Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 42 ]

1

Temat: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Wszystko dałoby się rozwiązać, gdyby ludzie ze sobą rozmawiali. Tylko komunikowanie się za pomocą słów przynosi efekty. Milczenie rodzi milczenie, wreszcie pojawia się głucha cisza, która zalega jak beton.
(Åke Edwardson)

Powyższa myśl, w moim odczuciu bardzo prawdziwa, skłoniła mnie do porozmawiania o... rozmowie, tym razem, jak zresztą dział wskazuje, w związkach. Przy czym nie chodzi tu o związkową, miałką wymianę zdań, która służy ustaleniu kto odbierze dziecko z przedszkola, a kto zrobi zakupy, ale o taką, której celem jest poruszanie głębszych problemów.

Jeśli nie znacie tego z własnego doświadczenia, to na pewno nieraz zetknęliście się z opowieściami, z których wynika, że kiedy kobieta, która zauważa, że coś nie działa jak powinno, usiłuje ze swoim partnerem na ten temat rozmawiać, to zderza się ze stwierdzeniem, że truje, że to niepotrzebne, że on nie ma ochoty. Mało tego, najchętniej temat zepchnąłby pod dywan udając, że w ogóle nie istnieje. No jasne - po co rozmawiać, kiedy może być miło, a jest trudno? <pytanie retoryczne> Oczywiście nie generalizujmy, bo czasem to właśnie kobieta jest stroną niechętną podejmowaniu takich z założenia dosyć ciężkich, nawet jeśli potrzebnych, rozmów, pomimo że partner uznaje je za podstawowe narzędzie rozwiązywania zaistniałych problemów. 

Jak to wygląda w Waszych związkach - potraficie się ze sobą komunikować? Kto jest inicjatorem rozmów? Problemy rozwiązujecie na bieżąco czy jednak długo spychacie je pod dywan, a one nawarstwiając się wychodzą na światło dzienne, zresztą zwykle w najmniej oczekiwanym momencie, kiedy trudno już opanować emocje i wtedy zdarza się powiedzieć o kilka słów za dużo?
Czy rozmowa, ta szczera, głęboka i wzajemnie konstruktywna, sprawia Wam problem? Jeśli tak, to dlaczego?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Temat ciekawy, zacznę od najważniejszego punktu, jak ja to widzę.
Po pierwsze: najlepiej jest się związać z osobą, z którą przyjemnie się rozmawia, a te rozmowy zawsze są długie. Ja już się przekonałam jaka to różnica. Gdy jesteśmy w związku z osobą, z którą bardzo przyjemnie i miło nam się dyskutuje na wszystkie tematy, jest o wiele łatwiej. Znikają te problemy w stylu: "znów trujesz", "nie mam czasu teraz się tym zajmować", "później pogadamy", bo rozmawiało się od zawsze i wtedy nie jest to trucie nad uchem.
Po drugie: to powinien być człowiek, który w tych najważniejszych kwestiach ma podobne poglądy. Czyli np.: zazdrośnik nie powinien być z osobą łatwo nawiązującą relacje, a do tego lubiącą płeć przeciwną, bo rozmowy o tym szybko przerodzą się w kłótnie.
Po trzecie: trzeba umieć wybrać odpowiedni czas na poważną rozmowę. Nie może to być zabiegany poranek, gdzie każdy się spieszy, najlepiej wybrać na to cichy wieczór, może jakaś lampka wina.
Mi się zawsze podobało jak mój wujek z ciocią siadali przy barku w kuchni, na przeciwko siebie i dyskutowali sobie.
No i po czwarte: nie powinno się tylko o problemach rozmawiać, ale zawsze i o wszystkim. Pytać jak miną dzień, opowiadać sobie o relacjach w pracy, dzielić się tymi dobrymi i złymi chwilami, o ulubionej książce no o wszystkim. tongue

3

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Na pewno rozmowa jest lepsza, niż jej brak. Ale czasem ludzie nadają wzajemnie na tak różnych "częstotliwościach", że to jest tak jakby rozmawiali ze sobą w dwóch różnych językach.

U mnie w domu, co już nieraz pisałem, jest fatalnie z rozmową. Tematy trudne omija się szerokim łukiem. Nie zmieniła tego nawet wspólna terapia, na której jakoś dawało się rozmawiać. Ale po powrocie zapadało głuche milczenie.
Myślę, że w naszym przypadku to się już nie zmieni.

4 Ostatnio edytowany przez anderstud (2018-07-17 07:41:50)

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
Olinka napisał/a:

Jak to wygląda w Waszych związkach - potraficie się ze sobą komunikować?

Jeśli jedna ze stron tworzących relację, celowo rani drugą osobę twierdząc przy tym, że jest dorosła i nikt jej nie będzie wychowywał,
więc może robić co chce, nie przejmując się zdaniem partnera, który po raz trzydziesty ósmy na przestrzeni ostatnich dwóch lat
próbuje wytłumaczyć, że na przykład ciągłe spotkania i spędzanie czasu z byłym facetem pod pretekstem zmyślonym na poczekaniu,
to nie jest oznaka dorosłości i dojrzałości, tylko lekceważenia związku i kompletnego braku szacunku do obecnego partnera
i każda rozmowa na ten temat kończy się sarkastyczną uwagą w stylu "nie będziesz mi mówił co mam robić" no to jak rozmawiać?
Jeśli jedna ze stron tworzących relację, celowo doprowadza do sytuacji, gdy w ostatniej chwili odwołuje wasze wspólne plany,
wiedząc doskonale jak ważne do dla was było, a w przypadku prób stawiania oporu wpada w dziką furię, no to jak rozmawiać?
Podobne przykłady można by tu mnożyć, ale nie chcę zanudzać czytelników. Przechodząc do puenty - nie wszystko da się rozwiązać rozmową.
Czasami zamiast kolejny raz się poniżać proszeniem o rozmowę, lepiej po prostu odwrócić się na pięcie i odejść bez słowa, bo to i tak nie ma sensu.

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Miałam ciężkie małżeństwo. Pod koniec jego trwania poszłam na terapię, którą kontynuowałam jeszcze półtora roku po rozwodzie.
Jestem osobą trudną, zamykam się w sobie, kiedy są problemy najpierw kumuluje wszystko w sobie, pielęgnuję w środku, milczę. To jest moja ucieczka, ale wiadomo, że nie da się trzymać wszystkiego w sobie. Nie potrafię rozmawiać od razu, gdyż reaguję zbyt emocjonalnie, tzn. widzę tylko swoje argumenty, swoje żale. Potrzebuję czasu na analizę i zdystansowanie się. Zanim podejmę rozmowę, robię coś, czego mój Partner niecierpi - piszę. Zanim zdecydowaliśmy się na bycie razem, wiedział o mojej przeszłości, traumach, bólu, zniszczeniu psychicznym. Pomagał stanąć na nogi. Bardzo dużo pisaliśmy, bo można powiedzieć, że nasz związek zaczął się przez internet. Lepiej jest mi napisać co mnie gryzie, kiedy nie patrzę mu w oczy i mam dystans. Kiedy mi nie przerywa, kiedy mogę zastanowić się jak to wszystko ująć.
Jesteśmy razem ponad dwa lata. Zdarzają się większe i mniejsze kłótnie. Te większe, zdarzały się na początku i podczas docierania się przy wspólnym zamieszkaniu. Nadal są u nas ciche dni, ale takie które w naszym odczuciu nie zagrażają naszemu związkowi. Jestem czasem przewrażliwiona na punkcie pewnych spraw a jego stosunek do nich jest całkiem odmienny. Zatem, nasze rozmowy poprzedza pisanina. Po kilku dniach, wyrzucam z siebie wszystko, a on ma czas na przemyślenie tego co ja tam mu namazgroliłam i podejmuje dyskusje. Z czym się zgadza z czym nie. Podaje swoje argumenty, odpowiada na moje. I to jest takie preludium do wieczornej rozmowy, która zaczyna się mocnym przytuleniem, a potem rozmawiamy.
Wydaje mi się, że nie potrafię rozmawiać. Aczkolwiek, zrobiłam już duży krok, bo nie zamiatam problemów pod dywan, ale chcę je rozwiązywać. Kiedyś tego nie było.

6

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Jestem w związku zaledwie 2 miesiące i jeszcze nie było sytuacji wymagających rozmów o problemach, ale generalnie z mojego doświadczenia wiem, że to ja jestem stroną zamkniętą na rozmowę. Oczywiście mówię tu o ciężkich tematach, bo takie codzienne dyskusje i dysputy są w standardzie. Jednak gdy przychodzą jakieś wątpliwości to nie potrafię jakoś gadać. Może tym razem będzie inaczej, będę chciała nad tym popracować, więc chętnie poczytam wypowiedzi w tym wątku, doświadzenia i rady wink

7

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Tak ..rozwiązać to slowo klucz. Gdyby męzczyzna i kobieta rozmawiali ze sobą naorawdę otwarciei byloby w tym zawarte to, ze przyjmujemy, ze nie pasujemy do siebie, i moze nam nie po drodze. Bo jezeli to rozwiązywanie oznacza zgnily kompromis, to nic dobrego w założeniu.
Cudowna jest calkowita otwartosc miedzy partnerami:) ale rzadsza niz się wydaje niektorym..

8

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
Olinka napisał/a:

kiedy kobieta, która zauważa, że coś nie działa jak powinno, usiłuje ze swoim partnerem na ten temat rozmawiać, to zderza się ze stwierdzeniem, że truje, że to niepotrzebne, że on nie ma ochoty. Mało tego, najchętniej temat zepchnąłby pod dywan udając, że w ogóle nie istnieje.


Wypisz wymaluj moje małżeństwo, które się rozpadło.

Obecnie jestem w drugiej relacji z fajnym, dojrzałym człowiekiem. Na samym początku naszej znajomości to właśnie on powiedział, że będziemy rozmawiać o WSZYSTKIM. Ja mam lekką "traumę" po poprzednim związku, w którym wyrażenie przeze mnie odmiennego zdania traktowane było jako "atak", tak więc z początku "dusiłam" w sobie problemy ze strachu, że facet zareaguje lekceważeniem, kłótnią albo mnie zignoruje albo urażę jego wielkie, aczkolwiek kruchteńkie ego.

Mój obecny partner mnie SŁUCHA. Normalnie szok, że tak można. Kiedy czasem zamykam się w sobie z czymś, co mnie gryzie odpowiadając oczywiście, że "nic", to on jakimś sposobem potrafi mnie "otworzyć", że jednak rozmawiamy. I to jest super.

Rozmawiamy szczerze, to z pewnością, bo tylko taka rozmowa w związku ma sens, i na bieżąco o problemach. Myślę, że przez to ten związek ma szansę.

9

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Bo w tym cały jest ambaras aby dwoje chciało naraz. 
Zawsze chcialam rozmawiac, niestety to bylo moje "trucie ". Przeszlam terapię dla osob wspoluzaleznienionych. Dowiedzialam się w jaki sposob nalezy rozmawiac bo sposob w jaki wyrazamy swoje zdanie,potrzeby ma znaczenie. 
Tak w skrocie....mielismy sie rozstac, wszystko bylo ustalone...I bam... zmiana zdania u mojego partnera.  Kiedy zmienił zdanie i powiedzial ze sie nie wyprowadzi- powiedzialam jasno zeby to sobie przemyslal bo ja potrzebuje czasu na odetchniecie, pozbieranie mysli I ze jesli mi tego nie zapewni to znienawidze go do reszty i koniec koncow to ja sie wyprowadze.... chwilę pozniej wypadek..... teraz czeka na operacje.  Od 9miesiecy pracuje jak glupia zeby wszystko utrzymac.  Jestem wsciekla i zmeczona.  Teraz role się odwrocily.  To on chce rozmawiac.  Ja jestem tą stroną, ktora nie ma ochoty. Wedlug mnie wszystko zostalo powiedziane.  Mam zbyt duzo zalu bo nawet jak chce powiedziec ze przeciez mowilam jakie będą konsekwencje jego pozostania w domu I zaczynam temat to on w odpowiedzi mowi o tym ze to wszystko przez to ze uległ wypadkowi i nie przynosi do domu pieniedzy, mowi o tym jak ciezko jest mezczyznie, ktory nie jest juz mezczyzna.
Ciezko jest mi to wydusic z siebie.  Czuję, że z ofiary w pewnym sensie przemienilam sie w kata. Staram sie pamietac o sobie i czasie z dziecmi pomimo natloku obowiazkow,nie uzalac sie nad soba. Czekam na urlop, ktory spedze z dziecmi, da mi to czas na oddech. temat wydal mi się gleboki.  Z pozoru najprostsze rozwiazanie- rozmowa- ale niestety nie zawsze do osiagniecia .

10 Ostatnio edytowany przez rampampam (2018-07-17 11:48:44)

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
I_see_beyond napisał/a:

Obecnie jestem w drugiej relacji z fajnym, dojrzałym człowiekiem.
Myślę, że ten związek ma szansę.

Ajsi , fajnie to czytać - powodzenia smile

W kwestii tematu, mój ostatni związek położyło poniekąd takie "komunikacyjne niedopasowanie". W pewnym momencie to stało się zbyt frustrujące. A wynikało po prostu ze sporych różnic między nami. Mój partner nawet uczucia mi wyznał dopiero po tym, jak się z nim rozstałam.
Komunikacja - tak. Ale też pewien poziom dopasowania, o czym już ktoś tu napisał.

11

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
anderstud napisał/a:

Przechodząc do puenty - nie wszystko da się rozwiązać rozmową.
Czasami zamiast kolejny raz się poniżać proszeniem o rozmowę, lepiej po prostu odwrócić się na pięcie i odejść bez słowa, bo to i tak nie ma sensu.

Zgadza się, nie zawsze jest to możliwe, bo nie tylko nie da się z kimś rozmawiać na siłę, ale też w ten sposób przeprowadzona 'rozmowa' zwyczajnie nie ma sensu - w takiej sytuacji nawet nie ma możliwości, by dojść do konstruktywnych wniosków, jeśli się ich wspólnie nie szuka. Dokładnie tak jak podczas psychoterapii, do której 'pacjent' nie jest przekonany i nie chce współpracować. Dlatego powiem, że rozmowa jest rozwiązaniem, ale jest to działanie warunkowe - trzeba mieć do niej partnera.

12 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-07-17 15:12:21)

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Wilk napisał że czasami ludzie mowią tak innymi językami, ze rozmowa nie poskleja się nigdy, nawet jak intelektualnie ogarniasz te róznice. I niczyja wina. A zeszli się w życiu, bo najpierw byla fascynacja i język pożądania, potem dzieci, kredyty itd i nie rozmawiają, tylko komunikują się w codziennych sprawach.
A poxniej okazuje się ze są od siebie dalej niż myślą..
Ajsi, cieszę się z Tobą smile
Niestety po moich doswiadczeniach nie podzielam poglądu, ze nawet jak obydwoje chcą i jest wiele powodow do utrzymania małzenstea to uda się.

13

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Jestem osobą trudną, zamykam się w sobie, kiedy są problemy najpierw kumuluje wszystko w sobie, pielęgnuję w środku, milczę. To jest moja ucieczka, ale wiadomo, że nie da się trzymać wszystkiego w sobie. Nie potrafię rozmawiać od razu, gdyż reaguję zbyt emocjonalnie, tzn. widzę tylko swoje argumenty, swoje żale. Potrzebuję czasu na analizę i zdystansowanie się. Zanim podejmę rozmowę, robię coś, czego mój Partner niecierpi - piszę.

Heh, jakbym czytał o sobie. Zawsze muszę najpierw zebrać myśli, ogarnąć w bani jak je ująć w słowa i wtedy piszę. Efekt?

- Nie mam zamiaru tego czytać. Po co piszesz te swoje elaboraty? Żeby mi pokazać jaka jestem beznadziejna? To sobie poszukaj innej.

14

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Przykład z życia (na szczęście, nie mojego wink):
Spotykali się kilka miesięcy, jeszcze nie jako para. Ona była zakochana, ale on jakoś chyba nie. Uznała, że do tanga trzeba dwojga i się pożegnała, 2 lata odchorowywała, aż w końcu poznała kogoś. Po 4 latach była już jego żoną a po 5 spotkała na weselu tego niedoszłego (też z żoną). No i wreszcie zaczęli rozmawiać. Okazało się, że on był w niej szaleńczo zakochany, miał nawet epizod z depresją, bo uznał że skoro ona go zostawia, to jej się znudził. Ale że żadne z nich nie podjęło ryzyka rozmowy, nigdy nie byli razem i nie mogli się przekonać, czy do siebie pasowali. Ona już jest po rozwodzie, bo "to jednak nie to".

15

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Jak rozmawiać, kiedy partner w obliczu problemu atakuje?
Pierwszy konflikt w związku - on atakuje: mówi podniesionym głosem, używa niefajnych określen na mnie.
Ja się stresuję, zamykam, pakuję, wychodzę, uciekam.
Dlaczego nie na spokojnie?
Jak rozmawiać na spokojnie? Czy tak się w ogóle da w sytuacji gdy ktoś ma do nas pretensje?

16

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Ja mam z tym w (długoletnim) małżeństwie ogromny problem. Zawsze jest ten sam schemat, słyszę: co ty znowu wymyślasz? O co ci w ogóle chodzi?? Ty popatrz na siebie...i następuje totalny atak na mnie i całą rodzinę 3 pokolenia wstecz, nasłucham się wyzwisk wszelkich, że jestem wszystkim co najgorsze.... To tak w wielkim skrócie. I dlatego zamiast uczuć w głowie mam już tylko myśli jak z tego małżeństwa wyjść w najbliższym czasie, aby jak najmniej skrzywdzić dziecko i siebie.

17

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Ludzie byliby bardziej szczęśliwi gdyby akceptowali wiele rzeczy wokół siebie takimi jakie one są i nie próbowali ich zmienić.

Żona narzeka "On się zmienił, już tak nie tuli często jak dawniej, nie jest tak romantycznie jak kiedyś. Mówię mu o tym od wielu miesięcy, przypominam w rozmowach, a nic się nie zmienia. Związek dąży do marazmu...".   

Czy żona ma rację? Czy po takim utyskiwaniu jaka ona jest nieszczęśliwa przybędzie w tym związku romantyzmu?

Mąż narzeka "Nie kochamy się tak często jak dawniej. Żona ciągle zmęczona, mamy czas tylko późną nocą jak dzieci poszły spać. Co mam zrobić?". Zaleca się mężowi aby przejął obowiązki domowe, aby żona była bardziej wypoczęta i przede wszystkim komunikował swoje potrzeby.

Czy od takiego działania przybędzie w tym związku pożądania?

To takie przykłady gdzie nie warto rozmawiać. I tak nic się nie zmieni. Efektem będzie tylko większa frustracja.

Jeśli ona jest roztargniona, zapomina zamknąć drzwi, czy gasić światło, albo on jest bałaganiarzem i furiatem -- to są cechy osobowe, których nie da się zmienić, bo trudno jest wychowywać dorosłe osoby. Można wywalczyć pewne tematy -- aby ona sprawdzała czy zamknęła drzwi zawsze trzy razy oraz aby on jak zje dał naczynia do zmywarki. Ale od takiej walki ona nie będzie poukładana jak żołnierz, a on nie stanie się mężem stanu.

18

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Z mojego doświadczenia kilkunastu związków, w tym kilku poważnych: to jak się ze sobą komunikujemy, wynika z naszych osobowości. Dwie osobowości tworzą dynamikę komunikacji.

Ekstrawertyk (którym jestem) ma wielkie trudności z dogadaniem się z introwertykiem. Sytuację komplikuje fakt, że ekstrawertyków często przyciągają wrażliwe i delikatne introwertyczki. I po okresie fascynacji zaczynają się trudności w komunikacji. Ekstrawertyk chce, a nawet musi rozmawiać. Introwertyk będzie dusił w sobie problem, a próby werbalizacji problemu przez ekstrawertyka będzie traktował nawet jako atak na siebie, swoją delikatną konstrukcję, może to przekroczyć jego próg wrażliwości, co spowoduje jeszcze większe zamknięcie się w sobie. Co tylko ekstrawertyka zirytuje i sfrustruje.

Introwertyk musi nauczyć się wyrażać emocje, a ekstrawertyk być bardziej ostrożnym w ich wyrażaniu, bo intro łatwiej zranić i spowodować że wycofa się, lub w ogóle nie otworzy.

19

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
sosenek napisał/a:

Jak rozmawiać, kiedy partner w obliczu problemu atakuje?
Pierwszy konflikt w związku - on atakuje: mówi podniesionym głosem, używa niefajnych określen na mnie.
Ja się stresuję, zamykam, pakuję, wychodzę, uciekam.
Dlaczego nie na spokojnie?
Jak rozmawiać na spokojnie? Czy tak się w ogóle da w sytuacji gdy ktoś ma do nas pretensje?

Wygląda dokładnie na starcie osobowości, które opisałem powyżej. Takie zachowania to jota w jotę mój poprzedni związek.
Niestety nie udało się dojść do porozumienia. Dziś jestem w związku, w których oboje umiemy wyrażać problemy wprost. I co ważne - w podobny sposób. Bo mamy podobne temperamenty, choć to ja jestem tym bardziej cholerycznym typem.

Przeciwieństwa się przyciągają, ale często nie potrafią żyć razem niestety.

On Twoje uwagi traktuje jako atak na całego siebie, krytykę jego całej osoby.
Ty jego atak (w obronie) traktujesz jako cios, Twoja wrażliwość każe Ci uciekać, wycofujesz się. A jego to jeszcze bardziej frustruje.

20 Ostatnio edytowany przez puchaty34 (2018-08-16 11:30:50)

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Naszła mnie taka refleksja. Szczera rozmowa nic na da, jeśli zarówno język jak i wzorce komunikacji wyniesione z domu, są różne. Na przykładzie. Moja wybranka kupiła sukienkę, oczywiście zaprezentowała mi się, odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że fajny materiał, taki obrusik, ale za krótka. Nie mam nic przeciwko krótkim sukienkom, po prostu, ta wydawała mi się być źle skrojona. Zwłaszcza, że miała przedłużony tył i wyglądała jak worek. Innego dnia na proszonej kolacji u jej rodziców wniknęła znów kwestia sukienki, wybranka miała założyć ją na zbliżająca się uroczystość rodzinną. Jej mama była strasznie przeciw, negowała ją w wielu słowach, na koniec spytała co ja o niej myślę. Więc znów powiedziałem, ze moim zdaniem jest ładna, ale za krótka. Następnego dnia dowiaduje się, że wybranka, razem z mamą i koleżanką pojechały kupić kolejną. Kolejny akt tej opowieści przydługiej, nastąpił wczoraj. Siedzimy paczką tzn ja i trzy dziewczyny, znów wyszła kwestia sukienki. Koleżanka wybranki strasznie na mnie naskoczyła, że jak mogłem tak powiedzieć, że za krótka jest. Że się plączę w zeznaniach, raz powiedziałem, że fajna, raz że chuj-owa. Może i powiedziałem, nie zaprzeczyłem. Dla mnie nie było w tym sprzeczności. Fajny materiał, kiepskie wykonanie. Generalnie wynikła awantura, w której centrum się znalazłem. Zrozumiałem dlaczego wybranka była dla mnie tak oschła przez kilka poprzednich dni. Miała do mnie żal o to, ze szczerze powiedziałem, co myślę. Niestety u mnie w rodzinie były inne wzorce. Mówi się, co się myśli i nikt się nie obraża. Bo to ty masz się czuć dobrze, a nie ktoś inny. Moja ostatnia koszulka polo została określona mianem pedalskiej, nie obraziłem się. Co więcej, jest teraz moją ulubioną. Oczywiście wyjaśniliśmy sobie wszystko, przytoczyłem argumenty o tym, by nie przejmowała się moimi opiniami. Że najważniejsze jest to, jak ona się czuje, że jakby założyła tę sukienkę na uroczystość, nic bym nie powiedział. Nawet bym nie pomyślał by coś powiedzieć, bo co mnie to za przeproszeniem gowno obchodzi. Tylko teraz tak się zastanawiam. Czy będę zmuszony do hamowania się przy wyrażaniu swojego zdania? A co jeśli mi się wymsknie nieprawomyślna opinia?

Edit. Zauważyłem, że jej mama ma podobnie. Ojciec coś żartuje, a ona bierze wszystko do siebie i reaguje emocjonalnie, agresją. Myślę, ze gdyby nie goście, to poszłaby mocniejsza wiązanka. Nawet jak się do siebie odnoszą w domu, to na zasadzie konfliktu, i ciągłych pretensji. Na zasadzie, że ja wyłączałem telewizor. I ciągle mają jakieś niezałatwione konflikty z przeszłości, trupy w szafach, które wychodzą co jakiś czas. Kurcze, to co napisałem, dało mi do myślenia.

Edit. Nawet takie głupie kapcie. Chodziłem boso, to zamiast normalnie powiedzieć, ojciec powiedział do wybranki
- Monika, dlaczego on musi chodzić boso, dlaczego nie dałaś mu kapci?
- Co ja, dlaczego znów ja?

Niby nic nieznaczące, ale ja nie znam takiego języka. U mnie w domu w tej samej sytuacji, ojciec dałby kapcie, nic nie komentując.

21

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
beckett napisał/a:
sosenek napisał/a:

Jak rozmawiać, kiedy partner w obliczu problemu atakuje?
Pierwszy konflikt w związku - on atakuje: mówi podniesionym głosem, używa niefajnych określen na mnie.
Ja się stresuję, zamykam, pakuję, wychodzę, uciekam.
Dlaczego nie na spokojnie?
Jak rozmawiać na spokojnie? Czy tak się w ogóle da w sytuacji gdy ktoś ma do nas pretensje?

Wygląda dokładnie na starcie osobowości, które opisałem powyżej. Takie zachowania to jota w jotę mój poprzedni związek.
Niestety nie udało się dojść do porozumienia. Dziś jestem w związku, w których oboje umiemy wyrażać problemy wprost. I co ważne - w podobny sposób. Bo mamy podobne temperamenty, choć to ja jestem tym bardziej cholerycznym typem.

Przeciwieństwa się przyciągają, ale często nie potrafią żyć razem niestety.

On Twoje uwagi traktuje jako atak na całego siebie, krytykę jego całej osoby.
Ty jego atak (w obronie) traktujesz jako cios, Twoja wrażliwość każe Ci uciekać, wycofujesz się. A jego to jeszcze bardziej frustruje.

Dziękuję Beckett za odpowiedź, właśnie czytam o tych osobowościach i tym jak ciężko się dogadać. Może coś w tym jest.
Ja po prostu nie lubię kiedy ktoś bliski na mnie krzyczy, gdyby to co mi nawrzucał powiedział spokojnym tonem i wyeliminował epitety to byłabym w stanie podjąć rozmowę, a tak to zwyczajnie zwiałam bo poczułam się strasznie zraniona. W ogóle to myślałam, że jak jest się w związku to gra się do jednej bramki tzn. w moim mniemaniu miłość wyklucza przykładowo wyzywanie drugiej osoby i dokopywanie jej. Raczej chce się dla tej drugiej osoby jak najlepiej, ni chce się jej ranić. Ale może to ja mam zbyt wyidealizowaną wizję związku sad

22

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Ech, ideały...
Jak wspomnę swoją ex... cóż. Ideały ideałami, życie życiem
Byłem z osobą, która słyszała tylko siebie, widziała tylko siebie, dbała tylko o siebie. Tak, wiele mówiła pięknych i wielkich słów, że "rozmawiamy o wszystkim, szczerze". Ale owe zapewnienie okazało się ułudą, bo wszystko sprowadzało się do schematu "mów to, co chcę usłyszeć". Każda moja szczerość kończyła się oskarżaniem mnie o brak szacunku, pomiatanie, atakowanie, brak uczucia, totalną krytykę... Dusiłem się.
Problemy... były. Ale były chyba tylko dlatego, że ona sama je tworzyła, a właściwie jej wyobraźnia. Jej ciągłe zarzuty, wyrzuty, rojenia głupot, podejrzenia... Jak mówiłem, że mnie rani, że chyba jest z nią coś nie tak, to ja byłem wtedy ten "zły, nie taki jak trzeba". Kiedyś miałem już zwyczajnie dość... Wyobraźcie sobie bycie z kimś, kto wami manipuluje i nazywa to "miłością", kto słyszy tylko siebie i uwielbia niedomówienia, i uważa, że znam jej myśli....
Nie, nie twierdzę, że byłem idealny. Ale jakoś dbałem, produkowałem się, rozwijałem... z czasem jednak zauważałem, że bilans nie miał równowagi.
Był okres pomiatania z jej strony, ale to ja byłem "ten be", że się na to nie godziłem.
Rozmowa to sztuka. Z tamtą panną była nierealna.
Rozmowa to sztuka, nie każdy to rozumie. Ja jestem szczery. Uważam, że zawsze warto w rozmowie przedstawiać jasno swe uczucia, odczucia, myśli, argumenty. Warto czasami krzyczeć, bo wtedy można być usłyszanym. Przy stole, z herbatą, kawą, winem.
Na koniec znajomości z tamtą panną tak zrobiłem. Powiedziałem szczerze i uczciwe, co myślę, co czuję... I co? "Jesteś ostatnią osobą, która może mnie krytykować".
Rozmowa to sztuka.

23

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Tak, rozmowa to sztuka.
Po Twoim wpisie Coombs dostrzegam, że ja również mogłam go trochę nie rozumieć.
Kilka z cech, które przypisujesz swojej ex, mogłabym niestety przypisać sobie.

24

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
sosenek napisał/a:

Tak, rozmowa to sztuka.
Po Twoim wpisie Coombs dostrzegam, że ja również mogłam go trochę nie rozumieć.
Kilka z cech, które przypisujesz swojej ex, mogłabym niestety przypisać sobie.

Nie przypisuję jej cech, ja je opisuję.
Rozmowa to sztuka. Ludzie mówią, ale siebie nawzajem już słabo słyszą...

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Moim zdaniem najgorsze co może zrobić kobieta, to założyć że on się domyśli... Otóż nie.  A raczej małe szanse. Dlatego zdecydowanie łatwiej podpowiedzieć Mietek napraw kran, niż się wkurzać 2 miesiące.

26

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
czekoladazfigami napisał/a:

Moim zdaniem najgorsze co może zrobić kobieta, to założyć że on się domyśli... Otóż nie.  A raczej małe szanse. Dlatego zdecydowanie łatwiej podpowiedzieć Mietek napraw kran, niż się wkurzać 2 miesiące.

Otóż to!!!
Raz miałem z ex...ale scenki później widziałem u innych.
Ona:
gada, gada, gada... całe zwoje Babilonu... bez sensu, ładu, składu...
potem on:
- Ale o co ci chodzi?
ona:
- Domyśl się!!!!

27 Ostatnio edytowany przez netkobieta88 (2018-08-16 16:34:02)

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
Coombs napisał/a:
czekoladazfigami napisał/a:

Moim zdaniem najgorsze co może zrobić kobieta, to założyć że on się domyśli... Otóż nie.  A raczej małe szanse. Dlatego zdecydowanie łatwiej podpowiedzieć Mietek napraw kran, niż się wkurzać 2 miesiące.

Otóż to!!!
Raz miałem z ex...ale scenki później widziałem u innych.
Ona:
gada, gada, gada... całe zwoje Babilonu... bez sensu, ładu, składu...
potem on:
- Ale o co ci chodzi?
ona:
- Domyśl się!!!!

Pozwalałeś sobie tak od początku, to tak miałeś. Tyle.

Takiego chwasta trzeba plewić od samego początku - zanim cokolwiek się zacznie.

28

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

"domyśl się".
hmm, sama nigdy nie użyłam tych słów, za to wlaśnie w owej "kłótni" usłyszałam od mojego faceta "bo myślałem, że się domyślisz" (nie zrobiłam czegoś czego oczekiwał, że zrobię - o to była kłótnia i wyzwanie od lenia.
jest mi cholernie przykro.

29

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Sosenek polecam Ci ksiazki: toksyczna milosc i toksyczne związki.  Daje do myślenia oraz daje wskazówki w jaki sposób rozmawiać.
Mi pomogło,  może warto przeczytać

30

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Brenne, wielkie dzięki, dopadnę, poczytam. To raz, a dwa, poszukam czegoś o rozmowach albo pogadam ze znajomą psycholożką bo mam wrażenie, nawiązując do tematyki tego wątku, że serio, rozmawianie to nie taka prosta rzecz...

31

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Proszę bardzo. Mam tę książkę w pdf ale na laptopie, więc jak chcesz to mogę przekazać najszybciej za tydzień .  Tylko wyslij mi maila bo z jakiegoś powodu załączniki mogę dodać w ramach odpowiedzi. Aaaa i daj znać na forum bo zwykle nie sprawdzam poczty x
Powodzenia

32

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
brenne napisał/a:

Proszę bardzo. Mam tę książkę w pdf ale na laptopie, więc jak chcesz to mogę przekazać najszybciej za tydzień .  Tylko wyslij mi maila bo z jakiegoś powodu załączniki mogę dodać w ramach odpowiedzi. Aaaa i daj znać na forum bo zwykle nie sprawdzam poczty x
Powodzenia

A ja też mógłbym poprosić ? smile

33

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Nie będzie to odkrywcze jeśli napiszę, że sztuki rozmawiania trzeba się nauczyć. Niby każdy (prawie każdy) to umie, ale nie do końca. Chodzi o umiejętność rozmawiania z konkretną osobą. Każdy jest przecież inny.
Ja tego uczyłam się długo (chodzi mi o rozmowy z mężem). Przyznaję, że na początku nie było to dla mnie łatwe. Wychodziłam bowiem z  założenia, że skoro mam rację, to o czym tu rozmawiać wink Finalnie tej sztuki nauczył mnie mąż. Gdy powstawał problem, po prostu brał butelkę wina, wciągał mnie do biblioteki i zamykał drzwi (żeby dzieci nie słuchały) i zaczynaliśmy rozmowę. Początki były trudne, bo ciężko się otworzyć na czyjeś argumenty kiedy uważa się, że ma się rację wink Ostatecznie tego mnie nauczył. Swoim spokojem i cierpliwym wskazywaniem na to co mu się nie podoba w moim podejściu.
To było wiele lat temu. Teraz mamy już spory staż małżeński i właściwie nie pamiętam kiedy mieliśmy ostatnią kłótnię. Nie mam na myśli drobnych sprzeczek, bo te oczywiście bywają, ale prawdziwej kłótni.

Gary napisał/a:

Ludzie byliby bardziej szczęśliwi gdyby akceptowali wiele rzeczy wokół siebie takimi jakie one są i nie próbowali ich zmienić.

Czy od takiego działania przybędzie w tym związku pożądania?

To takie przykłady gdzie nie warto rozmawiać. I tak nic się nie zmieni. Efektem będzie tylko większa frustracja.

Jeśli ona jest roztargniona, zapomina zamknąć drzwi, czy gasić światło, albo on jest bałaganiarzem i furiatem -- to są cechy osobowe, których nie da się zmienić, bo trudno jest wychowywać dorosłe osoby. Można wywalczyć pewne tematy -- aby ona sprawdzała czy zamknęła drzwi zawsze trzy razy oraz aby on jak zje dał naczynia do zmywarki. Ale od takiej walki ona nie będzie poukładana jak żołnierz, a on nie stanie się mężem stanu.

Pozwolę sobie się z tym nie zgodzić.
Oczywiście, że nie należy zmieniać kogoś, czyjejś osobowości. Bo to i skazane na porażkę i tylko stworzy większy problem. Niemniej jednak, większość problemów trzeba przegadać. Nawet jeśli finalnie nie osiągnie się skutku w postaci zmiany, to i tak efekt powinien być pozytywny - znamy podejście drugiej strony i jeśli coś nie da się zmienić, to łatwiej będzie nam zaakceptować (jeśli rzecz jest do zaakceptowania).
Jeśli ktoś jest roztargniony, po prostu taki jest, a drugą osobę to wkurza, to jeśli (po rozmowie) dotrze do niej, że tego roztargnienia u partnera nie zmieni, to zaakceptuje taki stan.
Jeśli w związku spada pożądanie, to od rozmowy go być może nie przybędzie, ale być może wskaże na przyczyny takie stanu, a przyczyny można zwalczać.
itp. itd.
Jestem wielką zwolenniczką rozmów. Szczerych i konstruktywnych. Na swoim przykładzie wiem, że to działa.

34

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
wilczysko napisał/a:
brenne napisał/a:

Proszę bardzo. Mam tę książkę w pdf ale na laptopie, więc jak chcesz to mogę przekazać najszybciej za tydzień .  Tylko wyslij mi maila bo z jakiegoś powodu załączniki mogę dodać w ramach odpowiedzi. Aaaa i daj znać na forum bo zwykle nie sprawdzam poczty x
Powodzenia

A ja też mógłbym poprosić ? smile

Oczywiscie.  Napisz maila do mnie-  napisz tylko ksiazka,  żebym wiedziała ze to Ty i spróbuje wieczorkiem przekierowac maila,którego wysłałam do innego użytkownika forum z książką. Jeśli się nie uda zrobię to za jakis tydzień,  gdy dotrę do domu z wakacji

35

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
brenne napisał/a:
wilczysko napisał/a:
brenne napisał/a:

Proszę bardzo. Mam tę książkę w pdf ale na laptopie, więc jak chcesz to mogę przekazać najszybciej za tydzień .  Tylko wyslij mi maila bo z jakiegoś powodu załączniki mogę dodać w ramach odpowiedzi. Aaaa i daj znać na forum bo zwykle nie sprawdzam poczty x
Powodzenia

A ja też mógłbym poprosić ? smile

Oczywiscie.  Napisz maila do mnie-  napisz tylko ksiazka,  żebym wiedziała ze to Ty i spróbuje wieczorkiem przekierowac maila,którego wysłałam do innego użytkownika forum z książką. Jeśli się nie uda zrobię to za jakis tydzień,  gdy dotrę do domu z wakacji

Już Ci wysłałem smile Dziękuję

36

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
luc napisał/a:

...
To było wiele lat temu. Teraz mamy już spory staż małżeński i właściwie nie pamiętam kiedy mieliśmy ostatnią kłótnię. Nie mam na myśli drobnych sprzeczek, bo te oczywiście bywają, ale prawdziwej kłótni..

Zainteresowała mnie ta część twojej wypowiedzi dlatego cytat skrócony. Zawsze uważałem, że kłótnie oznaczają początek żałosnego końca i są oznaką braku miłości. Twierdzenie, że kłótnie muszą być w każdym związku jest dopuszczalne,ale są one próbą opanowania tego co nie idzie po naszej myśli. Nie ma kłótni na początku bo przeważa desperacja w chęci posiadania kogoś bliskiego i ewentualnie zauroczenie, które przysłania racjonalne myślenie. Kiedy kurz opadnie zaczynamy dostrzegać wady w partnerze i jeśli ich nie zaakceptujemy wtedy próbujemy wymagać, żądać poprzez kłótnie. Cześć osób ukrywa swoje wady aż do momentu uzależnienia emocjonalnego i dopiero potem odkrywa swoje karty. To jest znacznie bardziej złożone i te kilka zdań nie wystarczy, w każdym razie kłótnie to tzw red flags i im szybciej nastąpią tym lepiej, bo to sygnał, że dzieje się źle. Jeśli w twoim związku dawno nie było kłótni to bardzo dobrze o waszym związku świadczy i oby tak dalej.

37

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
beckett napisał/a:

Ekstrawertyk (którym jestem) ma wielkie trudności z dogadaniem się z introwertykiem. Sytuację komplikuje fakt, że ekstrawertyków często przyciągają wrażliwe i delikatne introwertyczki. I po okresie fascynacji zaczynają się trudności w komunikacji. Ekstrawertyk chce, a nawet musi rozmawiać. Introwertyk będzie dusił w sobie problem, a próby werbalizacji problemu przez ekstrawertyka będzie traktował nawet jako atak na siebie, swoją delikatną konstrukcję, może to przekroczyć jego próg wrażliwości, co spowoduje jeszcze większe zamknięcie się w sobie. Co tylko ekstrawertyka zirytuje i sfrustruje.

Introwertyk musi nauczyć się wyrażać emocje, a ekstrawertyk być bardziej ostrożnym w ich wyrażaniu, bo intro łatwiej zranić i spowodować że wycofa się, lub w ogóle nie otworzy.

Jak najbardziej zgadzam się z tym co napisałeś, za to po krótkim zastanowieniu dochodzę do wniosku, że jesteśmy z mężem jakąś dziwną mieszanką ekstrawertyczno-introwertyczną. Ja jestem wsłuchującym się w siebie i lubiącym swoje własne towarzystwo introwertykiem, a jednak potrzebuję głośno wyrażać swoje myśli i emocje, otwarcie okazuję uczucia. Mąż z kolei jest typem, który zdecydowanie najlepiej czuje się wśród ludzi, przy czym wydaje mi się, że jest o wiele bardziej zamknięty ode mnie. Mało tego, sądzę, że to właśnie ja o wiele lepiej znoszę krytykę, oczywiście pod warunkiem, że jest uzasadniona i konstruktywna.
Trochę to trwało zanim nauczyliśmy się to wszystko ze sobą płynnie łączyć i komunikować się w sposób obustronnie efektywny.

marionetkanetka napisał/a:

Twierdzenie, że kłótnie muszą być w każdym związku jest dopuszczalne,ale są one próbą opanowania tego co nie idzie po naszej myśli.

Konflikty są w zasadzie nieuniknione, jeśli spotyka się dwoje różnych ludzi. Ważne, aby były konstruktywne i ostatecznie partnerów do siebie zbliżały. Tym niemniej kłótnia, która niestety jest jedną z form konfliktu, sama w sobie nosi znamiona przemocy, bo nawet jeśli nie padają obraźliwe stwierdzenia czy sarkastyczno-ironiczne opinie, o które w momencie wzburzenia jest dosyć łatwo, to wzajemne podnoszenie na siebie głosu już wywołuje poczucie dyskomfortu, oddalenia, czasem upokorzenia.
Nie ukrywam, że na początku mojego małżeństwa, kiedy to wspólnie zamieszkaliśmy i pewne kwestie trzeba było 'uregulować', zdarzały nam się takie mocne wymiany zdań, ale one nigdy nie powodowały zwątpienia w uczucia. Mimo wszystko dziś wiem, że można było ich uniknąć, ale - jak wspomniała Luc - umiejętności rozmowy trzeba się nauczyć.

luc napisał/a:

Chodzi o umiejętność rozmawiania z konkretną osobą. Każdy jest przecież inny.

Otóż to. Z każdą bliską mi osobą rozmawiam w zupełnie inny sposób, bo do każdego trzeba znaleźć inną drogę. Inaczej rozmawia się z kimś otwartym, a inaczej zamkniętym w sobie, inaczej z kimś wrażliwym, źle radzącym sobie z krytyką, a inaczej z kimś o wysokim poczuciu własnej wartości i dużym dystansie do własnej osoby. I można tak wymieniać długo. Analogicznie to wygląda w związkach.

38

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Wilczysko- ksiazki poszly.  Wyslalam tylko te o "toksycznej" tematyce- reszta ksiazek, ktore mam jest raczej o tematyce DDA i wspoluzaleznienia

39

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
I_see_beyond napisał/a:
Olinka napisał/a:

kiedy kobieta, która zauważa, że coś nie działa jak powinno, usiłuje ze swoim partnerem na ten temat rozmawiać, to zderza się ze stwierdzeniem, że truje, że to niepotrzebne, że on nie ma ochoty. Mało tego, najchętniej temat zepchnąłby pod dywan udając, że w ogóle nie istnieje.


Wypisz wymaluj moje małżeństwo, które się rozpadło.

Obecnie jestem w drugiej relacji z fajnym, dojrzałym człowiekiem. Na samym początku naszej znajomości to właśnie on powiedział, że będziemy rozmawiać o WSZYSTKIM. Ja mam lekką "traumę" po poprzednim związku, w którym wyrażenie przeze mnie odmiennego zdania traktowane było jako "atak", tak więc z początku "dusiłam" w sobie problemy ze strachu, że facet zareaguje lekceważeniem, kłótnią albo mnie zignoruje albo urażę jego wielkie, aczkolwiek kruchteńkie ego.

Mój obecny partner mnie SŁUCHA. Normalnie szok, że tak można. Kiedy czasem zamykam się w sobie z czymś, co mnie gryzie odpowiadając oczywiście, że "nic", to on jakimś sposobem potrafi mnie "otworzyć", że jednak rozmawiamy. I to jest super.

Rozmawiamy szczerze, to z pewnością, bo tylko taka rozmowa w związku ma sens, i na bieżąco o problemach. Myślę, że przez to ten związek ma szansę.


O jeny, to tak można? Ja żyję teraz dokładnie w takim związku, gdzie każda proba rozmowy odbierana jest jako atak i krytyka. Postanowilam w ogóle już nie rozmawiać, bo to i tak nic nie pomaga a tylko pogarsza, bo mój mąż uważa że truje itp. Z drugiej strony ja mam niewyparzony język i mówię pod wpływem emocji. Wiele razy mogłabym inaczej ubrać w słowa to fakt.
Ale nie zmienia to faktu, że każda rozmowa odbierana jest jako atak i czepianie się.
Nie wszystko ale wiele da się rozmowa naprawić.
Nie wiem ile jeszcze pociągnę.
Ale słuchajcie... Jak to jest... Czy Partner mówi dla świętego spokoju że trujemy, że się czepiamy, że wszystko jest okej. Czy wg niego /jej naprawdę tego problemu nie ma?! Czy udaje że nie widzi problemu...

40

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
Nikhol napisał/a:
I_see_beyond napisał/a:
Olinka napisał/a:

kiedy kobieta, która zauważa, że coś nie działa jak powinno, usiłuje ze swoim partnerem na ten temat rozmawiać, to zderza się ze stwierdzeniem, że truje, że to niepotrzebne, że on nie ma ochoty. Mało tego, najchętniej temat zepchnąłby pod dywan udając, że w ogóle nie istnieje.


Wypisz wymaluj moje małżeństwo, które się rozpadło.

Obecnie jestem w drugiej relacji z fajnym, dojrzałym człowiekiem. Na samym początku naszej znajomości to właśnie on powiedział, że będziemy rozmawiać o WSZYSTKIM. Ja mam lekką "traumę" po poprzednim związku, w którym wyrażenie przeze mnie odmiennego zdania traktowane było jako "atak", tak więc z początku "dusiłam" w sobie problemy ze strachu, że facet zareaguje lekceważeniem, kłótnią albo mnie zignoruje albo urażę jego wielkie, aczkolwiek kruchteńkie ego.

Mój obecny partner mnie SŁUCHA. Normalnie szok, że tak można. Kiedy czasem zamykam się w sobie z czymś, co mnie gryzie odpowiadając oczywiście, że "nic", to on jakimś sposobem potrafi mnie "otworzyć", że jednak rozmawiamy. I to jest super.

Rozmawiamy szczerze, to z pewnością, bo tylko taka rozmowa w związku ma sens, i na bieżąco o problemach. Myślę, że przez to ten związek ma szansę.


O jeny, to tak można? Ja żyję teraz dokładnie w takim związku, gdzie każda proba rozmowy odbierana jest jako atak i krytyka. Postanowilam w ogóle już nie rozmawiać, bo to i tak nic nie pomaga a tylko pogarsza, bo mój mąż uważa że truje itp. Z drugiej strony ja mam niewyparzony język i mówię pod wpływem emocji. Wiele razy mogłabym inaczej ubrać w słowa to fakt.
Ale nie zmienia to faktu, że każda rozmowa odbierana jest jako atak i czepianie się.
Nie wszystko ale wiele da się rozmowa naprawić.
Nie wiem ile jeszcze pociągnę.
Ale słuchajcie... Jak to jest... Czy Partner mówi dla świętego spokoju że trujemy, że się czepiamy, że wszystko jest okej. Czy wg niego /jej naprawdę tego problemu nie ma?! Czy udaje że nie widzi problemu...

Awanturka pod wplywem emocji to jest atak.
Więc tak jak Ty NIE można.Jesli tak robisz, ti trujesz. I nie o takie sytuacje chodzi.
Zastanowilabym się raczej, czy to Ty nie jesteś tą stroną, z którą nie da się spokojnie porozmawiać..

41

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...
brenne napisał/a:

Wilczysko- ksiazki poszly.  Wyslalam tylko te o "toksycznej" tematyce- reszta ksiazek, ktore mam jest raczej o tematyce DDA i wspoluzaleznienia

Bardzo dziękuję smile Już odebrałem.

42

Odp: Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Ostatniej swojej partnerce zaproponowałem, że będziemy omawiać wyjątkowo trudne kwestie tylko i wyłącznie po seksie. Sprawdzało się.
Ale to była mądra kobietka, która skupiała się na rozwiązaniu problemu a nie natychmiastowym wyrażaniu negatywnych emocji. Inna kwetia, że rozmawiając o róznych duperelach, rozmowa nie kojarzyła się nikomu z traumą pretensji i oskarżeń.

Posty [ 42 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Gdyby tylko partnerzy ze sobą rozmawiali...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024