Cześć Długo się zastanawiałam, czy napisać coś na tym forum, aż w końcu postanowiłam się przełamać i skonsultować z szerszą grupą odbiorców. Przekopałam się swego czasu przez chyba większość tematów o problemach z żonatymi, ale żaden nie odpowiadał w pełni na moje wątpliwości, stąd ten wątek.
Będę wdzięczna za wszelkie opinie.
Mam 25 lat i od kilku miesięcy pracuję w nowym miejscu. Ze względów służbowych od samego początku jestem "związana" z pewnym żonatym i dzieciatym facetem (ok. 40-letnim), z którym zresztą momentalnie złapałam bardzo dobry kontakt. Szybko przeszliśmy na "ty", a nasze relacje stawały się coraz bardziej swobodne - uściski dłoni, dotykanie pleców, dogadywania, przekomarzania itd. Dodam, że ten facet jest generalnie dość bezpośredni i nie ma oporów przed kontaktem fizycznym, dlatego nie dopatrywałam się w jego zachowaniu niczego niewłaściwego. Problem pojawił się, kiedy mój kolega z czasem zaczął coraz częściej rzucać niewybredne żarty i aluzje z wiadomymi podtekstami w moją stronę, a także, nazwijmy to tak, zintensyfikował dotyki. Nie ma już oporów przed dotykaniem mojej twarzy, moich włosów czy mojej talii (zresztą ewidentnie sprawia mu to przyjemność), sam szuka okazji do tego, a co więcej bywa wręcz szokująco zazdrosny o innych mężczyzn z naszej firmy - głównie takich w moim wieku. Potrafi mi czynić z ich powodu subtelne wyrzuty i stara się manifestować moje "przywiązanie" do niego..
Zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie przespałam moment, w którym powinnam ostro zareagować, ale myślałam, że na tego faceta działa po prostu mój efekt "nowej w stadzie" i po krótkim czasie mu przejdzie. Tymczasem czas mija, a jego dwuznaczne akcje bynajmniej nie mijają..
Wiem, że nawet wśród innych pracowników zaczynają się już plotki na temat mojej relacji z tym gościem (dowiedziałam się o tym przez przypadek) i obawiam się, że w którymś momencie może to dojść do jego żony.
Dlatego pytanie brzmi: jak się z tego wywikłać?
Zaczęłam stawiać opór, ale kolega zdaje się na niego nie zważać - wręcz chyba napędza go on do działania. Bardzo dobrze się dogadujemy, nadajemy na tych samych falach, mamy podobne poczucie humoru. Kolega jest też dla mnie w pewnych sytuacjach bardzo wspierający - mam wrażenie, że bezbłędnie odczytuje moje nastroje i zawsze wie, kiedy potrzebuję wsparcia psychicznego. Dodam jeszcze, że od strony zawodowej nie mogę mu nic zarzucić, ponieważ uchodzimy za bardzo dobry i skuteczny tandem. I tak, jest dla mnie atrakcyjny fizycznie, ale z powodu tego, że jest w związku, nie jest dla mnie dostępny.
Przyznaję, że niekiedy sama odpowiadam prowokująco na jego podszyte seksem zaczepki, lecz czasami po prostu nie da się nie reagować na nie bez słowa. A może powinnam milczeć?
Czy zatem ten kolega przeżywa kryzys wieku średniego? Albo uważa, że to, iż na początku znajomości nie okazywałam oporu, a teraz próbuję, jest dla niego swoistym testem? Mówiąc brutalnie - szuka okazji, żeby zaliczyć? A może to jego specyficzny sposób bycia...?
Nie mam możliwości, żeby skonfrontować jego zachowanie wobec mnie z jego zachowaniem wobec innych kobiet, ponieważ jestem de facto jedyną stałą przedstawicielką płci pięknej w naszej firmie. Inne zatrudnione koleżanki są u nas z doskoku, ponieważ pracują w innym oddziale, i prawie w ogóle nie mają styczności z tym kolegą.
Pomóżcie, jestem naprawdę skołowana i zmęczona tą sytuacją..
Pozdrawiam