Hej,
Od 2 miesięcy przebywam za granicą w celach naukowych. Spełniam tym samym moje marzenie, poznałam tu wspaniałych ludzi, jednym słowem super. Przytrafił mi się jednak pewien problem i jako, że nie mam z kim o tym neutralnie porozmawiać, zwracam się do Was. Jest mi strasznie wstyd, bo brzmi to jak historia gimnazjalistki (jestem przed 30), ale raz kozie śmierć.
Nie wiem, czy istnieje coś takiego, jak miłość od pierwszego wejrzenia, bo zdarzyło mi się to pierwszy raz. 2 tygodnie temu przyszedł do mnie na wizytę domową lekarz, 2 lata ode mnie starszy, ale kiedy na mnie popatrzył, dosłownie zwaliło mnie z nóg. Pierwszy raz w życiu zdobyłam się też na odwagę i wyszukałam go w mediach społecznościowych, napisałam zapraszając na imprezę u mnie w domu. Muszę tu dodać, że było to dla mnie szalone, bo jestem super nieśmiałą osobą i bardzo niepewną. Ku mojemu zaskoczeniu zgodził się. Pisaliśmy chwilę ze sobą. W dniu imprezy napisał, że jest ze znajomymi i jak będą zmierzali w okolicę mojego mieszkania to się odezwą. Odpowiedziałam, że my o tej i o tej godzinie będziemy w danym klubie. On się tam pojawił, pytając gdzie jestem i prosząc, żebym dała mu znać, kiedy ja tam będę. Moi znajomi radzili mi nic mu nie pisać, bo nie pojawił się u mnie w domu, że co on sobie myśli. Posłuchałam ich i napisałam dopiero po jakimś czasie, kiedy okazał się, że wraca do domu, bo musi iść do pracy. W klubie ja go widziałam, on widział mnie i patrzył jak szalony na telefon, jednak żadne z nas nie podeszło. Zaproponował mi jednak w wiadomości, żebym dała mu znać, kiedy mogę w tygodniu się z nim spotkać i on wtedy mnie zaprosi na wino, albo piwo. Rano odpisałam mu, że czwartek wydaje mi się ok. On to tylko odczytał, nie odezwał się potem do mnie. Nie mogłam przestać o nim myśleć, czekałam jak szalona na wiadomość, zastanawiałam się, co zrobiłam nie tak, czy to wina tego, że nie odezwałam się w klubie- milion galopujących myśli. Wiadomość od niego nie nadeszła. Całkiem przypadkiem spotkałam go potem na mieście, on mnie nie widział. Kilku znajomych twierdziło, że to znak, więc zaczęłam się jeszcze bardziej nakręcać. Pech chciał, że rozchorowałam się po 2 tygodniach znowu, znowu przysłali mi jego. Ani słowem żadne z nas nie wspomniało o tamtej sytuacji. Ja podczas wizyty zachowywałam się trochę głupkowato, jak to przy osobie, która mi się podoba, serce waliło mi jak młot. Przepisał mi lek, który jak się okazało nie najlepiej wpływa na osoby z depresją, więc przełamałam swoją dumę i napisałam do niego, czy na pewno mogę lek przyjmować. Napisałam w żarcie, że już mi wystarczy, że jestem szalona jaka jestem, on mi odpisał na pytanie, dodając, że właśnie wydawałam mu się troszkę szalona. Zapytał też, czy wyjeżdżam z tego miejsca w czerwcu, bo wspomniałam, że mam nadzieję, że do czerwca się już nie rozchoruję. Koniec mojej gimnazjalnej historii. Czuję się jak nastolatka.
Nie mogę przestać o nim myśleć, nie wiem co się ze mną dzieje, straciłam radość z przebywania z innymi. Jest nawet chłopak, który dałby się tutaj za mnie pokroić, a ja myślę o kimś, kogo widziałam 30 minut na oczy, nie licząc tej sytuacji w klubie. Mam ochotę do niego napisać jeszcze raz, zagadać. Jednak wszyscy mnie uczyli i za wyjątkiem kilku osób, które sugerują ponowny kontakt, wszyscy powtarzają, że za facetami kobieta się nie ugania, że to desperacja. Ale czy zaproponowanie spotkania po raz drugi to desperacja? W końcu z jakiegoś powodu przyszedł do tego klubu.
O co może mu chodzić? Najpierw mi proponuje spotkanie, potem się w ogóle nie odzywa? Czy czekał na jakiś znak ode mnie? Czy powinnam spróbować? Nie mamy żadnych wspólnych znajomych, na 99% nigdy więcej się nie spotkamy.