Mojego chłopaka znam ponad rok, w związku jesteśmy od pół roku, wcześniej się kolegowaliśmy, potem spotykaliśmy. Było mi z nim dobrze, zawsze o mnie dbał i się troszczył. Jedyne co miałam mu do zarzucenia to że był mało wylewny w słowach jeśli chodzi o uczucia. Parę razy na miesiąc się z nim kłóciłam co kończyło się moim obrażeniem i cichymi dniami, (zazwyczaj o pierdoły). Z początku odrazu, potem po paru dniach on zawsze pierwszy się odzywał nawet gdy był tak naprawdę bez winy i wyciągał rękę. Czepiałam się wielu rzeczy. Z drugiej strony potrafiłam tez być dla niego kochana, czuła, sprawiać mu radość i dawać szczeście. Ogólnie było nam dobrze, planowaliśmy wiele rzeczy, byłam pewna że to miłość na zawsze. Bardzo go kocham i jest dla mnie wszystkim, on powtarzał mi to samo. Do pewnego dnia kiedy się wypalił. Nie spodobało mi się jego zachowanie, zaczęłam krzyczeć na niego i ostatecznie wyszłam trzaskając drzwiami (głupia, z nadzieją, że jeszcze za mną poleci). Jak zwykle odezwał się po paru dniach czy mi przeszło, tak przeszło i żałowałam. Spotkaliśmy się z mojej inicjatywy. Usłyszałam wtedy słowa że dla niego związek jest bezsensu, że go poniewieram, że on to znosi ale już tego nie wytrzymuje, że on tego nie chce. Zaczęłam go przepraszać i mówić mu żebyśmy się postarali, że obiecuję poprawę nad sobą. Ostatecznie zgodził się, ale bardziej z tego względu że mieliśmy na zaraz wykupione wczasy i chcieliśmy polecieć w zgodzie. Na wakacjach było tak średnio, nie kłóciliśmy się, byłam miła i spokojna, ale odczuwałam chłód z jego strony. Dwa razy na cały tydzień doszło do większego zbliżenia między nami, powiedział że chyba jednak mnie kocha, płakałam tez mu wtedy a on mnie mocno tulił i pocieszał. Zaś w niektóre dni był kompletnie ode mnie oddalony, wręcz trochę mnie odpychał od siebie. Ostatniego dnia powiedział mi że dalej jest zdania że ten związek dla niego już nie ma sensu, rozpłakałam się a on nawet nie zareagował. Zaraz po powrocie spotkaliśmy się jeszcze, zapytałam go co z nami a on że znam jego stanowisko. Powiedział że się wypalił, że to przez ciągłe pretensje i awantury, że czuje się ograniczony, że ma dość, powiedział nawet że mnie nie kocha, że wszystko mogło potoczyć by się inaczej gdyby nie ciągłe czepianie się którego już nie zniósł. Zapytałam więc, przy pożegnaniu czy to kończymy, miałam już mokre oczy i w jego też dojrzałam taki smutek, patrzył się na mnie i ostatecznie powiedział że zobaczymy, że spotkamy się za kilka dni i padło "do zobaczenia". Minęło już 5 dni jak się nie odzywa. Nie wiem czy czekać jeszcze, czy może zapytać go jak tam, bo żyję w takiej niepewności, nie wiem na czym stoję. Jestem cała roztrzęsiona, ten chłopak jest dla mnie wszystkim, to ja się o niego starałam na początku żeby być razem, a teraz go tracę przez swoje głupie zachowanie którego tak strasznie żałuję. Proszę, powiedzcie mi coś, doradzcie . Wiem że się pozbieram, że może nawet kiedyś poznałabym kogoś lepszego, ale na ten moment to do mnie nie dociera i tak strasznie tego nie chcę. Marzę tylko o nim, znamy już swoje rodziny, nawet one się znają. Niedługo mieliśmy pójść na wesele, jechać do Paryża. Nie wiem co teraz myśleć, jak się z tym pogodzić. Ja mam 20, on 21 lat.
Polecam stanąć w sytuacji, że ten związek juz nie istnieje. Bo on praktycznie już nie istnieje. To, co dzieje się teraz to reanimacja trupa, a jemu nie za bardzo chce się pewnie wchodzić znowu w to samo.
Doradzam zmienić swoje zachowanie. Robienie cichych dni i fochów o głupoty woła o pomstę do nieba i aż dziw chłopakowi, że tyle z Tobą wytrzymał.
Każdy normalny zwiałby po 3-4 fochu.
Facet nie jest po to, żeby po nim cisnąć, robić ciche dni i żeby on pierwszy wyciągał rękę na zgodę.
Na Twoim miejscu zostawiłabym to tak, jak jest.
Wiesz już, że Twoje zachowanie nie było ok, niech te rozstanie będzie dla Ciebie lekcją i nauczką na przyszłość.
A myślicie, że są jakieś szanse, żeby było jeszcze między nami dobrze? W końcu powiedział że się zobaczymy za niedługo, więc może potrzebował trochę odetchnąć, nie wiem. Może jednak da mi tą ostatnią szansę? Wtedy napewno się zmienię, bo rozumiem już co tracę przez takie zachowanie ( Strasznie mnie korci żeby do niego napisać o to
5 2018-06-17 17:36:39 Ostatnio edytowany przez MuseHudson (2018-06-17 17:42:39)
Skoro było ci z nim dobrze czemu robiłaś awantury o pierdoły i ciche dni?
Dlaczego nie przepraszałaś kiedy widziałaś, że to ty byłaś w błędzie?
Dlaczego czepiałaś się wielu rzeczy?
Dlaczego na niego krzyczałaś i trzaskałaś drzwiami zamiast pogadać na luzie o wszystkim?
To nie prowokacja, naprawdę staram się zrozumieć, jakim cudem byłaś pewna że to miłość na zawsze(w domyśle on dożywotnio, z własnej woli będzie to znosił)?
To co piszesz jest naprawdę słabe i źle świadczy o Twoim wyobrażeniu na temat tego jak funkcjonuje świat i relacje międzyludzkie.
Jeśli ma odpowiednio niską samoocenę, jest zakompleksiony i uważa że twoje zachowanie to najwięcej na co go stać, to masz jak najbardziej szanse tłamsić go jeszcze dłuuuuugie lata
Jeśli jest normalny to raczej nie, już pozamiatane.
A myślicie, że są jakieś szanse, żeby było jeszcze między nami dobrze? W końcu powiedział że się zobaczymy za niedługo, więc może potrzebował trochę odetchnąć, nie wiem. Może jednak da mi tą ostatnią szansę? Wtedy napewno się zmienię, bo rozumiem już co tracę przez takie zachowanie
( Strasznie mnie korci żeby do niego napisać o to
Nie wiem. Ale nie sądzę, byś mogła zmienić swoje zachowania tak szybko. Pewnie byłoby dobrze, aż do następnego focha.
Ja bym dała spokój. Odgrzewane kotlety są niesmaczne.
A myślicie, że są jakieś szanse, żeby było jeszcze między nami dobrze? W końcu powiedział że się zobaczymy za niedługo, więc może potrzebował trochę odetchnąć, nie wiem. Może jednak da mi tą ostatnią szansę? Wtedy napewno się zmienię, bo rozumiem już co tracę przez takie zachowanie
( Strasznie mnie korci żeby do niego napisać o to
Myślę tak samo jak Cyngli. To, że Ty teraz mówisz, że się zmienisz to będzie zmiana na max tydzień, a potem znowu zaczną się awantury i fochy.
A on już nie będzie miał takiej cierpliwości, żeby to znosić.
Daj mu już spokój. Lepiej dla Was będzie, jak się nie odezwie więcej.
eriuuu napisał/a:A myślicie, że są jakieś szanse, żeby było jeszcze między nami dobrze? W końcu powiedział że się zobaczymy za niedługo, więc może potrzebował trochę odetchnąć, nie wiem. Może jednak da mi tą ostatnią szansę? Wtedy napewno się zmienię, bo rozumiem już co tracę przez takie zachowanie
( Strasznie mnie korci żeby do niego napisać o to
Myślę tak samo jak Cyngli. To, że Ty teraz mówisz, że się zmienisz to będzie zmiana na max tydzień, a potem znowu zaczną się awantury i fochy.
A on już nie będzie miał takiej cierpliwości, żeby to znosić.
Daj mu już spokój. Lepiej dla Was będzie, jak się nie odezwie więcej.
Wiesz, znam siebie, wiem, że tego żałuję i jeśli mi na czymś bardzo zależy to jestem przekonana że potrafiłabym poradzić sobie z samą sobą, zwłaszcza iż byłaby to dla mnie ostatnia taka szansa. Sama już o tym rozmyślałam, i za każdym razem gdy coś by mi się nie spodobało w jego zachowaniu, starałabym się cierpliwie o tym mówić i rozmawiać. Z czasem pewnie i byśmy się kłócili, bo to normalne, ale to już napewno na innej podstawie.
Liczę na to, że dostanę swoją szansę, bo uważam że każdy człowiek na taką zasługuję. Wiem, że napewno się spotkamy skoro tak powiedział, ale na ten moment zostaje mi chyba tylko czekać i mieć cichą nadzieję, że spotkam się z pozytywnym rozpatrzeniem sytuacji. Jeśli taka nastąpi to wtedy on zobaczy co to jest mieć niebo na Ziemii hehe.
Lady Loka napisał/a:eriuuu napisał/a:A myślicie, że są jakieś szanse, żeby było jeszcze między nami dobrze? W końcu powiedział że się zobaczymy za niedługo, więc może potrzebował trochę odetchnąć, nie wiem. Może jednak da mi tą ostatnią szansę? Wtedy napewno się zmienię, bo rozumiem już co tracę przez takie zachowanie
( Strasznie mnie korci żeby do niego napisać o to
Myślę tak samo jak Cyngli. To, że Ty teraz mówisz, że się zmienisz to będzie zmiana na max tydzień, a potem znowu zaczną się awantury i fochy.
A on już nie będzie miał takiej cierpliwości, żeby to znosić.
Daj mu już spokój. Lepiej dla Was będzie, jak się nie odezwie więcej.Wiesz, znam siebie, wiem, że tego żałuję i jeśli mi na czymś bardzo zależy to jestem przekonana że potrafiłabym poradzić sobie z samą sobą, zwłaszcza iż byłaby to dla mnie ostatnia taka szansa. Sama już o tym rozmyślałam, i za każdym razem gdy coś by mi się nie spodobało w jego zachowaniu, starałabym się cierpliwie o tym mówić i rozmawiać. Z czasem pewnie i byśmy się kłócili, bo to normalne, ale to już napewno na innej podstawie.
Liczę na to, że dostanę swoją szansę, bo uważam że każdy człowiek na taką zasługuję. Wiem, że napewno się spotkamy skoro tak powiedział, ale na ten moment zostaje mi chyba tylko czekać i mieć cichą nadzieję, że spotkam się z pozytywnym rozpatrzeniem sytuacji. Jeśli taka nastąpi to wtedy on zobaczy co to jest mieć niebo na Ziemii hehe.
Nie, nie dasz rady sama. Takich jak Ty było już tutaj dużo. Maksymalna poprawa trwała 3 miesiące, a potem związek się i tak rozleciał.
Szansę już miałaś. Byłaś w związku. Sama widzisz, że w nim coś się wypaliło. Naprawdę on może mieć i niebo na ziemi, ale jeżeli nie czuje tego, co czuł kiedyś, to Ty nic nie zmienisz. A on nie czuje, bo pewnie uświadomił sobie, że ten związek go niszczy zamiast go rozwijać. Chwała chłopakowi, a Ty masz nauczkę na przyszłość.
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Związek, w którym są ciche dni, przerwy, ciągłe awantury, to związek, który powinien być ucięty tak szybko jak się tylko da.
Lady Loka napisał/a:eriuuu napisał/a:A myślicie, że są jakieś szanse, żeby było jeszcze między nami dobrze? W końcu powiedział że się zobaczymy za niedługo, więc może potrzebował trochę odetchnąć, nie wiem. Może jednak da mi tą ostatnią szansę? Wtedy napewno się zmienię, bo rozumiem już co tracę przez takie zachowanie
( Strasznie mnie korci żeby do niego napisać o to
Myślę tak samo jak Cyngli. To, że Ty teraz mówisz, że się zmienisz to będzie zmiana na max tydzień, a potem znowu zaczną się awantury i fochy.
A on już nie będzie miał takiej cierpliwości, żeby to znosić.
Daj mu już spokój. Lepiej dla Was będzie, jak się nie odezwie więcej.Wiesz, znam siebie, wiem, że tego żałuję i jeśli mi na czymś bardzo zależy to jestem przekonana że potrafiłabym poradzić sobie z samą sobą, zwłaszcza iż byłaby to dla mnie ostatnia taka szansa. Sama już o tym rozmyślałam, i za każdym razem gdy coś by mi się nie spodobało w jego zachowaniu, starałabym się cierpliwie o tym mówić i rozmawiać. Z czasem pewnie i byśmy się kłócili, bo to normalne, ale to już napewno na innej podstawie.
Liczę na to, że dostanę swoją szansę, bo uważam że każdy człowiek na taką zasługuję. Wiem, że napewno się spotkamy skoro tak powiedział, ale na ten moment zostaje mi chyba tylko czekać i mieć cichą nadzieję, że spotkam się z pozytywnym rozpatrzeniem sytuacji. Jeśli taka nastąpi to wtedy on zobaczy co to jest mieć niebo na Ziemii hehe.
Szkoda, że mu nie pokazałaś tego nieba na ziemi, gdy byliście razem.
eriuuu napisał/a:Lady Loka napisał/a:Myślę tak samo jak Cyngli. To, że Ty teraz mówisz, że się zmienisz to będzie zmiana na max tydzień, a potem znowu zaczną się awantury i fochy.
A on już nie będzie miał takiej cierpliwości, żeby to znosić.
Daj mu już spokój. Lepiej dla Was będzie, jak się nie odezwie więcej.Wiesz, znam siebie, wiem, że tego żałuję i jeśli mi na czymś bardzo zależy to jestem przekonana że potrafiłabym poradzić sobie z samą sobą, zwłaszcza iż byłaby to dla mnie ostatnia taka szansa. Sama już o tym rozmyślałam, i za każdym razem gdy coś by mi się nie spodobało w jego zachowaniu, starałabym się cierpliwie o tym mówić i rozmawiać. Z czasem pewnie i byśmy się kłócili, bo to normalne, ale to już napewno na innej podstawie.
Liczę na to, że dostanę swoją szansę, bo uważam że każdy człowiek na taką zasługuję. Wiem, że napewno się spotkamy skoro tak powiedział, ale na ten moment zostaje mi chyba tylko czekać i mieć cichą nadzieję, że spotkam się z pozytywnym rozpatrzeniem sytuacji. Jeśli taka nastąpi to wtedy on zobaczy co to jest mieć niebo na Ziemii hehe.Szkoda, że mu nie pokazałaś tego nieba na ziemi, gdy byliście razem.
też żałuję
12 2018-06-22 20:41:11 Ostatnio edytowany przez eriuuu (2018-06-22 20:43:37)
Jeśli ktoś jest ciekaw (nie)końca historii, to spotkałam się z nim trzy dni temu. Wręczyłam mu napisany przeze mnie długi list, który zawierał wszystko czego ustnie nie umiałabym powiedzieć. Chłopak po przeczytaniu nawet lekko się wzruszył heh W każdym razie kontaktu na pewno nie urywamy. Bądź co bądź, wciąż jesteśmy dla siebie ważni, bo jednak coś tam razem przeżyliśmy. On wyjeżdża zaraz na miesiąc do pracy, a gdy wróci najprawdopodobniej spróbujemy na nowo. Życzcie Nam szczęścia!
)
najprawdopodobniej nie liczyłabym na to na twoim miejscu
14 2018-06-22 20:59:36 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-06-22 21:01:34)
Jeśli ktoś jest ciekaw (nie)końca historii, to spotkałam się z nim trzy dni temu. Wręczyłam mu napisany przeze mnie długi list, który zawierał wszystko czego ustnie nie umiałabym powiedzieć. Chłopak po przeczytaniu nawet lekko się wzruszył heh
W każdym razie kontaktu na pewno nie urywamy. Bądź co bądź, wciąż jesteśmy dla siebie ważni, bo jednak coś tam razem przeżyliśmy. On wyjeżdża zaraz na miesiąc do pracy, a gdy wróci najprawdopodobniej spróbujemy na nowo. Życzcie Nam szczęścia!
)
Jasne. Ciekawi mnie bardziej, co takiego przeżyliście przez pół roku, że niby warto dla tego zmarnować następne pół wieku? Zmądrzej, Autorko, a nie będziesz miała takich problemów.
eriuuu napisał/a:Jeśli ktoś jest ciekaw (nie)końca historii, to spotkałam się z nim trzy dni temu. Wręczyłam mu napisany przeze mnie długi list, który zawierał wszystko czego ustnie nie umiałabym powiedzieć. Chłopak po przeczytaniu nawet lekko się wzruszył heh
W każdym razie kontaktu na pewno nie urywamy. Bądź co bądź, wciąż jesteśmy dla siebie ważni, bo jednak coś tam razem przeżyliśmy. On wyjeżdża zaraz na miesiąc do pracy, a gdy wróci najprawdopodobniej spróbujemy na nowo. Życzcie Nam szczęścia!
)
Jasne. Ciekawi mnie bardziej, co takiego przeżyliście przez pół roku, że niby warto dla tego zmarnować następne pół wieku? Zmądrzej, Autorko, a nie będziesz miała takich problemów.
Ze sobą przeżyliśmy rok. Tylko, że pierwszy kwartał się "kolegowaliśmy", w drugim zaczęliśmy się mocno przyjaźnić i stopniowo spotykać, a w trzecim zostaliśmy parą, włącznie z czwartym . Tak to wygląda.
Powiem tak: ja kumam fochy. Baby tak mają, bo są bardziej uczuciowe od facetów. Jak je coś boli, to czasem wolą w spokoju przemyśleć, poukładać i potem pogadać. A czasem nawet dać nauczkę strzelając focha. I ok, w każdym związku tak jest. Ale nie rozumiem czemu nie wyciągałaś pierwsza ręki jak to Ty zawiniłaś??? Przecież to jest zwyczajnie wredne, żeby czekać aż facet wymięknie. Co łatwiej Ci było? A teraz jest? Ujma na honorze, żeby facetowi powiedzieć: Przegięłam, przepraszam skarbie?
Co do ostatniego postu: dobrze, że on wyjeżdża. Będziecie oboje mieli czas przemyśleć wszystko. Tylko teraz nie wal mu pretensji, że mało pisze i dzwoni. Bądź cierpliwa, a przede wszystkim szanuj każdą jego decyzje. I przeznaczcie ten czas na długie wyjaśnianie sobie wszystkiego. Może coś się jeszcze uda uratować, jeśli nie zaczniesz po paru dniach znów go obrzucać winą.