Witam serdecznie ,
Tytułowy facet to niestety mój obecny partner.
Niestety , bo dopiero po roku ujawinił swe "prawdziwe oblicze " . Drodzy użytkownicy nie wiem czy walczyć , czy odpuścić .Facet ma swoje naprawdę dobre strony , które doceniam ale gdy dochodzi miedzy Nami do zgrzytu to ...
To ja może Wam opowiem jak to u Nas wygląda na przykładach .
Na codzień daje się odczuć , że jest troskliwy i twardo stąpający po ziemi .Generalnie mało wybuchowy . Doceniam , że dba o mnie .Pyta czy zrobiłam sobie jedzenie do pracy, za dnia dopytuje jak się czuję , czy zjadłam ,jak mój humor .Zawsze się ze mną czule wita...jak ma do pracy na późniejszą godzinę to potrafi wstać wcześniej , zrobić mi herbatę i czule się pożegnać kiedy ja wychodzę wcześniej.
Mam do niego też dużo zaufania, nie daje powodów do zazdrości , czuję się pod tym względem bezpiecznie .
Problem zaczyna się wtedy kiedy dochodzi do sprzeczki. Tak, do zwykłej sprzeczki zaczynajacej się chociażby tak jak dzisiaj od mojego wywracania oczami . Sytuacja jak dla mnie popularna chociaż może i nie dla wszystkich : Mówię 5 razy , on nie słucha , później pyta mnie się to samo po raz 6-sty , ja wywalam oczami trochę poirytowana i mówię "Przeciw mówię Ci to 6-sty raz ,słuchaj mnie "
Tutaj zaczyna się początek wojny , bo jemu nie podoba się zmoje zachowanie .
Ok może się nie podobać .
I mówi do mnie standardową wiązankę :
" Wiesz co jak masz tak robić , to nie chce mi się z Tobą w ogóle już rozmawiać ,wracaj do siebie najlepiej , bo nie chce patrzeć na Ciebie, idź i nie wracaj "
No i dla mnie to jest nie normalne .
To jest najdelikatniejsza wersja tej wiązanki .
Zdarza się " wyp*****aj, nie chce Cię znać i podobne