Problem jest w tym, że nie wiem jak to przeboleć...mam 35 lat...już od roku jestem sama, on teoretycznie też...przyjaźnimy się, niby mieliśmy się ku sobie, niby mamy się ku sobie...trudno jednoznacznie powiedzieć...rok temu zakończyłam związek, który trwał 15 lat, oczywiście z jego powodu, do czego nigdy oficjalnie się nie przyznam, ale z jego strony cały czas jest rezerwa, nie wie czy czeka, aż mu powiem albo teraz albo zapomnij, czy mam czekać aż On się namyśli,,,a może nie czekać dłużej i zapomnieć ….
dajcie znać co z tym zrobić...czekać...nie czekać...
dajcie znać co z tym zrobić...czekać...nie czekać...
A on wie o Twoich uczuciach?
madzior123 napisał/a:dajcie znać co z tym zrobić...czekać...nie czekać...
A on wie o Twoich uczuciach?
Myślę, że wie, ale nigdy o tym wprost nie rozmawialiśmy. Żadne z nas nie należy do osób wylewnych, wyjątkowo czułych czy uczuciowych. Z mojej strony czuję się dziwnie i z taką sytuacją. W szczególności, że raczej jestem poważną osobą, chłodno myślę i praktycznie. Jest właściwie tylko ta jedna rzecz, która dusi i męczy i sprawia że nie można iść dalej ...
Powiedz mu "Ale brzydka jesień. Poszłabym gdzieś posiedzieć...".
On powinien zasugerować, że chętnie Ci w tym pomoże.
Jak nie zasugeruje, to znaczy, że nie reaguje na twoje "otwarte zaczepki".
Zatem będziesz musiała go poderwać bardziej jawnie.
Trudna sytuacja, rzeczywiście.
Zbudowałaś sobie zamek z piasku, nie znając wilgotności materiału i prognoz pogody, by trwał.
Poprzedni związek nie spełnił Twoich oczekiwań, z czego sprawy sobie nie zdawałaś, do czasu, gdy owego "kolegę z pracy" poznałaś, co wnioskuję z Twojego wpisu?
Tak - z tej czystej ciekawości, co zapodałaś byłemu, by się odczepił?
Skoro poświęciłaś długoletni związek dla marzenia o czymś, kimś innym, dziwię się, że wprost nie zabiegasz o uwagę gościa.
Teoretycznie "wolny". Czy to, "teoretycznie",Cię ogranicza?
Zaproponuj mu jakieś wyjście. Powiedz coś miłego. Może się ośmieli.
Nie możecie się zachowywać jak dwa skorupiaki, każde w swojej muszli.
Na pytanie czy czekać odpowoem: Nie czekać. Czekanie to bierność. Nic nierobienie. To nieproduktywne.
Jak byś w pracy nic nie robiła to by Cię wywalili. Jak w relacji nie ma żadnego działania to zmierza to do nikąd.
A może on ma taki sam problem jak Ty?.Boi się odrzucenia? Pewnie jesteś tak samo dla niego mało czytelna jak on dla Ciebie.
Dlatego nie czekać. Zrobić coś.
Lepsze to od zawieszenia a nic nie tracisz.
Takie zawiasy to muszą być mega męczące. Zrób to dla siebie. Daj mu jakiś wyrazniejszy znak i czekaj na reakcje.
Zaproponuj mu jakieś wyjście. Powiedz coś miłego. Może się ośmieli.
Nie możecie się zachowywać jak dwa skorupiaki, każde w swojej muszli.Na pytanie czy czekać odpowoem: Nie czekać. Czekanie to bierność. Nic nierobienie. To nieproduktywne.
Jak byś w pracy nic nie robiła to by Cię wywalili. Jak w relacji nie ma żadnego działania to zmierza to do nikąd.
A może on ma taki sam problem jak Ty?.Boi się odrzucenia? Pewnie jesteś tak samo dla niego mało czytelna jak on dla Ciebie.
Dlatego nie czekać. Zrobić coś.
Lepsze to od zawieszenia a nic nie tracisz.
Takie zawiasy to muszą być mega męczące. Zrób to dla siebie. Daj mu jakiś wyrazniejszy znak i czekaj na reakcje.
Moim zdaniem, ów "kolega", doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Autorka na sam jego widok, ma kisiel w majtkach.
W końcu poświęciła byłego, kit mu wstawiając, by być jak najbliżej obiektu westchnięć.
On nie jest nieśmiały. On wie, co robi. A raczej, nie przyspiesza tego. Tego, nieuchronnego.
Cierpliwość jest cnotą. Nawet, gdy reszta, cnoty od dawna nie widziała.
Problem jest w tym, że nie wiem jak to przeboleć...mam 35 lat...już od roku jestem sama, on teoretycznie też...przyjaźnimy się, niby mieliśmy się ku sobie, niby mamy się ku sobie...trudno jednoznacznie powiedzieć...rok temu zakończyłam związek, który trwał 15 lat, oczywiście z jego powodu, do czego nigdy oficjalnie się nie przyznam, ale z jego strony cały czas jest rezerwa, nie wie czy czeka, aż mu powiem albo teraz albo zapomnij, czy mam czekać aż On się namyśli,,,a może nie czekać dłużej i zapomnieć ….
tak, nie czekać i zostawić.
Wiesz co, tak sobię myślę, żę jeśli wy macie codzienne gwarancje widzenia się w pracy i jeszcze macie jakiś kontakt po pracy w ramach tej przyjaźni, to z tego nic już nie będzie.
Zdarzają się pary, które stały się parami z miejsca - nawet, gdzie jedno nagle zerwało z partnerem, aby być z drugim. Więc takie niby wasze wspólne "czekanie", "oczekiwanie" na cud - hmmm - darujcie sobie, bo tylko męczycie się. Przez ten rok to moglibyśccie już ze sobą mieszkać, a wy jesteście nadal na etapie kolegów spod trzepaka.