Historia jest długa więc, skrócę ją do minimum. Znam Tomka od kilku lat. Jest ode mnie 10 lat starszy. Mieszka w mieście oddalonym o ponad 300km od mojego miasta. Byliśmy dobrymi znajomymi. On żonaty i z dzieckiem, ja miałam wieloletniego partnera. Jego małżeństwo się nie ułożyło i półtora rok temu rozwiódł się. Mój wieloletni związek też się rozpadł. Nasze drogi tak się połączyły, że od prawie roku z przyjaźni powstał związek „na odległość’. Na zmianę ja jeżdżę do niego albo on do mnie na weekendy. Spędzamy również czas we trójkę z jego córką, która pomimo moich początkowych obaw bardzo mnie polubiła. Zaczęliśmy rozmawiać o wspólnej przyszłości. Ze względu na dziecko, jego więcej trzyma w aktualnym miejscu zamieszkania więc chcąc być razem to ja muszę/chcę się przeprowadzić. Zaczęłam od szukania pracy. I znalazłam ją… Praca w „zawodzie”, dająca perspektywę rozwoju, lepiej płatna niż w moim rodzinnym, sporo większym mieście. Za miesiąc mam zacząć. Pierw była wielka radość ale doszedł do tego strach.
Powiedzenie mówi, że tylko głupi się nie boi… Nie mam wątpliwości, że to właściwy mężczyzna ale perspektywa tylu zmian mnie przeraża. Żyję w tym mieście 30 lat i nie wiem czy gdzie indziej będę czuła się „jak u siebie”. A tego nie dowiem się dopóki tam nie pojadę. Tutaj mam swoich znajomych od lat, tam początkowo będę zdania na jego środowisko. Tutaj mam swoje mieszkanie, tam będę mieszkać u niego. Cenię sobie niezależność i nie chcę być mu ciężarem bo dla mnie kobieta „uwieszona” na mężczyźnie staje się mało atrakcyjna. Tutaj mam rodziców do której często wpadam po pracy na kawę i pogadać o wszystkim, pomóc im bo jednak swoje lata już mają i czasu nie zatrzymam… tam tak często i blisko ich nie będzie.
Lubię swoje miasto i trochę żal mi je opuszczać ale wiem, że to jedyne rozwiązanie. Tomek sam mówi, że bardzo dużo dla nas poświęcam i obiecuje, że postara się bym nigdy tego nie żałowała i nie zawiedzie moich oczekiwań. Że będzie ze mną jeździł do mojego rodzinnego domu, że wie jakie to dla mnie ważne. Poznałam też jego rodziców, od razu złapaliśmy wspólny język. Cieszą się, że akceptuję przeszłość i córkę Tomka i że mamy taki dobry kontakt. Od Tomka wiem, że też o mnie się martwią i bardzo chcę, żebym czuła się po przeprowadzce jak u siebie w domu. To bardzo dobrzy ludzie. W mojej historii nie mogę absolutnie do niczego się przyczepić, zastanawiam się czasami gdzie w tym wszystkim jest haczyk? Wszytko się układa zgodnie z planami, o których rozmawialiśmy, a ja zamiast skakać pod sufit trochę panikuje i jestem niedowiarkiem, ze w końcu może być dobrze i normalnie. Czy któraś/któryś z Was było w podobnej sytuacji? I jak szybko odnaleźliście się w nowym miejscu?
2 2018-06-21 12:58:29 Ostatnio edytowany przez _ossi_ (2018-06-21 12:59:19)
Ja dla mojego mężczyzny przeprowadziłam się do Wielkiej Brytanii, więc 2 tyś km, i też miałam pełno obaw, ale teraz, po prawie 2 latach jest ok. Owszem, są momenty, że czuję się samotna, brakuje rodziny, ale tak jak w Twoim przypadku, to mi łatwiej było przylecieć tutaj bo w Polsce nie miałam niczego co by mnie trzymało.. poza samochodem a On ma tutaj dobrą stałą pracę, własne mieszkanie i jest już prawie 14 lat więc ciężko by było mu zjechać do Polski.. Moje Początki były ciężkie, ale teraz i jego znajomi są moimi znajomymi , jego praca jest też moją pracą , i już taka samotna nie jestem.;)
Głowa do góry, 300 km to żadna odległość.. masz cudownego mężczyznę... piękną przyszłość przed sobą i wami.. nic tylko powodzenia życzyć :*
Dla mojego męża zrezygnowałam z ostatniego roku studiów, mieszkania, pracy i wyprowadziłam się 3000km dalej ;-)
Z Francji do Polski.
Na początku było dziwnie, ale wreszcie mogliśmy być razem... to było dla mnie najważniejsze.
Bardzo ciepło przyjęła mnie jego rodzina, czasem brakuje mi mojej, ale staramy się odwiedzać chociaż raz do roku.
Po jakimś czasie znalazłam nowych znajomych, ze ''starymi'' jest kontakt. Także nie martw się na zapas, chociaż może dobrze się zastanów, czy na pewno tego chcesz.
Historia jest długa więc, skrócę ją do minimum. Znam Tomka od kilku lat. Jest ode mnie 10 lat starszy. Mieszka w mieście oddalonym o ponad 300km od mojego miasta. Byliśmy dobrymi znajomymi. On żonaty i z dzieckiem, ja miałam wieloletniego partnera. Jego małżeństwo się nie ułożyło i półtora rok temu rozwiódł się. Mój wieloletni związek też się rozpadł. Nasze drogi tak się połączyły, że od prawie roku z przyjaźni powstał związek „na odległość’. Na zmianę ja jeżdżę do niego albo on do mnie na weekendy. Spędzamy również czas we trójkę z jego córką, która pomimo moich początkowych obaw bardzo mnie polubiła. Zaczęliśmy rozmawiać o wspólnej przyszłości. Ze względu na dziecko, jego więcej trzyma w aktualnym miejscu zamieszkania więc chcąc być razem to ja muszę/chcę się przeprowadzić. Zaczęłam od szukania pracy. I znalazłam ją… Praca w „zawodzie”, dająca perspektywę rozwoju, lepiej płatna niż w moim rodzinnym, sporo większym mieście. Za miesiąc mam zacząć. Pierw była wielka radość ale doszedł do tego strach.
Powiedzenie mówi, że tylko głupi się nie boi… Nie mam wątpliwości, że to właściwy mężczyzna ale perspektywa tylu zmian mnie przeraża. Żyję w tym mieście 30 lat i nie wiem czy gdzie indziej będę czuła się „jak u siebie”. A tego nie dowiem się dopóki tam nie pojadę. Tutaj mam swoich znajomych od lat, tam początkowo będę zdania na jego środowisko. Tutaj mam swoje mieszkanie, tam będę mieszkać u niego. Cenię sobie niezależność i nie chcę być mu ciężarem bo dla mnie kobieta „uwieszona” na mężczyźnie staje się mało atrakcyjna. Tutaj mam rodziców do której często wpadam po pracy na kawę i pogadać o wszystkim, pomóc im bo jednak swoje lata już mają i czasu nie zatrzymam… tam tak często i blisko ich nie będzie.
Lubię swoje miasto i trochę żal mi je opuszczać ale wiem, że to jedyne rozwiązanie. Tomek sam mówi, że bardzo dużo dla nas poświęcam i obiecuje, że postara się bym nigdy tego nie żałowała i nie zawiedzie moich oczekiwań. Że będzie ze mną jeździł do mojego rodzinnego domu, że wie jakie to dla mnie ważne. Poznałam też jego rodziców, od razu złapaliśmy wspólny język. Cieszą się, że akceptuję przeszłość i córkę Tomka i że mamy taki dobry kontakt. Od Tomka wiem, że też o mnie się martwią i bardzo chcę, żebym czuła się po przeprowadzce jak u siebie w domu. To bardzo dobrzy ludzie. W mojej historii nie mogę absolutnie do niczego się przyczepić, zastanawiam się czasami gdzie w tym wszystkim jest haczyk? Wszytko się układa zgodnie z planami, o których rozmawialiśmy, a ja zamiast skakać pod sufit trochę panikuje i jestem niedowiarkiem, ze w końcu może być dobrze i normalnie. Czy któraś/któryś z Was było w podobnej sytuacji? I jak szybko odnaleźliście się w nowym miejscu?
Rozumiem Twoje obawy,ale może warto spróbować? akceptują Ciebie jego rodzice,Ty go kochasz,a najważniejsze,że polubiła Ciebie jego córka - to się liczy , w dodatku znalazłaś pracę.JA wiem, że trudno się rozstać ze swoim rodzinnym miastem,znajomymi,mieszkaniem a zwłaszcza starszymi rodzicami.Niby znacie się z Tomkiem długo,ale mimo to masz pewne obawy i może mają potwierdzenie,bo wiesz, wszystko jest tak piękne i gładko wszystko poszło,że aż wydaje się,że gdzieś jest ten haczyk.Niestety to Ty sama musisz podjąć decyzję,bo to będzie Twoje życie,zastanów się jeszcze dobrze,mimo,że znalazłaś już w nowym miejscu pracę jednak przemyśl,abyś potem nie żałowała,bo jakby nie było to waża decyzja ale wierzę ,że jak postąpisz tak będzie dobrze. Bo jak doskonale wiesz,nikt za Ciebie Twojego życia nie przeżyje i należy postąpić tak aby nie żąłować,niż potem żałować,że tego się nie zrobiło.Powodzenia.
Każdy się boi zmian bo nie wiadomo czy okażą się zmianami na lepsze czy gorsze. Twoje obawy są normalne. Dopiero po jakimś czasie przekonasz się o tym czy Twoja decyzja byla słuszna. Jak nie spróbujesz to nigdy się tego nie dowiesz. Czyli nie masz wyboru. Najważniejsze zebyś miała gdzie wrocić gdyby coś poszło nie tak.
Ja to bym sie chyba nie odwazyla, takie szalone miloscia zawsze zle wróżą
To są takie sytuacje,gdzie jeśli nie zaryzykujesz to się nie dowiesz. Będą tylko przypuszczenia i nic konkretnego się nie dowiesz. A czy warto podjąć to ryzyko to wiesz tylko Ty. Bo Ty wiesz jak wygląda ta relacja,wiesz co czujesz,wiesz jakim on jest człowiekiem. Plus jest taki,że nie jedziesz tam będąc uzależniona od niego. Masz ogarniętą pracę, możesz się i w tym aspekcie rozwinąć. To może być ciekawe doświadczenie.