Witajcie. Mojego męża poznałam mając 16 lat, jest 8 lat ode mnie starszy. Kiedy go poznałam miał wyrok w zawiasach, ok. 20 tys. długu, popalal zioło, ogólnie wg. mojego taty podejrzany typ. Pochodzi z rodziny alkoholowej. Ja mimowszystko dałam nam szansę, moja rodzina z czasem zaakceptowała. Powolutku odciagnelam go od towarzystwa, przestał palić, ja poszłam na studia, w wieku 18 lat zamieszkałam z nim znalazł pracę we Francji wyjechał, ja uczyłam się w polsce pracowałam i każde pieniążki wysylalam na spłatę długu. W końcu wyszliśmy z długow wzięliśmy ślub. Jego rodzina nigdy mnie nie zaakceptowała, traktowała gorzej niż psa, wyśmiewano moje studia, prace, rodzinę,matka i siostra stosowaly przemoc psychiczna, zapraszaly na kawę i zaczynały złośliwe azluzje, docinki, wysmiewaly nawet moja zaradność, to że pilnuje budżetu domowego, że pilnuje komornika aby raty były terminowo płacone. Teściowa stwierdziła że biorę ślub dla pieniedzy choc nie pochodzę z ubogiej rodziny. Kiedy po studiach dostałam etat pielegniarki stwierdziła że teraz kariera podcieraczki tylkow ważniejsza niż rodzenie dzieci jej synowi. Kiedyś wykrzyczaly że go unieszczesliwiam. Teściowa podczas rodzinnej uroczystości potrafiła powiedzieć że jestem alkoholiczka mimo iż NIE mam z tym problemu. W międzyczasie mój tato zachorował na SM po jego śmierci pomagałam mamie, teściowa wysmiewala że chodzę na służbę do matki, jest okropnie zazdrosna zawistna, nie może patrzec jak przytulam mojego męża wpada wręcz w szał. Za czasów narzyczenstwa wykrzyczala nam że robimy burdel w jej domu jak przyłapala nas na pocaunku. Mężowi opowiadalam jak jestem traktowana nigdy mnie NIE obronił nie wstawił się za mną. Mówił że mam nie wyolbrzymiac. W końcu załamalam się. Na moje prośby zerwania kontaktów stwierdził że przesadzam, to w końcu jego matka. Kiedyś w złości popchnal mnie jak mu powiedziałam że jej nienawidzę. Przeżyłam tak 10 lat poniżania przez rodzinę męża, nieakceptowana a mąż bardziej liczy się z uczuciami rodziny. To toksyczna rodzina mam dość chcę rozowodu mimo że kocham męża. Popadlam w depresję, mam problemy z zajściem w ciążę i jestem za to obwiniana przed jego rodzinę. Mąż ma dni że mnie rozumie,mowi że już wszystko wie ale kiedyś już też tak mówił i wszystko wracalo do punktu wyjścia. Jest dobrym, pracowitym człowiekiem, pomaga mi w domu lecz często wpada w gniew i jest okrutnie bzaborczy.Mam niecałe 30 lat a czuję się styrana jak 50 latka. W chwili obecnej marze o wyjeździe i byciu samej.
1 2018-06-26 20:29:43 Ostatnio edytowany przez esmeraldarenata (2018-06-26 20:47:40)
Esmeraldarenata,
na Twoim miejscu bym uniknęła tych toksycznych relacji z rodziną męża - one sprawiają, że zostawiasz to, co kochasz - pasje, myślenie - a w dodatku spada Ci poczucie wartości. Porozmawiałabym z mężem o jego zachowaniu wobec Ciebie - popychanie Cię z powodu wyrażania szczerości o jego matce nie usprawiedliwia niczego.
Masz prawo do przerwy, możesz w każdej chwili wynieść się ze wspólnego domu gdzieś - może do domu Twojej rodziny lub pojechać na tygodniowe wakacje, jeżeli jest taka możliwość.
Jeśli nie zauważysz żadnej poprawy, rozstałabym się z klasą. Nie możesz niszczyć siebie!
Witam Cię, jeśli miałabym Ci coś doradzić to chcąc zrozumieć swojego męża przeczaj książkę „Toksyczni rodzice” Susan Forward. Ja z niej wiem dlaczego twój mąż tak zachowuje się w stosunku do Ciebie i swojej rodziny. Przynajmniej go zrozumiesz i może pomożesz. Współczuje Ci ze trafiłaś na takich ludzi. Pozdrawiam
Przeczytałam mnóstwo artykułów i książek na temat dda i osobowości narcystycznych ową posiada ma teściowa . Podsuwalam co nieco mężowi czytał niechętnie, ogólnie strasznie się buntuje kiedy poruszam ten temat lub pokazuje artykuły. Ciężkie życie z takimi ludźmi, zaborcza i wrogą mi teściowa i mężem który jest od niej uzależniony. To chora miłość, warunkowa. Mama kocha tylko wtedy kiedy syn jest posłuszny. Cała jego rodzina jest wrogo nastawiona do innych, są przepelnieni żalem,zawiscia, zazdrością. Zawsze byłam wyrozimiala w stosunku do nich, lekkiego życia nie miała z mężem alkoholikiem Ani teściowa ani jej dzieci, lecz nie daje jej to przyzwolenia na wyladowywanie się na innych ludziach. Moja cierpliwość się dla nich skończyła. Zarówno dla męża jak i reszty jego rodziny. Mam takie myśli że jak zostanę w tym małżeństwie to zniszcze siebie samą, zatrace tożsamość. Z mojego wiecznego optymizmu juz niewiele zostało..
Jeśli podejmujesz decyzje o rozwodzie twój Mąż może w końcu otworzy oczy i zobaczy co w życiu jest najważniejsze. Nie mamusia która nie potrafi odciąć pępowiny - tylko on i Ty jako jego żona powinniście być na pierwszym miejscu w jego życiu. On nadaje się na terapie, żeby chociaż ocalić siebie! Tylko ze ewidentnie nawet nie chce dostrzec problemu. Wierze ze jesteś tym wszystkim zmęczona kto by nie był ?! Jedyne co mogłabym Ci doradzić to zrób tak jak czujesz, bądź wierna sobie! Odezwij się jak podejmiesz jakieś kroki, napisz jak mąż / czy oprzytomniał !
Przeczytałam mnóstwo artykułów i książek na temat dda i osobowości narcystycznych ową posiada ma teściowa . Podsuwalam co nieco mężowi czytał niechętnie, ogólnie strasznie się buntuje kiedy poruszam ten temat lub pokazuje artykuły. Ciężkie życie z takimi ludźmi, zaborcza i wrogą mi teściowa i mężem który jest od niej uzależniony. To chora miłość, warunkowa. Mama kocha tylko wtedy kiedy syn jest posłuszny. Cała jego rodzina jest wrogo nastawiona do innych, są przepelnieni żalem,zawiscia, zazdrością. Zawsze byłam wyrozimiala w stosunku do nich, lekkiego życia nie miała z mężem alkoholikiem Ani teściowa ani jej dzieci, lecz nie daje jej to przyzwolenia na wyladowywanie się na innych ludziach. Moja cierpliwość się dla nich skończyła. Zarówno dla męża jak i reszty jego rodziny. Mam takie myśli że jak zostanę w tym małżeństwie to zniszcze siebie samą, zatrace tożsamość. Z mojego wiecznego optymizmu juz niewiele zostało..
To okropne, że Twój mąż nie interesuje się tą smutną i ciężką sprawą. Nie dość, że jeszcze nie widzi nic dziwnego w tych rodzinnych relacjach, jak się odzywa jego matka do Ciebie i również patrzy, jak cierpisz, a on nic nie robi.
Odejdź. Na razie nie rozstawaj się, bo to jest na razie pochopna decyzja. Wyjedź na tydzień czy troszkę dłużej, na ile możesz sobie pozwolić i sprawdź, czy w Waszych relacjach małżeńskich coś uległo zmianie. Jeżeli jest gorzej, to spokojnie. Obserwuj. Po jakimś miesiącu, jak będziesz mocno pewna, że to nie TEN, możesz odejść z klasą.
Dziękuję za zrozumienie. Dojrzewam każdego dnia do rozwodu. Obecnie jestem zła na samą siebie, wszystko wskazywalo na to że się to nie uda, że nie da się tak żyć. Znajomi nie dawali nam szans. Mam poczucie zmarnowanego czasu, klapki z oczu dopiero po wielu latach mi opadły. Żałuję że nie słuchałam się innych, chciałam być wybawicielka mojego męża z jego problemów, nałogów i chorej rodziny. Ludzilam się że może dotrę do tych ludzi kiedy okaże zrozumienie, cierpliwość. Miałam nadzieję że docenią to że ich syn i brat przy mnie wychodzi na prostą zamiast wdzięczności miałam upokarzanie. No cóż nie udało się, popełniłam kardynalny błąd...ludzie się nie zmieniają. I najważniejsze....teściowa krzyczała kiedyś że zabrałam jej jedyne oparcie ,źródło utrzymania i to właśnie główny powód wrogości, wygodne życie u boku syna, spelnienie jej egoistycznych wyobrażeń o rodzinie, w której syn jest niczym mąż.
Dziękuję za zrozumienie. Dojrzewam każdego dnia do rozwodu. Obecnie jestem zła na samą siebie, wszystko wskazywalo na to że się to nie uda, że nie da się tak żyć. Znajomi nie dawali nam szans. Mam poczucie zmarnowanego czasu, klapki z oczu dopiero po wielu latach mi opadły. Żałuję że nie słuchałam się innych, chciałam być wybawicielka mojego męża z jego problemów, nałogów i chorej rodziny. Ludzilam się że może dotrę do tych ludzi kiedy okaże zrozumienie, cierpliwość. Miałam nadzieję że docenią to że ich syn i brat przy mnie wychodzi na prostą zamiast wdzięczności miałam upokarzanie. No cóż nie udało się, popełniłam kardynalny błąd...ludzie się nie zmieniają. I najważniejsze....teściowa krzyczała kiedyś że zabrałam jej jedyne oparcie ,źródło utrzymania i to właśnie główny powód wrogości, wygodne życie u boku syna, spelnienie jej egoistycznych wyobrażeń o rodzinie, w której syn jest niczym mąż.
Jeżeli wychodzi się za mąż, chcąc być wybawicielką mężczyzny z jego nieskromnych kłopotów, to duży błąd. Dlatego że to ON powinien chcieć wymiksować się z problemów, nie Ty ani nikt. Jeżeli chce to zrobić, a jednak potrzebuje wsparcia lub pomocy, to luzik. Tak to... już wiesz, wyciągnęłaś wniosek z tego związku i na przyszłość będziesz ostrożniejsza
Dobrze to ujęłaś ze jego mama odwróciła role - zamiast oparcie w mężu chce je mieć w synu, za wszelka cenę. Nie zważa na szczęści syna tylko patrzy na siebie. Straszna egoistka. Mąż jest uzależniony od tej relacji, nie potrafi się odciąć. Żal mi go, bo traci kobietę która na prawdę go kochała. Może przejrzy na oczy, może pójdzie na terapie i uratuje siebie - bo życie mamy tylko jedno. Tez uwazam jak poprzedniczka wyżej napisanego posta, wyprowadź się, obserwuj na rozwód przyjdzie jeszcze czas. Jeśli masz jeszcze sile i nadzieje.
Pisałam o zaborczosci i to mnie najbardziej męczy, czuję się upokorzona kiedy ona wiesza się na synu, siada między nami, patrzy wrogo na jakakolwiek czułość męża do mnie. Nie popusci żadnej okazji żeby mi dopiec, siostra jest za matką, uważa że mąż mój był jej jedynym wsparciem i teraz jest matce ciężko. Ale wiecie co mnie najbardziej boli i jednocześnie wprawia w osłupienie i budzi dziwne emocje...skrajna bierność mojego męża, wręcz poddanstwo. Za matkę i siostrę gotów życie oddać, każą ich przykrość usprawiedliwi. To jest dla mnie straszne, czasami mam wrażenie wiem to straszne co napisze....że być może ona go w dzieciństwie molestowała a on ma po prostu syndrom ofiary. Nie wiem już co mam myśleć z roku na rok napawa mnie to coraz większym przerażeniem, co ona wyprawia, jej zachowanieniczym rywalki, infantylnosc, dwuznaczne teksty, i do tego materializm i jego brak reakcji. To było chore od poczatku ale ja młoda zakochana dziewczyna nie chciałam tego widzieć i ludzilam się że jakoś to będzie, że wszystko się pouklada.
To Ty pomogłaś wyjść mężowi z długów. Pomogłaś mu stanąć na nogi, mimo Twojego młodego wieku. Ja w wieku 16 lat w życiu bym się nie wpakowała w takie coś, ale Ty to zrobiłaś i dałaś radę.
Nie możesz dać się dalej obrażać, przede wszystkim to Twój mąż nie może Cię dawać poniżać. Powinien docenić co dla niego zrobiłaś, a co zrobiła mama z siostrą? Pozwoliły mu się zadłużyć i dodatkowo zażywać narkotyki.
Musisz się zmotywować do działania, spróbować zmotywować męża, musi zacząć Cię bronić. Wtedy mama z siostrą stracą grunt pod nogami. Rozwód to ostateczność, a próbowałaś ograniczyć spotkania z jego rodziną? Nie musicie przecież spędzać u nich świąt, czy niedzielnych obiadków.
Taka toksyczna matka to też obciążenie dla Twojego męża i jest mu na pewno ciężko. Ale założył NOWĄ, SWOJĄ rodzinę i musi dbać o jej dobro w pierwszej kolejności.
Podziwiam Twoją cierpliwość, gdyby wyśmiewały się ze mnie, że pilnuje komornika, to bym zrobiła taką aferę i wypomniała, dlaczego ten komornik w ogóle jest. Skoro jest tak opiekuńczą matką dlaczego dopuściła do takiej ostateczności i nie pomogła swojemu dziecku.
Albo zarzucanie Tobie, że znalazłaś pracę zamiast dzieci rodzić... nie no, aż brak słów na tą kobietę. Może one są tak tępe i powinnaś im tłumaczyć wszystko, że nie sztuką jest narobić dzieci, tylko mieć je za co utrzymać.
Życzę Ci powodzenia, bo naprawdę masz nieciekawą sytuację.
Co do tych kobiet...one są totalnie egoistyczne, materialistycznie podchodzą do wszystkiego, są skrajnie nieodpowiedzialne i po prostu niedojrzałe.Co prawda kontakt ograniczylam już do minimim. Z siostrą nie rozmawiam od stycznia w ogóle. ALE wiem że kiedy mąż tam chodzi sam jest buntowany. Mój mąż nie chce chyba zobaczyć jak go wykorzystywano, ma wgrany program od dzieciństwa. Dla niego rodzina to świętość, z jednej strony rozumiem go, jest rozdarty pomiedzy dwiema kobietami które kocha. Ale boli mnie to że nie dostrzega tak widocznych oznak toksycznosci jego rodziny. Jest jakiś progres, ostatnio odmówił matce pomocy, nagle stała się potrzebująca kiedy dowiedziała się o naszym wyjeździe na wczasy. Ona jest po prostu aż chora z zazdrości, zawiści i nienawiści. A tą odmowę skwitowala że to moja szpila...choć mnie przy tym nie było. Zwiazek w tak młodym wieku był dla mnie odskocznia w pewnym sensie od problemów moim rodzinnym domu, mama w trakcie taty choroby zaczęła popijac i wyzywala się na mnie za to wszystko. Ucieklam z deszczu pod rynnę...trudno, jakoś muszę sobie to wszystko poukładać. Ale ostatnio moja intuicja mówi mi bez przerwy UCIEKAJ. On był tresowany przez rodzinę 30 lat, nie dasz rady mając ich wszystkich przeciwko sobie.