Pomóżcie! Jestem z moim facetem ponad rok czasu. Nasze początki z mojej strony nie były łatwe - widziałam, że on jest coraz bardziej zaangażowany, mi też nie był tak do końca obojętny, ale potrzebowałam jeszcze sporo czasu, żeby się do niego "przekonać". Jednym z tego powodów było to, że hmm... jest po prostu gruby.
Jestem osobą, która stara się dbać o sylwetkę - przede wszystkim dla siebie, własnego zdrowia i samopoczucia, ale zależy mi też na tym, by być atrakcyjną dla partnera. W moim typie nigdy nie byli mężczyźni "przy kości", ba, w pewien sposób gardzę osobami otyłymi, które są nimi na własne życzenie (czyt. żrą na potęgę co popadnie). Lekka nadwaga mi nie przeszkadza, ale mój mężczyzna przy wzroście 1,82 m waży 120 kg. Co dziwne, po pierwszych oporach przez pewien czas mi to specjalnie nie przeszkadzało, zresztą liczyłam może też na to, że weźmie się za siebie. Czasem gdy miał spadki wagi, to się tym chwalił, wspominał o siłowni, próbował regulować jedzenie - wszystko na nic, wciąż wracał do starych nawyków i jak gruby był, tak jest. A mi chyba zaczynają spadać te "magiczne klapki z oczu" i zaczynam irytować się na każde wspomnienie o tym, by zamówić śmieciowe żarcie (chociaż lodówka pełna jedzenia!), krzywo patrzę, gdy wcina kolejne kostki czekolady późnym wieczorem - krótko mówiąc zaczynam widzieć go jako grubasa, typu tych, do których czuję obrzydzenie.
Oprócz tego ma swoje wady i zalety jak każdy, ale ogólnie jest świetnym facetem i z tak błahego powodu nie chciałabym z niego rezygnować. Boję się tylko, że moje negatywne podejście do niego się nasili, zresztą martwię się też o jego zdrowie, gdy on osiągnął taką wagę nie mając jeszcze nawet 30 lat. No i gdy tak patrzę na jego fałdy, zaczyna mnie coraz mniej pociągać... To jest typ, który bardzo lubi jeść, a bardzo mało lubi sport.
Chciałabym, by wziął się za siebie, zrzucił te kilogramy, ale nie wiem jak to zrobić, by go nie urazić i by było skuteczne. Nigdy nie wspomniałam, że przeszkadza mi jego waga, a wręcz broniłam go przed atakami jego mamy w tej kwestii, więc on nawet nie jest świadom, jak ja to widzę. A chciałabym mu w końcu jakoś zasygnalizować problem, pytanie tylko jak? Macie jakieś pomysły, by w miarę taktownie dać do zrozumienia facetowi, że dobrze by było, gdyby schudł? A może jednak terapia szokowa byłaby lepszym pomysłem?