Nie radzę sobie, pomóżcie spojrzeć obiektywnie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Nie radzę sobie, pomóżcie spojrzeć obiektywnie

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 3 ]

Temat: Nie radzę sobie, pomóżcie spojrzeć obiektywnie

Witam,
jestem tu całkiem nowa, ale czuję, że wali się mój świat i może u was znajdę pomoc, bo nie wiem już, gdzie jej szukać... proszę pomóżcie spojrzeć obiektywnie... i choć będzie pewnie długo, to może ktoś dotrwa..

Zacznę od początku.
Od 12 lat jestem w związku, jest to mój pierwszy i jedyny partner. Od początku był o mnie zazdrosny, ale wtedy wydawało się to słodkie i miłe, z latami jednak przeradzało się w pełną kontrolę. Utrata znajomych, 24h na dobę spędzane razem, każdy wyjazd lub wyjście - wspólnie, do dziś nigdzie nie pojechałam sama na dłużej niż kilka godzin, mogłoby się niektórym wydawać - super, dba o Ciebie, chce być przy Tobie! Jednak po pewnym czasie kłótnie o moje domniemane zdrady zaczęły być na porządku dziennym, mimo że nigdy nie dałam ku temu powodów. Zaczęłam jeszcze bardziej się kontrolować, by nie powiedzieć czegoś "źle", czegoś co mogłoby spowodować kolejną kłótnię w domu (czuję, że zatraciłam samą siebie, zrezygnowałam ze swoich pasji). Dochodziło do tak paradoksalnych sytuacji jak zazdrość o męską część rodziny, o taniec z kuzynem na weselu czy rozmowę pod barem, nawet to, że usiadłam obok kogoś innego niż on mogło wywołać kłótnię. W kolejnych latach zaczął mnie wyzywać po alkoholu od idiotek, kretynek, puszczalskich, mówił, że nie chce ze mną być lub jak mi coś nie pasuje to mam wyjść i nie wracać. Zawsze tłumaczyłam to sobie alkoholem, złym dniem, humorem. Rano przychodził jak nigdy nic, przytulał, mówił, że kocha... Wiem, że się uzależniłam, nigdy nie wyobrażałam sobie życia bez niego, cieszyłam się każdą chwilą, bo na co dzień jest czuły, troskliwy, wspaniały, mój... wszyscy dookoła myślą - para idealna... jednak sytuacje, o których napisałam powyżej za każdym razem, z każdym rokiem zostawiały we mnie coraz to większą rysę, pęknięcie... zaczęłam zastanawiać się czy to jest życie, którego chcę, czy te złe chwile są normalne, dlaczego po tylu latach związku mimo sporych pieniędzy, które oboje zarabiamy, kupna domu, wciąż się nie oświadczył, nie pomyślał o dzieciach, a rozmowy o tym zbywa... i... i właśnie wtedy znajomy wyznał mi, że się we mnie zakochał, że nie może przestać o mnie myśleć, że już dłużej nie może trzymać tego w sobie, bo gdy tylko jestem obok cały drży, robi wszystko, by tylko być w moim towarzystwie, nie wie co się z nim dzieje, nigdy czegoś takiego nie czuł. Zwaliło mnie to z nóg, wypierałam, mówiłam, że miło mi to słyszeć, ale przecież dobrze wie, że jestem w związku... Niestety popełniłam błąd - nie ucięłam naszych rozmów, słuchałam jak mówił mi piękne rzeczy, opowiadał o tym co czuje, o tym czego pragnie, podnosił mnie na duchu, rozumiał bez słów. Poczułam jakąś więź, uczucie ? nie wiem jak to opisać, chciałam tych rozmów, tych chwil, mimo, że nigdy nie pozwoliłam mu się pocałować nie mówiąc już o niczym innym, to stawał się coraz ważniejszy i bliższy... wiem też, że dałam mu przez to nadzieje, rozpaliłam jego wyobraźnię o tym, że może mogłabym kiedyś być jego... W tym czasie mój związek podupadł, kłóciliśmy się, odsunęłam się, ale też powiedziałam po raz kolejny wszystko co myślę, wszystko co mnie boli, to jak mnie traktuje, jak się do mnie zwraca i myślę o odejściu. Ku mojemu zdziwieniu przeprosił, obiecał zmianę, przestał mnie obrażać, poniżać, ale wciąż widział we mnie złość i brak efektów jego starań. Widziałam jak go to niszczy, jak boli go myśl o utracie mnie... Myślałam, że jestem gotowa odejść, są momenty, że jestem tego wręcz pewna, a tak naprawdę codziennie płaczę, budzę się z bólem w klatce piersiowej, nie mogę oddychać, nie umiem poradzić sobie z tym, że dopuściłam się zdrady psychicznej. Nie umiem poradzić sobie, z tym, że cokolwiek nie zrobię kogoś zranię. Nie wyobrażam sobie zostawić 12 lat mojego życia, mężczyzny, który mnie kocha, wszystkich rzeczy, które nas łączą (ale też nie wiem czy jego zmiana i starania są prawdziwe, czy za pół roku, rok lub kilka lat wszystko nie wróci do tego jakie było ? czy wciąż nie będę poniżana i kontrolowana na każdym kroku?) ale też nie umiem zerwać nowej znajomosci, która daje mi tyle prostej, przyziemnej radości.. Zawsze myślałam, że takie sytuacje wymyślają tylko w filmach, ale teraz sama w niej jestem... Nie radzę sobie psychicznie. Nie umiem odejść, bo gdy patrzę mu w oczy wiem, że wciąż go kocham, chcę go przytulić i zapomnieć o wszystkim, a za chwile czuje niechęć i przypominam sobie wszystkie te okropne rzeczy, które mi mówił.. jakby tego było mało nie umiem skrzywdzić tego drugiego, który gotów dla mnie zostawić wszystko w jednej chwili i pojechać gdziekolwiek wskaże i zacząć nowe życie. Wciąż myślę czy to właśnie przy nim nie jest moje miejsce, życie tak inne, ale może szczęśliwe, może to jest to czego pragnę? Jak można być pełnym tak sprzecznych emocji i uczuć?
Wykańczam się. Czuje się źle z samą sobą. Nienawidzę się za to jak postąpiłam, nienawidzę się za to jak się zachowuje. Czuje do siebie wstręt. Nie wiem co mam robić. Proszę pomóżcie jakimikolwiek słowami.
Wiem, że wszystko to moja wina.

Zrozpaczona.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nie radzę sobie, pomóżcie spojrzeć obiektywnie

Skoro twoj mężczyzna obiecał ze się zmieni skoro poroazmawialas z nim domyslalam się ze powiedziałaś ze nie pasuje ci ta ciągła kontrola i zazdrość ze to cie zniszczy. Ze chcesz mieć swoje pasje i swoje życie. Porozmawiałaby tez o tym na spokojnie jakie Ty masz oczekiwanie w związku w życiu czego ty byś chciała Np dziecko szacunek na co ty się nie zgadzasz : powymieniać jego zachowania .  Ja na początek wyjechałabym na kilka dni sama, z przyjaciółki z mama z kimś z kim masz dobry kontakt. Albo najlepiej sama ze sobą. Kilka dni w ciszy z własnymi myślami po pierwsze sprawi ze będziesz mogła się odprężyć wyciszyć odpocząć psychicznie po drugie poukładasz sobie wszystko w głowie. Jesteś w związku 12 lat jesteś już uzależniona i przyzwyczajona do niego. Ale w tym wszystkim musisz szanować siebie - szanowanie siebie to nie pozwolenie na to Aby on nie szanował ciebie. Wyjazd tez powinien ci pomoc poukładać swoje serce czy kochasz tego twojego kolegę czy to nie jest tak ze pragniesz takiego związku ale tak na prawdę nie pragniesz jego samego.
Jeśli twoj obecny się nie zmieni albo nadal będzie cie kontrolować bądź obrażać ja bez wahania bym zerwała wyszła. Ale nie po to by zerwać na zawsze a po to by zobaczył ze mówiłaś poważnie. Bo często jest tak ze mówimy to będzie koniec a nigdy nie kończymy i faceci wiedza ze i tak wybaczymy. Niech on wie ze nie żartujesz ze nie pozwalasz na takie traktowanie nie zgadzasz się na taki związek.
Polecam wyjazd ! Zobaczysz czy zatęsknisz czy znajdziesz miłość dl niego a może większa tęsknotę za kolega. Powodzenia

3 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-06-29 13:42:41)

Odp: Nie radzę sobie, pomóżcie spojrzeć obiektywnie
Smerfetkaaa1 napisał/a:

Jeśli twoj obecny się nie zmieni albo nadal będzie cie kontrolować bądź obrażać ja bez wahania bym zerwała wyszła. Ale nie po to by zerwać na zawsze a po to by zobaczył ze mówiłaś poważnie. Bo często jest tak ze mówimy to będzie koniec a nigdy nie kończymy i faceci wiedza ze i tak wybaczymy. Niech on wie ze nie żartujesz ze nie pozwalasz na takie traktowanie nie zgadzasz się na taki związek.

Ty przeczytałaś to, co napisałaś, czy tak sobie tylko pleciesz? big_smile nie zerwać na zawsze, ale wrócić, żeby widział, że się mówi poważnie? big_smile big_smile big_smile

Posty [ 3 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Nie radzę sobie, pomóżcie spojrzeć obiektywnie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024