega powoli końca. W dupie mam swoją pracę, bo nigdy jej nie lubiłem. Ale nie ma pojęcia co innego mógłbym robić, do czego się w ogóle nadaję. Sens życia ? Dla mnie go nie ma. Albo powiem inaczej, obiektywnie tego sensu nie ma. Jest pewien biologiczny imperatyw, czyli to, że trzeba przedłużyć gatunek, przekazać geny itd. Bla, bla, bla... Sens swojemu życiu możesz nadać tylko Ty. Pogódź się z tym, że większość rzeczy które się robi w życiu to kompletna rutyna i nie znajdziesz w nich głębi, sensu. No tak już niestety jest. Chociaż może źle mówię. Pewnie i w najgłupszej rutynie można sobie znaleźć sens.
Piszesz, że byłaś u różnych psychologów, ale nic to nie dało. Czy to były w ogóle terapie ? Dłuższe terapie ? Żadna pojedyńcza wizyta u psychologa Ci nie pomoże. Poza tym psycholog, a psychoterapeuta to nie jest to samo. Tobie bym bardzo radził w ogóle spróbowanie terapii grupowej. Nie indywidualnej. Na terapii grupowej uczestniczy się w czyiś problemach i dzieli się swoimi. To naprawdę dużo daje. Świadomość tego, że się komuś pomogło to naturalny "chaj", który bardzo pomaga. Może idź tą drogą ? Jeśli mieszkasz w większym mieście to nie będziesz mieć problemów ze znalezieniem takiej terapii.

5

Odp: Sens życia 30latki... :)

DDA zostało zakwestionowane przez naukę. Nie musisz się biczować.

6

Odp: Sens życia 30latki... :)

Przede wszystkim, mąż chyba nie jest taki zarąbisty jak go opisujesz, jeżeli żyje obok Ciebie i niejako pośrednio ciągle na Ciebie naciska (dostanie dziecko, to Ty możesz dostać dom, a jak nie to idź się kimać). Po drugie, w małżeństwie oczywiście są różnice, ale jeżeli te różnice dotyczą rzeczy podstawowych i światopoglądowych, to marnie to widzę. Po trzecie, rozmowa z jakimś psychologiem, to nie jest terapia. Na terapię idzie się do terapeuty, co polecam w tej sytuacji.

7

Odp: Sens życia 30latki... :)

Wg mnie to co opisujesz to brak celu. Osiągnęłaś pewien etap, i jesteś na chwile obecną trochę zdezorientowana co robić dalej. Teraz oglądasz się na innych (lub raczej na to co powinnaś wg społeczeństwa juz posiadać). Popatrz w głąb siebie, co sama byś chciała- Ty, a nie koleżanki czy rodzina czy nawet mąż. Moze masz jakieś niezrealizowane marzenia, lecz dotychczas nie brałaś ich pod uwagę?
Też sie źle czułam ze nie chcę mieć dzieci, dopóki nie zdałam sobie sprawy, ze gdyby nie głosy z zewnątrz nie przyszłoby mi do głowy nad tym nawet myśleć - to tyle i aż tyle. To samo dotyczy wieku-wszyscy wmawiają, ze po 30 trzeba juz coś miec i coś osiągnąć, pewnie tak, ale to nie jest obowiązek - wpadłabyś na to gdybyś hipotetycznie nie wiedziała ile masz lat? Osiągasz 30 i jesteś inna niz jak miałaś 29 i pół?

Mówisz, ze chcesz podróżować, a jakie kroki podejmujesz w tym kierunku?
A co do domu, dzieci- nie ustalaliście tego zanim wzięliście ślub?

Aha, generalnie życie jest nudne, to prawda. Oczywisice możesz miec zupełnie inaczej ale zwróć uwagę czy nei jest tak, ze potrzebujesz jakiejś adrenaliny żeby czuć ze żyjesz.

8

Odp: Sens życia 30latki... :)

Witaj,
w marcu stuknie mi 29 lat!
I wiesz co ? Najbardziej uderzająca jest dla mnie zmiana wyglądu, figury smile a jeśli chodzi o mentalnie to dopiero teraz znam swoją wartość, potrafię więcej, nie boje się wyzwań. Na własnej działalności czuje się super ( chociaż pracuję ogrom czasu ).
Bardziej dostrzegam piękno otaczającego mnie świata.
Ja dzieci chce, mój partner nie ( coś wspomina , ze jak większe mieszkanie albo dom ) - no ale jeśli nic się nie zmieni to się rozstaniemy.
Zobacz ile już osiągnęłaś, jeśli czujesz że nie chcesz takiego życia jakie masz na dzień dzisiejszy to odpuść i zawalcz o takie jakie Ci się marzy smile

9 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2018-11-11 13:43:20)

Odp: Sens życia 30latki... :)

Patrząc na siebie to sądzę, że nie ma czegoś takiego jak cel w życiu smile. Są marzenia i rzeczywistość. Choćbyśmy nawet osiągnęli ten "wymyślony" cel w życiu to nigdy nie będziemy w 100% oczuwali z niego zadowolenia, bo jeszcze sprawy doczesne będą nas męczyć smile. Lepiej ustalić sobie koncept, opierający się wyłącznie na odczuciach ("chcę dość dobrze zarabiać, aby ni bać się o jutro", "nie chcę być samotnym to - znajdą drugą połówkę i/lub więcej znajomych, zajmę się rodziną" itp.) i być dość elastycznym, a co najważniejsze mało roszczeniowym smile. Ta właśnie ostatnia, w tych czasach dość populara cecha wprowadza w człowieku uczucie braku spełnienia i oczekiwanie od życia kokosów bez ciężkiej pracy.

10

Odp: Sens życia 30latki... :)

Aj, mamy Ci powiedzieć, co ma być Twoim sensem życia? Nie da się.
smile Musisz go znaleźć sama. Utkwiłaś w martwym punkcie. Pora się zastanowić czego chcesz od życia.

11

Odp: Sens życia 30latki... :)

Witam Valor, widzę, iż bardzo dużo nas łączy, również jestem po 30stce i również od dłuższego już czasu zadaję sobie pytanie co jest sensem i celem mojego życia. Tzw. kryzys egzystencjalny dotyka coraz więcej osób i stanowi nie lada problem dla społeczeństwa i psychologów, bo niby jak zachęcić do życia kogoś kto nie widzi w nim sensu. Ktoś tu fajnie zaznaczył, iż życie jako takie składa się z etapów - małych sukcesów, dużych porażek (bo to do nich przykładamy większą wagę), a reszta to marazm, problemy dnia codziennego, rutyna przeplatane z przebłyskami radości gdy czujemy się kochani i akceptowani (dzieci, mąż, rodzina, przyjaciele). Mam ten sam problem co Ty, osiągnęłam wiele - studia, praca, podróże, związek, dom i owszem czuję się szczęśliwa, ale mimo wszystko zwłaszcza w kwestiach zawodowych brakuje mi jakiegoś konkretnego celu i sensu w tym wszystkim. Po co wstawać co dzień z mozołem o 7 by przesiedzieć w pracy 8 czy x godzin dając zarobić maszynie systemu, która nikomu w sumie szczęścia nie przynosi prócz samego przedsiębiorcy, a i to nie zawsze. Trudny to temat i niepojęty, czasem nielogiczny. Bo jak wytłumaczyć, iż dla dziecka w Afryce czy Korei celem życia jest znalezienie kawałka chleba i przeżycie za wszelką cenę, a dla nas, którzy mają wszystko życie nudzi ???? Chciałabym znaleźć pracę, która stanowi wartość nie tylko dla mnie samej ale wszystkich wokół, o ile świat byłby pełniejszy gdybyśmy zajęli się pomaganiem innym, przynajmniej z mojego punktu widzenia, tylko niby jak się z tego utrzymać?? Jest szansa byś doszła z mężem do porozumienia czy rzeczywiście nie widzisz wyjścia z danej sytuacji? Pozdrawiam

Posty [ 11 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Sens życia 30latki... :)

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024