Od kiedy pamiętam przywiązuje emocjonalną wagę do bzdur. Przeżywam jakby to była niewiadomo co. Jak mogę to zmienić?
Od kiedy pamiętam przywiązuje emocjonalną wagę do bzdur. Przeżywam jakby to była niewiadomo co. Jak mogę to zmienić?
Spróbuj jednej podstawowej metody. Wyznacz sobie pół godziny na zamartwianie się i przeżywanie. Rób to wtedy do bólu. Gdy minie pół godziny, przestań. Ćwicz codziennie.
Mnie pomogła terapia.
Od kiedy pamiętam przywiązuje emocjonalną wagę do bzdur. Przeżywam jakby to była niewiadomo co.
To samo wydarzenie, ktore dla jednych jest bzdura i blahostka, a dla innych, czyli dla tych, ktorych to bezposrednio dotyczy, urasta do wagi
problemu.
I tak , jesli niegroznie stluke sobie kolano, to podczas gdy MNIE boli, inni twierdza ze przeciez nic takiego sie nie stalo, zagoi sie, to nie koniec swiata itd...
Poniewaz sama miewam emocjonalne problemy z tzw. blahostkami,wiem jak to jest.
Moj sposob z radzeniem sobie polega na racjonalizowaniu. Pozatym staram sie, sama siebie dodatkowo nie nakrecac m.i. pytajac siebie CO mi
ta moja gleboko emocjonalna reakcja przyniesie, zmniejszy bzdure czy ja powiekszy....
U siebie zauwazylam , ze rozpatrywanie i przezywanie , nawet krotkie, pozostawia glebokie bolace slady a tych nie potrzebuje, poniewaz nie czynia mnie one silniejsza , a slabsza .I jeszcze bardziej wrazliwa.
Praca, praca, praca nad soba !
To samo miałam napisac, to, co dla jednych jest blahostką, dla kogos innego urasta do rangi dużego problemu - widocznie dla Ciebie nie sa to błahostki, tylko jakiś problem, który ma przyczyne głębiej (w swiadomosci).
O jakich "błahostkach" mówisz? Może to wcale nie są błahostki.
Dziewczyny, nie podpuszczajcie jej. Skoro uważa, że to błahostki, pewnie ma jakieś powody tak myśleć. To można łatwo ocenić obiektywnie, jeżeli nie wpływa na nasze życie a tylko np. nieracjonalnie irytuje, jest to błahostka. I tak właśnie polecam sobie z tym radzić, praktycznie i utylitarnie