Witam,
Moze na wstępie się przedstawię. Nazywam sie Łukasz. Mam 29 lat. Piszę ten list gdyż mam pewien duży problem - samotność :-) Niby mam wszystko na miejscu. Mam swoje małe, przytulne 50 metrowe mieszkanie w małej mieścince, gdzie pracuję na codzień. Mam fajny zawód - jestem Kierownikiem Kontroli Jakości w dużym zakładzie (200 osób) - produkcja konstrukcji stalowych. Skończyłem Politechnikę Gdańską z wyróżnieniem, a potem studia dopełniające moją specjalizację i pogłębiające moje kompetencje zawodowe - na Śląsku (Gliwice). Przeprowadziłem się tutaj 3 lata temu ze względu na problemy zdrowotne (miasto rodzinne, mam tu najbliższą rodzinę) Miałem bolerioze. Rzuciłem pracę w Gdańsku i najem stancji. Byłem hospitalizowany przez 3 miesiące ze względu na powikłania. Brałem silne leki, które nie były neutralne dla mojego organizmu. Przytyłem z 80kg do 115 w przeciągu tych 3 lat. Odstawiłem leki, jestem na diecie od maja i schudłem już 20kg. Waże 95kg. Mimo to, że uważam się za fajnego gościa - nie mam za dużo znajomych. Jestem pewny siebie, lubie swój charakter, sposób bycia. Czuję się spełniony w życiu. Fajna praca, dobre wykształcenie, własne małe lokum, ktore splace w przyszlym roku. Lubie motoryzacje - za rok gdy splace mieszkanie, chce swój 5 letni samochód wymienić na nowszą edycję tego co mam. Czuję się niezależny finansowo, nie brakuje mi na życie i przyjemności. Chciałbym założyć rodzinę, jestem dobrym człowiekiem, chciałbym mieć dzieci. Wszyscy kumple już po ślubie, maja swoje rodziny, swój świat. Ja szczerze mówiąc nie mam z kim sie spotkać. W moim mieście albo sama gówniarzenia, prostaki, dziwaki albo fajne osoby, które są w związkach i mają swój świat. Próbowałem różnych sposobów - zawsze bez skutku :-) Czy to zagadać w kawiarni ekspediętkę czy juz nawet zdesperowany na ulicy. Zawsze mnie spławili :-) Na dyskotece też raczej nie mam powodzenia. Laski kleją się do pięknych pustaków, lovelasów. Nie wiem, moze to moja waga? Zawsze miałem jakieś tam powodzenie jak ważylem 80kg (180cm wzrostu). Teraz ważę 95kg. Może nie byłem typem co podobał się wszystkim laskom, ale zdarzalo sie ze laska sama mnie zagadywała za czasów liceum czy na studenckich imprezach w klubach i mówiła mi że jestem przystojny.
Żałuję, że nie poznalem nikogo na studiach, gdy tętniło życie akademickie. Byłem głupi. Nieraz poderwałem laske na dyskotece, ale nie wziąłem numeru. Albo wziąłem, a sie nie odezwałem. Nie szukałem dziewczyny, myslalem sobie - laske mozesz zawsze sobie znalezc. Przespałem swój czas :-) Tutaj w tym mieście ,gdzie się osiedliłem nikogo nie ma. Może i są, ale jak szukać? Deprymujące to jest, gdy miło zagadam, a dostaje na wstępie kosza :-)
Co robic? Chciałbym komuś dać szczęscie. Wspólne wyjazdy do kina, teatru na imprezy. Wspólne wakacje czy też wspólne pasje. Nie chce być nachalny, gdy widze ze laska kręci nosem na mój widok to włacza mi sie męskie ego i mysle sobie - zwykła pospolita dziewczyna, a wybrzydza wartosciwoym facetem, patrzac na jego facjate? Jestem wrażliwy na odrzucenie, odpycha mnie to, gdy ktoś mnie na wstępie skreśla. Włącza mi sie reakcja obronna - nabieram dystansu. Nie lubie ganiać za kimś i robić z siebie głupka, gdy widzę niechęć, czuje odrzucenie. Uwazam, ze jestem na tyle spoko, inteligentny gość, który wiele wylał potu i przepalił ostatnie szare komórki - w swoim życiu - żeby dojść do tego co mam. Skąd te odrzucenie?