Cześć, witajcie!
Nie rozumiem totalnie mojej dziewczyny! A mianowicie jesteśmy razem już 5 lat, ja mam 27 lat ona 26. Jestem raczej zwykłym facetem, mam własne pasje, jestem bardzo towarzyski i nie lubię samotności, przez co mam wielu znajomych, przyjaciół i szybko potrafię sprawić, aby ktoś mnie polubił. Jednak pomimo tych cech byłem trochę niezaradnym facetem, co bardzo przeszkadzało mojej dziewczynie. Mianowicie po studiach(słaby-kierunek) nie mogłem znaleźć normalnej pracy, często pracowałem dorywczo (albo jakiś magazyn, produkcja, słuchawka) i szukałem dobrej, stabilnej pracy, ale bez umiejętności i doświadczenia rekruterzy szybko mi dziękowali.
Strasznie nie podobało się to mojej dziewczynie, ponieważ ona ukończyła dwa kierunki na UE. W trakcie studiowania załapała się na staż, potem na kolejny a potem dostała dobrą pracę w dużej korporacji, dzisiaj zarabia już dość sporo(nie wiem dokładnie ile ale na pewno coś koło 5000 miesięcznie). Strasznie jej się nie podobała moja sytuacja bo myśleliśmy już o ślubie i dzieciach, to były nasze marzenia i chcieliśmy pobrać zaraz po studiach tak jak większość naszych znajomych, ale z trudem podjęliśmy rozsądną decyzję, że poczekamy ze ślubem dopóki nie znajdę stabilnej i przyszłościowej pracy, gdzie mógłbym się rozwijać.
Nie układało nam się, moja dziewczyna coraz bardziej ode mnie odstawała finansowo co strasznie jej przeszkadzało, widziałem, że przestaje widzieć we mnie faceta a jak to sama stwierdziła widzi "niedojrzałego chłopczyka nieprzystosowanego do dorosłego życia". I miała w sumie racje bo zamiast skupić się na studiowaniu i rozwijaniu wolałem chodzić na imprezy i rozwijać swoje pasje, a potem obudziłem się z ręką w nocniku.
W pewnym momencie powiedziałem sobie dość, miałem ochotę wyjechać za granicę i tak udowodnić swojej dziewczynie, że potrafię znaleźć normalną pracę, w pewnym momencie przyszedł do mnie znajomy i zaproponował mi pracę w sprzedaży.
Praca jest bardzo dobrze płatna, szybko zacząłem dobrze zarabiać ponieważ miałem do tego predyspozycje - jestem pewny siebie, wygadany, towarzyski i potrafię rozmawiać z ludźmi. Dostałem 3000 na start + prowizje, często wychodziłem po 6000-7000 miesięcznie. No ale jest pewien minus, który bardzo przeszkadza mojej dziewczynie.
Moja praca jest w 100% legalna z punktu widzenia prawa, jednak polega na sprzedawaniu tak naprawdę niepotrzebnych nikomu produktów , na które to tak naprawdę mało kogo stać, przez co niektórzy biorą na to kredyty i często im się to potem mają problemy ze spłatą. Ale tak naprawdę przecież nikogo nie zmuszam, to ludzie sami podejmują decyzję, wiedzą z jakim wiążą się ryzykiem.
A moja dziewczyna gdy dowiedziała się czym się zajmuję, powiedziała że ślubu nie będzie, bo nie akceptuje tego czym się aktualnie zajmuję. Ja z kolei nie uważam, żebym robił coś złego, praca jak każda inna.