10 lat związku i co dalej? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » 10 lat związku i co dalej?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 9 ]

1

Temat: 10 lat związku i co dalej?

Cześć, wiem że to forum dla kobiet, dlatego potrzebuje waszej pomocy. Pisze tutaj bo mam problem i nie wiem jak się z tym uporać, potrzebuje się wygadać a wiem że tutaj mogę liczyć na pomoc.

A więc tak : mamy po 27 lat, zaczęliśmy ze sobą "chodzic" w wieku 17. Wiem, byliśmy dziećmi, ale to uczucie to było coś niesamowitego. Nie będę rozpisywać się o 10 latach związku, wiadomo były wzloty i upadki, ale ogólnie podsumowując byliśmy ze sobą szczęśliwi, dobrze się dogadywaliśmy, nie kłóciliśmy się za często, każdy u każdego miał wsparcie. Byliśmy za granicą przez dłuższy czas i tam byliśmy szczęśliwi, nikt na nikogo nie narzekał. Musieliśmy wrócić do Polski, przez jakiś czas nie mieszkaliśmy razem, lecz każdą możliwą wolna chwilę spędzaliśmy razem, nie było żadnych problemów i zgrzytów. Problem pojawił się gdy zamieszkaliśmy w większym mieście. Znaleźliśmy pracę która nas niesatysfakcjonuje zarabiamy tyle by tylko wyżyć i wyskoczyć gdzieś raz lub dwa razy w miesiącu. Całe dnie spędzaliśmy w mieszkaniu. Po pewnym czasie wkradła się rutyna, zapomnieliśmy jak to jest dbać o siebie, przestaliśmy się sobą interesować. Zaczęło brakować wszystkiego, od przytulanek zaczynając. Każdy zajmował się sobą i tak pozostało. Wpadliśmy w dołek.. zaczęły się kłótnie, wyrzuty o wszystko. Postanowiliśmy jechać do swoich domów i dać sobie na to wszystko czasu. Przyznam się że było mi cholernie trudno od tak przestać się do niej odzywać, ona zato spędzała czas u rodziny, z koleżankami. Byłem nachalny. Po powrocie okazało się że moja dziewczyna nie wie co do mnie czuje, nie wie czy chce ze mną być. Dowiedziałem się takich rzeczy o których bym się nie spodziewał, że sprawiało jej to jakiekolwiek problem. Wiem że przestałem o nią dbać, wiem o swoich błędach i jestem gotów to naprawić (np. głupie zwlekanie z zaręczynami. Nie wiem, chyba poprodtu byłem niedojrzaly i nie myślałem o tym - mój błąd za co jest mi cholernie glupio). Wszystko posunęło się za daleko i straciliśmy kontrolę nad sobą.. Teraz ona chce być sama, mówi że potrzebuje czasu, ale nie daje mi żadnej gwarancji tego że do siebie wrócimy, proponuję żebym zajął się sobą i nie przejmował tym bo to nie moja wina, bo sama nie wie czego chce i nie jestem pewna czy coś w ogóle do mnie czuje, czy to nie jest przyzwyczajenie.
Problem jest taki że ja nadal ja kocham, nie wyobrażam sobie życia bez niej.. Była ze mną przez całe moje życie i nie wiem jak mam sobie z tym wszystkim poradzić. Odpuścić  całkowicie, czy małymi kroczkami zacząć budować wszystko od początku? Miał ktoś z was taki problem

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: 10 lat związku i co dalej?

Powiem krótko: przechodzony związek.

3

Odp: 10 lat związku i co dalej?
Bogusz napisał/a:

Cześć, wiem że to forum dla kobiet, dlatego potrzebuje waszej pomocy. Pisze tutaj bo mam problem i nie wiem jak się z tym uporać, potrzebuje się wygadać a wiem że tutaj mogę liczyć na pomoc.

A więc tak : mamy po 27 lat, zaczęliśmy ze sobą "chodzic" w wieku 17. Wiem, byliśmy dziećmi, ale to uczucie to było coś niesamowitego. Nie będę rozpisywać się o 10 latach związku, wiadomo były wzloty i upadki, ale ogólnie podsumowując byliśmy ze sobą szczęśliwi, dobrze się dogadywaliśmy, nie kłóciliśmy się za często, każdy u każdego miał wsparcie. Byliśmy za granicą przez dłuższy czas i tam byliśmy szczęśliwi, nikt na nikogo nie narzekał. Musieliśmy wrócić do Polski, przez jakiś czas nie mieszkaliśmy razem, lecz każdą możliwą wolna chwilę spędzaliśmy razem, nie było żadnych problemów i zgrzytów. Problem pojawił się gdy zamieszkaliśmy w większym mieście. Znaleźliśmy pracę która nas niesatysfakcjonuje zarabiamy tyle by tylko wyżyć i wyskoczyć gdzieś raz lub dwa razy w miesiącu. Całe dnie spędzaliśmy w mieszkaniu. Po pewnym czasie wkradła się rutyna, zapomnieliśmy jak to jest dbać o siebie, przestaliśmy się sobą interesować. Zaczęło brakować wszystkiego, od przytulanek zaczynając. Każdy zajmował się sobą i tak pozostało. Wpadliśmy w dołek.. zaczęły się kłótnie, wyrzuty o wszystko. Postanowiliśmy jechać do swoich domów i dać sobie na to wszystko czasu. Przyznam się że było mi cholernie trudno od tak przestać się do niej odzywać, ona zato spędzała czas u rodziny, z koleżankami. Byłem nachalny. Po powrocie okazało się że moja dziewczyna nie wie co do mnie czuje, nie wie czy chce ze mną być. Dowiedziałem się takich rzeczy o których bym się nie spodziewał, że sprawiało jej to jakiekolwiek problem. Wiem że przestałem o nią dbać, wiem o swoich błędach i jestem gotów to naprawić (np. głupie zwlekanie z zaręczynami. Nie wiem, chyba poprodtu byłem niedojrzaly i nie myślałem o tym - mój błąd za co jest mi cholernie glupio). Wszystko posunęło się za daleko i straciliśmy kontrolę nad sobą.. Teraz ona chce być sama, mówi że potrzebuje czasu, ale nie daje mi żadnej gwarancji tego że do siebie wrócimy, proponuję żebym zajął się sobą i nie przejmował tym bo to nie moja wina, bo sama nie wie czego chce i nie jestem pewna czy coś w ogóle do mnie czuje, czy to nie jest przyzwyczajenie.
Problem jest taki że ja nadal ja kocham, nie wyobrażam sobie życia bez niej.. Była ze mną przez całe moje życie i nie wiem jak mam sobie z tym wszystkim poradzić. Odpuścić  całkowicie, czy małymi kroczkami zacząć budować wszystko od początku? Miał ktoś z was taki problem

No własnie była, 10 lat związku to naprawdę sporo. Przyzwyczaiłeś się, że jest i będzie, jednak o związek trzeba cały czas dbać. Jak dla mnie to po prostu związek jest przechodzony.
Ja przed 30, po 10 latach oczekiwałabym zaręczyn, ślubu i planowała powiększenie rodziny. U Was utknęło to na etapie jak mieliście po 17 lat.

4

Odp: 10 lat związku i co dalej?
Bogusz napisał/a:

Cześć, wiem że to forum dla kobiet, dlatego potrzebuje waszej pomocy. Pisze tutaj bo mam problem i nie wiem jak się z tym uporać, potrzebuje się wygadać a wiem że tutaj mogę liczyć na pomoc.

A więc tak : mamy po 27 lat, zaczęliśmy ze sobą "chodzic" w wieku 17. Wiem, byliśmy dziećmi, ale to uczucie to było coś niesamowitego. Nie będę rozpisywać się o 10 latach związku, wiadomo były wzloty i upadki, ale ogólnie podsumowując byliśmy ze sobą szczęśliwi, dobrze się dogadywaliśmy, nie kłóciliśmy się za często, każdy u każdego miał wsparcie. Byliśmy za granicą przez dłuższy czas i tam byliśmy szczęśliwi, nikt na nikogo nie narzekał. Musieliśmy wrócić do Polski, przez jakiś czas nie mieszkaliśmy razem, lecz każdą możliwą wolna chwilę spędzaliśmy razem, nie było żadnych problemów i zgrzytów. Problem pojawił się gdy zamieszkaliśmy w większym mieście. Znaleźliśmy pracę która nas niesatysfakcjonuje zarabiamy tyle by tylko wyżyć i wyskoczyć gdzieś raz lub dwa razy w miesiącu. Całe dnie spędzaliśmy w mieszkaniu. Po pewnym czasie wkradła się rutyna, zapomnieliśmy jak to jest dbać o siebie, przestaliśmy się sobą interesować. Zaczęło brakować wszystkiego, od przytulanek zaczynając. Każdy zajmował się sobą i tak pozostało. Wpadliśmy w dołek.. zaczęły się kłótnie, wyrzuty o wszystko. Postanowiliśmy jechać do swoich domów i dać sobie na to wszystko czasu. Przyznam się że było mi cholernie trudno od tak przestać się do niej odzywać, ona zato spędzała czas u rodziny, z koleżankami. Byłem nachalny. Po powrocie okazało się że moja dziewczyna nie wie co do mnie czuje, nie wie czy chce ze mną być. Dowiedziałem się takich rzeczy o których bym się nie spodziewał, że sprawiało jej to jakiekolwiek problem. Wiem że przestałem o nią dbać, wiem o swoich błędach i jestem gotów to naprawić (np. głupie zwlekanie z zaręczynami. Nie wiem, chyba poprodtu byłem niedojrzaly i nie myślałem o tym - mój błąd za co jest mi cholernie glupio). Wszystko posunęło się za daleko i straciliśmy kontrolę nad sobą.. Teraz ona chce być sama, mówi że potrzebuje czasu, ale nie daje mi żadnej gwarancji tego że do siebie wrócimy, proponuję żebym zajął się sobą i nie przejmował tym bo to nie moja wina, bo sama nie wie czego chce i nie jestem pewna czy coś w ogóle do mnie czuje, czy to nie jest przyzwyczajenie.
Problem jest taki że ja nadal ja kocham, nie wyobrażam sobie życia bez niej.. Była ze mną przez całe moje życie i nie wiem jak mam sobie z tym wszystkim poradzić. Odpuścić  całkowicie, czy małymi kroczkami zacząć budować wszystko od początku? Miał ktoś z was taki problem

Jeśli rzeczywiście ją kochasz, to pozwól jej znaleźć swoją drogę w sposób, jaki ona wybiera. Skoro chce odejść, to jej tego odejścia nie utrudniaj. Zrób dokładnie tak, jak ona Tobie radzi i skup się na sobie i swoim życiu. Gdy zaczniesz teraz prosić i błagać ją żeby Ciebie nie opuszczała, to straci do Ciebie szacunek. Kobiety zanim kończą związek, zwłaszcza długoletni, jak w tym przypadku, długo to rozwają, dają szansy, o których nie zawsze mówią głośno, więc Twoje prośby nie na wiele się już zdadzą.

5

Odp: 10 lat związku i co dalej?
MagdaLena1111 napisał/a:
Bogusz napisał/a:

Cześć, wiem że to forum dla kobiet, dlatego potrzebuje waszej pomocy. Pisze tutaj bo mam problem i nie wiem jak się z tym uporać, potrzebuje się wygadać a wiem że tutaj mogę liczyć na pomoc.

A więc tak : mamy po 27 lat, zaczęliśmy ze sobą "chodzic" w wieku 17. Wiem, byliśmy dziećmi, ale to uczucie to było coś niesamowitego. Nie będę rozpisywać się o 10 latach związku, wiadomo były wzloty i upadki, ale ogólnie podsumowując byliśmy ze sobą szczęśliwi, dobrze się dogadywaliśmy, nie kłóciliśmy się za często, każdy u każdego miał wsparcie. Byliśmy za granicą przez dłuższy czas i tam byliśmy szczęśliwi, nikt na nikogo nie narzekał. Musieliśmy wrócić do Polski, przez jakiś czas nie mieszkaliśmy razem, lecz każdą możliwą wolna chwilę spędzaliśmy razem, nie było żadnych problemów i zgrzytów. Problem pojawił się gdy zamieszkaliśmy w większym mieście. Znaleźliśmy pracę która nas niesatysfakcjonuje zarabiamy tyle by tylko wyżyć i wyskoczyć gdzieś raz lub dwa razy w miesiącu. Całe dnie spędzaliśmy w mieszkaniu. Po pewnym czasie wkradła się rutyna, zapomnieliśmy jak to jest dbać o siebie, przestaliśmy się sobą interesować. Zaczęło brakować wszystkiego, od przytulanek zaczynając. Każdy zajmował się sobą i tak pozostało. Wpadliśmy w dołek.. zaczęły się kłótnie, wyrzuty o wszystko. Postanowiliśmy jechać do swoich domów i dać sobie na to wszystko czasu. Przyznam się że było mi cholernie trudno od tak przestać się do niej odzywać, ona zato spędzała czas u rodziny, z koleżankami. Byłem nachalny. Po powrocie okazało się że moja dziewczyna nie wie co do mnie czuje, nie wie czy chce ze mną być. Dowiedziałem się takich rzeczy o których bym się nie spodziewał, że sprawiało jej to jakiekolwiek problem. Wiem że przestałem o nią dbać, wiem o swoich błędach i jestem gotów to naprawić (np. głupie zwlekanie z zaręczynami. Nie wiem, chyba poprodtu byłem niedojrzaly i nie myślałem o tym - mój błąd za co jest mi cholernie glupio). Wszystko posunęło się za daleko i straciliśmy kontrolę nad sobą.. Teraz ona chce być sama, mówi że potrzebuje czasu, ale nie daje mi żadnej gwarancji tego że do siebie wrócimy, proponuję żebym zajął się sobą i nie przejmował tym bo to nie moja wina, bo sama nie wie czego chce i nie jestem pewna czy coś w ogóle do mnie czuje, czy to nie jest przyzwyczajenie.
Problem jest taki że ja nadal ja kocham, nie wyobrażam sobie życia bez niej.. Była ze mną przez całe moje życie i nie wiem jak mam sobie z tym wszystkim poradzić. Odpuścić  całkowicie, czy małymi kroczkami zacząć budować wszystko od początku? Miał ktoś z was taki problem

Jeśli rzeczywiście ją kochasz, to pozwól jej znaleźć swoją drogę w sposób, jaki ona wybiera. Skoro chce odejść, to jej tego odejścia nie utrudniaj. Zrób dokładnie tak, jak ona Tobie radzi i skup się na sobie i swoim życiu. Gdy zaczniesz teraz prosić i błagać ją żeby Ciebie nie opuszczała, to straci do Ciebie szacunek. Kobiety zanim kończą związek, zwłaszcza długoletni, jak w tym przypadku, długo to rozwają, dają szansy, o których nie zawsze mówią głośno, więc Twoje prośby nie na wiele się już zdadzą.



Moim zdaniem jeżeli mu naprawdę zależy, to powinien porozmawiać z tą dziewczyną. Poinformować ją, że dojrzał do pewnych spraw i inaczej patrzy na ich związek, że postara się nadrobić to co zaniedbał przez ostatnie lata. Co ma do stracenia? Nikt nie mówi o błaganiu i proszeniu, tylko opowiedzeniu o swoich uczuciach, a z tym już dziewczyna zrobi co będzie chciała, a Autor będzie miał czyste sumienie, że walczył, ale niestety nie wyszło.

6

Odp: 10 lat związku i co dalej?
Lady Siggy napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:
Bogusz napisał/a:

Cześć, wiem że to forum dla kobiet, dlatego potrzebuje waszej pomocy. Pisze tutaj bo mam problem i nie wiem jak się z tym uporać, potrzebuje się wygadać a wiem że tutaj mogę liczyć na pomoc.

A więc tak : mamy po 27 lat, zaczęliśmy ze sobą "chodzic" w wieku 17. Wiem, byliśmy dziećmi, ale to uczucie to było coś niesamowitego. Nie będę rozpisywać się o 10 latach związku, wiadomo były wzloty i upadki, ale ogólnie podsumowując byliśmy ze sobą szczęśliwi, dobrze się dogadywaliśmy, nie kłóciliśmy się za często, każdy u każdego miał wsparcie. Byliśmy za granicą przez dłuższy czas i tam byliśmy szczęśliwi, nikt na nikogo nie narzekał. Musieliśmy wrócić do Polski, przez jakiś czas nie mieszkaliśmy razem, lecz każdą możliwą wolna chwilę spędzaliśmy razem, nie było żadnych problemów i zgrzytów. Problem pojawił się gdy zamieszkaliśmy w większym mieście. Znaleźliśmy pracę która nas niesatysfakcjonuje zarabiamy tyle by tylko wyżyć i wyskoczyć gdzieś raz lub dwa razy w miesiącu. Całe dnie spędzaliśmy w mieszkaniu. Po pewnym czasie wkradła się rutyna, zapomnieliśmy jak to jest dbać o siebie, przestaliśmy się sobą interesować. Zaczęło brakować wszystkiego, od przytulanek zaczynając. Każdy zajmował się sobą i tak pozostało. Wpadliśmy w dołek.. zaczęły się kłótnie, wyrzuty o wszystko. Postanowiliśmy jechać do swoich domów i dać sobie na to wszystko czasu. Przyznam się że było mi cholernie trudno od tak przestać się do niej odzywać, ona zato spędzała czas u rodziny, z koleżankami. Byłem nachalny. Po powrocie okazało się że moja dziewczyna nie wie co do mnie czuje, nie wie czy chce ze mną być. Dowiedziałem się takich rzeczy o których bym się nie spodziewał, że sprawiało jej to jakiekolwiek problem. Wiem że przestałem o nią dbać, wiem o swoich błędach i jestem gotów to naprawić (np. głupie zwlekanie z zaręczynami. Nie wiem, chyba poprodtu byłem niedojrzaly i nie myślałem o tym - mój błąd za co jest mi cholernie glupio). Wszystko posunęło się za daleko i straciliśmy kontrolę nad sobą.. Teraz ona chce być sama, mówi że potrzebuje czasu, ale nie daje mi żadnej gwarancji tego że do siebie wrócimy, proponuję żebym zajął się sobą i nie przejmował tym bo to nie moja wina, bo sama nie wie czego chce i nie jestem pewna czy coś w ogóle do mnie czuje, czy to nie jest przyzwyczajenie.
Problem jest taki że ja nadal ja kocham, nie wyobrażam sobie życia bez niej.. Była ze mną przez całe moje życie i nie wiem jak mam sobie z tym wszystkim poradzić. Odpuścić  całkowicie, czy małymi kroczkami zacząć budować wszystko od początku? Miał ktoś z was taki problem

Jeśli rzeczywiście ją kochasz, to pozwól jej znaleźć swoją drogę w sposób, jaki ona wybiera. Skoro chce odejść, to jej tego odejścia nie utrudniaj. Zrób dokładnie tak, jak ona Tobie radzi i skup się na sobie i swoim życiu. Gdy zaczniesz teraz prosić i błagać ją żeby Ciebie nie opuszczała, to straci do Ciebie szacunek. Kobiety zanim kończą związek, zwłaszcza długoletni, jak w tym przypadku, długo to rozwają, dają szansy, o których nie zawsze mówią głośno, więc Twoje prośby nie na wiele się już zdadzą.



Moim zdaniem jeżeli mu naprawdę zależy, to powinien porozmawiać z tą dziewczyną. Poinformować ją, że dojrzał do pewnych spraw i inaczej patrzy na ich związek, że postara się nadrobić to co zaniedbał przez ostatnie lata. Co ma do stracenia? Nikt nie mówi o błaganiu i proszeniu, tylko opowiedzeniu o swoich uczuciach, a z tym już dziewczyna zrobi co będzie chciała, a Autor będzie miał czyste sumienie, że walczył, ale niestety nie wyszło.

Masz rację, jeśli taka rozmowa się nie odbyła, to powinna mieć miejsce. Założyłam na podstawie posta autora, że oni już rozmawiali o tym, że jemu zależy, a w niej się wypaliło. Bo nie ma sensu wielokrotne wałkowanie tego samego tematu, skoro ona już podjęła decyzję.

7

Odp: 10 lat związku i co dalej?
Bogusz napisał/a:

Teraz ona chce być sama, mówi że potrzebuje czasu, ale nie daje mi żadnej gwarancji tego że do siebie wrócimy, proponuję żebym zajął się sobą i nie przejmował tym bo to nie moja wina, bo sama nie wie czego chce i nie jestem pewna czy coś w ogóle do mnie czuje, czy to nie jest przyzwyczajenie.

To jest niestety raczej na pewno definitywny koniec. Podjęła decyzję, tylko boi się powiedzieć to wprost.
Nie zdziwiłbym się też gdyby ktoś już był na horyzoncie.

Tak czy siak, jedyne co możesz zrobić, to się odciąć. A co ma być to będzie. Nawet jak nie wróci do Ciebie (co zwykle jest bardziej prawdopodobne...), to wyciągniesz wnioski na przyszłość.

8

Odp: 10 lat związku i co dalej?
MagdaLena1111 napisał/a:
Lady Siggy napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Jeśli rzeczywiście ją kochasz, to pozwól jej znaleźć swoją drogę w sposób, jaki ona wybiera. Skoro chce odejść, to jej tego odejścia nie utrudniaj. Zrób dokładnie tak, jak ona Tobie radzi i skup się na sobie i swoim życiu. Gdy zaczniesz teraz prosić i błagać ją żeby Ciebie nie opuszczała, to straci do Ciebie szacunek. Kobiety zanim kończą związek, zwłaszcza długoletni, jak w tym przypadku, długo to rozwają, dają szansy, o których nie zawsze mówią głośno, więc Twoje prośby nie na wiele się już zdadzą.



Moim zdaniem jeżeli mu naprawdę zależy, to powinien porozmawiać z tą dziewczyną. Poinformować ją, że dojrzał do pewnych spraw i inaczej patrzy na ich związek, że postara się nadrobić to co zaniedbał przez ostatnie lata. Co ma do stracenia? Nikt nie mówi o błaganiu i proszeniu, tylko opowiedzeniu o swoich uczuciach, a z tym już dziewczyna zrobi co będzie chciała, a Autor będzie miał czyste sumienie, że walczył, ale niestety nie wyszło.

Masz rację, jeśli taka rozmowa się nie odbyła, to powinna mieć miejsce. Założyłam na podstawie posta autora, że oni już rozmawiali o tym, że jemu zależy, a w niej się wypaliło. Bo nie ma sensu wielokrotne wałkowanie tego samego tematu, skoro ona już podjęła decyzję.

Oczywiście, że rozmawiałem z nią na ten temat, przecież każdy z nas popełnia jakieś błędy. Większe bądź mniejsze, tak jak robiłem to ja, tak robiła to ona i nie mam jej nic za złe. Przyznaję musiałem dorosnąć do pewnych faktów. Odpuściłem, problem w tym że ona sama zaczyna wałkować ten temat, powraca do tego. Ogólnie każdy z nas trochę ochłonął, rozmawialiśmy na spokojnie i powiem wam, że czułem jakbym rozmawiał z inną osobą, jakby właśnie cofnęła się do tego jak mieliśmy po 17 lat. Mówi, że tego nie skreśla, że nie chce, po czym sięga po telefon i mówi żebym znalazł sobie kogoś innego. Powiedzcie mi jedno, bo zacząłem zauważać pewne oznaki tego, że strasznie słucha się koleżanek. Poprostu pyta się ich o zdanie, opinie i robi tak jak mowi jedną z nich. Zazwyczaj staram się zrozumieć co czuje inna osoba, ale to wszystko wydaje się tak pogmatwane że się w tym gubię. Nie mam zamiaru trzymać ją na siłę przy sobie, gdy ma być ze mną nieszczęśliwa. Koleżanka dobrze ujęła to w słowa odnośnie własnej ścieżki. To wszystko wygląda tak, jakby się zagubiła i nie wie którą drogą ma iść. Tak jakby kazała mi na siebie zaczekać bo nie wie czego sama chcę. Mam czekać, pokazać jej że zawsze przy niej będę, czy poprostu od niej odejść? Nie czuje się dobrze z tym faktem, bo gdyby powiedziała wprost, to dałbym spokój.
Przepraszam, że tak haotycznie wszystko ooisuje, ale nie sposób opisać 10letniej relacji w jednym poscie.

9 Ostatnio edytowany przez Bogusz (2018-08-21 01:12:37)

Odp: 10 lat związku i co dalej?
Lady Siggy napisał/a:
Bogusz napisał/a:

Cześć, wiem że to forum dla kobiet, dlatego potrzebuje waszej pomocy. Pisze tutaj bo mam problem i nie wiem jak się z tym uporać, potrzebuje się wygadać a wiem że tutaj mogę liczyć na pomoc.

A więc tak : mamy po 27 lat, zaczęliśmy ze sobą "chodzic" w wieku 17. Wiem, byliśmy dziećmi, ale to uczucie to było coś niesamowitego. Nie będę rozpisywać się o 10 latach związku, wiadomo były wzloty i upadki, ale ogólnie podsumowując byliśmy ze sobą szczęśliwi, dobrze się dogadywaliśmy, nie kłóciliśmy się za często, każdy u każdego miał wsparcie. Byliśmy za granicą przez dłuższy czas i tam byliśmy szczęśliwi, nikt na nikogo nie narzekał. Musieliśmy wrócić do Polski, przez jakiś czas nie mieszkaliśmy razem, lecz każdą możliwą wolna chwilę spędzaliśmy razem, nie było żadnych problemów i zgrzytów. Problem pojawił się gdy zamieszkaliśmy w większym mieście. Znaleźliśmy pracę która nas niesatysfakcjonuje zarabiamy tyle by tylko wyżyć i wyskoczyć gdzieś raz lub dwa razy w miesiącu. Całe dnie spędzaliśmy w mieszkaniu. Po pewnym czasie wkradła się rutyna, zapomnieliśmy jak to jest dbać o siebie, przestaliśmy się sobą interesować. Zaczęło brakować wszystkiego, od przytulanek zaczynając. Każdy zajmował się sobą i tak pozostało. Wpadliśmy w dołek.. zaczęły się kłótnie, wyrzuty o wszystko. Postanowiliśmy jechać do swoich domów i dać sobie na to wszystko czasu. Przyznam się że było mi cholernie trudno od tak przestać się do niej odzywać, ona zato spędzała czas u rodziny, z koleżankami. Byłem nachalny. Po powrocie okazało się że moja dziewczyna nie wie co do mnie czuje, nie wie czy chce ze mną być. Dowiedziałem się takich rzeczy o których bym się nie spodziewał, że sprawiało jej to jakiekolwiek problem. Wiem że przestałem o nią dbać, wiem o swoich błędach i jestem gotów to naprawić (np. głupie zwlekanie z zaręczynami. Nie wiem, chyba poprodtu byłem niedojrzaly i nie myślałem o tym - mój błąd za co jest mi cholernie glupio). Wszystko posunęło się za daleko i straciliśmy kontrolę nad sobą.. Teraz ona chce być sama, mówi że potrzebuje czasu, ale nie daje mi żadnej gwarancji tego że do siebie wrócimy, proponuję żebym zajął się sobą i nie przejmował tym bo to nie moja wina, bo sama nie wie czego chce i nie jestem pewna czy coś w ogóle do mnie czuje, czy to nie jest przyzwyczajenie.
Problem jest taki że ja nadal ja kocham, nie wyobrażam sobie życia bez niej.. Była ze mną przez całe moje życie i nie wiem jak mam sobie z tym wszystkim poradzić. Odpuścić  całkowicie, czy małymi kroczkami zacząć budować wszystko od początku? Miał ktoś z was taki problem

No własnie była, 10 lat związku to naprawdę sporo. Przyzwyczaiłeś się, że jest i będzie, jednak o związek trzeba cały czas dbać. Jak dla mnie to po prostu związek jest przechodzony.
Ja przed 30, po 10 latach oczekiwałabym zaręczyn, ślubu i planowała powiększenie rodziny. U Was utknęło to na etapie jak mieliście po 17 lat.

To nie jest do końca tak jak myślisz, nie zatrzymaliśmy się na etapie 17 lat, pracowaliśmy na swoją przyszłość i to się wszystko układało. Zawsze mówiła że zaręczyny dla niej nie są tak ważne, że liczy się to co czujemy do siebie i na wszystko przyjdzie czas, że musimy najpierw się ustabilizować. Byliśmy razem ponad 3 lata za granicą, i uważam (ona również) że to były najlepsze lata w jej życiu. Dbaliśmy o ten zwiazek tak samo i przez cały czas. Niestety zmuszeni byliśmy do powrotu do Polski i przez tą sytuację przepadły nasze zaoszczędzone pieniądze, które miały posluzyc nam do tego, abyśmy się ustabilizowali.  Po podjęciu pracy w Polsce zaczęły się schody i na przestrzeni 2-3miesiecy stało się to co się stało.

Posty [ 9 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » 10 lat związku i co dalej?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024