Wyobraź sobie taką sytuację:
Poznajesz kogoś. Na początku oficjalnie. Później fajnie się wam gada, jak ze starym kumplem. Ale bez chemii (tak ci sie wydaje), bo jest wiele przeciwwskazań (różnica wieku, bycie w związku). Fajne są te spotkania, czujesz że to może być taka jedna z wyjątkowych osób w twoim życiu i odnosisz wrażenie, że druga strona też tak ma. Ciągle jednak dzieje się to na płaszczyźnie towarzyskiej. Nie pozwalasz sobie na żadne romantyczne folgowanie (nie zakładasz jeszcze w ogóle takiej opcji). I tak się to jakoś radośnie rozwija. I tamtej osobie widać, że bardzo zależy, że jest tobą zafascynowana (z wzajemnością). I chce się spotykać i rozmawiać. Chociaż zazwyczaj inicjatywa jest po jego stronie, ty też chcesz. I spędzacie wiele czasu pisząc do siebie, co jest szalenie ekscytujące - dla obu stron. I tu powoli zaczynają pojawiać się podteksty, i dwuznaczności i zaczyna być elektryzująco. Ale jeszcze tak, że można się wycofać. Ale jemu zależy, chce więcej i bliżej. I atmosfera jest coraz gorętsza i przychodzi moment, kiedy postanawiasz: żyje się raz. Poddajesz się szaleństwu. Pozwalasz sobie trochę uwierzyć w jego słowa, w jego wizję (jest tobą zauroczony, chce z tobą być bez względu na okoliczności i nawet uwzględnia cię w swojej przyszłości). Oczywiście starasz się trzymać rzeczywistości, ale troszkę porywa cię ta fala entuzjazmu i uniesienia. Angażujesz się emocjonalnie, chociaż starasz się nie za bardzo i mieć kontrolę, bo wiesz, że to nie ma raczej przyszłości. Jemu też starasz się to uświadamiać. Ale jest ci zwyczajnie dobrze. On wydaje się dawać ci to, czego ci brakowało. Jest pożądanie, on jest tobą zachwycony, mówi jak mu się bardzo podobasz (z resztą nie musi nawet mówić). I po jednym ze spotkań - nie możecie się rozstać - umawiacie się na następne, bardzo mu zależy żeby sie spotkać, chociaż tobie trochę nie pasuje, ale się zgadzasz. I w przeddzień spotkania odwołuje je, bo nagły wyjazd. I jak z wyjazdu wraca, to widzisz, że mu już nie zależy. W trzy dni mu przeszło. Spotykacie się jeszcze kilka razy niezobowiązująco, niby dalej ma na ciebie ochotę, ale widać, że jesteś mu bardziej obojętna. Twierdzi, że jest ok, tylko że już mu zauroczenie minęło i relację traktuje luźno. Nie zrywasz, bo ogólnie jest ci w takim układzie całkiem przyjemnie. Rozkminiasz tylko, dlaczego taka nagła zmiana mogła nastąpić? (Raczej nikogo nie poznał, bo by powiedział - tak twierdzi i tak ci się wydaje.) No ale to i tak już równia pochyła. Po jakimś czasie wyjeżdżasz na wakacje, czujesz że nie zależy mu na tym, jak do niego piszesz. Po powrocie chcesz się spotkać, ale mówi ci że kogoś poznał. Spotykacie się pożegnalny raz i widzisz, że nic z tego czym na początku emanował dla ciebie, już nie ma. Jedynie życzliwa obojętność.
Czujesz się jak turystka w Turcji, która dała się zwieść miejscowemu amantowi. Wydawało ci się, że znasz się na ludziach, że wiesz komu możesz zaufać, a tu taka porażka. To boli.
Ja wiem, że ten związek by się sam wypalił (ze względu na okoliczności, o których nie chce mi się pisać), więc nie o rozstanie mi chodzi (chociaż przykro), coś innego nie daje mi spokoju i męczy i gniecie: Nie rozumiem - chciałabym, żeby mi ktoś wyjaśnił jak taka intensywna fascynacja ze strony faceta może tak nagle się zakończyć??? Serio - jednego dnia jest tobą zauroczony, a po trzech jesteś mu obojętna??? Czy to normalne? Czy tak funkcjonują faceci? Czy to niezależne od płci? Czy to kwestia jednostkowa? Czy musi tu być element, o którym nie wiem?
Niech ktoś mi wytłumaczy, bo zwariuję.
Wyobraź sobie taką sytuację:
Poznajesz kogoś. Na początku oficjalnie. Później fajnie się wam gada, jak ze starym kumplem. Ale bez chemii (tak ci sie wydaje), bo jest wiele przeciwwskazań (różnica wieku, bycie w związku). Fajne są te spotkania, czujesz że to może być taka jedna z wyjątkowych osób w twoim życiu i odnosisz wrażenie, że druga strona też tak ma. Ciągle jednak dzieje się to na płaszczyźnie towarzyskiej. Nie pozwalasz sobie na żadne romantyczne folgowanie (nie zakładasz jeszcze w ogóle takiej opcji). I tak się to jakoś radośnie rozwija. I tamtej osobie widać, że bardzo zależy, że jest tobą zafascynowana (z wzajemnością). I chce się spotykać i rozmawiać. Chociaż zazwyczaj inicjatywa jest po jego stronie, ty też chcesz. I spędzacie wiele czasu pisząc do siebie, co jest szalenie ekscytujące - dla obu stron. I tu powoli zaczynają pojawiać się podteksty, i dwuznaczności i zaczyna być elektryzująco. Ale jeszcze tak, że można się wycofać. Ale jemu zależy, chce więcej i bliżej. I atmosfera jest coraz gorętsza i przychodzi moment, kiedy postanawiasz: żyje się raz. Poddajesz się szaleństwu. Pozwalasz sobie trochę uwierzyć w jego słowa, w jego wizję (jest tobą zauroczony, chce z tobą być bez względu na okoliczności i nawet uwzględnia cię w swojej przyszłości). Oczywiście starasz się trzymać rzeczywistości, ale troszkę porywa cię ta fala entuzjazmu i uniesienia. Angażujesz się emocjonalnie, chociaż starasz się nie za bardzo i mieć kontrolę, bo wiesz, że to nie ma raczej przyszłości. Jemu też starasz się to uświadamiać. Ale jest ci zwyczajnie dobrze. On wydaje się dawać ci to, czego ci brakowało. Jest pożądanie, on jest tobą zachwycony, mówi jak mu się bardzo podobasz (z resztą nie musi nawet mówić). I po jednym ze spotkań - nie możecie się rozstać - umawiacie się na następne, bardzo mu zależy żeby sie spotkać, chociaż tobie trochę nie pasuje, ale się zgadzasz. I w przeddzień spotkania odwołuje je, bo nagły wyjazd. I jak z wyjazdu wraca, to widzisz, że mu już nie zależy. W trzy dni mu przeszło. Spotykacie się jeszcze kilka razy niezobowiązująco, niby dalej ma na ciebie ochotę, ale widać, że jesteś mu bardziej obojętna. Twierdzi, że jest ok, tylko że już mu zauroczenie minęło i relację traktuje luźno. Nie zrywasz, bo ogólnie jest ci w takim układzie całkiem przyjemnie. Rozkminiasz tylko, dlaczego taka nagła zmiana mogła nastąpić? (Raczej nikogo nie poznał, bo by powiedział - tak twierdzi i tak ci się wydaje.) No ale to i tak już równia pochyła. Po jakimś czasie wyjeżdżasz na wakacje, czujesz że nie zależy mu na tym, jak do niego piszesz. Po powrocie chcesz się spotkać, ale mówi ci że kogoś poznał. Spotykacie się pożegnalny raz i widzisz, że nic z tego czym na początku emanował dla ciebie, już nie ma. Jedynie życzliwa obojętność.
Czujesz się jak turystka w Turcji, która dała się zwieść miejscowemu amantowi. Wydawało ci się, że znasz się na ludziach, że wiesz komu możesz zaufać, a tu taka porażka. To boli.
Ja wiem, że ten związek by się sam wypalił (ze względu na okoliczności, o których nie chce mi się pisać), więc nie o rozstanie mi chodzi (chociaż przykro), coś innego nie daje mi spokoju i męczy i gniecie: Nie rozumiem - chciałabym, żeby mi ktoś wyjaśnił jak taka intensywna fascynacja ze strony faceta może tak nagle się zakończyć??? Serio - jednego dnia jest tobą zauroczony, a po trzech jesteś mu obojętna??? Czy to normalne? Czy tak funkcjonują faceci? Czy to niezależne od płci? Czy to kwestia jednostkowa? Czy musi tu być element, o którym nie wiem?
Niech ktoś mi wytłumaczy, bo zwariuję.
Słowa, miliony słów, które zadziałały na Cibie tak jak miały zadziałać. Chciał Cię zaciągnąć do łóżka i mu się udało.
Kto mówi o jego fascynacji? To była tylko gra. Urobił Cię i dostał co chciał.
Nie obrażaj wszystkich facetów, bo nie wszyscy tacy są. Poza tym, kim Ty jesteś, skoro pozwoliłaś sobie na skok w bok będąc w związku? Oznacza to, że wszystkie Kobiety takie są? Wytłumacz mi to.
Może to była fascynacja seksualna, a nie był zaangażowany emocjonalnie? Taka fascynacja może być odczuwalna dla Ciebie jako bardzo intensywna, ale może łatwo przeminąć. Sama w sobie jest autentyczna, więc stąd poczucie u Ciebie, że myślałaś, że znasz się na ludziach, że możesz zaufać, że się zawiodłaś, poczułaś oszukana. Tak, można zaufać, że ten mężczyzna był Tobą zauroczony, ale najwyraźniej było to dość płytkie choć mocne.
Nie chcę obrażać facetów. Pytam jak funkcjonują. Że może im łatwiej jest przeskoczyć z fascynacji w obojętność? Zastanawiam się też nad tymi "słowami", bo już nie raz byłam "ściemniana". Tym razem wydawało się, że jest to szczere.
kryzys wieku średniego napisał/a:Wyobraź sobie taką sytuację:
Poznajesz kogoś. Na początku oficjalnie. Później fajnie się wam gada, jak ze starym kumplem. Ale bez chemii (tak ci sie wydaje), bo jest wiele przeciwwskazań (różnica wieku, bycie w związku). Fajne są te spotkania, czujesz że to może być taka jedna z wyjątkowych osób w twoim życiu i odnosisz wrażenie, że druga strona też tak ma. Ciągle jednak dzieje się to na płaszczyźnie towarzyskiej. Nie pozwalasz sobie na żadne romantyczne folgowanie (nie zakładasz jeszcze w ogóle takiej opcji). I tak się to jakoś radośnie rozwija. I tamtej osobie widać, że bardzo zależy, że jest tobą zafascynowana (z wzajemnością). I chce się spotykać i rozmawiać. Chociaż zazwyczaj inicjatywa jest po jego stronie, ty też chcesz. I spędzacie wiele czasu pisząc do siebie, co jest szalenie ekscytujące - dla obu stron. I tu powoli zaczynają pojawiać się podteksty, i dwuznaczności i zaczyna być elektryzująco. Ale jeszcze tak, że można się wycofać. Ale jemu zależy, chce więcej i bliżej. I atmosfera jest coraz gorętsza i przychodzi moment, kiedy postanawiasz: żyje się raz. Poddajesz się szaleństwu. Pozwalasz sobie trochę uwierzyć w jego słowa, w jego wizję (jest tobą zauroczony, chce z tobą być bez względu na okoliczności i nawet uwzględnia cię w swojej przyszłości). Oczywiście starasz się trzymać rzeczywistości, ale troszkę porywa cię ta fala entuzjazmu i uniesienia. Angażujesz się emocjonalnie, chociaż starasz się nie za bardzo i mieć kontrolę, bo wiesz, że to nie ma raczej przyszłości. Jemu też starasz się to uświadamiać. Ale jest ci zwyczajnie dobrze. On wydaje się dawać ci to, czego ci brakowało. Jest pożądanie, on jest tobą zachwycony, mówi jak mu się bardzo podobasz (z resztą nie musi nawet mówić). I po jednym ze spotkań - nie możecie się rozstać - umawiacie się na następne, bardzo mu zależy żeby sie spotkać, chociaż tobie trochę nie pasuje, ale się zgadzasz. I w przeddzień spotkania odwołuje je, bo nagły wyjazd. I jak z wyjazdu wraca, to widzisz, że mu już nie zależy. W trzy dni mu przeszło. Spotykacie się jeszcze kilka razy niezobowiązująco, niby dalej ma na ciebie ochotę, ale widać, że jesteś mu bardziej obojętna. Twierdzi, że jest ok, tylko że już mu zauroczenie minęło i relację traktuje luźno. Nie zrywasz, bo ogólnie jest ci w takim układzie całkiem przyjemnie. Rozkminiasz tylko, dlaczego taka nagła zmiana mogła nastąpić? (Raczej nikogo nie poznał, bo by powiedział - tak twierdzi i tak ci się wydaje.) No ale to i tak już równia pochyła. Po jakimś czasie wyjeżdżasz na wakacje, czujesz że nie zależy mu na tym, jak do niego piszesz. Po powrocie chcesz się spotkać, ale mówi ci że kogoś poznał. Spotykacie się pożegnalny raz i widzisz, że nic z tego czym na początku emanował dla ciebie, już nie ma. Jedynie życzliwa obojętność.
Czujesz się jak turystka w Turcji, która dała się zwieść miejscowemu amantowi. Wydawało ci się, że znasz się na ludziach, że wiesz komu możesz zaufać, a tu taka porażka. To boli.
Ja wiem, że ten związek by się sam wypalił (ze względu na okoliczności, o których nie chce mi się pisać), więc nie o rozstanie mi chodzi (chociaż przykro), coś innego nie daje mi spokoju i męczy i gniecie: Nie rozumiem - chciałabym, żeby mi ktoś wyjaśnił jak taka intensywna fascynacja ze strony faceta może tak nagle się zakończyć??? Serio - jednego dnia jest tobą zauroczony, a po trzech jesteś mu obojętna??? Czy to normalne? Czy tak funkcjonują faceci? Czy to niezależne od płci? Czy to kwestia jednostkowa? Czy musi tu być element, o którym nie wiem?
Niech ktoś mi wytłumaczy, bo zwariuję.Słowa, miliony słów, które zadziałały na Cibie tak jak miały zadziałać. Chciał Cię zaciągnąć do łóżka i mu się udało.
Kto mówi o jego fascynacji? To była tylko gra. Urobił Cię i dostał co chciał.
Nie obrażaj wszystkich facetów, bo nie wszyscy tacy są. Poza tym, kim Ty jesteś, skoro pozwoliłaś sobie na skok w bok będąc w związku? Oznacza to, że wszystkie Kobiety takie są? Wytłumacz mi to.
Właśnie najbardziej przykre w tej sprawie jest to, że wydawało mi się że poznałam drugiego człowieka. Fajnego. Taką bratnia duszę. Stąd mój żal. I niechęć do zaakceptowania faktu, że chodziło tylko o banalną chemię między samcem a samicą. [Oboje stwierdziliśmy (chyba że nie mówił prawdy), że poczatkowo nie było nic damsko - męskiego.]
Może to była fascynacja seksualna, a nie był zaangażowany emocjonalnie? Taka fascynacja może być odczuwalna dla Ciebie jako bardzo intensywna, ale może łatwo przeminąć. Sama w sobie jest autentyczna, więc stąd poczucie u Ciebie, że myślałaś, że znasz się na ludziach, że możesz zaufać, że się zawiodłaś, poczułaś oszukana. Tak, można zaufać, że ten mężczyzna był Tobą zauroczony, ale najwyraźniej było to dość płytkie choć mocne.
6 2018-07-19 12:03:44 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-07-19 12:04:40)
Wszystko było i jest w Twojej głowie.
Ciekawie było przeczyać, jak swoje własne potrzeby, myśli i fantazje przeniosłaś na drugą osobę. To takie egocentryczne, tj. traktowanie siebie jak wzorcowego człowieka i przypisywanie tego, co się samemu przeżywa i „przemyśliwa” na drugiego człowieka.
Podsumowując, masz jakieś swoje braki, potrzeby i oczekiwania, których nie rozumiesz, bo brak Ci wglądu, ale na które ktoś odpowiedział własnymi i się zgraliście. Sęk w tym, że z jednej strony potrzeby, braki i oczekiwania dotyczyły chwili, a z drugiej perspektywa była dłuższa, ale że projektowałaś na tę osobę to, co Ci w duszy gra, przez co skupiałaś się na tych fragmentach, które to potwierdzały, to wpadłaś w pułapkę własnych interpretacji. Bywa. Czas wyciągnąć wnioski i żyć dalej.
Mi się wydaje sprawa prosta chciał cię poprostu zaciągnąć do łóżka dlatego tak się zachowywał , udało się przestał się już interesować . Może przemyslal jaka jesteś skoro masz faceta i z innym idziesz do łóżka
Wiem, że wszystko jest w mojej głowie. Dlatego staram się to jakoś poukładać, nadać temu sens, żeby żyć dalej.
Zabieg przeniesienia narracji na druga osobę zastosowałam, bo łatwiej mi się było w ten sposób zdystansować, pisać bardziej rzeczowo i nie roztkliwiać nad sobą. I tak - jestem w tym momencie skoncentrowana na sobie - taka sytuacja akurat, bo próbuję się zrozumieć.
Nie wiem, czy dobrze rozumiem, że chodzi ci o to że widziałam tamtą sytuację z bardzo wąskiej perspktywy? Przez pryzmat swoich potrzeb itd...? A w rzeczywistości wszystko wyglądało inaczej niż mi się wydawało i było dużo więcej jej elementów, których nie zauważałam?
Wszystko było i jest w Twojej głowie.
Ciekawie było przeczyać, jak swoje własne potrzeby, myśli i fantazje przeniosłaś na drugą osobę. To takie egocentryczne, tj. traktowanie siebie jak wzorcowego człowieka i przypisywanie tego, co się samemu przeżywa i „przemyśliwa” na drugiego człowieka.
Podsumowując, masz jakieś swoje braki, potrzeby i oczekiwania, których nie rozumiesz, bo brak Ci wglądu, ale na które ktoś odpowiedział własnymi i się zgraliście. Sęk w tym, że z jednej strony potrzeby, braki i oczekiwania dotyczyły chwili, a z drugiej perspektywa była dłuższa, ale że projektowałaś na tę osobę to, co Ci w duszy gra, przez co skupiałaś się na tych fragmentach, które to potwierdzały, to wpadłaś w pułapkę własnych interpretacji. Bywa. Czas wyciągnąć wnioski i żyć dalej.
Wiem, że wszystko jest w mojej głowie. Dlatego staram się to jakoś poukładać, nadać temu sens, żeby żyć dalej.
Zabieg przeniesienia narracji na druga osobę zastosowałam, bo łatwiej mi się było w ten sposób zdystansować, pisać bardziej rzeczowo i nie roztkliwiać nad sobą. I tak - jestem w tym momencie skoncentrowana na sobie - taka sytuacja akurat, bo próbuję się zrozumieć.
Nie wiem, czy dobrze rozumiem, że chodzi ci o to że widziałam tamtą sytuację z bardzo wąskiej perspktywy? Przez pryzmat swoich potrzeb itd...? A w rzeczywistości wszystko wyglądało inaczej niż mi się wydawało i było dużo więcej jej elementów, których nie zauważałam?
Jesteś w związku, tak?
Zastanów się czego Ci w nim brakuje, skoro tak łatwo i szybko zaangażowałaś się w tą znajomość.
Coś szwankuje i może szukasz odskoczni. Kiedy jest się w związku, najczęściej długoletnim, wchodzi rutyna, brakuje nam emocji, adrenaliny, zapewnień o naszej wyjątkowości i atrakcyjności, bardzo łatwo wpadamy w takie pułapki, w jaką wpadłaś z tym Mężczyzną.
Też tak to próbowałam interpretować, ale niezbyt mi się klei.
Albo albo? Zaciągnął do łóżka, a potem zrezygnował, chociaż mu się podobało? To dość nietypowe by było.
Przemyślał jaka jestem? Nagle zaczęło mu przeszkadzać coś co mu nie przeszkadzało? Może tak. Ale dlaczego?
Mi się wydaje sprawa prosta chciał cię poprostu zaciągnąć do łóżka dlatego tak się zachowywał , udało się przestał się już interesować . Może przemyslal jaka jesteś skoro masz faceta i z innym idziesz do łóżka
Nie wiem, czy dobrze rozumiem, że chodzi ci o to że widziałam tamtą sytuację z bardzo wąskiej perspktywy? Przez pryzmat swoich potrzeb itd...? A w rzeczywistości wszystko wyglądało inaczej niż mi się wydawało i było dużo więcej jej elementów, których nie zauważałam?
Dokładnie tak. Tak skupiłaś się na tym, aby zaspokoić swoje braki, których notabene nie rozumiesz, że nie poznałaś tej drugiej osoby takiej, jaka ona jest, czego pragnie, do czego dąży, ale skupiłaś się na własnym wyobrażeniu (myślenie życzeniowe), które podpierałaś pojawiającymi się akcentami, które potwierdzały Twoje chciejstwo.
W mojej opinii oboje się wykorzystywaliście, a Twój problem polega na tym, że Twoje potrzeby nie zostały zrealizowane w taki sposób, jak to sobie wyobraziłaś, a tej drugiej osobie pewnie już wystarczy. Gdybyś patrzyła z dalszej perspektywy, to pewnie dostrzegłabyś więcej wydarzeń i faktów, które były sprzeczne z Twoimi oczekiwaniami, ale to już tylko gdybanie. Nie ma co rozpaczać, chociaż pewnie boli. Skup się na tym, co dobre dała Ci ta relacja i spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie Twoje braki ona wypełniła, bo to na tych brakach powinnaś się (w mojej opinii) bardziej skupić niż na dzisiejszym niespełnionym finale relacji, po to, aby je zaspokoić w bardziej przemyślany sposób.
To są dobre pytania. Ale ani nie łatwo, ani nie szybko. I to wszystko to osobna, długa historia. W tej chwili przed ruszeniem dalej powstrzymuje mnie poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: jak mogła mu ta intensywna fascynacja tak nagle i szybko przejść? Jak to sie dokonuje? Bo ja też chcę...
kryzys wieku średniego napisał/a:Wiem, że wszystko jest w mojej głowie. Dlatego staram się to jakoś poukładać, nadać temu sens, żeby żyć dalej.
Zabieg przeniesienia narracji na druga osobę zastosowałam, bo łatwiej mi się było w ten sposób zdystansować, pisać bardziej rzeczowo i nie roztkliwiać nad sobą. I tak - jestem w tym momencie skoncentrowana na sobie - taka sytuacja akurat, bo próbuję się zrozumieć.
Nie wiem, czy dobrze rozumiem, że chodzi ci o to że widziałam tamtą sytuację z bardzo wąskiej perspktywy? Przez pryzmat swoich potrzeb itd...? A w rzeczywistości wszystko wyglądało inaczej niż mi się wydawało i było dużo więcej jej elementów, których nie zauważałam?Jesteś w związku, tak?
Zastanów się czego Ci w nim brakuje, skoro tak łatwo i szybko zaangażowałaś się w tą znajomość.
Coś szwankuje i może szukasz odskoczni. Kiedy jest się w związku, najczęściej długoletnim, wchodzi rutyna, brakuje nam emocji, adrenaliny, zapewnień o naszej wyjątkowości i atrakcyjności, bardzo łatwo wpadamy w takie pułapki, w jaką wpadłaś z tym Mężczyzną.
W tej chwili przed ruszeniem dalej powstrzymuje mnie poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: jak mogła mu ta intensywna fascynacja tak nagle i szybko przejść? Jak to sie dokonuje? Bo ja też chcę...
Czy tak trudno zrozumieć, źe gdyby to było coś więcej niż krótkotrwała fascynacja, może próba udowodńienia sobie czegoś, może miły przerywnik od dłużyzny dnia codziennego, to nie skończyłoby się to tak, jak się skończyło?
Niewiele warte jest uczucie, które znika w ciągu kilku dni, nie sądzisz?
To są dobre pytania. Ale ani nie łatwo, ani nie szybko. I to wszystko to osobna, długa historia. W tej chwili przed ruszeniem dalej powstrzymuje mnie poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: jak mogła mu ta intensywna fascynacja tak nagle i szybko przejść? Jak to sie dokonuje? Bo ja też chcę...
Ale to nie jest osobna historia, bo konsekwencje masz jej teraz. Coś popchnęło Cię do tamtego faceta, jakieś deficyty, które Ci uzupełniał.
Tak jak napisała Summerka, to nie było nic warte.
Może Facet poszedł po rozum do głowy, może się przestraszył, może ktoś się o Was dowiedział, może ta różnica wieku, o której pisałaś dała się we znaki? Możliwości jest wiele. Jednak nie przypisywałabym mu tych wszystkich cech, o których wspominasz. Widziałaś co chciałaś, dawał Ci coś, czego nie miałaś na co dzień. Dla niego mogła to być tylko czysta gra, by dostać to, na czym mu zależało. Może tej fascynacji w ogóle nie było. Ludzie potrafią oszukiwać siebie samych, wiec oszukiwanie innych to pestka.
Zapewne na horyzoncie pojawiła się następna ofiara, więc Tobą przestał się interesować. Z resztą Ciebie za przeproszeniem już zaliczył i w jego oczach przestałaś być atrakcyjna. Myślę, że trafiłaś na zaliczacza, wytrawnego myśliwego który potrafi długo topić zwierzynę, aby osiągnąć swój cel.
Dziękuję - twoja odpowiedź coś mi uświadomiła.
Być może nie było to spotkanie dwóch bratnich dusz, tylko dwojga egoistów, którzy przeglądali się w tej drugiej osobie, ekscytując się jacy są sami super. I rzeczywiście, może nie daliśmy sobie wcale wzajemnie tego, czego drugie pragnęło. Więc on się odangażował, a ja się jeszcze łudziłam.
Boli, bo czuję, że straciłam kogoś bliskiego. Ale może masz rację, może straciłam tylko moje wyobrażnie o nim. Może potraktowałam go przedmiotowo (chociaż wydawało mi się, że nie). Może on był rzeczywiście zaangażowany, ale wobec sytuacji, że nie miał szans na przyszłość ze mną wykazał instynkt samozachowawczy dystansujac się? Może to nie ja jestem tu "ofiarą" tylko on?
Ta relacja dała mi wiele (nie będę się rozpisywać) i mimo żalu po stracie jestem wdzięczna losowi, że postawił na mojej drodze tego człowieka.
Jednak co do moich potrzeb (braków) to już inna (beznadziejna) sprawa...
kryzys wieku średniego napisał/a:Nie wiem, czy dobrze rozumiem, że chodzi ci o to że widziałam tamtą sytuację z bardzo wąskiej perspktywy? Przez pryzmat swoich potrzeb itd...? A w rzeczywistości wszystko wyglądało inaczej niż mi się wydawało i było dużo więcej jej elementów, których nie zauważałam?
Dokładnie tak. Tak skupiłaś się na tym, aby zaspokoić swoje braki, których notabene nie rozumiesz, że nie poznałaś tej drugiej osoby takiej, jaka ona jest, czego pragnie, do czego dąży, ale skupiłaś się na własnym wyobrażeniu (myślenie życzeniowe), które podpierałaś pojawiającymi się akcentami, które potwierdzały Twoje chciejstwo.
W mojej opinii oboje się wykorzystywaliście, a Twój problem polega na tym, że Twoje potrzeby nie zostały zrealizowane w taki sposób, jak to sobie wyobraziłaś, a tej drugiej osobie pewnie już wystarczy. Gdybyś patrzyła z dalszej perspektywy, to pewnie dostrzegłabyś więcej wydarzeń i faktów, które były sprzeczne z Twoimi oczekiwaniami, ale to już tylko gdybanie. Nie ma co rozpaczać, chociaż pewnie boli. Skup się na tym, co dobre dała Ci ta relacja i spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie Twoje braki ona wypełniła, bo to na tych brakach powinnaś się (w mojej opinii) bardziej skupić niż na dzisiejszym niespełnionym finale relacji, po to, aby je zaspokoić w bardziej przemyślany sposób.
A to mi zarzucono tu przed chwilą obrażanie facetów! Czyli stawiasz, że trafiłam na drapieżnika? Też to rozważałam. Dojście do takiego wniosku pozwoliłoby mi dość szybko przekreślić faceta olać sprawę i ruszyć dalej. Ale. Po co miałby tak długo i misternie budować bliskość? Dlaczego akurat ze mną, kiedy spokojnie miał możliwość z innymi? Myślisz, że facet potrafi tak dużo zaangażować energii, żeby potem tak mało skorzystać?
Zapewne na horyzoncie pojawiła się następna ofiara, więc Tobą przestał się interesować. Z resztą Ciebie za przeproszeniem już zaliczył i w jego oczach przestałaś być atrakcyjna. Myślę, że trafiłaś na zaliczacza, wytrawnego myśliwego który potrafi długo topić zwierzynę, aby osiągnąć swój cel.
Tak sądzę (że jest niewiele warte), ale niezdrowo fascynuje mnie dlaczego znika?
kryzys wieku średniego napisał/a:W tej chwili przed ruszeniem dalej powstrzymuje mnie poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: jak mogła mu ta intensywna fascynacja tak nagle i szybko przejść? Jak to sie dokonuje? Bo ja też chcę...
Czy tak trudno zrozumieć, źe gdyby to było coś więcej niż krótkotrwała fascynacja, może próba udowodńienia sobie czegoś, może miły przerywnik od dłużyzny dnia codziennego, to nie skończyłoby się to tak, jak się skończyło?
Niewiele warte jest uczucie, które znika w ciągu kilku dni, nie sądzisz?
A to mi zarzucono tu przed chwilą obrażanie facetów!
Bo Ty ich wsadziłaś do jednego worka. Teufel nazwał Twojego znajomego po imieniu.
Czyli stawiasz, że trafiłam na drapieżnika? Też to rozważałam. Dojście do takiego wniosku pozwoliłoby mi dość szybko przekreślić faceta olać sprawę i ruszyć dalej. Ale. Po co miałby tak długo i misternie budować bliskość? Dlaczego akurat ze mną, kiedy spokojnie miał możliwość z innymi? Myślisz, że facet potrafi tak dużo zaangażować energii, żeby potem tak mało skorzystać?
Bo trafił na podatny grunt, nie musiał się zbyt wysilać.
Wydaje mi się, że chodzi tu jednak o Twoją kobiecą próżność. Nie możesz pogodzić się z tym, że Cię odstawił a nie Ty jego.
Co do mojej próżnośći to na pewno została urażona (chociaż nie o to pytałam w swoim poście). Zwłaszcza, że to ja do tej pory zostawiałam facetów, a nie oni mnie. (karma wraca? zaraz mi ktoś powie, że w tej sytuacji powinnam sobie sama odpowiedzieć na postawione przez siebie pytanie - problem w tym, że nie potrafię)
kryzys wieku średniego napisał/a:A to mi zarzucono tu przed chwilą obrażanie facetów!
Bo Ty ich wsadziłaś do jednego worka. Teufel nazwał Twojego znajomego po imieniu.
kryzys wieku średniego napisał/a:Czyli stawiasz, że trafiłam na drapieżnika? Też to rozważałam. Dojście do takiego wniosku pozwoliłoby mi dość szybko przekreślić faceta olać sprawę i ruszyć dalej. Ale. Po co miałby tak długo i misternie budować bliskość? Dlaczego akurat ze mną, kiedy spokojnie miał możliwość z innymi? Myślisz, że facet potrafi tak dużo zaangażować energii, żeby potem tak mało skorzystać?
Bo trafił na podatny grunt, nie musiał się zbyt wysilać.
Wydaje mi się, że chodzi tu jednak o Twoją kobiecą próżność. Nie możesz pogodzić się z tym, że Cię odstawił a nie Ty jego.
A czego się spodziewałaś po kmiocie, który komuś przyprawiał rogi?? Serio pytam.
Jeśli ktoś wierzy w karmę, to może i tak to odbierze. To nie ma nic do rzeczy.
Zadałaś pytanie, na które odpowiedź zna tylko Twój znajomy. Jemu je zadaj to poznasz odpowiedź.
My możemy się domyślać, określać go mianem zdobywcy, ale jakie on miał plany i zamiary wie tylko on.
Dostałaś garść odpowiedzi, jak rozumiem, żadna Ci nie pasuje. Zatem główkuj dalej, pytanie tylko po co? Było minęło.
A to mi zarzucono tu przed chwilą obrażanie facetów! Czyli stawiasz, że trafiłam na drapieżnika? Też to rozważałam. Dojście do takiego wniosku pozwoliłoby mi dość szybko przekreślić faceta olać sprawę i ruszyć dalej. Ale. Po co miałby tak długo i misternie budować bliskość? Dlaczego akurat ze mną, kiedy spokojnie miał możliwość z innymi? Myślisz, że facet potrafi tak dużo zaangażować energii, żeby potem tak mało skorzystać?
Teufel napisał/a:Zapewne na horyzoncie pojawiła się następna ofiara, więc Tobą przestał się interesować. Z resztą Ciebie za przeproszeniem już zaliczył i w jego oczach przestałaś być atrakcyjna. Myślę, że trafiłaś na zaliczacza, wytrawnego myśliwego który potrafi długo topić zwierzynę, aby osiągnąć swój cel.
Bo widzisz, im zwierzynę trudniej wytropić i upolować tym większa satysfakcja. No tak myślę.
Ale. Po co miałby tak długo i misternie budować bliskość? Dlaczego akurat ze mną, kiedy spokojnie miał możliwość z innymi? Myślisz, że facet potrafi tak dużo zaangażować energii, żeby potem tak mało skorzystać?
Zgadzam się z przedmówcami. Znasz powiedzenie, że chodzi o to by gonić króliczka, a nie go złapać? Kręciło go na początku to, że trzymałaś dystans, jeszcze bardziej zaczęło kręcić, kiedy widział, że powoli te lody udaje mu się topić. Nie mam nic bardziej ekscytującego i podbudowującego ego faceta, jak samo uwodzenie, ta cała gra. Dla faceta, szczególnie mającego swoje życie, nie ma znaczenia czas. W zasadzie im dłużej cię urabia, tym lepiej się przy tym bawi. Jemu się nigdzie nie spieszyło. Delektował się tym, jak miękniesz. Dostał to czego chciał, zdobył Cię i zabawa już przestała go ekscytować. Co do tego, że miał możliwości z innymi a 'wybrał' Ciebie... Spokojnie, tą możliwość dalej ma, i zapewne z niej skorzysta. A że w danym czasie skoncentrował energię na Tobie? No cóż, byłaś pod ręką, ponadto, jak ktoś wcześniej zauważył, czuł, że trafił na podatny grunt. Nic tylko skorzystać. Teraz zapewne z inną buduje tą pozorną bliskość, porozumienie dusz. Uwierz, taki facet naprawdę wiele potrafi zrobić, by przejrzeć się w oczach 'ofiary' pełnych fascynacji, uwielbienia i pożądania. To może rodzić mylne odczucie zaangażowania emocjonalnego z jego strony. W końcu skoro Ty się zaangażowałaś, to on pewnie też.
Wprawdzie facet, jak już się tak nagimnastykuje, to chce dłużej pokorzystać, ale widocznie on ma inną filozofię. Może już miał inną na oku, a może zwyczajnie widząc Twoje zaangażowanie, wolał to przerwać, by uniknąć ewentualnych problemów. I nie przeceniałabym na Twoim miejscu wpływu twojego zapewnienia, że to nie ma przyszłości na jego decyzję.
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Bardzo mi niektóre pomogły. Uświadomiły różne rzeczy, pozwoliły spojrzeć na sprawę ze stron, z instnienia których nie zdawałam sobie sprawy.
Bardzo, bardzo dziękuję!
Przepraszam, że tak drążę z tym pytaniem, ale utknęłam na tym i nie daje mi to spokoju. Inaczej nie otworzyłabym tego tematu.
Niektóre zaproponowane wyjaśnienia wydają sie całkiem prawdopodobne, ale masz rację - być może tylko On zna odpowiedź (a może sam też jej nie zna...)
Kiedyś może go o to zapytam.
Najbardziej wkurzające, że ja tak bardzo chcę już teraz znać tę odpowiedź.
Jeśli ktoś wierzy w karmę, to może i tak to odbierze. To nie ma nic do rzeczy.
Zadałaś pytanie, na które odpowiedź zna tylko Twój znajomy. Jemu je zadaj to poznasz odpowiedź.
My możemy się domyślać, określać go mianem zdobywcy, ale jakie on miał plany i zamiary wie tylko on.
Dostałaś garść odpowiedzi, jak rozumiem, żadna Ci nie pasuje. Zatem główkuj dalej, pytanie tylko po co? Było minęło.
Kubeł zimnej wody na moją głowę. Dzięki. Nie chciałam tak myśleć, bo do tej pory nie spotykałam na swojej drodze fałszywych ludzi, a jesli nawet, to szybko byłam w stanie ich przejrzeć na wylot i trzymać na dystans. Zawsze staram się dostrzegać w ludziach ich dobrą stronę. Teraz też chciałam znaleźć jakieś wyjaśnienie, które nie włoży Go do tego rodzaju szufladki. Niestety to w jaki sposób interepretujesz moją historię wydaje się niepokojąco przekonujące... Strasznie smutne, kiedy pomyślę, że mogłam się tak co do niego pomylić...
kryzys wieku średniego napisał/a:Ale. Po co miałby tak długo i misternie budować bliskość? Dlaczego akurat ze mną, kiedy spokojnie miał możliwość z innymi? Myślisz, że facet potrafi tak dużo zaangażować energii, żeby potem tak mało skorzystać?
Zgadzam się z przedmówcami. Znasz powiedzenie, że chodzi o to by gonić króliczka, a nie go złapać? Kręcił na początku to, że trzymałaś dystans, jeszcze bardziej zaczęło kręcić, kiedy widział, że powoli te lody udaje mu się topić. Nie mam nic bardziej ekscytującego i podbudowującego ego faceta, jak samo uwodzenie, ta cała gra. Dla faceta, szczególnie mającego swoje życie, nie ma znaczenia czas. W zasadzie im dłużej cię urabia, tym lepiej się przy tym bawi. Jemu się nigdzie nie spieszyło. Delektował się tym, jak miękniesz. Dostał to czego chciał, zdobył Cię i zabawa już przestała go ekscytować. Co do tego, że miał możliwości z innymi a 'wybrał' Ciebie... Spokojnie, tą możliwość dalej ma, i zapewne z niej skorzysta. A że w danym czasie skoncentrował energię na Tobie? No cóż, byłaś pod ręką, ponadto, jak ktoś wcześniej zauważył, czuł, że trafił na podatny grunt. Nic tylko skorzystać. Teraz zapewne z inną buduje tą pozorną bliskość, porozumienie dusz. Uwierz, taki facet naprawdę wiele potrafi zrobić, by przejrzeć się w oczach 'ofiary' pełnych fascynacji, uwielbienia i pożądania. To może rodzić mylne odczucie zaangażowania emocjonalnego z jego strony. W końcu skoro Ty się zaangażowałaś, to on pewnie też.
Wprawdzie facet, jak już się tak nagimnastykuje, to chce dłużej pokorzystać, ale widocznie on ma inną filozofię. Może już miał inną na oku, a może zwyczajnie widząc Twoje zaangażowanie, wolał to przerwać, by uniknąć ewentualnych problemów. I nie przeceniałabym na Twoim miejscu wpływu twojego zapewnienia, że to nie ma przyszłości na jego decyzję.
Kubeł zimnej wody na moją głowę. Dzięki. Nie chciałam tak myśleć, bo do tej pory nie spotykałam na swojej drodze fałszywych ludzi, a jesli nawet, to szybko byłam w stanie ich przejrzeć na wylot i trzymać na dystans. Zawsze staram się dostrzegać w ludziach ich dobrą stronę. Teraz też chciałam znaleźć jakieś wyjaśnienie, które nie włoży Go do tego rodzaju szufladki. Niestety to w jaki sposób interepretujesz moją historię wydaje się niepokojąco przekonujące... Strasznie smutne, kiedy pomyślę, że mogłam się tak co do niego pomylić...
Wiesz dlaczego przekonywujące? Bo niestety spotkałam na swojej drodze podobnego typka, tyle że on nie dawał mi spokoju przez kilka lat. Po kilku msc pojawiał się jakby nigdy nic i zaczynał swoją grę od nowa... bo może teraz jednak zmięknę itd.
Także ciesz się kobieto, że sam odpuścił, że oszczędził Ci grania na emocjach ... nawet nie wiesz jak w miarę ew waszego romansu, coraz trudniej by było z tego bagna wyrwać. Mam tylko nadzieję, że po jakimś czasie, jak emocje opadną, a jemu kolejna znudzi, nie będzie chciał sprawdzić, czy jeszcze ma u Ciebie jakieś szanse na coś więcej...
Potraktuj to jako doświadczenie, lekcję na przyszłość.
Nie potrafię zrozumieć tak nielogicznego i nieekonomicznego postępowania. Po co tak robić? Jak już się upolowało, to przynajmniej pokorzystać trochę, żeby sie całe to staranie zwróciło. A im dłużej się polowało i więcej "inwestowało" to tym bardziej! A może odwrotnie? Może wtedy większe rozczarowanie z trofeum? Bo okazuje się, że to nie żadna "księżniczka" tylko zwykła kobieta?
kryzys wieku średniego napisał/a:A to mi zarzucono tu przed chwilą obrażanie facetów! Czyli stawiasz, że trafiłam na drapieżnika? Też to rozważałam. Dojście do takiego wniosku pozwoliłoby mi dość szybko przekreślić faceta olać sprawę i ruszyć dalej. Ale. Po co miałby tak długo i misternie budować bliskość? Dlaczego akurat ze mną, kiedy spokojnie miał możliwość z innymi? Myślisz, że facet potrafi tak dużo zaangażować energii, żeby potem tak mało skorzystać?
Teufel napisał/a:Zapewne na horyzoncie pojawiła się następna ofiara, więc Tobą przestał się interesować. Z resztą Ciebie za przeproszeniem już zaliczył i w jego oczach przestałaś być atrakcyjna. Myślę, że trafiłaś na zaliczacza, wytrawnego myśliwego który potrafi długo topić zwierzynę, aby osiągnąć swój cel.
Bo widzisz, im zwierzynę trudniej wytropić i upolować tym większa satysfakcja. No tak myślę.
Dzięki za podzielenie się swoim doświadczeniem. Na pewno zapamiętam. Ale i bez tego nie zaufałabym mu ponownie jako komuś bliskiemu. Nie chciałam go tylko skreślać jako "dobrego człowieka".
kryzys wieku średniego napisał/a:Kubeł zimnej wody na moją głowę. Dzięki. Nie chciałam tak myśleć, bo do tej pory nie spotykałam na swojej drodze fałszywych ludzi, a jesli nawet, to szybko byłam w stanie ich przejrzeć na wylot i trzymać na dystans. Zawsze staram się dostrzegać w ludziach ich dobrą stronę. Teraz też chciałam znaleźć jakieś wyjaśnienie, które nie włoży Go do tego rodzaju szufladki. Niestety to w jaki sposób interepretujesz moją historię wydaje się niepokojąco przekonujące... Strasznie smutne, kiedy pomyślę, że mogłam się tak co do niego pomylić...
Wiesz dlaczego przekonywujące? Bo niestety spotkałam na swojej drodze podobnego typka, tyle że on nie dawał mi spokoju przez kilka lat. Po kilku msc pojawiał się jakby nigdy nic i zaczynał swoją grę od nowa... bo może teraz jednak zmięknę itd.
Także ciesz się kobieto, że sam odpuścił, że oszczędził Ci grania na emocjach ... nawet nie wiesz jak w miarę ew waszego romansu, coraz trudniej by było z tego bagna wyrwać. Mam tylko nadzieję, że po jakimś czasie, jak emocje opadną, a jemu kolejna znudzi, nie będzie chciał sprawdzić, czy jeszcze ma u Ciebie jakieś szanse na coś więcej...
Potraktuj to jako doświadczenie, lekcję na przyszłość.
przestan rozkminiac , facet po prostu chcial zaciagnac Cie do lozka.
Ja mam 31 lat i dalam sie tak urobic nie tak dawno temu Poznalam taksowkarza + / - w moim wieku
Dodam ze jestem niedlugo po rozstaniu i myslalam ze poznalam fajnego faceta... Chemia itd...
Widywalismy sie miesiac a pozniej ....rozplynal sie w powietrzu i slad po czlowieku zaginal Nie zdzwilabym sie jakby mial zone i 5 dzieci ...
Zycie moja droga
Dzięki za podzielenie się swoim doświadczeniem. Na pewno zapamiętam. Ale i bez tego nie zaufałabym mu ponownie jako komuś bliskiemu. Nie chciałam go tylko skreślać jako "dobrego człowieka".
To jest naturalna reakcja obronna, by nie czuć się źle. Boli zawód, fakt, że się Tobą, twoimi uczuciami mógł zwyczajnie zabawić, boli, że go nie przejrzałaś, że mogłaś się tak pomylić. Ja też tak miałam.
Ale uwierz mi, że Ci to przejdzie jak przypadkiem się dowiesz, że romansuje z inną, albo zwyczajnie zauroczenie Ci minie. Teraz nie potrafisz spojrzeć na niego obiektywnie, bo masz do niego wciąż uczucia... do tego to uczucie bólu, rozczarowania itd.
mogło być milion róznych przyczyn, zależnych i niezależnych od Ciebie.
Widocznie ta wasza relacja nie była wcale takim odrębnym bytem jak sobie wyobrażałaś, tylko ktoś inny rozdawał tam karty, żona, inna kochanka? A może coś sobie tam w głowie postanowił, więc sama widzisz jak ta platfoma MY była wąska..
I obawiam się że nie masz co pytać jego, bo chyba to co Ci powiedział uznał za wystaczające..
Jaka dla Ciebie lekcja? poznałaś czego potrzebujesz, nie wiem ile masz lat, ale przypuszczam że jesteś młoda..
Najgłupsze byłoby wyciąganie wniosków dotyczące mężczyzn jako ogółu..
Przykro mi z powodu tego, co Cię spotkało. Mam nadzieję, że udało ci się ruszyć do przodu?
Chciałbym tak zwyczajnie przestać rozkminiać, niestety mam paskudny umysł, który nie daje mi spokoju i zmusza do przeanalizowania i zrozumienia tego, co sie wydarzyło.
Skoro już mi sie przytrafiło, to chcę z tego wyciagnąć wnioski, czegoś się nauczyć, zrozumieć, a nie tylko uznać to za głupia przygodę i pomyłkę.
przestan rozkminiac , facet po prostu chcial zaciagnac Cie do lozka.
Ja mam 31 lat i dalam sie tak urobic nie tak dawno temuPoznalam taksowkarza + / - w moim wieku
Dodam ze jestem niedlugo po rozstaniu i myslalam ze poznalam fajnego faceta... Chemia itd...
Widywalismy sie miesiac a pozniej ....rozplynal sie w powietrzu i slad po czlowieku zaginalNie zdzwilabym sie jakby mial zone i 5 dzieci ...
Zycie moja droga
Jak to się w szkole mówiło: zakuć, zaliczyć, zapomnieć.
Zależy od człowieka, nie od płci. I nie ma co doszukiwać się tu czegokolwiek głębszego.
Dokładnie - masz rację. To, że mam poczucie, że straciłam kogoś bliskiego to jedno. Ale dużo gorsze i bardziej bolesne jest przyznanie się, że mogłam się tak pomylić. I jeszcze to, że wydawało mi się, ze mam to szaleństwo pod kontrolą, a to On ją w pewnym momencie przejął.
kryzys wieku średniego napisał/a:Dzięki za podzielenie się swoim doświadczeniem. Na pewno zapamiętam. Ale i bez tego nie zaufałabym mu ponownie jako komuś bliskiemu. Nie chciałam go tylko skreślać jako "dobrego człowieka".
To jest naturalna reakcja obronna, by nie czuć się źle. Boli zawód, fakt, że się Tobą, twoimi uczuciami mógł zwyczajnie zabawić, boli, że go nie przejrzałaś, że mogłaś się tak pomylić. Ja też tak miałam.
Ale uwierz mi, że Ci to przejdzie jak przypadkiem się dowiesz, że romansuje z inną, albo zwyczajnie zauroczenie Ci minie. Teraz nie potrafisz spojrzeć na niego obiektywnie, bo masz do niego wciąż uczucia... do tego to uczucie bólu, rozczarowania itd.
Przykro mi z powodu tego, co Cię spotkało. Mam nadzieję, że udało ci się ruszyć do przodu?
Chciałbym tak zwyczajnie przestać rozkminiać, niestety mam paskudny umysł, który nie daje mi spokoju i zmusza do przeanalizowania i zrozumienia tego, co sie wydarzyło.
Skoro już mi sie przytrafiło, to chcę z tego wyciagnąć wnioski, czegoś się nauczyć, zrozumieć, a nie tylko uznać to za głupia przygodę i pomyłkę.natalia.zapotoczna napisał/a:przestan rozkminiac , facet po prostu chcial zaciagnac Cie do lozka.
Ja mam 31 lat i dalam sie tak urobic nie tak dawno temuPoznalam taksowkarza + / - w moim wieku
Dodam ze jestem niedlugo po rozstaniu i myslalam ze poznalam fajnego faceta... Chemia itd...
Widywalismy sie miesiac a pozniej ....rozplynal sie w powietrzu i slad po czlowieku zaginalNie zdzwilabym sie jakby mial zone i 5 dzieci ...
Zycie moja droga
Mnie poprzedni facet potraktowal gorzej niz g...:) Zostawil mnie kdy poronilam i odszedl do ex wiec mnie taka sytuacja juz zwyczajnie nie ruszyla. Musisz utwardzic swoj tylek na takie cos. Nie kazdy czlowiek jest nieskazitelnie czysty ! Nie mozna tak myslec... Nie powiem rozkminilam troche o co chodzi , ze sie nie odzywa , ze moze taki bardzo zajety ...Napisalam mu tylko ze zaluje bo jakbym wiedziala ze to takie jednorazowe raczej bym sie nie pakowala w cos z kims malo dojrzalym i odpowiedzialnym . I mi odpisal ze skupil sie na pierwszej pracy ( jest wojskowym a dorabia jako taksiarz ) i po prostu wieczorami mniej taksowka jedzi
No zabawil sie i juz a ja zraniona po poprzednim zwiazku dalam sie omamic. Przyjelam na klate i zyje dalej. Tobie tez radze nie rozkminiac za duzo.
To "My" strasznie mnie męczy. Bo owszem zfriednzonował mnie ostatecznie. I o ile zazwyczaj jest to porażka dla osoby friendzonowanej, to bardzo mnie zastanawia, że tę przyjaźń deklarował wielokrotnie. I podczas trwania znajomości, ale też na końcu, kiedy już nie musiał. Kiedy, podczas naszej pożegnalnej rozmowy, zapewnieniał w różnych momentach o swojej przyjaźni (poza tym był dość zdystansowany) i były to jedyne chwile, kiedy żywo i wydawało się szczerze reagował zapewniając, że chce się przyjaźnić. Chociaż ja w ogóle tego nie chciałam, nie oczekiwałam i z premedytacją nie proponowałam - po prostu podsumowałam nasz związek i podziękowałam za fajne chwile.
Wnioski ciągle jeszcze wyciągam. Nie dotarłam chyba do ostatecznych. Najgorsze w tym wszytkim (wstyd) że nie jestem młoda, a o facetach... (to na osobną historię).
mogło być milion róznych przyczyn, zależnych i niezależnych od Ciebie.
Widocznie ta wasza relacja nie była wcale takim odrębnym bytem jak sobie wyobrażałaś, tylko ktoś inny rozdawał tam karty, żona, inna kochanka? A może coś sobie tam w głowie postanowił, więc sama widzisz jak ta platfoma MY była wąska..
I obawiam się że nie masz co pytać jego, bo chyba to co Ci powiedział uznał za wystaczające..
Jaka dla Ciebie lekcja? poznałaś czego potrzebujesz, nie wiem ile masz lat, ale przypuszczam że jesteś młoda..
Najgłupsze byłoby wyciąganie wniosków dotyczące mężczyzn jako ogółu..
. Najgorsze w tym wszytkim (wstyd) że nie jestem młoda, a o facetach... (to na osobną historię).
a co tp za roznica ile masz lat ja tez jestem po przejsciah a dalam sie omotac jak siksa .Trudno sie mowi i idzie dalej.
Podziwiam Cię, że tak sobie radzisz z tymi swoimi doświadczeniami i chce ci się jeszcze wspierać innych! Ale jednak może czasem trzeba odrobić tę swoją, zadaną przez życie lekcję i rozkminić, żeby się ponownie w to samo nie wpakować? Przeanalizować jakie błędy się popełniło? Czym cechowali się ci faceci, żeby unikać tego jak ognia u następnych? Bo ja do tej pory trafiałam na fanych gości. Dlatego tak trudno mi uwierzyć, że ten mógł mnie tak bardzo zwieść... Życzę Ci znalezienia kogoś, kto bedzie dla Ciebie dobry .
kryzys wieku średniego napisał/a:Przykro mi z powodu tego, co Cię spotkało. Mam nadzieję, że udało ci się ruszyć do przodu?
Chciałbym tak zwyczajnie przestać rozkminiać, niestety mam paskudny umysł, który nie daje mi spokoju i zmusza do przeanalizowania i zrozumienia tego, co sie wydarzyło.
Skoro już mi sie przytrafiło, to chcę z tego wyciagnąć wnioski, czegoś się nauczyć, zrozumieć, a nie tylko uznać to za głupia przygodę i pomyłkę.natalia.zapotoczna napisał/a:przestan rozkminiac , facet po prostu chcial zaciagnac Cie do lozka.
Ja mam 31 lat i dalam sie tak urobic nie tak dawno temuPoznalam taksowkarza + / - w moim wieku
Dodam ze jestem niedlugo po rozstaniu i myslalam ze poznalam fajnego faceta... Chemia itd...
Widywalismy sie miesiac a pozniej ....rozplynal sie w powietrzu i slad po czlowieku zaginalNie zdzwilabym sie jakby mial zone i 5 dzieci ...
Zycie moja drogaMnie poprzedni facet potraktowal gorzej niz g...:) Zostawil mnie kdy poronilam i odszedl do ex wiec mnie taka sytuacja juz zwyczajnie nie ruszyla. Musisz utwardzic swoj tylek na takie cos. Nie kazdy czlowiek jest nieskazitelnie czysty ! Nie mozna tak myslec... Nie powiem rozkminilam troche o co chodzi , ze sie nie odzywa , ze moze taki bardzo zajety ...Napisalam mu tylko ze zaluje bo jakbym wiedziala ze to takie jednorazowe raczej bym sie nie pakowala w cos z kims malo dojrzalym i odpowiedzialnym . I mi odpisal ze skupil sie na pierwszej pracy ( jest wojskowym a dorabia jako taksiarz ) i po prostu wieczorami mniej taksowka jedzi
![]()
![]()
No zabawil sie i juz a ja zraniona po poprzednim zwiazku dalam sie omamic. Przyjelam na klate i zyje dalej. Tobie tez radze nie rozkminiac za duzo.
niczym szczegolnym sie nie cechowali , po prostu podobnie jak ty przyjelam ze czlowiek jest z natury dobry i dawalam szanse ., czas, czekalam ...a powinnam skreslic od razu . Co do tego przypadkowego faceta to bylam zaslepiona i tyle. Omotal mnie komplementami bo tych po rozstaniu najbardziej mi brakowalo. Chcialam znowu poczuc sie jak kobieta o ktora ktos zabiega. Czasem czlowiek zalozy rozowe okulary i nie widzi tego co jest naprawde. No u mnie nie tak dawno sie to wszystko stalo.. Ex mnie zostawil w styczniu a taksiarza poznalam w maju .Poczulam cisnienie, ze musze udowodnic bylemu ze tez potrafie sobie ulozyc zycie i byc szczesliwa. Popelnilam po prostu blad i trak to przyjelam.
Chciałbym tak zwyczajnie przestać rozkminiać, niestety mam paskudny umysł, który nie daje mi spokoju i zmusza do przeanalizowania i zrozumienia tego, co sie wydarzyło.
Skoro już mi sie przytrafiło, to chcę z tego wyciagnąć wnioski, czegoś się nauczyć, zrozumieć, a nie tylko uznać to za głupia przygodę i pomyłkę.
Kochana, ja miałam identycznie. Nie tyle sam koniec mnie bolał, dręczył, co pytania na które nie potrafiłam, podobnie jak Ty, znaleźć odpowiedzi. Też mam podobny 'umysł', który musi wszystko przeanalizować, rozebrać na czynniki pierwsze, by zrozumieć, wyciągnąć wnioski i pójść dalej. Mój wątek tu ma kilkadziesiąt stron. Pewnie też dlatego, że ta cała farsa tyle trwała i wciąż dostawałam sprzeczne sygnały, co powodowało, że byłam totalnie skołowana.
U Ciebie kończy na tym dlaczego odszedł, czy udawał, po co? Dlaczego ja w to wszystko wierzyłam, dlaczego nie miałam przebłysków, że coś jest nie tak, że to może być gra? Po co? Na co? Czy osoba, którą poznałam, która stała mi się szalenie bliska, stała częścią życia i najbliższym przyjacielem, to tylko moje życzeniowe wyobrażenie, które stworzyłam sobie na podstawie jego teatralnych gestów, maski, jaką obierał?
I dopiero po dłuższym czasie znalazłam odpowiedzi na te wszystkie wątpliwości. Tak, są tacy ludzie, egoiści, narcyzi wypruci z emocji. Do tego to mega inteligentni, pewni siebie świetni aktorzy. Dlatego tak ciężko ich rozgryźć, bo sprawiają wrażenie osób bardzo poukładanych, życzliwych, szczerych, godnych zaufania. Do czasu... póki wszystko idzie po ich myśli. Mają jednak na tyle rozwinięte zdolności do manipulacji, że druga osoba tego nawet nie zauważa. Bo robią to w bardzo sprytny sposób, budując tą pozorną emocjonalną bliskość i odczucie "porozumienia dusz". Po prostu, podobnie jak ja, trafiłaś na grubszy kaliber, recydywistę. I nie ma sensu siebie o to obwiniać.
Na szczęście myślę, że nie ma zbyt wiele takich jednostek, ale niestety się zdarzają.
Jedna moja rada... tak na przyszłość, jak uniknąć podobnej sytuacji. Odpowiedz sobie na pytanie, czy to poczucie bliskości emocjonalnej, nie polegało głównie na tym, że to on słuchał, że on 'rozumiał', że on wykazywał inicjatywę? Podczas kiedy Ty w gruncie rzeczy, poza jakimiś ogólnikami i oczywiście nazwanymi emocjami tu i teraz, tak naprawdę niewiele o nim wiesz? Poza jakimiś drobnymi historyjkami z jego życia? Najczęściej dawnymi? Wiesz do czego zmierzam? Że takie osoby, kiedy zauważą, że trafiły na osobę szczerą, ufną, to mają już prostą drogę do 'zawładnięcia' jej emocjami. Mówią, co chcesz usłyszeć, zachowują się tak jakbyś chciała. Są przy tym bardzo przekonywujący. Ale oni nie są sobą, są tacy jak Ty tego oczekujesz, stąd Twoje odczucie, że Ty masz kontrolę. Ale to nic bardziej mylnego. To już jest wyrachowana manipulacja niestety.
Kiedyś byłam w takiej sytuacji, i ja i Marek byliśmy często parą wyszliśmy na długi spacer i ustalilismy że nie czujemy do siebie pociągu seksualnego, to nie jest związek.
No to poszliśmy do łóżka, ponieważ nie był to związek i nie musieliśmy się angażować więc mogliśmy się po prostu pokochać jak facet z kobietą.
To był błąd.
Rzeczywiście świeża i szybka sprawa. W takiej sytuacji, jak się znalazłaś, nie dziwię Ci się, że szukałaś pocieszenia i bardzo potrzebowałaś kogoś bliskiego. W takich okolicznościach można popełnić ten błąd i wpakować się z desperacji w coś takiego. Oby to już był koniec kopniaków od losu - teraz należy Ci się coś pozytywnego .
niczym szczegolnym sie nie cechowali , po prostu podobnie jak ty przyjelam ze czlowiek jest z natury dobry i dawalam szanse ., czas, czekalam ...a powinnam skreslic od razu . Co do tego przypadkowego faceta to bylam zaslepiona i tyle. Omotal mnie komplementami bo tych po rozstaniu najbardziej mi brakowalo. Chcialam znowu poczuc sie jak kobieta o ktora ktos zabiega. Czasem czlowiek zalozy rozowe okulary i nie widzi tego co jest naprawde. No u mnie nie tak dawno sie to wszystko stalo.. Ex mnie zostawil w styczniu a taksiarza poznalam w maju .Poczulam cisnienie, ze musze udowodnic bylemu ze tez potrafie sobie ulozyc zycie i byc szczesliwa. Popelnilam po prostu blad i trak to przyjelam.
To "My" strasznie mnie męczy. Bo owszem zfriednzonował mnie ostatecznie. I o ile zazwyczaj jest to porażka dla osoby friendzonowanej, to bardzo mnie zastanawia, że tę przyjaźń deklarował wielokrotnie. I podczas trwania znajomości, ale też na końcu, kiedy już nie musiał. Kiedy, podczas naszej pożegnalnej rozmowy, zapewnieniał w różnych momentach o swojej przyjaźni (poza tym był dość zdystansowany) i były to jedyne chwile, kiedy żywo i wydawało się szczerze reagował zapewniając, że chce się przyjaźnić. Chociaż ja w ogóle tego nie chciałam, nie oczekiwałam i z premedytacją nie proponowałam - po prostu podsumowałam nasz związek i podziękowałam za fajne chwile.
Wnioski ciągle jeszcze wyciągam. Nie dotarłam chyba do ostatecznych. Najgorsze w tym wszytkim (wstyd) że nie jestem młoda, a o facetach... (to na osobną historię).Ela210 napisał/a:mogło być milion róznych przyczyn, zależnych i niezależnych od Ciebie.
Widocznie ta wasza relacja nie była wcale takim odrębnym bytem jak sobie wyobrażałaś, tylko ktoś inny rozdawał tam karty, żona, inna kochanka? A może coś sobie tam w głowie postanowił, więc sama widzisz jak ta platfoma MY była wąska..
I obawiam się że nie masz co pytać jego, bo chyba to co Ci powiedział uznał za wystaczające..
Jaka dla Ciebie lekcja? poznałaś czego potrzebujesz, nie wiem ile masz lat, ale przypuszczam że jesteś młoda..
Najgłupsze byłoby wyciąganie wniosków dotyczące mężczyzn jako ogółu..
Trochę sobie zaprzeczasz, bo jak piszesz o bratniej duszy to jednak jest przyjaźń.. a ją odrzuciłaś.
Sama pisałaś, ze nie chciałaś związku i wiedziałaś że się to skończy przecież. Ale może On przekroczył jakieś granice, że poczułaś się oszukana..
Moim zdaniem żadnej fascynacji nie było, choć chciałaś bardzo, by tak było.
To był seks, mile spędzone chwile i nic więcej. Dlatego było tak łatwo przejść nad tym do porządku dziennego - szkoda, że tylko jemu.
Inni dobrze piszą. Zamiast rozkminiać, czemu ten facet się rozmyslił, zastanów się, po co tkwisz w związku, który nie napełnia Cię szczęściem.