Byliśmy ze sobą pół roku. Wydaje się, że jej zaangażowanie w związek było od początku bardzo duże (byłem przytłoczony o czym jej powiedziałem), ja powoli się przekonywałem co do jej osoby i przywiązywałem, tak już mam. Z jej strony już od początku była potrzeba bycia ze sobą w dzień w dzień. Tak poza tym czas spędzaliśmy spokojnie, spotkana co dwa dni. Jakieś wyjazdy. Zdarzały się drobne kłótnie, wynikające z jej zazdrości i potrzeby pilnowania mnie co chwile, bo jestem dla niej najważniejszy (pretensje o nie odzywanie się przez 5 godzin - praca czy rodzina), gdzie po prostu byłem zajęty. Ona wcześniej została bardzo zraniona przez faceta. Dodatkowo pretensje i obawy, że jestem ambitny chce się rozwijać, mam swoje pasje i czasem gdzieś wyskoczę na rower sam. Generalnie chciała być ze mną wszędzie i zawsze i robić wszystko razem. Tak gdzieś w maju, gdzie poszła do nowej pracy, zaczęła się jakoś oddalać. Imprezy z pracy, wyjścia z koleżankami w nocy na imprezy. Olewanie moim propozycji. Pewnego dnia powiedziałem, że coś jest nie tak i zaoferowałem swoją pomoc. Dostałem informację, że ma problemy w pracy i problemy rodzinne i musi sobie z nimi poradzić. Wtedy wyłączyła się na jakikolwiek kontakt, wszelkie próby spotkania były bezwględnie zbywane. W końcu napisała jednego dnia na messengerze, że nie poczuła tego czegoś i proponuje zostać przyjaciółmi bo lubi spędzać czas i tęskni. Przyjaźni odmówiłem raz ze względu na formę zerwania, a dwa złe z tym doświadczenia. Natomiast jej zachowanie nie dawało mi spokoju i 4 dni później zobaczyłem ją z innym facetem w jej okolicy. Napisałem do niej z pretensjami i wtedy objawiła się prawdziwa wrogość, miała nawet czas do mnie pojechać i zmieszać mnie z błotem za co co robię w jej okolicy
Jestem zszokowany tym jak się przejechałem na tej dziewczynie
Nasz wiek to okolice 30 lat