Czesc,
tak jak w temacie.
Pochodzę z jednego z większych miast w Polsce. Poszlam na studia międyznarodowe, gdzie obowiązkowo wyjezdzalo sie za granice na minimum 2 semestry. Mialam studia dosc absorbujące, poza tym po liceum duzo moich znajomych zdało na inne uczelnie w Polsce, lub na inne profile akademickie.
Trzymalam się w grupie ze studiów, mialam malą grupę z liceum do 2 lat temu.
Zawsze bylam osobą dosc przebojową, osobą ktora nie miala problemów z kontaktami interpersonalnymi. jednak zawsze bylo tak, ze ludzie woleli spędzac czas w swoich dawnych grupkach znajomych a nie tworzyc nowe relacje.
Mieszkalam 3 razy za granicą - studiowałam i pracowałam. Raz bylam erazmusem, ale stawiającym na naukę nie na imprezy- i tak poznałam ludzi z całego kontynentu. Nie mieli porblemu z tym, aby kogos przyjac do grupy albo aby ze mna stworzyc nowa grupę, majac innych znajomych.
Po 1 pobycie za granicą i powrocie do Polski wiedzialam, ze bedzie inaczej. Zajęło mi ok rok, półtora aby naprawic kontakty, sama wykazac inicjatywę- wyglądało to tak, ze w pewnym momenci emusialam przypominac o sobie dawnym znajomym, wpraszac się ( niestety sama) na imprezy, aby ktoś o mnie pamietał ( dodam, ze nie lubię tego robic bardzo).
Kiedy wytworzylam sobie jakies relacje i uleczylam stare znajomości okazalo sie, ze poznalam tez innych ludzi. Ci nowi ludzie nie byli otwarci, robili duzo fajnych rzeczy, ale nie zapraszali mnie czesto i nie proponowali wyjsc. W tej grupie byłam poprzez koleżankę dlatego tez wolałam na pocztąku byc jej kolezanką a nie jednostką indywidualną.
Jednak i tak z tego teamu nie mam zadnych kontaktów obecnie.
Póżniej był okres mgr, znajomi z kierunku poszli na inne uczelnie, albo nie poszli na drugi stopien. Ubywało innych znajomych, poniewaz zaczeli się zaręczać i wychodzić za mąż.
Dodatkowo w moim zawodzie pracuje się zwykle u kogos starszego, kto uczy Cię z asystenta , juniora na seniora. Więc automatycznie w biurze jest gradacja poziomów i zwykle jest doslownie kilka młodych osób plus większosc starszych doswiadczeniem i wiekiem- takze nie mozna nikogo znaleźć. ( nie znam kazdegobiura , a takze w kazdym nie pracowalam, ale nie bede kierowac sie tylko zwiazkami miedzyludzkimi przy wyborze pracy - tylko raczej umową i zasadami panującymi w biurze - więc na tego na kogo trafisz to zalezy wyłącznie od losu).
Dodatkowo chcę powiedzięć ze 1.5 roku temu wyjechalam znou za granicę na półroczny staż. Mialam znowu znajomych, mam nadal relacje internetowe. Jednak znowu po powrocie ok rok temu moje kontakty z ludzmi , polakami, ode mnie z uczelni czy z innych grup znajomych totalnie się urwały, albo dopiero teraz udaje mi się je od nowa 'zrobić'.
Problem w tym, że nie wiem jaki ja popełniam błąd w relacjach, wszystko jest u mnie jakies powolne, nie mam grupy do ktorej np moglabym wrócić z pobytu za granicą.
Nauczylam sie byc sama, poznaje nowych ludzi, ale zwykle to są przyjezdni ktorzy tak samo jak ja nie mają innych osób tutaj, albo DAWNI ZNAJOMI MOICH ZNAJOMYCH, którzy tworzą bardzo hermetyczne kręgi, do których bardzo trudno trafic.
I wlasnie tez chcialabym dodać, ze przez moje wyjazdy za granicę ( moje i moich znajomych) przez cale studia i siedzenie w tym grajdołku akademickim, wyjazdy na warsztaty, konferencje branzowe za granicę - umknęło mi zycie w miescie, relacje z ludzmi, ktorzy nie wyjechali nigdzie.
WIększosc moich znajomych z kierunku, albo została za granicą albo nie poszła na 2 stopien- wrocila do swoich miejscowosci i prowadzą rodzinne firmy- albo wyjechali obecnie do pracy do innych miast lub za granicę.
Czuje się dziwnie, bo niby na facebooku mam 1000 znajomych z roznych etapów zycia ale 1/3 to znajomosci zagraniczne, moj zagraniczny etap w zyciu,ktory już nie wroci.
Zauwazylam po innych ludziach, ze Ci ktorzy NIGDY nigdzie nie wyjezdzali, ktorzy np studiowali na uniwersytecie, albo kierunki 'lzejsze' niz moje, czesciej przez ostatnie 6-7 lat ( studia) wychodzili na miasto, integrowali się, mają inne relacje. Ja tych ludzi nie znam. Mimo, ze to są rdzenni znajomi z mojego miasta, koledzy kolegów z klasy z liceum itp.
Mam doWas pytanie, co zrobic aby znowu zacząć zyc normalnym zyciem, z ludzmi? Nie chce siedziec samotnie i analizowac to, ze znowu piatek spedzilam sama, bo nie mam grupy znajomych... Jak zalozyc taką grupe? CO JESLI NOWOPOZNANI LUDZIE nie chcą mnie w swoich prywatnych grupach, dlatego ze sami mają grupy sprzed 10 lat i ich relacje trwają dluzej? - nie chca nowej osoby po prostu? Spotkalam sie z takim zachowaniem z 3-4 razy po powrocie z zarganicy w pazdzierniku zeszlego roku.
Tak meandruję miedzy ludzmi, jak elektron, nie mam przyjaciol, mam 'znajomych'.
Co powinnam zrobic? Mam wrazenie, ze musze znaczac od nowa, tak jakbym zaczynala znowu 'liceum'.